7 lutego 2013

Protège-moi, De mes desirs









Mathieu Fabien Merteuil
Dust

cholerny Francuz, lat dwadzieścia sześć
gej, uciekinier i syndrom Piotrusia Pana
Protège-moi, protège-moi... 
Lubi zwracać na siebie uwagę, lubi kiedy wszystko kręci się wokół jego osoby, jednak perspektywa nagłego żenienia się z odgórnie mu narzuconą panną, niezbyt mu odpowiadała. Na domiar złego, miał zostać kompletnie uziemiony we Francji, na rzecz doglądania rodzinnego interesu, jaki ojciec częściowo zamierzał mu przekazać.
W głębi siebie, Mathieu wciąż czuł się niedorosłym i nieodpowiedzialnym chłopcem, którym w istocie od dawna już nie był, choć oddałby wszystko, za możliwość cofnięcia się w czasie. On naprawdę nie widział siebie w roli cholernego męża, zmysłów jeszcze nie postradał... i nie to, żeby wybrana dla niego przyszła-niedoszła narzeczona była nieładna, niemądra, lub coś w tym guście, nie. To w nim tkwił cały problem, bo był przecież skończonym gejem.
Merteuil od zawsze miał w sobie coś z buntownika. Nigdy nie lubił, gdy ktoś próbował wywołać na nim presję, a właśnie to odczuwał za każdym razem, w momencie gdy ojciec przywoływał go do siebie po to, by odbyć tak zwaną męską rozmowę w cztery oczy. Głównie o interesach i kobiecie, którą miał brać za żonę. Jak w cholernym średniowieczu!
Mathieu miał świadomość tego, że dla ojca był wszystkim, mimo iż nie potrafił idealnie odgrywać roli przykładnego i poważnego dżentelmena, na jakiego ten zamierzał go wychować. Wiedział też, że pod wieloma względami zawiódłby wszelkie oczekiwania ojca, gdyby tylko zdobył się na odwagę i przyznał się chociaż do jednej rzeczy, o której nikt z rodziny nie mógł mieć pojęcia. Dlatego też wolał spakować się w tajemnicy przed wszystkimi domownikami i nawiać czym prędzej i gdziekolwiek. Miał wtedy nie więcej, niż osiemnaście lat i to właśnie wtedy, rozpoczynając swoją tułaczkę, wreszcie mógł poczuć, że żyje.
Może dla niektórych to trochę nie do pomyślenia, by przez parę lat z rzędu błąkać się po świecie, mając do dyspozycji jedynie kartę kredytową. Otóż Mathieu miał takie głupie szczęście, że jego konto bankowe ani przez chwilę nie zaświeciło pustką i regularnie było uzupełniane przez (prawdopodobnie) ojca. Jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli nie chce zostać złapany i sprowadzony z powrotem do Francji, to musi działać z głową. Dlatego zaczął przedstawiać się jako Dust, oraz raczej unikał częstego korzystania z karty i gdziekolwiek się pojawiał, łapał się prac dorywczych, bądź w ramach rozrywki zarabiał w przyjemniejszy sposób... nie, żeby od razu robił z siebie jakąś ulicznicę, bo skoro lubił seks, nikomu nie działa się krzywda, a jeszcze miał za to dostać gotówkę, to korzystał póki mógł. Za to nigdy nie sypiał dwa razy z tym samym mężczyzną. No, chyba że któryś podbijał stawkę... wtedy można było negocjować. Najbardziej przepadał za desperatami, którzy za naprawdę dużą kasę, pragnęli na parę godzin zapomnieć o swoim dotychczasowym życiu, w którym zazwyczaj czekała kochająca żona, oraz dzieci, tylko po to, by zająć się jego tyłkiem. W jakiś pokrętny sposób schlebiało mu to.
Życie Dusta wciąż jest jedną, wielką przygodą w której przewija się mnóstwo przeróżnych ludzi. Może się wydawać, że w tej historii nie ma miejsca na jakiekolwiek głębsze uczucia, ale jednak... jednak coś się kiedyś zadziało, z czego Mathieu raczej nikomu się nie zwierzy, bo w rzeczywistości sam boi się myśleć o tym, że w jego życiu pojawił się ktoś, kto z dziecinną łatwością mógł podciąć mu skrzydła i usidlić go na zawsze. Na szczęście tak się nie stało, bo w porę się opamiętał i uciekł... kolejny raz zresztą. To zdecydowanie zbyt długa historia i nie da się jej opowiedzieć w kilku zdaniach.

6 komentarzy:

  1. [♥♥♥
    Zaserduszkowani, to teraz witam i do wątka gonię.]

    Misiaczek

    OdpowiedzUsuń
  2. [no własnie tak myślę, ale kompletnie nei wiem jak ich połączyć ;<]

    _Mishka

    OdpowiedzUsuń
  3. Dust zachowujący się jak na grzecznego chłopca przystało był przyjemną odmianą w porównaniu do tego jaką przekorą zazwyczaj był. Nie to, żeby nie lubił przytyków z jego strony, ponieważ na to zawsze odnajdywał odpowiedź, ale lubił też górować nad drugim mężczyzną. Samców niemalże zawsze w jakiś sposób pociąga władza, nawet jeśli ma ona dotyczyć kogoś mniejszego i, co za tym idzie, słabszego.
    Miał przyspieszony oddech, którym owiał rozgrzane i mokre ramię Francuza. Pocałował go lekko w kark odgarniając z przy tym zmoczone, ciemne włosy. Nie zwrócił uwagi na dłonie chłopaka, a we własną rękę ujął swojego napęczniałego od podniecenia penisa i wsunął się niemalże mozolnie w Mathieu, potrzebował rozkoszować się tą chwilą kiedy go miał, kiedy do siebie pasowali, ponieważ już za jakiś czas mieli się rozstać, a przynajmniej tak przewidywała nigdy nie spisana umowa.
    Jego męskość wraz z jednym pchnięciem została niemal w całości otulona przez przyjemną ciasnotę. Ugryzł Dusta w ramię, mocno, pozostawiając na skórze wyraźny ślad swoich równych zębów. Zassał lekko skórę w tym samym miejscy doprowadzając do powstania czerwonawego śladu.
    Zaczął się w nim poruszać, najpierw powoli, chcąc nie tyle rozdrażnić Dusta, co dać sobie chwilę żeby złapać oddech i nie rozpierdolić chłopakowi tyłka, ponieważ był zdolny sprawić, że ten z trudem by siadał, ale na co to komu skoro mieli jeszcze skorzystać z czasu, który im po tym długim, ale jakże przyjemnym prysznicu pozostanie.
    Wraz z kolejnymi pchnięciami ich tempo wzrastało. A Gunn mruczał przy tym gardłowo wprost do ucha Mathieu, a Michaelowi przyznać trzeba niestety było, że nawet mruknięcia będące jakimiś monosylabami brzmiały w jego wykonaniu przyjemnie na tyle, że mógłby dubbingować pornole.
    Jedną ręką trzymał biodro Dusta i wbijał w nie palce. Miał pobielałe knykcie, a na skórze chłopaka na pewno zostanie po tym uchwycie ślad, nie było możliwości że nie. Druga dłoń wędrowała najpierw po boku partnera, badając opuszkami palców strukturę bladej skóry, ale też z celowością ignorując erekcję. Jak widać Gunn nawet podczas seksu nie mógł swoich naturalnych cech, jak złośliwość wyłączyć. Okazał się jednak tym razem bardziej łaskawy, długie palce wprawnie ujęły przyrodzenie Mathieu. Michael zaczął poruszać dłonią wprawnie, nadając swoim ruchom tempo prawie idealnie zsynchronizowane z rytmem pchnięć.

    Michael James Gunn

    OdpowiedzUsuń
  4. [jakieś pomysły na wątek może? :3]

    Sunshine

    OdpowiedzUsuń
  5. Gunn nie miał nic przeciwko temu, by Dust krzyczał. Owszem, zazwyczaj nie przepadał za jakimiś wyjątkowo głośnymi smarkaczami, bo brzmieli tak, jak rozdziewiczane panny, ale Mathieu to było już coś zupełnie innego i w żadnym wypadku nie był też rozdziewiczaną pannicą. Michael lubił jego jęki, westchnienia i przede wszystkim tyłek, ponieważ gdyby tak nie było ich znajomość zakończyłaby się na jednorazowym seksie i poranku bez pożegnań, a tak pan pisarz sobie akurat tę jedną osobę na tyle żeby ganiać za nią po niemalże całym globie tylko i wyłącznie po to, żeby uprawiać seks.
    Wsuwał się i wysuwał z Dusta ze zmiennym tempem, jednak nie było to w żadnym stopniu chaotyczne, każdy ruch wydawał się niemalże szczegółowo zaplanowany, chociaż w żadnym wypadku nie było. Po prostu w jakimś stopniu był na tyle wytęskniony za tym konkretnym ciałem tuż obok, że chciał aby im obu było jak najlepiej. Chociaż, ze swoim doświadczeniem, nawet nie musiałby się jakoś wybitnie gimnastykować żeby było dobrze, a poza tym reakcje Dusta znał niemalże na pamięć i wiedział gdzie na skórze partnera mają zacisnąć się zęby, a gdzie ma złożyć pocałunek swoimi ustami które co jakiś czas zaczynały na nowo frywolną wędrówkę po ramieniu Mathieu.
    Wykonywał mocne pchnięcia, penetrując wnętrze Francuza na tyle głęboko by trafiać w jego prostatę i podrażniać ją.
    Kilka razy poruszył mocniej swoją ręką, która spoczywała na męskości chłopaka, a później zwolnił, co stanowiło niemalże kontrast dla jego kolejnych pchnięć. Przesunął opuszkami palców wzdłuż napęczniałego penisa swojego kochanka i zatoczył kciukiem kółko na jego główce, a później jego dłoń znów przesunęła się mozolnie w dół i zaczęła pieścić jądra, następnie zniknęła głaszcząc wnętrze ud Dusta. I nie wiadomo, czy robił to z własnego widzimisię, czy ze zwyczajnej przekory, której miał nie mniej niż sam Mathieu.
    Zaraz jednak ręka wróciła na swoje miejsce po to aby wprawnie stymulować chłopaka, a Michael przylgnął klatką piersiową do pleców chłopaka i wypuścił ze świtem powietrze tuż nad jego uchem.

    Michael Gunn

    OdpowiedzUsuń