20 kwietnia 2013

Tell me would like kill to save your life. Tell me would like kill to prove you`re right.

Alison "Ali" McCall
25 lat
Agentka FBI | Wychowanka Domu Dziecka
Alison nie miała w swoim życiu łatwo. Ale nie można powiedzieć, że miała najgorszej. Urodziła się zdrowa, śliczna, a wszyscy sąsiedzi byli zakochani w jej dużych oczkach. W wieku dwóch lat została zabrana do Domu Dziecka, gdyż jej rodzice nie byli w stanie się nią zaopiekować. Przez alkoholizm zostały im odebrane prawa rodzicielskie, a dziewczynka trafiła pod opiekę. Lata płynęły, dni mijały, a Ali zakolegowała się z innymi dziećmi. Niektórych lubiła, niektórych nie. Wstąpiła nawet do grupy Charlesa, chociaż nie była w niej nikim ważnym. W tym jednak nie o to chodziło, gdyż ona ludzi z grupy traktowała jak swoją rodzinę. To z nimi się wychowała, to z nimi mogła porozmawiać kiedy było jej źle. Przy nich przeżywała swoje wzloty jak i upadki.
Wszystko się skończyło wraz z dniem, w którym los na drodze Ali postawił jej rodziców. Dziewczyna bardzo cieszyła się z tego powodu, gdyż od zawsze chciała mieć jakiś kontakt z rodzicami. Niewiele myśląc odeszła z grupy i przeprowadziła się i żyła jak pączek w maśle. Jej rodzice, po zabraniu dziecka, opamiętali się i wyszli na prostą. Jej ojciec pracuje w banku natomiast matka jest sprzedawczynią w małej kwiaciarni niedaleko miejsca zamieszkania.
Gdyby ktoś spojrzał na Alison, to zapewne nie uwierzyłby, że pracuje dla FBI. I to tak naprawdę chodzi. Alison nie należy do rosłych i dobrze zbudowanych osób. Jest raczej drobna i delikatna. Ale nie wolno oceniać książki po okładce i w tym przypadku jest tak samo. Pomimo swej drobnej postury dziewczyna potrafi pokazać na co ją stać. Potrafi uderzyć, wykręcić rękę, a nawet zastraszyć bronią. Mało kiedy jest brana na bardzo poważne akcje, gdyż jej koledzy boją się, że "coś jej się stanie". Ali jest Agentką w przebraniu. Dziewczyna potrafi wpasować się w każde towarzystwo. Dlatego, bardzo często, jest wysyłana do szkół, gdzie prawdopodobnie, uczy się psychopatyczny morderca, który szykuje zamach na prezydenta. Ostatnio zainteresowała ją sprawa pewnej grupy przestępczej i, ma nadzieję, że uda jej się rozwiązać sprawę. Nie ma jednak zielonego pojęcia, że ludzie, których kiedyś kochała, to Ci sami, którzy teraz są dla niej zwykłymi przestępcami.
Okresu z Domu Dziecka nie pamięta zbyt dobrze. Straciła kontakt ze swoimi, starymi przyjaciółmi, zostawiła chłopaka, w którym zaczęła się zakochiwać. Ich wszystkich pamięta jak przez mgłę. Jednak gdyby któregoś dnia wpadła na kogoś na ulicy, to na pewno by go rozpoznała. Ludzi, których traktowało się jak rodzinę, nigdy się nie zapomina.
To jak Ali wygląda, to każdy widzi. Okrągła twarz osadzona na długiej szyi, lekko wysunięty podbródek oraz widoczne kości policzkowe. Piękne, duże, brązowe oczy, które podkreśla czarną kredką. Długi wachlarz rzęs, często maluje czarnym tuszem. Brzoskwiniowa cera idealnie komponuje z ciemnobrązowymi lokami, które swobodnie opadają na ramiona, czasem użyje prostownicy jednak mało kiedy to robi, gdyż woli swoje naturalne włosy, które nie są podatne na prostowanie. Mały, zadarty nosem znajduje się nad bladymi ustami, które maluje szminką bądź owocowym błyszczykiem. Jej policzki często oblewa szkarłatny rumieniec, który bezsilnie próbuje ukryć w puklach włosów.
Zawsze była szczupłą i drobną dziewczyną. Co pozostało do teraz. Dziewczyna może pochwalić się płaskim brzuchem oraz ładnymi i szczupłymi nogami. Jest średniego wzrostu. Jej charakterystycznymi cechami są: dołeczki w policzkach, które pojawiają się zawsze kiedy się uśmiecha oraz podłużna kreska tuż nad kostką prawej stopy.
♦ Zamieszkuje dość spore mieszkanie na UWS < klik > < klik > < klik > < klik > < klik > < klik >
♦ Fanka starego rocka. Jej ukochanymi zespołami są: Kansas, Scorpions, Queen oraz Gun`s and Rose`s
♦ Posiadaczka psa Cassa
♦ Do pracy przy komputerze musi zakładać okulary
♦ Codziennie rano można ją spotkać w Central Parku
♦ Jej ulubioną kawą jest latte o smaku kokosowym bądź orzechowym
♦ Jej pierwszy posiłek jest o godzinie 11.30 i zwykle jest to drożdżówka z twarogiem bądź marmoladą
♦  Kolekcjonuje pocztówki. Ma już ich całkiem pokaźną kolekcję 
♦ Od października będzie studiowała informatykę
♦ Jej ulubionym kolorem jest brązowy oraz zielony
♦ Bardzo często bierze udział w różnych akcjach charytatywnych
♦ Raz na dwa miesiące sprzedaje swoje, stare ubrania na wyprzedażach internetowych
Powiązania | Notki
[Dzień dobry. Karta będzie poprawiana i edytowana. Zapraszam do wątków i powiązań, gdyż ani ja ani Ali nie gryziemy.]

58 komentarzy:

  1. Robert Hunter20.04.2013, 16:49

    [Z chęcią się zgłaszam, masz jakiś pomysł ? Kawiarnia, mój sklep, może Central Park? Czekam na propozycje :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. Robert Hunter20.04.2013, 17:37

    [ No jasne, że pamiętam. Nie pamiętam co tobie odpisałam, więc zaczynamy od początku:) Mam nadzieję, że się rozkręcimy :)]

    Sam się sobie dziwił, że kolejną sobotę z rzędu spędza zupełnie samotnie. Nie przeszkadzało mu to jednak, po całym tygodniu udawania wiecznie zadowolonego z życia mógł bezkarnie poddać się melancholijnemu nastrojowi. Poszedł do swojej ulubionej biblioteki po kolejną porcję jakiegoś dziewiętnastowiecznego smętu, żeby w spokoju rozmyślać o swoich problemach. Przeszukując półki zauważył Ali. Przez głowę przeleciał mu plan ucieczki, ale po krótkim namyśle podszedł do dziewczyny i przywitał się. Rozmawiali chwilkę, Robert czuł pewien dystans dziewczyny.
    - Nie wiem czy wiesz, ale po twojej recenzji o Assassin`s Creed Tajemna Krucjata Olivera Bowdena od razu ją przeczytałem - mimo złego nastroju uśmiechnął się szeroko, mając nadzieję, że spodoba jej się ten komplement.
    - Jest dokładnie taka jaką ją opisałaś- dodał już spokojniej, przyglądając się swojej znajomej z biblioteki. Opisał szybko co mu się spodobało i zamyślił chwilę.
    - Musimy dziwnie wyglądać, przychodząc tutaj nawet w weekend. Nie jesteśmy przecież emerytami. Powinnismy się teraz chyba dobrze bawić albo przynajmniej odsypiać imprezę- mówil dalej, strając się całym soba zachęcić dziewczynę do rozmowy.
    - Co powiesz na kawę w tej kawiarni naprzeciwko? Nie duśmy się w tej starej bibliotece, poczeka na nas- uśmiechał się subtelnie, patrząc prosto w oczy Ali. Chciał ją bliżej spotkać, a dzisiejszey piękny, słoneczny dzień wydawał się wprost do tego stworzony.
    - Spokojnie, nie jestem psychopatycznym mordercą. Będzie miło, obiecuję- powiedział to z tym jego specyficznym, czarującym uśmiechem i niskim głosem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Robert Hunter20.04.2013, 20:48

    [ No starałam się kontynuować ten poprzedni. Zresztą mniejsza z tym XD]
    Nie trudno było zauważyć jak zaskoczyła go ta odmowa. Chwilę potrwało, aż doszło to do niego, ale uśmiechnął się szeroko. Alison była już przy drzwiach, a on nie odpuszczał tak łatwo. Szedł ciągle za nią, uśmiechając się pod nosem i udając, że ją śledzi. Zaintrygowała go bardzo, chciał ją poznać bliżej, a ona jak widać lubi być goniona. Jak na ironię, w końcu jego nazwisko oznacza myśliwego. Zagrodził jej dalszą drogę, opierając rękę o ścianę budynku.
    - A wiesz, że nie odmawia mi się spotkania?- powiedział to udając pewność siebie i uśmiechał się lekko.
    - To na co masz ochotę? Chyba nigdzie się dzisiaj się śpieszysz? A możesz uszczęśliwić jedną nieszczęśliwą duszę- mówił to robiąc dramatyczną minę wprost z taniego filmu. Miał nadzieję zobaczyć znowu ten uśmiech. Naprawdę był ciekawy co kryję się za tymi pięknymi oczami. Patrzył na nią z nadzieją, przegryzając wargę, niecierpliwie czekając co zrobi.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hej :) Ja chcę wątek, tyle tylko, że ze względu na egzaminy gimnazjalne będę nieco nieobecna do czwartku ^^]
    Charlene

    OdpowiedzUsuń
  5. Robert Hunter20.04.2013, 21:30

    Znał tę grę, zazwyczaj unikał jej jak ognia, ale dzisiaj nie przeszkadzała mu. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie robił z siebie idiotę. Ale jeśli to ucieszyłoby ją, mógłby to robić zawsze. Nie miał też ochoty udawać, że długo nie potrwa ta jego cierpliwość, którą i tak dzisiaj już nadszarpnęła kobieta, która wystawia go na wielka próbę. Tylko czy zdoła ją wytrzymać? Zastanawiał się chwilę czy się nie poddać, ale to zupełnie nie w jego stylu. Gdy szeptała mu do ucha nie miał już żadnych wątpliwości. Jej dotyk na policzku zaskoczył go, wyglądała na bardziej nieśmiałą kobietę, a tu takie zaskoczenie. Chciała być zaskoczona, proszę bardzo.
    - Daj mi 5 minut, chyba o tyle mogę prosić.- powiedział, łapiąc ją mocno za ramię, uśmiechając się pewnie. Nie wierzył w to szaleństwo, ale w tak krótkim czasie musiał zorganizować niespodziankę, a okolica nie pomagała.
    - Chodź za mną- powiedział i ruszył przed siebie, odwracając się co jakiś czas sprawdzając czy za nim idzie. Jeśli chodziło jej o wprawianie go w zakłopotanie i niepewność, udało jej się to na 100%. Śmiał się ze swojej sytuacji, Alison to raczej nie kobieta, która długo czeka na mężczyznę. Pewnie ma wielu adoratorów, a on tutaj stara się tylko po to, żeby z nią porozmawiać. To niesprawiedliwe.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dobry pomysł ^^
    No to życzę powodzenia!
    Zaczniesz?]

    OdpowiedzUsuń
  7. Robert Hunter21.04.2013, 16:12

    Śmiał się pod nosem, słysząc to odliczanie. Ciekawe czy zdaje sobie sprawę z tego jakie to stresujące i zabawne jednocześnie? Myślał, że to będzie okropny dzień, a na razie podobał mu się i chciał czerpać z niego jeszcze więcej radości. Jak na życzenie na rogu ulicy stał sprzedawca kwiatów. Wielkiego wyboru nie miał, dlatego zdecydował się na czerwone tulipany, które od razu przypominały o wreszcie na stałej wiośnie. Usiedli na ławce, niedaleko grał jakiś uliczny zespół. Uśmiechnął się do Ali, apotem podszedł do grupki muzyków. Porozmawiał z nimi chwilę, a potem wrócił do Alison z gitarą w ręku.
    - Masz szczęście. Przed Tobą przyszła gwiazda amerykańskiej sceny muzycznej. Jesteś na to gotowa?- powiedział to nienaturalnie głośno, tak, że ludzie odwracali się, sprawdzając czy nie mówi on tego do nich. Sobotnie tłumy krążyły wolno po parku, jednak Robert nie przejmował się nimi. Można powiedzieć, że nawet to lubił. Zagrał jej znaną balladę, robiąc przy niej zabawne miny i wykonując dziwne kroki taneczne.
    - Dobra ,masz rację. Chyba mam coś z psychola. Nie udało mi się, prawda? Jaką muszę ponieść za to karę? - chciał zażartować, jednak zabrzmiało to trochę smutno. Zamyślił się, odwrócił wzrok od kobiety i wpatrywał w pobliskie oczko wodne. Zawsze nawala wtedy kiedy chce czegoś bardzo mocno.

    [ Też mam egzaminy, więc nie będzie mnie chyba w tym tygodniu. Potrzymasz kciuki? :)]

    OdpowiedzUsuń
  8. Robert Hunter21.04.2013, 16:56

    Jej uśmiech był potwierdzeniem, że na razie jej się spodobało. W końcu na pewno na co dzień nie spotyka takich dość specyficznych osób jak Robert. Miał swój świat, którego mało kto rozumiał, a szkoda. Marzył o spotkaniu w tym wielki, samotnym mieście bratniej duszy, która będzie się śmiała z jego dziwnych żartów i zachowań. Śpiewając i grając pokazał swoją prawdziwą twarz, zawsze to robił, bo jeśli nie zabrzmi to oklepanie i fałszywie, muzyka była wszystkim czym miał w tej chwili. Zauważył ten grymas na jej twarzy, którego nie rozumiał. To był tylko żart, przecież nie robił tego na poważnie. Myślał, że zbyje go jakimś kłamstwem, że zapomniała czegoś załatwić i po prostu zniknie jak każda inna kobieta, ona jednak podeszła i wprost do jego ucha powiedziała mu komplement, który sprawił, że zrobiło mu się cieplej na sercu i chciał więcej. Patrzył pewnie wprost w duże i hipnotyzujące oczy Alison i czekał na każde jej słowo. Nie zdążył nawet zrozumieć co do niego powiedziała i już leżał cały w wodzie. Był tak zaskoczony, że wstał natychmiast, popatrzył z niedowierzaniem i uśmiechem na Ali. Poprawił ubranie i wpatrywał się jak zwierzę na polowaniu. Nie miała już żadnych szans.
    - Zasłużyłem, ale i tak masz totalnie przechlapane- podbiegł do niej, podniósł za biodra i od razu stanął na brzegu, trzymając ją mocno w objęciach tuż nad wodą.
    - Daję Ci szansę. Jeśli mnie ładnie przeprosisz to cię nie wrzucę.- powiedział to pełnym zadowolenia głosem, śmiejąc się z obrotu sprawy. Nie spotkał jeszcze takiej jak ona osoby, ciekawiła i intrygowała z każdą kolejną minutą. Miał nadzieję, że polubiła go tak samo jak on ją.

    OdpowiedzUsuń
  9. Robert Hunter21.04.2013, 17:29

    [ Postaram się być jeszcze jutro, a teraz muszę lecieć :c]
    Masz zupełną rację, wyglądali totalnie jak licealiści. Na chwilę mogli zapomnieć o otaczającym ich świecie, poczuć się w każdym znaczeniu tego słowa wolni. Sharky nie mógł oderwać oczu od kobiety. Wyglądała idealnie, nawet teraz z trochę nieułożoną fryzurą od zabawy z niedojrzałym mężczyzną. Też ta cała sytuacja przypomniała mu się dzieciństwo, które nie było idealne, ale na pewno nie takie jak Alison. Nie wiedział przecież, że była sierotą, ale gdyby o tym dowiedział na pewno zalał by ją falą pytań, bo uwielbiał poznawać takie historie. Gdyby miał tylko więcej pokory i współczucia mógłby zostać np. psychologiem, bo uwielbiał rozmawiać i obserwować ludzi. Wyczuł instynktownie jej kłamstwo, ale nie powiedział jej tego, mimo że zazwyczaj jest szczery do bólu. Jej miny rozbawiły go, uśmiechał się bez przerwy, mając jej twarz tuż przed sobą.
    - Po raz kolejny wyjdę na mięczaka, ale nie chcę Cię mieć na sumieniu.- postawił ją na ziemi, wpatrując się w jej oczy. Trwali tak chwilę w bezruchu, po czym Robert oblizał wargi, uśmiechnął się jakby sam do siebie, ukrywając swoje zamiary. Wrócili z powrotem na ławkę i jak gdyby nigdy nic zapytał czym się zajmuję na co dzień i czy od zawsze mieszka w Nowym Jorku. Przecież musiał w końcu dowiedzieć się nawet tak przyziemnych spraw. Siedział z rękom na oparciu, wprost do swojego obiektu badań i słuchał uważnie. Przez nią stawał się jeszcze bardziej szalony, niż był.

    OdpowiedzUsuń
  10. Robert Hunter22.04.2013, 17:32

    [Huh, dorwałam komputer. Przynajmniej trochę się odstresuję:)]
    Powinno go choć trochę zaboleć ta mowa o mięczakach, ale Ali swoją pewnością rozbrajała człowieka od środka i nie mógł wziąć tego przecież na poważnie. Niby ciągle wydawała się taka silna, a jednak widząc jej zainteresowanie zwykłymi robalami na kwiatku sprawiło, że popatrzył na nią inaczej, szukając odpowiedzi na jeszcze nie odkryte fakty. Uciekła od odpowiedzi co go troszeczkę rozdrażniło. Nie rozumiał czemu ludzi nie mówią całej prawdy, nawet przy takim nietypowym spotkaniu. Przecież to normalne, że chcę wiedzieć z kim ma do czynienia, a dzięki nawet nudnawym opowieścią można spojrzeć na kogoś z innej perspektywy. Tak, był chorobliwie szczery. Na dłuższą metę to chyba wada. Widać było po nim rozkojarzenie i zmieszanie.
    - Co dopiero ja mam powiedzieć? Siedzę w tym okropnym mieście, zakopany w sklepie muzycznym i gram w niszowym zespole- powiedział to udawanie wesoło, bez jakiejkolwiek emocji na twarzy. Czuł się bardzo niedojrzały, drażnił go ten temat, dlatego denerwował się trochę.
    - Nie wszystkie marzenia się spełniają. Wiesz co? Skoro nie chcemy o tym rozmawiać to nie ciągnijmy naszej męki- powiedział to już wesoło z tym typowym szaleńczym błyskiem w oku. Gdzieś w podświadomości czuł, że powinien ją przycisnąć, przejąć kontrolę, ale naprawdę nie czuł się dzisiaj na siłach.
    - W sumie to musiałbym już iść. Jeśli chciałabyś się ze mną spotkać, to zapraszam chętnie nawet dzisiaj do Panic Station. Wiesz, pokazałbym Ci po raz kolejny swój ukryty talent, oczywiście jeśli zniesiesz moją męczącą obecność.- mówił to ciepło, z przymrużonymi oczami i uśmiechając się przyjaźnie. Wiedział, że ucieka od kłopotu. Przez Alison wstyd mu było pokazać się, dlatego miał wielką nadzieję, że przyjdzie dzisiaj na jego koncert. Kto by pomyślał, że jest taki nieśmiały.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uniósł lekko brwi do góry przyglądając się dziewczynie, która wyglądała na więcej niż tylko zakłopotaną i zdezorientowaną. Zastanawiał się nawet dlaczego, co jest przyczyną jej dziwnego zachowania, bo ostatnio może było dość sztywno ale nie aż tak. Zdecydowanie. Jej kolejne słowa dziwiły go coraz bardziej. Słowa o tym, że go szukała jakoś puścił obok nie zwracając na nie uwagi, bo widział doskonale, że coś tu nie gra. Nie wiedział tylko jeszcze co. Dziwne.
    -To nie jest miejsce dla mnie?- powtórzył jej słowa, jakby chciał upewnić się, czy aby dobrze usłyszał. W końcu nie wiedział, czy ma się śmieć, czy wręcz przeciwnie, bać.
    Kiedy z jej ust padł potok dziwnie brzmiących słów złapał ją za ramiona, jakby chciał przywołać dziewczynę do porządku i spokoju. Spojrzał dokładnie na wyraz jej twarzy.
    -Alison, uspokój się i powiedz o co chodzi? O czym ty do cholery mówisz?- tak, w tym momencie odczuwał już lekką irytację. Był zaniepokojony tym co mówi i być może domyślał się o co może chodzić ale jakoś nie dopuszczał tego do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego co dzieje się wokół, a właściwie co dopiero zaczyna się dziać. Kiedy rozległ się gwar a ludzie obecni w tym miejscu zaczęli nerwowo szukać drogi ucieczki dotarło do niego i to dość boleśnie i drastycznie to, w jakiej sytuacji się znalazł. Nie raz miał jakieś akcje z agentami czy policja w roli głównej ale teraz stała przed nim Alison, która kiedyś była dla niego ważna osoba a teraz patrzył na nią jak na kogoś, kto zdradził. Bo w pewnym sensie czuł się zdradzony i to w dość podły sposób, nawet mimo tego, że brunetka w ostateczności ostrzegła go. Spojrzał na jej odznakę i po prostu roześmiał się cicho. Beznadziejność tej sytuacji zaczęła go bawić, albo była to po prostu forma obrony i delikatny upust tych emocji, które w tej chwili w nim były.
    -Może mnie pani aresztować.- rzucił obojętnie. Obdazył ją jednak dość specyficznym spojrzeniem, w którym mogła wyczytać to co teraz czuje.





    OdpowiedzUsuń
  13. Robert Hunter24.04.2013, 13:57

    Poczuł lekką ekscytacje, gdy zbliżyła się do niego. Ciągle porażała go swoją nieoczywistą urodą, jej włosy prosiły się wręcz o dotknięcie. Chciałby naprawdę wpatrywać się w jej oczy całymi godzinami, ale z jakiegoś powodu w środku czuł, że musi sobie na to zasłużyć. Alison to nie kobieta o której szybko zapomni, nawet jeśli im nie wyjdzie. Po raz kolejny w życiu dał się pociągnąć tej niewyobrażalnej sile, która z każdą kolejna chwilą zabierała go w miejsca o których wstyd się przyznać.
    - Możesz przyjść o 20. Wtedy jedno z moich marzeń też się spełni.- odpowiedział z zalotnym spojrzeniem, plącząc się coraz bardziej w sidła, które umiejętnie założyła Ali, może nawet nie świadomie? Tylko żeby nie popełnić kolejnego błędu w jego pełnym porażek życiu, wstał szybko i pożegnał się z Ali. Napływ swoich pragnień uspokoił, gdy pocałował ją delikatnie w policzek, jak gdyby był wyraz jego nadziei na dzisiejsze spotkanie. Uśmiechnął się jej w twarz, patrząc wyzywająco w oczy i poszedł przed siebie, odwracając się co jakiś czas. Teraz nie będzie mógł doczekać się wieczora bardziej, niż zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie rozumiał jej do cholery, bo w końcu marząca się adenka FBI to nie lada okaz, którego chyba nigdy więcej w życiu na oczy nie ujrzy. Co więcej, nie do końca wiedział jak w tej sytuacji ma się zachować i co ona zamierza. No i oczywiście kto jest tutaj głównym celem, bo na pewno nie on. Sam Jason mógł być złapany i oskarżony o branie udziału w wyścigach albo zmuszany do przyznania, kto jest głównym organizatorem, a jeśli to już wiadome, to gdzie można organizatora znaleźć. Był pewien, że nie złamałby się pod naciskiem, ale zdawał sobie sprawę, że jego aresztowanie akurat teraz, przed kolejnym skokiem, jest trochę nie na miejscu. Nie mógł sobie na to pozwolić.
    -Dług?- pokręcił głową i ponownie zaśmiał się pod nosem. Potem z kieszeni wyjął kluczyki do auta i otworzył drzwi od strony kierowcy. Wrzawa narastała i ludzie tłumnie próbowali prysnąć. W pewnej chwili miał ochotę zapytać, czy jedzie z nim ale potem znów przypomniał sobie fakt, że jest agentką i jakby nie było, nie może utrzymywać z nią żadnego kontaktu. Poza tym, na pewno miała przy sobie jakieś urządzenie nawigacyjne i zostałby znaleziony w kilka godzin a w dodatku posądzony o porwanie agentki na zakładniczkę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba nie można było powiedzieć, żeby odczuwał teraz w sobie dumę z tego, jak zareagowała na całą sytuację Alison. Nim samym też targały najróżniejsze emocje, jednak miał to do siebie, że nie dawał poznać po sobie tego, w jakim jest stanie psychicznym i emocjonalnym a był rozbity. Nie czekał długo tylko wsiadł do auta i odjechał. Być może rozmawiałby z nią dalej ale przecież nie mógł, ona była w pracy, było to dla nich dwojga zbyt niebezpieczne. Cała sytuacja wydawała mu się chora. Nie mógł zrozumieć samego siebie ani tego, że ta sprawa męczyła go odkąd pierwszy raz spotkał się z Ali po latach. Niepozorna wymiana zdań wprowadziła go w kilkudniowy letarg, nie mógł się na niczym skupić, wyglądał jakby bujał w obłokach, jakby coś silnie zaprzątało mu głowę i tak faktycznie było. Bądź co bądź, czuł coś kiedyś do tej dziewczyny i chyba dopiero teraz przyznał to sam przed sobą, co było już wielkim sukcesem.
    Cały kolejny dzień nie mógł znaleźć sobie miejsca, nie poszedł nawet do pracy. Włóczył się po okolicach, chciał odwrócić swoją uwagę od myśli jakie zaprzątały mu głowę i może chwilami udawało mu się to, jednak nie na długo. Zaraz potem wszystko sprowadzało się do jednego. Sam nie wiedział jakim cudem znalazł się pod mieszkaniem dziewczyny. Czuł się trochę niepewnie, bo przecież mogła kogoś mieć, tak jak ostatnio, mężczyzna który wyszedł za nią na dwór, mógł być jej partnerem, Wahał się chwilę ale ostatecznie zadzwonił do jej drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  16. [To może tu uda nam się jakiś wątuś sklecić?:))]

    Prim

    OdpowiedzUsuń
  17. [Może Ali z nakazem przeszukania wpadnie do klubu Prim i Dylana, kiedy to młoda Dashwoodówna będzie sama podliczać zyski no i się zetną ze sobą?:D]

    OdpowiedzUsuń
  18. [myślę, że mogłyby się znać :)]

    OdpowiedzUsuń
  19. Sam nie potrafił stwierdzić co nim kierowało i zawiodło go pod drzwi dziewczyny. Zdecydowanie było to coś dziwnego i niespodziewanego. Miał przecież do czynienia z agentką FBI. W każdej chwili albo ona albo jej koledzy mogli go po prostu zaaresztować. Czy więc aż tak jej ufał, że potrafił pokazać się pod jej drzwiami?
    -Nie, nie chce przeszkadzać.- rzucił przyglądając się jej. Nie wiedział, czego po tej wizycie może oczekiwać tak samo nie wiedział jak powinna ona wyglądać. Miałby tak zwyczajnie wejść do środka i uciąć sobie z nią miłą pogawędkę?
    -Chciałem tylko podziękować za dziś.- dodał spuszczając na chwilę wzrok, który zaraz jednak znów powrócił na twarz dziewczyny. W gruncie rzeczy gdyby nie ona mógł zostać złapany. Zdawał sobie sprawę, że było to dla niej trudne, zważając na jej reakcję i stwierdził, że powinien podziękować, chociaż to chyba nie był do końca główny powód jego wizyty.

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak pewnie byłoby wygodniej dla wszystkich. Gdyby zapomniał o całej sprawie, usunął się w cień, nie rozpamiętywał tego zajścia i spotkania tylko zwyczajnie poszedł dalej traktując to jako jakiś nieistotny epizod. Jason należał jednak do osób, które lubiły sobie utrudniać życie w każdym względzie. Tak samo było w tej chwili.
    -Przestań, przecież nie miałaś żadnego długu.- rzucił, właściwie nie wiedział o co może jej tak na prawdę chodzić. Nie uważał,żeby była jemu albo komukolwiek w grupie coś winna. Dużo się pozmieniało. Nie było chyba możliwym, żeby czuł się dobrze i swobodnie w środku jej mieszkania, dlatego właśnie miał takie opory przed wejściem. Poza tym, sprzed drzwi łatwo było uciec, dużo łatwiej niż z wnętrza domu, a on nie wykluczał takiego wyjścia. Mimo to przekroczył próg jej mieszkania.
    -Tylko na chwilę.- dodał przechodząc obok niej.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Skoro Ali jest agentką FBI, mogłyby się z Rosemary spotkać chociażby w szpitalu. Jakichś ich agent mógłby zostać ranny, lub jakiś przestępca przez nich ścigany również mógłby trafić do szpitala, w którym pracuje Stranger. No albo w jakiś zupełnie inny sposób - jeżeli coś masz to pisz ;D]
    Rosemary Stranger

    OdpowiedzUsuń
  22. [O, może być. Jak najbardziej.]

    Sekcja. Sprawdzanie wszelkich możliwych przyczyn zgonu. Większość stażystów i rezydentów traktowało to jako karę, za wcześniej popełniony błąd. Jednak Rosemary była święcie przekonana, że wcale tak nie jest. Bowiem nikt nie wysyłał by do tak ważnego zadania kogoś, kto popełnia błędy. Tym bardziej, że zezwolenie na sekcje, wcale nie było wyrażone ze strony rodziny zmarłego. Stranger szybko i zwinnie dowiedziała się, że nie chodzi tu tylko i wyłącznie o chęć poznania przyczyny zgonu przez rodzinę.
    Siedziała w prosektorium w oczekiwaniu na wydanie zwłok. Była przygotowana. Ćwiczyła to nie raz, nie dwa. Doskonale wiedziała jak powinna zrobić pierwsze cięcie skalpelem, w jaki sposób go trzymać, co zrobić w następnej kolejności. Które narządy badać jako pierwsze, którym pozwolić czekać.
    Panowała tu błoga cisza, która niektórym mogła wydawać się nieco przerażająca. Rose była tu całkiem sama. Tylko ona i mnóstwo zwłok.
    Rosemary Stranger

    OdpowiedzUsuń
  23. [jestem wypluta ostatnio z pomyslow :< moze ty cos podsuniesz?;>]

    OdpowiedzUsuń
  24. [zawsze bylam lepsza w zaczynaniu niz wymyslaniu ;) w takim razie jakby mi cos wpadlo do glowy, to sie odezwe :)]

    OdpowiedzUsuń
  25. [ Przepraszam, nie wiem jakim cudem nie zauważyłam twojego posta, matko nie dość że głupia to ślepa. jeszcze raz przepraszam :c]
    Nie da się opisać jak poczuł się tego wieczora Robert. Złość mieszała się z żalem i niedowierzaniem co tworzyło istną mieszankę niewyobrażalnego dla niego cierpienia. Wziął to bardzo do siebie, nie rozumiał czemu tak zrobiła. Miotały nim różne emocje, ale widocznie zrobił coś nie tak i zraził do siebie Alison.
    Z trudem przełknął tę lekcję, wziął się szybko w garść, bo nie chciał po raz kolejny w życiu poddać się fatalnemu zauroczeniu. Pomógł mu w tym też ten pracowity tydzień, w którym nie miał zbytnio czasu na własne przemyślenia. W weekend postanowił spędzić w jak najbardziej leniwy sposób. Poszedł na spacer zaczerpnąć świeżego powietrza po całym tygodniu w zakurzonym sklepie. Szedł spokojnym krokiem, podziwiając budzącą się przyrodę do życia i nagle zauważył znajomą twarz wśród wielu, które tego dnia wybrały się na przechadzki. Obserwował Alison przez chwilę, próbując wymyślić co powinien zrobić. Poszedł dalej, niezauważony przez dziewczynę, ale jego własne sumienie nie dało mu spokoju. Poszedł niepewnie w kierunku ławki. Miał w głowie cały monolog o tym o czym chcę jej powiedzieć, jednak jego pewny siebie chód przerwał pies Ali. Przykucnął, lubił zwierzęta, więc przywitał się z wesołym psem kobiety, która wystawiła go do wiatru. Uśmiechnął się do niej mimo wszystko i usiadł obok.
    - Cześć,masz pięknego psa- powiedział, dławiąc się z emocji. Po chwili ciszy spojrzał jej prosto w oczy.
    - Mogę zapytać czemu nie przyszłaś tydzień temu? Myślałem, że..- brzmiał dziwnie smutno i tak jakby rozmawiał z całkiem obcą osobą. Spojrzał w dal, uciekając przynajmniej w taki sposób od odpowiedzi, która mogła go zranić. Tchórzył i było to widać, zachowywał się jak rozhisteryzowana nastolatka. Brakowało tylko, żeby się zaczerwienił.
    Robert Hunter
    -

    OdpowiedzUsuń
  26. Trzymała właśnie w swoich dłoniach wątrobę mężczyzny, kiedy drzwi się otworzyły, a do środka weszła młoda kobieta. Rosemary zerknęła w stronę drzwi i lekko się uśmiechnęła(jednak przez maseczkę nie było tego widać).
    - Rosemary Stranger - powiedziała, nie odwracając już więcej wzroku od narządów. Uważnie przyglądała się wątrobie w poszukiwaniu czegoś szczególnego, jakiegoś znaku, co mogło by pomóc jej w oszacowaniu przyczyny zgonu - jeżeli mogę w jakiś sposób pomóc, proszę mówić - dodała, odkładając wątrobę na swoje miejsce i sięgając po kartę denata, gdzie starannie musiała uzupełniać wszystkie tabelki, zaznaczając co jest w porządku, a co nie.
    Rosemary Stranger

    OdpowiedzUsuń
  27. On nie traktował tego w taki sposób jak Alison. Nie uważał, że musi spłacać jakiś dług. Tam wszyscy wychowywali się razem, byli więc swego rodzaju rodziną, a że konkretne grupy miały ściślejsze więzi było inną kwestią. Lubili ją więc nie mieli powodu do tego, by wykluczyć ją z paczki. To ona wykluczyła ich, kiedy w jej życiu zaszły zmiany i byłby skłonny bardziej potraktować to jako przeprosiny aniżeli spłacony dług. W końcu zerwała z nimi wszystkimi kontakt, wyjechała i jak widać wiodło jej się całkiem nieźle, podczas gdy oni nadal balansowali na granicy. Nie miał oczywiście o to żalu, nie żywił urazy przez to, że wybiła się i udało jej się ustatkować i uporządkować życie. Życzył jej jak najlepiej. Wydawało mu się, że kiedy ich potrzebowała, była dobrą duszą ich paczki a potem, kiedy znalazła swoją rodzinę zapomniała o nich. Był to w pewnym sensie fakt.
    -Nie, dzięki.- pokiwał przecząco głową i stanał przy oknie. Nie usiadł jakby miał zamiar zaraz opuścić to miejsce. Kiedy zaczęła coś mówić spojrzał na nią, jakby wyczekująco. Racja, nie znali się, minęło sporo czasu odkąd ostatni raz rozmawiali. Jasonowi przybyło nie tylko tatuaży ale także i cech charakteru, których nie znała teraz Ali.

    OdpowiedzUsuń
  28. [skoro ma piesa i Cesar tez piesa posiada,to zapraszam na wspolny jogging po parku:)]

    OdpowiedzUsuń
  29. Jemu także nie przyszło do głowy to, że los kiedyś jeszcze postawi Alison na jego drodze. Właściwie już rzadko wracał wspomnieniami do okresu domu dziecka i tej znajomości, tak jak zresztą wielu innych, które rozsypały się kiedy wszyscy poszli w swoją stronę. Właściwie była to naturalna kolej rzeczy, albo byłaby, gdyby wcześniej między nim a dziewczyną nie zrodziła się ta dziwna więź, o której długo nie mógł zapomnieć. Gdyby wierzył w przeznaczenie, pewnie zrzuciłby to wszystko co się wydarzyło na siłę wyższą. Był jednak z tych, którzy wydarzenia przypisywali ludziom i ich wyborom. Fakt, nie każdy potrafił wybrać dobrze i nawet Jason był tego doskonałym przykładem. W końcu życie na skraju, gdzie w każdej chwili mógł znaleźć się za kratkami nie było dobrą drogą.
    Słowa Ali zaskoczyły go na tyle, że przez chwilę wpatrywał się w nią ze zdziwionym albo raczej zdezorientowanym wyrazem twarzy. Kiedy oparła głowę o jego ramię lekko drgnął, zapewne nawet niewyczuwalnie, co znaczyło, że wrócił do świta żywych i w tym momencie nie pozostał bierny, objął ramionami wątłą sylwetkę dziewczyny i po prostu... przytulił ją.

    OdpowiedzUsuń
  30. [jak najbardziej moga sie znac :))))]

    OdpowiedzUsuń
  31. "Przeklęty kretyn!" "Cholerny idiota!" "Debil!" takie i inne jakże czułe słówka padały z ust Primrose Dashwood siedzącej w trzeba było przyznać gustownie urządzonym gabinecie Dylana znajdującym się na tyłach klubu Eleven. Cisnęła telefonem przez całą długość pomieszczenia, kiedy w słuchawce, po raz setny powitał ją nie brat, a automatyczna sekretarka.
    -Co za... - z jej ust paść miał właśnie kolejny nacechowany złymi emocjami epitet skierowany pod adresem jej braciszka, kiedy to otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wszedł jeden z barmanów, wywróciła oczyma spoglądając nań znad papierów walających się po dębowym, masywnym biurku
    -Wyjdź, chyba, że chcesz mi powiedzieć, że Dylan w końcu dał jakiś znak życia - niemalże warknęła w stronę chłopaka nie spuszczając z niego przenikliwego spojrzenia. Nie dało się ukryć, że była zła, ba! Była wręcz wściekła. Na Dylana, bo nagle wyjechał "załatwić interesy" zostawiając ją z klubem na głowie i nawet telefonu odebrać nie raczy, kiedy pojawiają się problemy, ale przede wszystkim była wściekła na siebie, bo pozwoliła mu się wciągnąć w ten rodzinny biznes i zamiast leżeć teraz na jakiejś egzotycznej plaży z drinkiem w ręku ślęczała nad niezgodnością stanu rachunków, niech to wszystko szlag trafi!
    -No czego chcesz?!-spytała poirytowana nie dostrzegając ze strony barmana żadnej oznaki życia, zupełnie jakby zamroziła go wzrokiem, chociaż było to wielce prawdopodobne
    -Federalni.-mruknął jedynie, a ręce Primrose opadły po samą ziemię. Świetnie, po prostu świetnie!
    -Czego chcą?
    -Mają nakaz przeszukania.-dziewczyna opadła z cichym westchnieniem na oparcie skórzanego fotela i przymknęła oczy kręcąc głową, wstała po chwili poprawiając skórzaną ramoneskę okalającą jej ramiona i przeczesawszy palcami ciemne włosy ruszyła w stronę wyjścia zatrzymując się tuż przez barmanem by wskazać głową porozwalane na biurku papiery, a zaraz później zerknąć znacząco na otwarty sejf ukryty tuż za jednym z regałów, mężczyzna wiedział co robić, w końcu Dylan przyjmował do pracy jedynie zaufanych ludzi
    -Spróbuj też dodzwonić się do Dylana, a jeśli coś pójdzie nie tak i ten kretyn nie odbierze telefonu zawiadom Charles'a, a teraz zrób co masz zrobić.-nakazała półszeptem i wyszła z biura zamykając za sobą drzwi. Dochodziło południe, klub zamknięty był dla postronnych gości, w środku znajdowało się jedynie kilkoro pracowników, których zadaniem było przygotowanie lokalu na wieczór i noc.
    Rozejrzała się po twarzach agentów i zamarła, kiedy tylko dostrzegła stojącą między nimi Alison, pokręciła głową z dość nieprzyjemnym uśmiechem
    -Mam nadzieję, że macie wystarczająco dobry powód, by przerywać nam pracę.

    Primrose.

    OdpowiedzUsuń
  32. Mogła być zdziwiona, bo Jason nie słynął z tego, że jest jakoś szczególnie wylewny. Ale też chwila wymagała reakcji, a jedyną i najprostszą wydawała się właśnie ta. Kiedy ją przytulił, nie musiał patrzeć w jej oczy bo właśnie kontaktu wzrokowego chciał uniknąć. Wkroczyła w nowe, lepsze życie. To naturalne, że nie chciała brać tam ze sobą niepotrzebnego bagażu w postaci wspomnień czy znajomości z sierocińca. On chyba nie postąpiłby tak samo. Ale nie mógł myśleć o tym obiektywnie. On nie czuł kompletnie niczego na myśl o swoich rodzicach. Nie pamiętał ich nawet. Nie nadawali się na opiekunów dla własnych dzieci, nie potrafili zrezygnować z imprez i alkoholu, dzieci nie były im potrzebne, tyle wiedział i tyle mu wystarczyło, żeby wydać osąd. Gdyby teraz staneli przed nim na ulicy, albo nawet w drzwiach jego mieszkania, wyminąłby ich albo zatrzasnął im drzwi przed nosem, jako komuś obcemu.
    -Zmieniło się.- kiwnął głową biorąc głębszy wdech, z tymi słowami mógł się zgodzić, chociaż może w trochę innym kontekście.
    -Nie jesteśmy teraz odpowiednim towarzystwem dla młodej pani agent.- dodał dość poważnie, taka była prawda i ona doskonale o tym wiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  33. Wydawało mu się. Był pewien, że nie jest zdolny do uczuć wyższego rzędu. Nie podejrzewał, że coś, a raczej ktoś może go w jakiś sposób poruszyć od wewnątrz. Myślał, że te dziwne zawirowania minęły wraz z odejściem Alison i nie wrócą kiedy ponownie się spotkają. Wystarczyła jednak jedna chwila, w której zobaczył ją po raz pierwszy od lat, żeby przypomniał sobie wszystko co ich łączyło, ale nie tylko. Razem z tym wróciły wspomnienia z domu dziecka, z okresu który był jednym z najgorszych w jego życiu. Przecież każdy dzieciak marzył kiedyś, że zjawi się jakaś para, która będzie chciała dać im dach nad głową i troche rodzicielskiej miłości. Niektórzy mieli to szczęście, jak Ali, a inni nie. Jason był w tej drugiej grupie.
    -Dziwnie to brzmi.- wrócić do noramlności i udawać, że nic takiego się nie stało? Odwrócił twarz w jej stronę, dłonią dotknął policzka dziewczyny. Poczuł jej delikatną i aksamitną skórę. Teraz nie mógł się już powstrzymać. Będąc tak blisko musiał zrobić to, o czym myślał odkąd zobaczył ją przed kilkoma dniami. Przysunął się w jej stronę i musnął lekko usta brunetki, czekając na reakcję.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Wiem, rozumiem. Mam nadzieję, ze to się nie powtórzy :)]
    Cały jej strach było widać gołym okiem. Brakowało tylko, żeby się rozpłakała, uciekła czy coś w tym stylu. Sam też się przestraszył, widząc ten ogromny strach w oczach. Nie wiedział co powinien zrobić, próbował złapać z nią kontakt wzrokowy, jednak ona ciągle od tego ociekała. Gdy usłyszał jej słowa o reputacji, zaciekawił się, ale jednocześnie widać było, że nie był pewny swoich odczuć. Już wcześniej zauważył, że Ali jest dziwnie tajemnicza, uciekała jak mogła od pewnych tematów. Słysząc to magiczne słowo glina, nie przestraszył się czy zmieszał, po prostu był zaskoczony. Chyba w ten pozytywniejszy sposób. W dzisiejszych czasach możne spotkać naprawdę dziwne osoby, dlatego jej wyznanie ucieszyło go. W końcu była z nim szczera, on nienawidził kłamstwa.
    - Wiesz mi, jesteś w takim razie genialnym gliną. Nigdy bym nie zgadną! Spokojnie, jeśli nie chcesz tego rozpowiadać to nikomu nie powiem. Pod warunkiem, że pomożesz mi cofnąć moje mandaty, dało by się coś z tym zrobić?- próbował wszystko obrócić w żart, bo jej nietęga mina przerażała go. Spojrzał na nią, uśmiechając się przyjaźnie i głaszcząc jej pupila. Jak widać nie trzeba było się tak złościć. Boli go to, że nie jest taki opanowany i nie potrafi zachować się odpowiednio do sytuacji. Przyglądał się teraz Alison, rozmyślając o tym, czy często naraża swoje życie, czy jest jej bardzo trudno i czy to naprawdę jest taki ciężki zawód na jaki wygląda.
    Robert Hunter

    OdpowiedzUsuń
  35. Noemi Neytiri29.04.2013, 18:33

    [Czyli Ali była parą z jej bratem, wtedy się poznały i przyjaźnią do tej pory? ;]

    OdpowiedzUsuń
  36. To pytanie było chyba zupełnie niepotrzebne, bo sama dobrze wiedziała, że nie da się teraz tak po prostu udawać, że nic się nie wydarzyło a wszystko zostaje po staremu. Zdawał sobie sprawę, że przez jakiś czas na pewno będzie mu trudno i... nie wiedział czy wytrzyma. Był impulsywny, ryzyko nie było mu obce a spotkania z nią zdecydowanie były ryzykowne. Wszyscy jej koledzy byli agentami. Ale czy ta dwójka nadawała się do sekretnych spotkań, do kłamania innym w żywe oczy i udawania, że się nie znają?
    Kiedy oddała jego pocałunek i nie pozostała bierna poczuł dziwne uczucie zadowolenia. Odważniej przylgnął do jej ust przyciągając ją do siebie, niezbyt mocno, ale stanowczo. Jedną dłoń wplótł w jej włosy, drugą ręką obejmował ją w talii. Już wiedział, że nie będzie łatwo przejść nad tym do porządku dziennego, ale przecież mieli zachowywać się tak, jakby tego wieczoru nie było żadnych granic, jakby jutro miał się skończyć świat.

    OdpowiedzUsuń
  37. Jak na prawdziwego człowieka sukcesu przystało, Cesar musiał dbać o formę. Mógł oczywiście wyciskać z siebie siódme poty na siłowni, ale tego wręcz nie znosił, więc wolał zabrać swojego ukochanego Nowofunlanda na dwugodzinny bieg po parku. Demon może i wyglądał jak pies samego diabła, ale był najbardziej ugodowym stworzeniem świata, o usposobieniu pijanego baranka, który padał na pysk przed tym, który głaskał go dłużej. I pomyśleć, że miał być 'tym groźnym obrońcą domu'. Cesar do tej pory ma wrażenie, że ktoś nieźle zrobił go w konia sprzedając mu baranka w psiej skórze.
    - A dzień dobry, dzień dobry... - podniósł głowę na dziewczynę. Akurat zawiązywał buta, odpychając przy okazji ręką zaśliniony pysk psa, który myślał chyba że to jakiś nowy sposób na zabawę - Spacerek to może nie, ale zamierzamy sobie pobiegać... - uśmiechnął się lekko - Potowarzyszysz?

    OdpowiedzUsuń
  38. Noemi Neytiri29.04.2013, 18:56

    Lubiła wiosenne popołudnia. Cieszyły ją ciepłe promyki słońca, chylącego się powoli w stronę zachodu, które już śmielej niż rano muskały jej ciemną skórę. Była trochę zmęczona, ale nadal pogodna, z uśmiechem. Miles został u babci więc miała kilka godzin wolnego. Mogła trochę odpocząć, zrelaksować się, co zdecydowanie było jej potrzebne. Ostatnio, odkąd straciła pracę sypiała mniej niż zwykle. Do późna przeglądała oferty zamieszczane na stronach a potem przekręcała się z boku na bok w obawie o przyszłość jej i dziecka. Wiedziała, że ma oparcie w rodzinie, w bracie, ale musiała być samowystarczalna, dla poprawy własnego samopoczucia. Do tej pory jednak nie udało jej się niczego znaleźć, nigdzie nie chcieli zatrudnić samotnej matki, chociaż nikt nie powiedział tego wprost, to wyczuwała to już przy pierwszej informacji na ten temat. Mimo to nie poddawała się i wysyłała kolejne aplikacje a potem goniła na kolejne rozmowy kwalifikacyjne, z których zawsze wychodziła ze smętną miną.
    Na to popołudnie jednak zaplanowała coś przyjemnego. Spotkanie z Alison. Przez ostatnie problemy jakoś nie miały dla siebie zbyt dużo czasu a teraz mogły to nadrobić. O umówionej godzinie zjawiła się w cukierni w której się umówiły. Dobrze było plotkować przy słodkich babeczkach na przykład a Noe była strasznym łasuchem.

    OdpowiedzUsuń
  39. Po takim już wyznaniu trochę się przejął. Nie wiedział czy ma jak pewnie większość odwrócić się i uciec czy wypytać z grzeczności o szczegóły. Obie opcje wydały się mu głupie, więc zastanawiał się dłuższą chwilę co powiedzieć.
    - No nie powiem, trochę mnie zagięłaś.- uśmiechnął się do niej przyjaźnie. - Pewnie nie mówisz o tym każdej spotkanej osobie, dlatego dziękuję, że mi tak zaufałaś- powiedział trochę dumnie i pewnie, ale naprawdę nie wiedział co jej powiedzieć. Przypatrzył się teraz jej jeszcze uważniej niż zwykle. Zastanawiał się czy po agentach widać czy są agentami.
    - Czy powinienem teraz się bać? Znajdziesz coś na mnie i nigdy się już do mnie nie odezwiesz.- brnął coraz bardziej w dziwny dialog, więc bezpieczniej było się jak najszybciej usunąć. Czekał, aż coś odpowie, a potem uprzejmie się pożegnał, usprawiedliwiając się spotkaniem z kumplem.
    - Jakbyś jednak chciała kiedyś ze mną pogadać, to wiesz gdzie mnie szukać. Zawsze możesz na mnie liczyć- powiedział wesoło i szczerze. Miał nadzieję, że mimo wszystko kobieta się przełamie i kiedyś się spotkają już bez takich szalejących emocji po dwóch stronach.
    Robert Hunter

    OdpowiedzUsuń
  40. Najlepszym wyjściem było zwyczajnie nie myśleć o kolejnym dniu, o tym co będzie jak zastanie ich blady świt. Byli tu i teraz, nie mogli zgubić tych chwil, które umykały z prędkością światła na rzecz rozmyślania o tym co było albo co będzie kiedy będą musieli się rozejść. Nie hamowała się, widział to, cieszyło go to. Nie sądził, że tak za nią tęsknił, za jej ciałem, dotykiem. W czym był jej sekret? Jakim cudem udało jej się to, co żadnej innej dziewczynie nie wyszło? Dotarła do niego, do jego wnętrza i roztopiła trochę lodu na sercu tego chłopaka. Kiedy patrzył w te jej wielkie oczy miał wrażenie, że nie musi nic mówić, żeby zostać zrozumianym, że wystarczy pocałunek czy przytulenie, żeby zapomnieć o kłopotach o problemach dnia codziennego. Wtedy była to odskocznia od szarości a teraz? Gładził rękami jej ciało, centymetr po centymetrze, zachłannie jakby na zapas. Jego dłonie znalazły się w końcu pod koszulką dziewczyny, która w końcu wylądowała na podłodze obok nich.

    OdpowiedzUsuń
  41. [olałaś? czy na wenę czekasz, bo jeśli o moje dłuższe nieodpisywanie chodzi to na wenę czekała, żeby dwóch zdań na krzyż nie wysłać xd]

    Primrose.

    OdpowiedzUsuń
  42. Pragnął jej pocałunku i dotyku tak bardzo, że sam siebie zadziwiał. Teraz już nie targały nim żadne rozterki, przemyślenia na temat przeszłości czy jutra. Był obecny całym sobą w tej słodkiej chwili ich prywatnej rozkoszy, na którą musieli tyle czekać. Muskając ustami szyję i dekolt dziewczyny rozpiął jej spodnie, które po chwili znalazły się na podłodze obok nich. Wtedy stanowczym ruchem złapał ją za pośladki i podniósł do góry tak, by oplotła nogami jego biodra. Pokonał drogę prowadzącą prosto do łóżka, gdzie pozbawili się reszty swoich ubrań.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Jako że ostatnio olaliśmy sobie z Demonem bieganie przez nadmiar obowiązków w pracy, to zapraszam na mały rajd wokół całego parku.. Tak ja wiem, będziemy biec milion lat, ale potem zapraszam na jakiś soczek czy coś w tym stylu. Może być? - spojrzał na nią z uśmiechem zapinając psu smycz. Nie żeby Demon miał komukolwiek zrobić krzywdę, bał się po prostu że zaliże kogoś na śmierć i co wtedy? Będzie musiał płacić odszkodowanie, czy coś? - No to już, już... Biegniemy.

    OdpowiedzUsuń
  44. [O, miło że kogoś zainteresowała postać. Co do Twojego pomysłu jest całkiem przyjemny i w zasadzie może być. Jak chcesz możesz zacząć, a jeżeli nie to, że tak powiem musisz poczekać do wieczora, bo obecnie nieco mi się spieszy :)]

    OdpowiedzUsuń
  45. Siedział w swoim mieszkaniu gapiąc się tempo przed siebie, jak gdyby oczekiwał jakiegoś niesamowitego natchnienia, które uderzyłoby w niego niczym grom z jasnego nieba. Tak, taki właśnie był Ethan. Zdecydowanie wolał, kiedy wszystko miał podsuwane pod sam nos. Ba, zupełnie by się nie obraził, gdyby wszelkie podania, pisma i notatki były wypisywane przez kogoś innego i mu podsuwane, nie obraziłby się też, gdyby ktoś zaczął go karmić, wyprowadzać zwierzaka i ogólnie, gdyby tak ktoś wziął jego życie w swoje ręce i wreszcie, jakoś konkretnie je ukierunkował. Sam Smith nie wiele potrafił zrobić w tym kierunku. Czuł potrzebę rozwoju, ale za każdym razem kiedy już do czegoś dochodził, łapała go dzika żądza zrobienia, poznania czegoś innego. Ale mniejsza, nie o tym teraz. Siedział zastanawiając się nad swoim dalszym życiem, kiedy usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi. Zerknął na zegarek, późno nie było, jednak zdecydowanie o tej godzinie nie spodziewał się żadnych gości. Ani nie był z nikim umówiony, ani niczego nie zamawiał... Wstał leniwie od stołu no i ruszył do drzwi w celu ich otworzenia.
    - McCall? Co Ty tutaj robisz? - zapytał, stojąc cały czas w drzwiach i zerkał na dziewczynę. Trochę jej zazdrościł, tego poukładanego życia.

    OdpowiedzUsuń
  46. [A dobry, dobry. Pomysłów to ja zbytnio nie mam, bo zazwyczaj ja od zaczynania, ale w sumie coś tam wymyśliłam.
    1. Spotykają się sporadycznie na jakiś akcjach charytatywnych, na których on zazwyczaj nic nie robi, prócz zalegania swoim ciałem. Czasem zamienią ze dwa zdania, czy coś w tym stylu, ale zazwyczaj po prostu się ignorują.
    2. Jej pies by postanowił się wybrać na samotną wycieczkę po Central Parku, a on niczym dobra duszyczka zjawia się na drodze.
    3. Pf...albo mogliby tam być znajomymi bo...koligacje rodzinne, niczym jakaś telenowela ich zapoznały, czy coś w tym stylu.
    Przepraszam, że mało orginalne i tak dalej, ale nie lubię/umiem wymyślać]

    Benjamin

    OdpowiedzUsuń
  47. [O dobre, dobre :D. I się okazuje, że żadne z nich nie ma komórki i po ptokach :). Zaczniesz, prooszę? :> Jak nie to ja dopiero jutro bym mogła teraz już padam.]

    Benjamin

    OdpowiedzUsuń
  48. [Dobra, ale cudów to tu ni ma xd]

    On nigdy nie przepadał za swoją rodziną. Rodzice pracoholicy nigdy się nim nie przejmowali. Całe dzieciństwo spędził praktycznie z rzeszą studentek, które rozpaczliwie próbowały dorobić. Nigdy ich nie lubił. Te ich sztuczne uśmiechy i przesłodzony głos raczej dziecko odstraszały, niż przyciągały. Pamięta, że opiekowała się nim przez jakiś pewna polka. Była inna niż wszystkie jego dotychczasowe niańki, które głównie leżały na białej kanapie w salonie i żaliły się światu, jak to one ciężko pracują, podczas gdy on musiał się zająć samym sobą. Angelika, była inna. Próbowała mu dać chociaż namiastkę ciepła, co się pani Monroe nie spodobało. A jak coś się jej nie podoba, toto powinno od razu zniknąć z powierzchni ziemi, a przynajmniej jej życia.
    Nigdy go nie słuchali. Ledwo zdążył otworzyć usta i pęk banknotów leżał tuż przed jego nosem, jakby to załatwiało wszystko. Ale jak oni czegoś chcieli, wymagali tego od niego już teraz i natychmiast. Bez narzekania. Czasem Ben się zastanawiał, czy zdają sobie sprawę, że są w domu, a nie w swojej firmie.
    Mimo iż już teoretycznie był dorosły, rodzice nadal dyrygowali częściowo jego życiem. Iść tam, zrobić to, oczywiście zawsze chętnie i z uśmiechem na twarzy.
    Specjalnie się nie zdziwił, gdy po długim i wyraźnym zawołaniu "Chodź, że tu", musiał się stawić w mieszkaniu jakiejś praciotki, której na oczy nie widział. Ale i tak musiał iść. Bo to jego obowiązek. W myślach się pocieszał, że może ktoś młody też tam będzie.
    Zapukał leniwie do dębowych drzwi, równocześnie wykonując krok w tył. Miał szczerą nadzieję, że nie domniemana ciotka nie będzie jak jego rodzice. Ale nadzieja matką głupich.

    Benjamin

    OdpowiedzUsuń
  49. [To się cieszę ^^]

    Nie tak sobie wyobrażał sobie ciotkę. W jego myślach była to zapracowana, blada kobieta, z zaciętą miną i teczką z papierami i laptopem pod pachą. Albo ewentualnie zmęczoną życiem osobę, która odpowiada tylko półsłówkami, albo wcale. Tymczasem ciotka zupełnie nie pasowała do jego wyobraźni. Nawet nie zdołał otworzyć ust, jak został obcałowany i wepchnięty do mieszkania. Uśmiechnął się do kobiety. W przeciwieństwie do swojego brata najwyraźniej dla niej nie liczyły się tylko pieniądze i co ludzie powiedzą. Chłopak od razu ją polubił. Przynajmniej ktoś jest normalny w jego rodzinie.
    Wszedł do pokoju który wskazała mu ciotka i rozejrzał się z zaciekawieniem. Po chwili jego wzrok skupił się na siedzącej na kanapie dziewczynie. Uniósł niemal niezauważalnie brew, uśmiechając się ze starannie wymierzoną dozą nieśmiałości. Może nie będzie źle.
    -To za mało powiedziane-odparł, ściskając lekko jej wyciągniętą dłoń-Benjamin Monroe. Dla przyjaciół i wrogów po prostu Ben.
    Przechylił głowę, uważnie lustrując ją wzrokiem. Wydawała się w porządku. Był ciekawy, czy pozory będą się mylić. Cóż zobaczy się.
    -Miło mi Ciebie poznać-cofnął dłoń z uśmiechem i ponownie wcisnął ręce do kieszeni kurtki.

    Benjamin

    OdpowiedzUsuń
  50. [Kansas - i od razu pierwsze skojarzenie to Supernatural, mam przyjemność z fanką owego serialu czy po prostu zwykły sentyment do tego zespołu? :D]

    OdpowiedzUsuń
  51. [Heeej... ja to zauważyłam, że jesteś ogarnięta w administrowaniu blogów, więc się do Ciebie zwracam z prośbą o pomoc. Czy byłabyś może tak miła, uprzejma i kochana, by mi to wszystko jakoś sensownie wytłumaczyć - co? jak? dlaczego? bo ja jestem blond mózgiem i dla mnie to to jest czarna magia, albo czy może byłabyś zainteresowana wspólnie administrować bloga o tematyce przewodniej "Pamiętników wampirów"? Bo jest pomysł, są chętni tylko administracji brak... ;33]
    Prim.

    OdpowiedzUsuń
  52. [ He he he. A wiesz, że gdzie się nie pojawię, to blog zawsze upada? Chyba przynoszę zagłaaaaadę. Ale to pomińmy.
    Pomysł? No nie wiem... a znają się, czy nie? Bo mnie do łba, jak zawsze, przychodzi jedynie spacerowanie z psem i takie tam.. ]

    Scooby.

    OdpowiedzUsuń
  53. [ Bikoz ajm a dżinijas i zawsze wylatuję z tym jakże górnolotnym pomysłem "spacerowym", że tak powiem xD
    W sumie, nie zastanawiałam się, gdzie on mieszka, więc może być i UWS. I podoba mnie się pomysł nr 2, tj. radio. Cóż, może i nie wiem, co tak strasznego może dziać się w rozgłośni, że aż FBI chciałoby się tam mieszać, ale to mało istotne xD A, swoją drogą, czy skoro historia zaczyna się przed dziesięcioma laty, to mają się rozpoznać? Mnie to obojętne, szczerze mówiąc.]

    Co prawda, chciał prowadzić radio jak najbardziej samodzielnie, ale pomoc innych była potrzebna. Przecież nie będzie siedział za mikrofonem dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem w dni w tygodniu. To nierealne. Miał więc w zanadrzu kilku pracowników. Ale, jak to w życiu bywa, sprawy zaczęły się komplikować. Jedna osoba odeszła z firmy, zostawiając całą resztę na przysłowiowym lodzie. Za mało osób, za mało osób, alarm czerwony! Trzeba więc było znaleźć kogoś do pomocy. Zbyt wiele osób nie garnie się do takiej roboty, bo chcąc mówić do mikrofonu wybierają telewizję, gdzie mogą prezentować nie tylko głos, ale i samych siebie. Poza tym radio powoli zaczyna mieć mniejsze znaczenie. Ale jednak ktoś się znalazł. To już krok na przód. I, rzecz jasna, nikt nie chciał wtajemniczać nowej osoby, bo tam same lenie pracują. Jakby nie patrzeć, Scooby też niezły leń, ale ktoś musiał, więc postanowił się świeżynką zająć.
    Wszystko byłoby pięknie i cacy, bo godziny ustalone, plan jest, ale nie ma Caulfielda. Jak zwykle się spóźnia. Miał być o ósmej, żeby wtajemniczyć we wszystko nową pracownicę, ale przyszedł pół godziny później...

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  54. [Ojej... :C to mam wielką prośbę: zacznij, bo ja jestem świeży w tych grupowych blogach i w prawdzie to mój pierwszy wpis :c]

    OdpowiedzUsuń
  55. [Poznali się na spotkaniu charytatywnym? Igor w końcu sponsoruje domy dziecka, a ty jesteś wychowanką, więc.. :D]

    OdpowiedzUsuń
  56. Właśnie podjechał do domu dziecka swoim lśniącym Lexusem. Wszedł do części, w której prowadzone są prace remontowe. Od razu poczuł zapach kurzu, kleju i farby. Spostrzegł piękną dziewczynę. Wydawało mu się, że gdzieś już ją widział. A! To ta, którą wczoraj zaliczył. Tyle pamiętał. Jak do tego doszło - już nie za bardzo. Nawet nie znał jej imienia. Ich spojrzenia spotkały się. Odwrócił wzrok pierwszy, ale zdecydował się podejść do dziewczyny.
    - Witaj czarnowłosa piękności. Nie wspominałaś, że masz coś wspólnego z tym domem. Znaczy ee... nie pamiętam? Ale pamiętam, że wczoraj ci się podobało, więc może to powtórzymy? Zapraszam do mnie - po czym pomachał jej kluczykami przed nosem.

    [nie mam pojęcia jak to wyszło. XD Myślę, że w miarę poprawnie, ale co ja tam wiem o życiu :D]

    OdpowiedzUsuń
  57. [ A i owszem. Anet tu again ;D]
    Cristina

    OdpowiedzUsuń
  58. [ Szczerze mówiąc teraz na nic nie mogę wpaść, ale jak tylko coś mi się zaświeci to od razu się do Ciebie zwrócę ;D
    Takie małe pytanie: czy ona nie jest za młoda na agentkę FBI? xd]

    Cristina

    OdpowiedzUsuń