31 sierpnia 2013

I would die to breath again.

Leah Teagan Scattergood

bardziej znana jako Tea L. | urodzona dwudziestego dziewiątego lipca, osiemdziesiątego siódmego roku w Londynie | starsza siostra | dorastająca w londyńskim sierocińcu | założycielka zespołu o nazwie RazorHeart, w którym śpiewa, gra na gitarze, oraz zajmuje się pisaniem tekstów | zdeklarowana lesbijka | narkomanka | na ogół cicha i raczej zamknięta w sobie


Dyskografia:
Life is a hard game (2008) - "Where's my mummy?", "Who I am?", "Alone"
All I want is Heroine (2010) – “Heroine, my friend”, "Da di da", "Love-Hate", "Strange", "This song is about nothing"
Dying (2012) – “Quiet”, “F.U.C.K”, “Piss off”
Return (2013) – "I’m gonna get u”, “Road to nowhere”, “4:04 AM”


6 komentarzy:

  1. Było dla niej głośno i wydawało jej się, że jeśli czegoś z tym nie zrobi to cały budynek zapadnie się z powodu tego rumoru. Musiała się przespać, chociaż parę godzin, żeby mieć w sobie rano chociaż krztynę energii.
    Zmuszona więc była wstać i pójść w odwiedziny do sąsiadów, których chyba nawet na oczy nie widziała, ale też nie dążyła do tego, żeby nawiązać jakąś bliższą znajomość. Gdy znalazła się przy drzwiach mieszkania obok, stwierdziła jedną rzecz – dzwonek był popsuty, więc zaczęła uderzać pięścią w pseudo-drewnianą płytę.
    Problem tkwił w tym, że uciążliwa muzyka nie cichła, a ją zaczęła boleć ręka. Na domiar złego nie wyglądała zbyt wyjściowo stojąc na korytarzu boso, odziana w spodnie z serduszkami i luźny, niewątpliwie męski podkoszulek, zatem nie miała zamiaru sterczeć tak kolejnych kilku minut, czekając aż ktoś otworzy jej te drzwi i grzecznie ściszy świdrującą jej zmęczony mózg muzykę.
    Nacisnęła klamkę, a drzwi ustąpiły, chociaż wcale na to nie liczyła. W progu powitała ją bliżej niezidentyfikowana, nieprzyjemna woń, na której powstanie składać się musiało naprawdę dużo składników. Weszła bezpośrednio do salonu, na kanapie były dwie kobiety i tylko tyle zdążyła zarejestrować. Była zbyt zła i zmęczona, żeby przyglądać się szczegółom.
    - Czy można ściszyć muzykę?! – wydarła się na całe gardło i o mało nie tupnęła przy tym nogą jak pięciolatka. – Proszę? - zapytała, łudząc się, że odrobina kultury oczyści atmosferę i nie narobi sobie wrogów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spojrzała niezrozumiale na dziewczynę, która upadła, a później powłóczyła spojrzeniem na jej koleżankę i zahaczyła tylko swoim wzrokiem na stolik, który był wręcz zastawiony używkami. Momentalnie wszystko ułożyło się w jej głowie, więc biegiem wróciła do swojego mieszkania, złapała za telefon i drżącymi dłońmi wybrała numer alarmowy. Tak samo się czuła, kiedy kilka lat temu próbowała pomóc swojej mamie, tak samo nie wiedziała co robić i czuła tą okrutną bezmoc.
    Nie znała nawet imienia tamtej ćpunki/pijaczki/dziewczyny. Nie miała nawet sposobności by dokładnie jej się przyjrzeć, więc podała adres i urywanymi zdaniami wypowiedziała swoje przypuszczenie.
    Pomoc zaraz się zjawi - tak jej powiedziano. Ona natomiast stała jak wbita w podłoże, trzymając telefon w dłoni i obawiając się chociażby ruszyć. Wtedy też pożegnano ją tymi słowami i bardzo podobnym, uspokajającym tonem.
    Otrząsnęła się dopiero po kilku minutach, na drżących nogach weszła do mieszkania swojej rozweselonej i niereagującej na nic sąsiadki, wyłączyła muzykę i nie ruszała leżącej na podłodze, bo nie miała zielonego pojęcia jak jej pomóc.
    Rzeczona pomoc pojawiła się kilka chwil później, a ona zachowała się jak rozhisteryzowany dzieciak, pytając w kółko, czy z dziewczyną będzie w porządku, dowiedziała się jednak tyle, co nic, udało jej się tylko wyłudzić adres szpitala, do którego miała być przywieziona tamta dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero po zajęciach udało jej się znaleźć czas, żeby odwiedzić szpital, w którym przebywała tamta dziewczyna. Nie znała jej kompletnie, ani z imienia, ani tym bardziej z nazwiska, a przez to nie wiedziała nawet o kogo pytać w recepcji.
    Powiedziała, że szuka dziewczyny, która trafiła tu w nocy, prawdopodobnie z powodu wziętych narkotyków, albo czegoś podobnego. W końcu ile podobnych osób może trafić z takiego powodu w ciągu jednej nocy do akurat tego szpitala?
    I te informacje wystarczyły, przy okazji dowiedziała się, że dziewczyna nazywa się Leah i leży w pokoju sto czternaście.
    Nie wiedziała po co tu przyszła, nie powinna się martwić stanem zdrowia jakiejś tam ćpunki. A jednak znalazła się pod drzwiami właściwej sali i zapukała lekko, pomimo że te były uchylone.
    Nie wiedziała też czego oczekiwała. Ulgi, że dziewczyna żyje? Oczyszczenia sumienia, które ciążyło jej od śmierci mamy, bo jej nie pomogła? A może nadziei na to, że i dziewczyna niedługo odejdzie w lepsze miejsce i może spotka się z jej rodzicielką? Ostatnią myśl odgoniła w chwili, gdy uznała, że to prawie jak życzenie komuś śmierci.
    Wszedłszy do pokoju przyjrzała się Leah, ale nie odważyła się podejść bliżej niż na dystans kilku metrów.
    - Cześć, jak się czujesz? – zapytała, poprawiając pasek torby zwisającej jej z ramienia. – Jestem Robyn – przedstawiła się, ponieważ zdała sobie sprawę z tego, że wcześniej nie było ku temu okazji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyglądała się przez chwilę twarzy Leah, przy czym zupełnie zignorowała pytanie i bardziej zaintrygował ją fakt mrużenia oczu przez jej nową znajomą. W pokoju było jasno, a okna były odsłonięte, więc podeszła do nich i opuściła trochę zasłony, żeby światło słoneczne nie raziło po oczach.
    Już miała się zdecydować i zająć miejsce obok Leah, ale zrezygnowała słysząc jak bardzo chropowaty wydaje się być jej głos, chociaż może właśnie tak brzmiał naturalnie, tego nie wiedziała. Najpierw zatrzymała się przy stoliku, na którym stał dzbanek z wodą i szklanka. Nalała przezroczystej cieczy do szklanego naczynia i dopiero po podaniu dziewczynie napoju, usiadła na skraju szpitalnego łóżka oraz odłożyła torbę ze swoimi rzeczami na ziemię.
    - Byłam, a ty z nią możesz mieć problemy przez prochy – oznajmiła spokojnie, aczkolwiek nie mogła się powstrzymać przed lekkim zmarszczeniem swojego nosa. – Nie jestem pewna, ale chyba w szpitalach muszą takie rzeczy zgłaszać – ostrzegła i nie bardzo wiedziała, co mogłaby jeszcze zrobić czy powiedzieć, więc zdecydowała się zamilknąć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mildziuchna ♥1.09.2013, 20:56

    Nie spodobała jej się ta obojętność w głosie dziewczyny. Zdecydowanie nie mówiła o niej dobrze, a wręcz zaświadczała, że to nie mógł być pierwszy taki wypadek, za którym ciągnęła się wycieczka do szpitala.
    - Że padłaś jak długa, nie ruszasz się i chyba coś brałaś – odpowiedziała zgodnie z prawdą, przypominając sobie ostatni wieczór i fakt, że czuła wtedy ogarniającą ją panikę, chciało jej się wyć z bezsilności, ale tym razem była w stanie się odpowiednio powstrzymać. – Zasadniczo to niezbyt dużo w tym szczegółów, bo ich zwyczajnie nie znałam – dodała i wzruszyła lekko ramionami, przy czym los Leah nadal nie stawał się dla niej obojętny. Nawet lepiej, czuła się wręcz zobowiązana, żeby jakkolwiek dziewczyną się przejąć.
    Tylko, że jej nie znała, nie mogła pomóc bardziej niż zasłonić okna i podać wodę. Nie mogła wpychać się w czyjeś życie, ale znacznie łatwiej byłoby zająć się czyimiś problemami, a zapomnieć o sobie i własnych nieszczęściach.
    - I pomyśleć, że chciałam tylko, żebyście ściszyły muzykę – podsumowała i przewróciła lekko oczami. – Potrzebujesz jeszcze czegoś? – zapytała, bo przecież nie czytała dziewczynie w myślach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mildzia ♥7.09.2013, 16:41

    Z ulgą przyjęła słowa Leah. Oznaczały one nie tyle, że będzie jeszcze przez chwilę potrzebna, ale pozwalały jej na chwilę wyjść z tego paskudnego budynku.
    - W porządku, pójdę kupić papierosy – powiedziała i ulotniła się, czując, że musi jak najszybciej opuścić szpitalną salę. Nie lubiła takich miejsc, kojarzyły jej się nie ze zdrowieniem, a umieraniem, odurzały swoją sterylnością i sprawiały, że miało się ochotę wymiotować na widok pastelowych ścian.
    Na terenie szpitala był sklepik, niby w takich miejscach powinien być propagowany zdrowy styl życia, a zamiast papierosów powinna być wywieszona wielka tablica z napisem PALENIE ZABIJA czy też PALENIE SZKODZI TOBIE I OSOBOM W TWOIM OTOCZENIU, a jednak używki tam były.
    Dopiero kiedy przyszło jej wybrać papierosy zorientowała się, że nie ma pojęcia które z nich pali dziewczyna, a ona sama nie paliła, więc wzięła te, których opakowanie niejednokrotnie leżało na szafce kuchennej, gdy zostawiła je tam jej mama.
    Zapłaciła, pożegnała się ze starszą panią stojącą za ladą z uśmiechem i obracając pudełko w palcach, udała się w drogę powrotną.
    - Mam, nie wiedziałam tylko jakie palisz, więc wzięłam te – oznajmiła wchodząc do Sali i rzucając paczkę papierosów Leah.
    Zbliżyła się do szafeczki stojącej przy łóżku i otworzyła ją, wewnątrz były osobiste rzeczy dziewczyny, gdzie znalazła również zapalniczkę. Podała więc przedmiot właścicielce i poszła otworzyć okno na oścież, żeby dym przypadkiem nie został wyczuty.
    Usiadła na parapecie i wbiła swoje spojrzenie w leżącą na łóżku dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń