26 marca 2013

Even though I'm on my own I know I'm not alone.




Alexander Miller

Alex

24 lata
Londyn





Współzałożyciel i gitarzysta Damn Loud Band.
Początkujący alkoholik, bałaganiarz, wesoły człowiek.
Zwykł używać palców, zamiast grzebienia. Potrafi grać na basie. Uciekł z domu w wieku piętnastu lat. Nie lubi mówić o sobie zbyt wiele, problemów woli unikać, zamiast starać się jakkolwiek je rozwiązać. Nie ma pamięci do dat, nawet tych, które z założenia powinny być dla niego istotne. Na ogół jest roztrzepany, co raczej ciężko przeoczyć. Nie uważa się za osobę odpowiedzialną. Choruje na cukrzycę i kompletnie o siebie nie dba.



98 komentarzy:

  1. Nie lubił sesji z płynami, bo ciężko się z nimi pracowało, a po wszystkim trzeba było sterczeć pod prysznicem żeby się w ogóle doczyścić. Mimo, że nie przepadał za pracą z takimi rzeczami nie śmiał się odmówić fotografowi, który w sumie pomógł mu się wybić, a poza tym… Michaił żył swoją pracą, bo chyba by zwariował gdyby miał siedzieć pół dnia w domu z tej racji, że nie umiałby znaleźć dla siebie zajęcia, a poza tym w jakiś zabawny sposób stanie przed obiektywem sprawiało mu przyjemność, nie to, że zaraz miał mieszkanie obwieszone własnymi zdjęciami, zasadniczo to fotografii praktycznie wyłożonych na wierzch nie miał.
    Właśnie kończyli, a i tak było już po czasie, jednakże wszystko się przeciągnęło bo czekali na modelkę, która oczywiście się nie spieszyła, a Misza ogólnie rzecz biorąc spóźniających się ludzi nie lubił, sam zawsze pojawiał się w umówionym miejscu nawet przed czasem.
    Wymienił z fotografem kilka zdań, nadal był w sumie półnagi i umazany w sztucznej krwi, ale chyba nawet zdążył się do lepkiej, czerwonej i nader realistycznej cieczy przyzwyczaić podczas czasu trwania zdjęć, więc nie zwracał na nią uwagi.
    Przeprosił mężczyznę, powiedział, że chce się umyć i odpocząć, bo tak było w rzeczywistości, ale akurat gdy zgarniał swoje zwyczajne ubrania otworzyły się drzwi do studia.
    Misza uniósł głowę, nie można było sobie tutaj ot tak wchodzić, co nie zmieniało faktu, że w progu właśnie widział stojącego Alexa.
    Uniósł brwi w geście zdziwienia, był ciekaw co chłopak tutaj robi, albo co musiało mu do łba strzelić żeby tu wpadł.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam :) Może wątek?]
    Charlene.

    OdpowiedzUsuń
  3. -Cześć – odparł nadal nie kryjąc swojego zdziwienia, które i tak było sukcesywnie zastępowane przez zadowolenie. Miłą odmianą było widzieć Alexa w ciągu dnia, a nie jakoś przelotem, tudzież w nocy, albo w godzinach porannych kiedy ten wracał z imprezy, która się „jakoś tak” przedłużyła, a Misza się przez to wszystko umartwiał.
    -W sumie chyba o taki efekt chodziło – odpowiedział spokojnie, tak jak miał w zwyczaju.
    Dał się objąć, nie widział w tym większego problemu poza faktem, że Alex zaraz sam będzie w gęstej mazi wysmarowany, ale to mimo swego przewrażliwienia na punkcie czystości potrafił w tej chwili pominąć, bo usłyszał kolejne słowa padające z ust chłopaka.
    No tak, mógł się spodziewać, że Alexander nie przyszedł tutaj tylko dlatego, że miał na to ochotę, ale zwiastowało to imprezę, niby jedną z wielu, ale Misza i tak nie przywykł do tego wszystkiego, ale nie był w stanie powiedzieć swojemu chłopakowi, że fajnie by było gdyby został, mogliby nawet od razu iść spać, cokolwiek, byle nie musiał się martwić, że się albo upije do nieprzytomności, albo zasłabnie z racji cukrzycy na którą cierpiał.
    -No w porządku, rozumiem – odpowiedział jakby nigdy nic i wzruszył lekko ramieniem, faktycznie wyglądał tak jakby go to zupełnie nie obchodziło. –Ale daj mi się łaskawie umyć – wypowiedział unosząc lekko kąciki ust przy czym zaraz sięgnął po lekki pocałunek. –O której się z Jonesem umówiłeś? – zapytał swobodnie jednak odsuwając się lekko od Alexa.
    Nie poszedłby z nimi, za nic. Dawał się wyciągnąć gdziekolwiek tylko wtedy, kiedy czuł się wystarczająco dobrze, albo miał jakieś cholerne przeczucie, że coś się stanie nieprzyjemnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. [witam. Proponuję wątek. :]
    Latifah Sade

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ja się ładnie przywitam, jednak wątku nie zaproponuje bo nie mam pomysłu. Chyba, że Tobie coś w głowie zaświta ;)]
    Rosemary Stranger

    OdpowiedzUsuń
  6. -Alex, wiesz, że ja się średnio na te wasze wypady nadaję… - odpowiedział trochę tracąc na pewności przez to alexowe spojrzenie. –Pomyślę, w porządku? – zapytał, ale to już było coś. „Pomyślę” nie było jednoznaczną odmową, ba, istniało całkiem spore prawdopodobieństwo, że Michaił jednak się z nimi wybierze.
    Pomimo, że padał na ryj, nogi mu wchodziły w tyłek, a na dodatek niemalże natrętnie myślał o czyściutkiej, ciepłej pościeli i ich łóżku, to był zdolny zaciągnąć się z Alexem i jego znajomymi do jakiegoś lokalu, wybranego oczywiście przez nich. Ale to była norma, Michaił wiecznie był niewyspany i czasami zwyczajnie się przemęczał, to nie było nic nowego, a że siebie znał, to nie marudził na głos, bo to by mu nawet nie pomogło, a kilka godzin więcej bez spoczynku nie robiło mu specjalnej różnicy.
    -Poczekasz chwilę? – zadał pytanie w międzyczasie zgarniając ze stołka swoje pedantycznie złożone ubrania, w których tu przyszedł. Nawet nie czekał na odpowiedź, miał już dość sztucznej krwi która nieprzyjemnie skleiła jego włosy, więc umknął do łazienki, pod prysznic.
    Miał przynajmniej chwilę, żeby się zastanowić czy aby naprawdę chce narazić się na to, że padnie tylko po to, żeby spędzić trochę więcej czasu z Alexem… no, a jego kumple z zespołu to był po prostu produkt uboczny.
    Umył się szybko jak na siebie, czasami był zdolny sterczeć pod prysznicem naprawdę długo, już nie wspominając o czasie, który czasami spędzał w wannie.
    Przyjrzał się swojemu odbiciu kiedy stał ubrany jedynie w jeansy i suszył włosy, czasami tęsknił za tym jak wyglądał już w zakładzie psychiatrycznym, wtedy był już prawie idealny, no ale…
    Ubrał się do końca i w miarę ogarnięty wyszedł do Alexa. Zdecydowanie lepiej się czuł gdy nie był usmarowany jakąś tam mazią.
    -Idziemy? – zagadnął zabierając swój płaszcz z wieszaka.

    OdpowiedzUsuń
  7. [może mogliby pijać razem. No że Latifah jest modelką a on muzykiem to mogliby właśnie razem imprezować. A wgl ona mogłaby się się w nim trochę podkochiwać, pomijając fakt że wie, że Alex jest gejem. Zajętym gejem. Hm? :]
    Latifah

    OdpowiedzUsuń
  8. [no to pisam :]
    Część Manhattanu imprezowała na Brooklynie. Te imprezy miała już za sobą, praktycznie wychowała się na nich. Upper East Side imprezowało w swoich apartamentach, albo w Plazie i na tych imprezach niestety bywała, aż nazbyt często. Trzecia część Manhattanu wybierała absolutnie nie mainstreamowe spoty, gdzie alternatywny rock wychodził uszami i był większy design niż w Hard Rock Cafe. Te imprezy Latifah lubiła, chociaż jako murzynka z Bronxu, praktycznie nie mogłaby mieć tam wstępu. Los jednak chciał, że ostatnio, hipsterskie upodobania mieściły się, właśnie na czarnych tandeciarach.
    Tego wieczora, udała się do klubu o wdzięcznej nazwie Brick.
    Razem z grupą znajomych wbiła na miejsce o dziewiątej i przez kilka minut obojętnie rozglądała się po sali. Ludzie przychodzili i odchodzili, a Latifah nudziła się.
    Latifah

    OdpowiedzUsuń
  9. Ubrał się i obaj wyszli z budynku. Michaił czysto odruchowo złapał Alexa za rękę i splótł ich palce, przyzwyczaił się, że przez Alexandra jest wszędzie prowadzany za rączkę, więc i teraz nie miał zamiaru się tego wyprzeć.
    Misza milczał, zasadniczo jak zwykle. Nigdy pierwszy nie zaczynał rozmowy, zazwyczaj odnajdywał więcej powodów do milczenia niżeli do wymiany zdań, a poza tym ich mieszkanie było całkiem niedaleko, zasadniczo było całkiem niedaleko wszystkiego z wyjątkiem obrzeży Nowego Jorku, takie były plusy mieszkania w centrum miasta, oczywiście o ile umiało się przetrwać jego zgiełk.
    Kiedy weszli do wieżowca Michaił nawet nie myślał, odruchowo skierował swoje kroki w stronę schodów przy okazji puszczając dłoń Alexa, który zazwyczaj po prostu wybierał windę. Siódme piętro nie było niczym specjalnym jeżeli wspinało się i schodziło z tej wysokości kilka razy w ciągu dnia.
    Kilka minut później był już w swoim mieszkaniu do którego pasował pod względem kolorystycznym niemalże idealnie. Szary, czarny i biały mogły wdawać się ponure i niezachęcające w zbyt dużych ilościach, ale Misza, jak na złość czuł się tutaj całkiem dobrze. W mieszkaniu niemalże nie było żadnych zdjęć, a ono samo wyglądało tak, jakby było przygotowane do kupna, a wcześniej nikt nie miał okazji w nim mieszkać.
    Poza niezbyt optymistycznymi kolorami mebli, czy ścian było dużo przestrzeni. Urządzony minimalistycznie salon łączył się z nowoczesną kuchnią, dalej przechodziło się do sypialni, jednej, albo drugiej, a blisko nich była łazienka, w której Misza potrafił przesiedzieć naprawdę sporo czasu korzystając przy tym z uroków wanny.
    Kiedy Michaił się rozebrał skierował swoje kroki do kuchni, cokolwiek zjeść musiał, ale też nie miał zamiaru przygotowywać sobie jakiegokolwiek kalorycznego posiłku, po prostu porwał jedno z jabłek ułożonych na szklanym półmisku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Miszy całkowicie na rękę był fakt, że Alex ani nie wypytywał o tę całą rygorystyczną dietę jaką sobie narzucił, ale to, że po części żył w nieświadomości i nie wiedział nic zarówno o anoreksji, jak i o pobycie Michaiła w odpowiednim zakładzie.
    Owoc skończył jeść szybko, a ogryzek wyrzucił zaraz do kosza na śmieci ukrytego w jednej z kuchennych szafek. Oczywiście, że nikt nie był w stanie najeść się jabłkiem, a ono nie dostarczało też odpowiednio dużo wartości odżywczych, ale czy Misza się tym przejmował? Nie, bo nawet o tym nie myślał, szczególnie, że śniadanie zjadł jeszcze w miarę normalne i miał sobie to później za złe, więc zamiast iść w normalnym tempie po schodach to zbiegł po nich i od razu czuł się lepiej sam ze sobą.
    -Pójdę – odpowiedział po prostu opierając się bokiem o blat szafki i kontemplując siwy dym unoszący się z papierosa Alexa. Nie lubił papierosów, prawdopodobnie potępianie tej używki przejął po Wierze, swojej przyjaciółce jeszcze z czasów gdy żył sobie (nie)spokojnie w Rosji. – Tylko fajnie by było, jakbyś mi obiecał, że nie przesadzisz, bo będziesz musiał liczyć na Colina, ja cię tutaj aż nie zatargam mój drogi – ostrzegł spokojnie, chyba w ciągu tego dnia było to jedno z dłuższych stwierdzeń jakie miał okazje wypowiedzieć.
    Misza nie lubił pijanego Alexandra, ogólnie uważał, że nie powinien on pić chociażby mając za przestrogę swojego ojca, o którym to Michaił już słyszał. Sam po prostu nie pił, miał słabą głowę, bo jak wiadomo alkohol zdecydowanie mocniej działał gdy miało się praktycznie pusty żołądek.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Martini! Z wódką! Dużo wódki!
    Pocałowała Alexa w policzek. Był przystojny, po za tym był muzykiem. Podobałby się jej, gdyby nie fakt, że był gejem i to zajętym. W sumie... Pieprzyć to i tak jej się podobał
    Zauważyła jeszcze gdzieśtam w tle jego przstojnego kolegę i pomavhała mu długimi paznokciami.
    - Mój ulubiony muzyk, z mojego ulubionego zespołu. Jak wam idzie?
    Uśmiechnęła się i wzięła od barmana martini z dwiema oliwkami.
    Wiedziała, że Alex najprawdopodobniej robi dla niej światowy wyjątek, jakoże jest dziewczyną, a on za nimi nie przepada. Jednak w tym momencie nie myślała o tym, że mogłaby nadużyć jego obecności.
    Odgarnęła swoje farbowane włosy i poprawiła ubranie. Były też takie dni, kiedy po prostu musiała się napić, w towarzystwie kogoś równego, a że akurat on zdecydowanie zaliczał się do tej grupy, nie miała o co narzekać.
    Latifah

    OdpowiedzUsuń

  12. Skoro już Misza się zgodził na wyjście to odwoływać swoich słów nie zamierzał, więc ogarnął się do wyjścia nawet celowo się nie ociągając, chociaż kilka razy rzucił tęskne spojrzenie w stronę łóżka.
    I tak w końcu wylądował z Alexem w barze, gdzie oczywiście został wprowadzony za rączkę, co mu absolutnie nie przeszkadzało, ba, odpowiadało całkowicie, bo pozwalało na myślenie, że Alexander jest jego, tylko jego i nikogo innego w tym miejscu nie będzie.
    Zajęli miejsca przy barze, po jakimś czasie od wejścia do lokalu Michaił miał przy sobie tylko Colina i Alexa, który siedział zaraz obok i raczył się alkoholem podczas gdy Misza grzecznie konsumował sok z kostkami lodu.
    Misza czuł się jakby kompletnie nie pasował do takich miejsc, wszyscy się bawili, śmiali, wygłupiali, albo po prostu podrygiwali w rytm muzyki, a on trwał będąc przy nich wszystkich czarno-biały, bo był tutaj tylko dlatego, że nie chciał odmówić swojemu chłopakowi, a przy okazji miał zwyczaj martwienia się o niego, a tak przynajmniej miał pewność, że przy nim raczej niczego nie wywinie. No i… obiecał, że nie będzie przesadzał, to też było coś, bo Woronin mu po prostu ufał.
    Właśnie dyskutował z Colinem, bo z nim miał chyba najlepszy kontakt jeśli chodziło o członków zespołu Alexa, który był w stanie tylko lekko nietrzeźwym, jeszcze mówił z sensem i wykorzystywał to właśnie do rozmowy z perkusistą, więc Misza nie zwracał na niego specjalnej uwagi, aż ktoś się na nim nie uwiesił.
    -Kopę lat głupi chuju! – krzyknął do ucha Alexa nie kto inny jak Mike Curtis przewieszając mu rękę przez ramiona. Nie pomylił się, miał przy sobie właśnie najlepszego kumpla z lat młodzieńczych i zajebiście się z tego powodu cieszył.

    OdpowiedzUsuń
  13. -To uwierz - mruknął Mike. Oczywiście, że Curtis skorzystał z okazji kiedy to go Alex witał i objął go jakby przyszli tutaj razem, niemalże go sobie przywłaszczając, a Misza po prostu to pominął, przy Alexie nauczył się, że to jeszcze nic takiego.
    -Miło mi poznać cię poznać. Jestem Michaił – przedstawił się, głośno, ale spokojnie i wprawdzie zrobił to po angielsku, jednak użył swojego właściwego imienia, które większości osób przysparzało dość sporo problemów jeśli o wymowę chodzi.
    Nie wyciągnął ręki do rzeczonego Mike’a, jakoś po pierwszym wrażeniu nie chciał z nim chyba zawierać bliższych znajomości, ale za to uśmiechnął się zdawkowo i na tyle by było jego zapoznawania się z przyjacielem Alexa, o którym się przecież już nasłuchał całkiem sporo, a przy tym były to same pozytywy, bo Alexander nie zwykł się źle o Mike’u wyrażać, tak z reguły, chyba że chodziło o jakiś żart, czy anegdotę.
    Curtis mruknął patrząc na Miszę, zasadniczo wymamrotał coś w rodzaju „mru” i wyszczerzył się wesoło.
    -A mnie jeszcze milej ciebie poznać! – wypowiedział donośnie mimochodem przesuwając po Woroninie spojrzeniem, a później podjął się prób wypowiedzenia imienia Michaiła właściwie, powtarzał to przez kilka minut, oczywiście mu to nie wyszło, zazwyczaj to ludziom nie wychodziło, ale nikt nie robił tego w sposób, którym rozbawiał wszystkich z wyjątkiem Miszy.
    -Wystarczy Michael – przerwał chłopakowi marszcząc lekko brwi, nie lubił kiedy ktoś przekręcał jego imię, więc już lepiej było ułatwić innym życie i oszczędzić sobie nerwów.
    -No i chuj -burknął Curtis robiąc minę obrażonego dzieciaka, ale zaraz zwrócił się do swojego przyjaciela. – Ale macie tu takich więcej, hm? Bo coś czuje, że Michaela to mi byś nie odstąpił... - zagadnął jakby nigdy nic. Według niego, jeśli on preferował „otwarte związki” to wszyscy inni też.

    OdpowiedzUsuń
  14. -Ale ty jesteś – burknął niezadowolony Curtis na wieść o tym, że jednak nie będzie miał okazji poznać Michaiła bliżej, tak jak to sobie uwidział, oczywiście całkowicie pomijał fakt, że sam chłopak mógłby się nie zgodzić, ale to wynikało z nadmiernej pewności siebie, bo jemu się nie odmawiało, do tego się po prostu przyzwyczaił i już.
    Uśmiechnął się kiedy usłyszał słowa swojego kumpla, jego palce wsunęły się lekko za materiał koszulki Alex’a i dotknął jego pleców.
    -Gdzie tam, dla ciebie mogę być jutro nawet zdechły, takie spotkanie trzeba oblać i już– oświadczył i skinął na barmana, na początek flaszka Danielsa całkowicie wystarczy, zważywszy na fakt, że pewnie opróżnią ją całą i jeszcze poprawią czymś innym, bo obaj przywykli do picia w naprawdę dużych ilościach, to i się głowa po czasie uodparniała.
    Misza zaczął się jakoś bardzo pasjonować własnymi dłońmi, w jednym miejscu nie pasowała mu skórka przy paznokciu, więc zaczął tę skubać jakby była jego największym zmartwieniem. Chciał wyjść, bo czuł, że nie wyniknie z tego wszystkiego nic przyjemnego, ale wiedział, że Alex nie zostawi swojego przyjaciela teraz, kiedy już się spotkali, więc starał się wrócić do rozmowy z Colinem i nie zwracać uwagi na to, że jakoś mu ta sytuacja niezbyt odpowiada.
    Curtis w tym czasie wprowadzał się wraz z Alexem w coraz głębszy stan upojenia alkoholowego.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nikt im jakoś nie zabronił wleźć na cholerny blat, ba, barman wydawał się przyzwyczajono do takich wydarzeń i wiedział, że pijanym ludziom się nie przeszkadza, szczególnie, że nie robią krzywdy innym, a później będą mieli co najwyżej kaca, zarówno fizycznego jak i moralnego.
    Curtis bez zbędnego skrępowania zaczął poruszać się w rytm rozbrzmiewającej muzyki, chociaż w głowie szumiało mu już na tyle, że i bez niej byłby w stanie sobie uwidzieć, że coś gra i da się do tego rozbierać.
    Z uśmiechem na ustach zrzucił z siebie koszulkę, która bodajże trafiła nawet całkiem przyzwoicie, bo w Colina. Z radością kontynuował cały proceder jakim było publiczne rozbieranie się, przy okazji tylko zarzucił ręce na ramiona Alexa i zaczął go całować, dopiero później zaczął mu pomagać w zrzucaniu z siebie ubrań i bawił się przy tym tak, jak chyba jeszcze nigdy do tej pory.
    Misza nie zareagował, na początku, do chwili aż tylko wydurniali się stercząc na barze nie było to nic specjalnego, niemniej czuł się z tym nieprzyjemnie, bo Alex obiecał, a znając życie upił się już na tyle, że nie będzie pamiętał jakie cyrki odstawiał.
    Dopiero później, gdy Mike zaczął się bez problemu rozbierać, a część z jego garderoby przeleciała mu praktycznie pod nosem krzyknął do Alexa, że ma stamtąd zejść, nie wydurniać się i w ogóle. Po czasie, warknął dopiero, że chce już stąd iść. Jednak nic do Millera jakoś dojść chyba nie chciało, a przynajmniej Misza odnosił takie wrażenie, on wcale nie bawił się dobrze, ale nie wyjdzie stąd sam, bo jest noc, a nie lubił sam chodzić po nocy, a Colin jakoś nie wyrażał chęci odprowadzenia go.
    Był wściekły, ale było po nim widać bardziej zażenowanie niżeli złość.

    OdpowiedzUsuń
  16. Misza spojrzał w stronę Jay’a. Pomimo, że czuł się w tej chwili tragicznie wydawał się być tylko zdziwiony obecnością gitarzysty obok siebie, pomimo faktu, że jako dzieciak nie radził sobie z ukrywaniem swoich uczuć i myśli przy Alexie stał się absolutnym mistrzem obu tych rzeczy.
    Zdziwionym być miał całkowite prawo, ponieważ dawno nie słyszał swojego imienia wypowiadanego prawidłowo przez drugą osobę, to było całkiem miłe, zważywszy na to, że Jay odezwał się do niego dopiero któryś raz, a wszystkie te przypadki można było policzyć na palcach obu rąk.
    -Mmm… -mruknął tylko Michaił niechętnie mimowolnie spoglądając na wygłupy swojego chłopaka, ale doszedł do wniosku, że chyba jednak nie chce na to patrzeć. Czuł się w tej chwili doszczętnie głupio, po prostu.
    Zaczął się bawić swoimi palcami i przy tym tracił na tej swojej idealności, która była tak misternie kreowana, bo w tej chwili szczerze nie obchodziłaby go nawet wymięta koszula. Zastanowił się, czy Jay zgodziłby się z nim wyjść, niby nie byli kumplami, nawet dobrymi znajomymi nie można było ich obu nazwać, ale teraz chyba było Miszy to bez różnicy.
    -Odprowadziłbyś mnie? – zapytał przypatrując się Jay’owi uważnie. –Kiepsko się czuję – usprawiedliwił się.
    W międzyczasie Curtis pozbył się praktycznie wszystkich swoich ubrań i zachęcił do zabawy jeszcze jakiegoś, podchmielonego chłopaczka, przy którym tańczył niemalże sugestywnie i śmiał się przy tym jak uradowany z nowej zabawki dzieciak. Mike był po prostu stworzony do takich przedstawień, bo po wszystkim nie czuł się zażenowany, gdzie by tam, umiał się jeszcze z tego wszystkiego śmiać i stwierdzić, że jest po prostu zbyt wspaniały ażeby mieć się czegokolwiek wstydzić.

    OdpowiedzUsuń
  17. Misza pomimo wszystkich zabiegów jakie uskuteczniał nigdy nie uważał się nawet za wystarczająco dobrego, ale wbrew samoocenie nadal szedł w zaparte i robił z siebie kogoś kto jest pewien siebie i absolutnie nie ma kompleksów jeżeli o ciało chodzi.
    Z ulgą przyjął słowa gitarzysty i mechanicznie z szedł z barowego stołka, szczerze miał nadzieję, że Alex zauważy jego odejście, cokolwiek, ale jednak skierował się w stronę wyjścia razem z Jay’em wcześniej odbierając tylko okrycie wierzchnie.
    Kiedy obaj byli na zewnątrz schował swoje ręce do kieszeni, dziwnie mu było iść teraz bez Millera do którego dłoni tak bardzo zdążył już przywyknąć. Po prostu był zawiedziony, znowu, ale kiedy Alex wróci już wszystko znowu będzie w porządku, bo Misza przecież całkowicie wyrozumiały jest i wcale się nie martwi o to, czy aby Alex zaraz nie padnie i nie będzie konieczne wzywanie pogotowia ratunkowego.
    Szczerze powiedziawszy Michaił układał najczarniejsze scenariusze we własnej głowie, ale milczał i się nimi nie dzielił. Z resztą, jakoś nigdy nie umiał zaczynać rozmowy, potrafił za to doskonale słuchać, dlatego odnajdywał się w towarzystwie osób, które mówiły bardzo dużo i wymagały tylko tego, ażeby czasami nawiązać do ich wypowiedzi jakąś krótką uwagą.
    Tymczasem w barze Mike był już harcami zmęczony, więc usiadł na barze i zwiesił nogi wcześniej przyjmując brawa (od roześmianego Colina głównie) głębokim ukłonem. Potrzebował się jeszcze napić, albo ogarnąć i znaleźć sobie kogoś z kim mógłby spędzić względnie przyjemną noc.
    W głowie mu szumiało od wcześniejszych tańców, głośnej muzyki i alkoholu przede wszystkim.
    -Coooliiin – wybełkotał przysuwając się do mężczyzny trochę, jednak tyłkiem odzianym jedynie w bokserki wciąż siedział na blacie baru. – A mnie nikt nie kocha – wymamrotał jękliwie. –I nie wiem gdzie moje spodnie – dodał jeszcze, przypominając sobie o tej, jakże ważnej części swojej garderoby.

    OdpowiedzUsuń
  18. -A ja myślę, że Alex ma własny rozum i coś mi obiecał – odpowiedział niechętnie Michaił idąc powoli, niemalże nienaturalnie jak na siebie, bo zazwyczaj stawiał pewne i energiczne kroki, ale w obecnej chwili nie miał już na to kompletnie siły.
    Zdał sobie sprawę, że powinien zostać w domu, nie iść z Alexem, bo wszystko by go dzięki temu ominęło, zostałby tylko uraczony nad ranem informacją od Alexandra, że miał okazję spotkać swojego przyjaciela z dawnych lat, a reszta po prostu by go nie dotyczyła. A, jak powszechnie wiadomo czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
    W kieszeni zawibrował mu telefon, więc mechanicznie wydobył urządzenie na powierzchnię i spojrzał na wyświetlacz, równie odruchowo przyjął połączenie i przyłożył komórkę do ucha, zerknął na Jay’a jeszcze przepraszająco, niegrzecznie było odbierać rozmowę przy kimś.
    -Idę do domu – odpowiedział słysząc znajomy bełkot, już nawet nie śmieszyło go to, jak Alex wypowiada zdrobnienie od jego właściwego imienia. –Jestem z Jay’em. Masz klucze. Baw się dobrze – wyrzucił z siebie tylko i nawet nie upewniając się, że te pojedyncze wypowiedzi dotarły do Alexandra rozłączył się.
    Przeszli przez pasy, już niedaleko było widać wieżowiec w którym znajdowało się należące do Miszy, ale zamieszkałe przez Woronina i Millera mieszkanie.
    Curtis handlował się o swoje spodnie niezbyt skrępowany tym, że jest niemalże nagi. Biadolił, że chce, że mu się należy, że potrzebuje bo w tyłek marznie, że nikt go nie chce i znalazł jeszcze kilka innych powodów do narzekania, ale w efekcie pochylił się i pocałował Colina, a później sięgnął do jego dłoni ukrytych za plecami i odebrał swoją własność.
    -Ojoj… jednak jestem zajebisty – oświadczył zsuwając się z blatu i przystępując do ubierania się.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Radzę sobie. Muszę.
    Pocałowała nowo przybyłego w policzek i zachichotała jak nastolatka. Kojarzyła Michaiła z pokazów. Chodził po niej, w kolekcjach męskich. Nie miewała sesji z partnerami. Podobno jej osobowość nie była zbyt partnerska i lepiej wychodziła na zdjęciach w pojedynkę.
    - Czekam, aż zaprosicie mnie na jakiś koncert. A właśnie? Jak się ma Misza? Nie widziałam go ostatnio.
    Zlustrowała obu wzrokiem. Niekonieczne byli w jej typie, ale to nie przeszkadzało jej w uśmiechaniu się zalotnie i trzepotaniu rzęsami.
    Latifah

    OdpowiedzUsuń
  20. -Daj spokój Jay – wypowiedział Misza wzruszając przy tym lekko swoimi szczupłymi ramionami.
    Wysłuchał mężczyzny, nie chciał przerywać jego wywodu, podczas którego, nie dość, że starał się ściągnąć winę z Alexa to brał ją na siebie. Jakoby to on to wszystko zaplanował, a na dodatek jeszcze włożył Curtisowi i Millerowie po flaszce wódki i kazał pić na zdrowie.
    -Spokojnie – wypowiedział Michaił łagodnie, bo w istocie był oazą wyrozumiałości dla naprawdę różnorodnych wybryków ludzi. Nawet na ojca zły nie był, że go zostawił i się powiesił, był zasmucony jego postępowaniem, ale nigdy nie miał zamiaru go za ten czyn wyklinać. –Alex to Alex. Po prostu, a ty nie masz w tym wszystkim ani odrobiny winy, więc przestań już. Nie jestem zły, w porządku? – wymamrotał Michaił i skończył mówić zaledwie kilka metrów od budynku, w którym znajdowało się jego mieszkanie.
    Wszedł do środka i orientacyjnie skierował się w stronę schodów, potrzebował się wyładować, przebiec po stopniach na to cholerne, siódme piętro, ale zatrzymał się wpół kroku na drugi stopień aby odwrócić się w stronę Jay’a.
    -Siódme piętro, jak chcesz możesz jechać windą, ja się przejdę – zawiadomił pospiesznie zanim podjął swoją drogę. –Bo wejdziesz, prawda? – zapytał jeszcze unosząc lekko brwi, jakoś nie w smak byłoby mu zostać teraz samemu w mieszkaniu, chociaż ciszę i spokój lubił, do obu przywykł, ale dziś nie byłby w stanie z nimi wytrzymać.
    ♥♥♥
    -Ja się nigdzie nie wybieram kochanie! – zawołał Mike donośnie walcząc z tym, żeby jego głowa trafiła w odpowiedni otwór w koszulce.
    Curtis ubrał się, mniej więcej porządnie, pasek od spodni tylko był niezapięty, ale z rozporkiem sobie poradził. Teraz niemalże bezmyślnie przesunął wzrokiem po swoim przyjacielu i uśmiechnął się łobuzersko, by już po chwili przylgnąć klatką piersiową do jego nagich pleców i oprzeć brodę na jego ramieniu.
    -Ale ty masz wytarte kolana- wybełkotał Ale swoim seksownym głosem do ucha przeciągając przy tym samogłoski w kolejnych wyrazach. Przy okazji okazał się być dobrym kolegą i skorzystał z tego, że ma wprawę w rozpinaniu spodni, bo pomógł Millerowi z dopięciem ich, a co, przynajmniej nie wyjdzie na niepomocnego chuja.
    Curtis zmarszczył nos przyglądając się przy tym wystawionym, ku uciesze publiczności kolorowym butelkom z rozmaitymi trunkami.
    -Co pijemy skarbie? – zapytał przesuwając dłońmi w górę klatki piersiowej Alexandra.

    OdpowiedzUsuń
  21. Misza spojrzał na Jay’a zdziwiony. Absolutnie żaden przeciętny człowiek nie wyrażał chęci spaceru na siódme piętro, a o wyższych poziomach już nawet mowy nie było, chyba że ten przeciętny człowiek miał klaustrofobię, albo bał się samej windy, a nie małej przestrzeni.
    Michaił natomiast się nie bał, bieg po schodach uznawał za swoistą dawkę ruchu, która pomagała spalić chociażby część śniadania, albo od razu cały posiłek jeżeli ten okazywał się być niskokaloryczny.
    Chwilę stał tak zdziwiony, marszcząc przy tym zabawnie nos, ale w końcu ruszył przed siebie szybko pokonując kolejne stopnie.
    Całą drogę przebyli w milczeniu. Misza wsłuchiwał się we własne, stawiane szybko kroki i powoli czuł się uspokojony, zupełnie jakby w tej chwili zechciała z niego wyparować cała frustracja, a to tylko dlatego, że się zmęczył.
    Kiedy byli już przy odpowiednich drzwiach Misza otworzył je, wyciągniętymi z kieszeni kluczami.
    Jay był tu po raz pierwszy, więc miał prawo się zdziwić chociażby na fakt, że mieszkanie w którym przebywał też Alex jest tak czyste i wygląda wręcz nienagannie, a to wszystko przez to, że Michaił miał swego rodzaju bzika na punkcie czystości.
    W mieszkaniu było czarno, biało i szaro, po prostu. Żadnych dodatków w żywych kolorach, żadnych fotografii na ścianach, czy gdziekolwiek indziej. Zupełnie jakby nikt tu jeszcze nie zdążył zamieszkać.
    Misza ściągnął buty ze swoich stóp i ustawił je równo pod ścianą, czarny płaszcz zaś powiesił na wieszaku.
    -Chcesz się czegoś napić? – zapytał zapalając przy okazji światło, które rozjaśniło znacznie kuchnie połączoną z przestrzennym salonem.
    Skierował swoje kroki do kuchni, w stronę lodówki z której wyciągnął dla siebie butelkę z wodą.
    ♥♥♥
    -Alex, nie bądź smutny, że ci chłopak poszedł – wyjęczał Curtis, który był kompletnie niezadowolony z faktu, że jego kumpel jakoś tak stracił na nastroju. Był zdania, że jeśli się jeszcze napiją to mu się ten humor poprawi, albo po prostu będą już narąbani w trupa i stracą kontakt z rzeczywistością całkowicie.
    Curtis zaczął się śmiać, głośno, a to tylko dlatego, że rozbawiło go stwierdzenie Alexandra, który chyba pierwszy raz odmawiał picia, przynajmniej pierwszy raz odmawiał tego Mike’owi, który średnio uwierzył w prawdziwość jego słów.
    -Głupi, nie żartuj – wypowiedział dając chłopakowi całusa w zagłębienie szyi. Teraz wyglądali z boku jak para, jak para cholernych, będących ze sobą szajbusów, którzy lubili chlać we własnym, dwuosobowym gronie. –Colin! – zawołał Curtis, nadal rozbawiony tym, że Alex miał w ogóle wątpliwości co do tego, czy pić dalej, czy nie. – Czy ty słyszałeś kiedyś, żeby nasz kochaniutki Alex odmawiał picia?! – wykrzyczał odrobinę bełkotliwie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Michaił na słowa Jay’a wzruszył ramionami, z etapu rozżalenia całą sytuacją przeszedł na tryb odpowiedni i gwarantujący, że nie zostanie zraniony, a mianowicie udawał całkowitą obojętność na otaczający go świat.
    Nalał schłodzonej wody do wysokiej szklanki którą wyciągnął z szafki.
    -Całkowicie rozumiem, że ktoś może chcieć chodzić na imprezy –rozpoczął spokojnie przyglądając się nieskazitelnie czystej szklance. –Ale nie rozumiem skrajnej nieodpowiedzialności u osoby, która ma cukrzycę i zdaje sobie sprawę z tego, co może się stać.
    Czuł się odrobinę nieswojo z Jay’em, a nie Alexem w oddaleniu kilku metrów i ich kuchni. Przez chwilę taki stan rzeczy wydawał mu się nawet całkowicie nieodpowiedni, wolałby, żeby to Harris był teraz narąbany, a żeby to Miller, który był przecież jego chłopakiem był w mieszkaniu, niemalże w zasięgu ręki.
    Popił to wszystko dużym łykiem zimnej wody, poszedłby teraz po jakieś prochy i poszedł spać, ale to tylko wtedy, jeśli byłby sam.
    Nie zaśnie bez tabletki, bo za bardzo martwił się o Alexandra, a martwił się, bo mu na nim cholernie zależało i nie chciał znowu zostać sam. Szczególnie teraz, kiedy przywykł do komfortu posiadania drugiej osoby.
    -Nieważne –stwierdził na koniec opierając się biodrem o blat i patrząc w stronę dużego okna, na parapecie którego zazwyczaj palił Alex.
    ♥♥♥
    Curtis nie miał absolutnie nic przeciwko takiemu uciszaniu go, szczególnie przez Alexa, za którym, bądź co bądź, tęsknił. Nie widzieli się w końcu szmat czasu, a i kontakt mieli ograniczony, pomimo faktu, że jako dzieciaki, które mieszkały w Londynie byli praktycznie nierozłączni.
    Odsunął się od Millera ze szczerym, pijackim uśmiechem na ustach.
    -No dobra. Już jestem grzeczny – wypowiedział wysuwając dolną wargę w której miał kolczyk i zrobił minę zbitego, niechcianego przez nikogo psa. –Weź, wyglądasz jakbyś był na mnie zły – powiedział niezadowolony z takiego obrotu sprawy Mike. –Na mnie nie można być złym –wyjęczał i zaraz tupnął przy tym nogą.
    Cmoknął Alexa w nos.
    -No, to pijesz? – zapytał unosząc brwi i robiąc przy tym przezabawną minę.

    OdpowiedzUsuń
  23. Woronin nie mówił nic podczas całego wywodu Harrisa, wydawać by się mogło, że nawet go nie słucha, ale było to spowodowane wzrokiem utkwionym gdzieś w widok Nowego Jorku za oknem. Właśnie w takich chwilach jak ta zastanawiał się co go tu doprowadziło i jak tu się znalazł. Nachodziło go poczucie wyobcowania i niechęć nawet do swojego idealnego mieszkania.
    Dopił wodę która i tak stała się już ciepła i podszedł w stronę kranu, diametralnie zmniejszając dystans pomiędzy sobą a Jay’em.
    Odkręcił wodę i jakby nigdy nic zaczął myć szklankę, miał wystarczająco dużo czasu, żeby zastanowić się co chce powiedzieć i ograniczyć przy tym ilość słów by to przekazać
    -Nie chce mi się już chyba o tym myśleć, a jeśli chodzi o ultimatum to w życiu mu go nie postawię, nie byłbym w stanie – orzekł w końcu i zakręcił wodę po to, by włożyć naczynie do suszarki.
    Sięgnął po ścierkę żeby wytrzeć dłonie i jakoś materiał został mu przez chwilę w dłoniach, ale po chwili go odłożył.
    -Martwiłbym się o niego nawet gdybyśmy się rozeszli – oświadczył w końcu całkowicie obojętnie, to było po prostu stwierdzenie faktu, bo Misza znał siebie jak nikogo innego i wiedział, że nie potrafiłby zapomnieć myśleć o tym co może dziać się z Alexem, nawet gdyby przestaliby być parą.
    ♠♣♠
    -No, w końcu mówisz po ludzku skarbeńku! – zawołał radośnie Curtis zaraz przyjmując butelkę od Alexandra i wypijając spory łyk alkoholu z gwinta. Zaraz po tym zabiegu zaczęło go przyjemnie palić w przełyku, więc wyszczerzył się i podał butelkę Alexowi.
    Minęły może dwie, albo trzy takie kolejki. Mike’owi już szumiało w głowie na tyle, że musiał się oprzeć o blat, ale nadal pił z Alexem przy czym bełkotliwie wspominali stare, dobre czasy podczas których zwiewali z zajęć w szkole, albo szwendali się jako nastolatkowie po imprezach, na które nie mieli praktycznie prawa wstępu.
    Spojrzał zamglonym wzrokiem na Millera i uśmiechnął się łobuzersko.
    -Oj Alex, ty już chyba powoli odpadasz – wypowiedział Curtis absolutnie nie biorąc pod uwagę faktu, że jego przyjaciel może się faktycznie źle poczuł, ale on przecież nie dość, że nie zdawał sobie z niczego sprawy, to na dodatek był już bardzo, ale to bardzo wstawiony.

    OdpowiedzUsuń
  24. Curtis odebrał końcówkę papierosa od Alexa i zaśmiał się przy tym głośno, właśnie wyśmiewając to, że jego kumpel tak szybko padł, a on jeszcze się jakoś trzymał.
    -Alex, nie świruj –wyjęczał Curtis dobity faktem, że teraz będzie już musiał pić sam, bo towarzystwo mu się właśnie wykruszyło.
    Colin co jakiś czas zerkał w stronę Alexandra i Mike’a, nie chciał aby temu drugiemu coś się stało, to oczywiste. Jednak odkąd podeszły do niego dwie, naprawdę fajne laski stracił nieco na swojej czujności i już całkowicie nie kontrolował sytuacji.
    Tylko jakieś głupie przeczucie kazało mu spojrzeć w stronę dwójki znajomych, dzięki czemu miał okazję zarejestrować moment, gdy Miller słabnie, a to przyniosło mu niemalże natychmiastowe otrzeźwienie umysłu.
    Przeszedł szybko pomiędzy dwoma laskami, które wyglądały na zdenerwowane, cudem udało mu się wydobyć telefon i wezwać pogotowie. Wydukał nazwę baru w którym się znajdowali, ogarniała go coraz większa panika, bo wiedział, że to jego cholerna wina, bo wszyscy inni się zmyli i to on powinien pilnować swojego kumpla.
    Zaklął siarczyście podchodząc do Alexa i nie tłumacząc Mike’owi nic a nic kazał mu się odsunąć.
    Karetka przyjechała szybko, ratownicy pośpiesznie zajmowali się Millerem, w barze zrobiło się niezłe zamieszanie.
    Jako że Colina do karetki wpuścić nie chcieli zawołał taksówkę i dopiero w pojeździe wpadł na to, że powinien zawiadomić Jay’a.
    -Jay. Alex, karetka – wydukał tylko roztrzęsiony i zdołał jeszcze podać adres szpitala, to było na tyle z jego panowania nad sobą.
    ♠♠♠
    Może właśnie Misza potrzebował być teraz objętym, nawet dałby sobie wmawiać, że będzie już w porządku, bo po tylu latach i wielokrotnym powtarzaniu sobie właśnie tych słów nie miał siły sobie tego wpierać.
    -Ej, nie musisz mi nic mówić Jay – powiedział Michaił spokojnie, ba, nawet zdobył się na uniesienie kącików ust w lekkim uśmiechu, jakoby to Harris potrzebował się uspokoić, a nie on. Misza zdecydowanie lepiej czuł się w roli pocieszyciela, a nie osoby pocieszającej. –Tylko się czasami nie obwiniaj, bo… - zaczął Misza, ale wypowiedź przerwał mu dźwięk telefonu Harrisa.
    Misza uniósł lekko brwi, bo nikt normalny nie wydzwaniał do nikogo o tej, jakże barbarzyńskiej porze. Jednak zamilkł, pozwalając na to, aby Jay przyjął połączenie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Misza zamarł już w chwili kiedy słyszał wypowiadane przez Jay’a słowa. Wiedział, co się stało, nie trzeba było mu tego tłumaczyć, ani tym bardziej go uświadamiać w obecnej sytuacji.
    Później czuł się tak, jakby wszystko działo się w naprawdę dużym przyspieszeniu, a on w tym wszystkim trwał nieprzyjemnie powolny. Jakimś cudem znalazł się w windzie, a później w taksówce, ogarniało go przy tym nieprzyjemne otumanienie jakby jego osoba orientacyjnie starała się powstrzymać wszystkie, najczarniejsze scenariusze które w takich chwilach są spisywane.
    Nie, Michaił nie miał zamiaru czekać aż ktokolwiek z personelu raczy mu powiedzieć co się dzieje, on po prostu wpadł do szpitala i zaatakował pytaniami o Alexa niczemu niewinną pielęgniarkę.
    Nie był z rodziny.
    Co miało znaczyć, że nie jest z rodziny do cholery…
    -Chuj mnie, że nie jestem z rodziny, chuj mnie procedury – mówił donośnie, a uwagę dodatkowo ściągał na siebie tym, że zwyczajnie zaczął mówić w ojczystym języku i zdezorientowana kobieta musiała zachować spokój, przy czym cierpliwie powtarzała:
    -Nie mogę panu udzielić żadnych informacji o panu Millerze – wydawała się być coraz bardziej rozdygotana, nie przywykła do tego, że się na nią podnosi głos, ba, wydziera w języku, którego nie rozumiała na dodatek.
    -Ja. Chcę. Kurwa. Wiedzieć. Co. Jest. Z. Moim. Chłopakiem – wycedził po angielsku przez zaciśnięte zęby pochylając się przy tym i mrużąc oczy.
    Kobieta odsunęła się akurat wtedy, kiedy podeszła nieco starsza pielęgniarka, prawdopodobnie jej przełożona, która kazała mu się uspokoić.
    Uspokoić?!
    On tu szalał, byłby w stanie iść teraz do lekarza i przywalić mu tylko po to, żeby przekonać aby cokolwiek mu powiedzieli, a oni kazali mu się uspokoić.
    -No kurwa! – wrzasnął znów przechodząc na rosyjski, a później poleciało jeszcze kilka siarczystych przekleństw do czasu, aż nie podszedł do niego miły pan, który chyba zajmował się tu ochroną i nie kazał mu usiąść na tyłku.
    Michaił nie usiadł, sterczał tak, bo nie bardzo do niego to polecenie dochodziło, plus był taki, że po prostu się już zamknął i skończył awanturować.
    Tak cholernie się o Alexandra martwił, że wystarczyłoby mu durne zapewnienie z ust kompetentnej osoby, że to nic takiego, że z tego wyjdzie i by się uspokoił, ale ci cholerni idioci nie potrafili mu tutaj zapewnić chociaż najdrobniejszego komfortu psychicznego.

    OdpowiedzUsuń
  26. Misza z ulgą przyjął, że jest w tej chwili obejmowany, nie obchodziło go kto jest właścicielem otulających go ramion, potrzebował poczucia, że ktoś jest obok i go wspiera. Nieważne kto to był, Jay, Colin, czy ktokolwiek inny.
    Dał się usadzić na krześle, czuł się przy tym jak marionetka, jakby wraz z całą energią którą spożytkował na swój napad złości uleciały teraz już nawet wszystkie targające nim emocje. Czuł się tak cholernie pusty, bo nadal w jego umyśle huczała myśl, że Alex z tego nie wyjdzie, że tym razem nie będzie miał tego swojego cholernego szczęścia i nie wyjdzie z tego obronną ręką.
    Wpatrywał się w oczy Jay’a, dopiero po chwili dotarł do niego sens wypowiadanych przez mężczyznę słów.
    Był mu naprawdę wdzięczny, że tu był, że starał się to wszystko ogarnąć, ale Michaił nie był w stanie wykrztusić chociażby słowa, więc pokiwał niemrawo głową tym samym potwierdzając fakt, że wypowiedź zrozumiał i przyjął ją do siebie.
    W końcu, gdy uspokoił się trochę mógł Harrisowi cokolwiek odpowiedzieć:
    -Musi być dobrze –brzmiał niepewnie, ale wierzył we własne słowa i chyba to dało mu siłe, żeby usiedzieć na tyłku i nie wszczynać kolejnej awantury.
    Byli zmuszeni czekać tam z dwie godziny, które Miszy dłużyły się niemiłosiernie, ale nie miał zamiaru się chociażby ruszyć, więc opierał głowę o ramię Colina i chyba czekał na cholerny cud, który musiałby spaść na ten szpital żeby raczyli mu cokolwiek po tej awanturze powiedzieć.
    W końcu do recepcji podszedł lekarz, Michaił śledził go wzrokiem tylko dlatego, że wyróżniał się na tle pielęgniarek swoim długim, białym kitlem.
    Pielęgniarka wskazała chyba na ich grupkę, albo to Michaił już był zbyt zmęczony i tylko mu się wydawało.
    Michaił chciał czym prędzej znaleźć się obok Alexa. Nieważne, czy przytomnego, czy też nie. Chciał zobaczyć i samodzielnie ocenić w jakim chłopak jest stanie, szalał z powodu niepewności w jakiej go utrzymywano.

    OdpowiedzUsuń
  27. Lekarz będący przy Alexie zastanawiał się chwilę nad tym, co ma chłopakowi odpowiedzieć. Powinien teraz odpocząć, a nie przyjmować gości o tak późnej porze.
    Jednak też był człowiekiem, rozumiał, że ktoś może się o niego martwić i skonął głową by po chwili skierować swoje kroki do recepcji.
    Podszedł do jednej z pielęgniarek, które urzędowały za kontuarem, zapytał o to, czy może pojawił się tutaj niejaki Woronin, na co natychmiast został mu wskazany nieszczęsny awanturnik, który wcale na jakoś bojowego nastawionego do świata nie wyglądał, teraz wydawał się już być zmęczony, zapewne czekaniem.
    Lekarz podszedł do trójki znajomych na co Misza automatycznie się rozbudził i uniósł swoją głowę żeby na mężczyznę spojrzeć.
    -Michael Woronin? –upewnił się jeszcze lekarz, który wydawał się odrobinę niechętnie naginać regulamin szpitala, ale co miał począć skoro taki Alexander Miller był gotów się zerwać z łóżka i przyjść tutaj sam. –Pan Miller poprosił mnie, żebym pozwolił panu wejść na salę, więc proszę za mną –oznajmił lekarz po prostu.
    Misza niemal automatycznie poderwał się z miejsca.
    Alexander o to poprosił, więc musiał być już wybudzony, a skoro był wybudzony to nie mogło być już z nim jakoś źle.
    Michaił wpół kroku był już za lekarzem, jednak zwrócił się do Jay’a.
    -Zaraz przyjdę, przekażę wam jak z nim – powiedział i nawet nie zaczekał na jakikolwiek odzew, po prostu poszedł za litościwym lekarzem, który poprowadził go do odpowiedniej sali szpitalnej i pod jej drzwiami zostawił samego.
    Misza odtworzył powoli drzwi i zatrzymał się w progu kontemplując sylwetkę leżącego na łóżku Alexa.
    -Kocham cię – wypalił pierwsze, co cisnęło mu się na usta.
    W kilku krokach znalazł się przy łóżku.
    Nie zaczął krzyczeć, wypominać, że przecież obiecywał nie przesadzać. Po prostu pochylił się żeby pocałować Alexandra w czoło.
    -Nie strasz mnie już tak więcej – poprosił. Nie musiał mówić, że się martwił, że mu jeszcze to nie przeszło, bo to było po prostu po nim widać. –Jak się czujesz? – zapytał odsuwając się na chwilę żeby podsunąć sobie krzesło, na którym usiadł żeby ponownie wbić wzrok w twarz Millera.

    OdpowiedzUsuń
  28. Misza parsknął kiedy usłyszał zdrobnienie swojego imienia wypowiadane nieporadnie przez Alexandra. W jakiś sposób rozczulało go to, że nadal nie potrafił nauczyć się wypowiedzieć tego prawidłowo, pozbywając się tego brytyjskiego akcentu, ale o ile Michaił dobrze pamiętał sam przez jakiś czas kaleczył język angielski, bo używał przy nim rosyjskich ozdobników.
    Wyczuł, że Alex kłamie, ale nie chciał się z nim kłócić, był na to zbyt zmęczony i naprawdę, teraz ważniejszy był fakt, że Miller z zapaści wyszedł, a nie to, czy czuje się całkowicie dobrze, bo to graniczyłoby z cudem.
    Dał się wciągnąć do szpitalnego łóżka, jednak nogi zostawił poza jego obrębem, a to po to żeby się pielęgniarki nie wściekały, że z buciorami pacjentowi do łóżka wlazł (nikt by nie słuchał, że to rzeczony pacjent sobie zażądał jego towarzystwa tam).
    -Głupiś – skwitował tylko Misza, który musiał uważać, żeby czasami przez przypadek nie odłączyć Millera od aparatury jakimś nieostrożnym ruchem.
    Powinien iść teraz do chłopaków, powiedzieć im, że z Alexem już niemal na pewno będzie wszystko w porządku, ale jak już obok niego zaległ, tak nie chciał się ruszać. I miał gdzieś, że to było egoistyczne posunięcie, tak jak był gotowy wybuchnąć jeśli o zdrowie Alexandra chodziło, tak też potrafił być tym nieszczęsnym egoistą i dążyć do tego, by spędzić ze swoim chłopakiem jak najwięcej czasu.
    -Co ci strzeliło do głowy żeby wypić aż tyle? – zapytał cicho Misza wbijając spojrzenie w niezasłonięte, małe okno. –Bo musiałeś wypić naprawdę dużo, że trafiłeś aż tutaj –oznajmił, ale nie wypominał mu przez to żadnej obietnicy, nic podobnego.
    Michaił westchnął. Chciał Alexa już zabrać do domu, najlepiej zamknąć się z nim tak na kilka dni, odizolować od ludzi, zmartwień i życia, które obaj spędzali ostatnio niemalże w biegu.
    -Powinienem iść do Jay’a i Colina... Czekali tutaj ze mną – wypowiedział Michaił, ale nigdzie się jednakże nie ruszył, bo tym razem nawiedziła go obawa, że jeśli wyjdzie to drugi raz go już tutaj nie wpuszczą i będzie musiał czekać na czas, który jest w szpitalu przeznaczony na odwiedziny.

    OdpowiedzUsuń
  29. No tak, Curtis. Misza nie miałby nic przeciwko zrzuceniu na niego całej winy i zrobiłby tak, gdyby nie wiedział, że Mike’a nikt nie uświadomił w problemach zdrowotnych jego kumpla. Alexander po prostu wdrożył w temat nieliczne grono osób z którymi przebywał najczęściej i nikt poza nimi nie musiał o tym wiedzieć.
    Nie zmienia to faktu, że Alex mógł Curtisa powiadomić o wszystkim jeszcze zanim zaczęli pić i… raczyć się swoim towarzystwem. Prawdopodobnie wtedy uważaliby obaj, a Misza nie musiał wyjść z tamtego baru czując się wręcz fatalnie.
    Nie mógł tak leżeć podczas gdy tamta dwójka na pewno na niego czekała, ale co on miał zrobić, że przy Alexandrze się rozpływał jak takie masło pozostawione w upalny dzień na zewnątrz.
    Misza tylko mruknął przeciągle, jakby w ten sposób zgadzając się ze słowami Millera, minuta, czy dwie nikogo w tej chwili nie zbawią, a najważniejsze było to, że mógł sobie teraz być przy swoim chłopaku, przy czym liczył na jego głupie szczęście, bo byłby mały problem gdyby ktoś z personelu postanowił nagle zajrzeć do sali aby zobaczyć jak się ma nowy pacjent.
    Michaił zaczął z czystego znudzenia rysować swoim smukłym, chłodnym palcem na klatce piersiowej Alexandra najróżniejsze wzory.
    -Nie rób nam tak więcej – poprosił znowu, teraz jednak brzmiał już odrobinę sennie, a to oznaczało, że jednak powinien ruszyć się ze swojego miejsca. –Pójdę powiedzieć chłopakom, że z tobą dobrze i mogą iść odpocząć – wypowiedział zgrabnie wyślizgując się z objęcia swojego chłopaka. –Zaraz wracam. - Pochylił się jeszcze tylko żeby przelotem musnąć jego usta i połaskotać przy tym policzek swoimi już dość długimi włosami.
    Wyszedł z pomieszczenia i skierował się szybko w stronę nieszczęsnej recepcji, nawet kiedy zobaczył nieszczęsną pielęgniarkę, którą wcześniej zaatakował uśmiechnął się przepraszająco i skinął głową. Takie zachowanie było kompletnie nie w jego stylu.
    Podszedł do Jay’a, Jones się najwidoczniej ulotnił, bo Michaił nigdzie go nie zauważył.
    -Alex ma się już lepiej – powiedział i przykucnął przy Jay’u, żeby nie stracić równowagi położył dłoń na jego kolanie. –Idź odpocząć już Jay… I dzięki za wszystko – wypowiedział. Mimo zmęczenia Woronin wydawał się wręcz promienieć, a wystarczył do tego zaledwie lepszy stan Alexa. –Ja jeszcze chwilę tu zostanę – dodał wstając i już kierując się na nowo w stronę korytarza i pokoju, w którym leżał Miller.

    OdpowiedzUsuń
  30. Misza zatrzymał się słysząc słowa Jay’a i odwrócił na pięcie w jego stronę. Jego myśli były przy Millerze, więc i cieleśnie dążył do tego by znaleźć się tam jak najszybciej, potrzebował chwili żeby przyswoić propozycję Harrisa, a później poddał ją skrupulatnej analizie.
    Nie chciał przede wszystkim nadużywać dobroci Harrisa, a poza tym widział, że ten jest też już zmęczony, więc nie było sensu by czekał nawet te dwadzieścia minut, które Michaił miał zamiar spędzić z Alexem.
    -Nie, weź Colina i jedźcie już odpocząć – wypowiedział uśmiechając się przy tym spokojnie. – Dam sobie radę – zapewnił jeszcze i, nawet się nie żegnając, niemalże pognał w stronę sali Alexandra, bo było mu do niego realnie śpieszno, ponieważ nie chciał nadwyrężać cierpliwości personelu co do ich dwójki. Z resztą Millera pewnie mieli w planach wypuścić już w ciągu dnia, nie było sensu żeby go tu chyba trzymać, a nawet jeśli to ten by żądał wypisu nie znosząc jakichkolwiek sprzeciwów.
    Wszedł do niemalże sterylnego pomieszczenia, w którym to przyszło Alexandrowi spędzić dzisiejszą noc.
    Położył się obok swojego chłopaka na tym nieszczęsnym, szpitalnym łóżku, którego nigdy nie lubił gdy już przypadało mu w nim spać, a to dlatego, że nawiedzała go irracjonalna obawa, że na tym samum łóżku ktoś zmarł. To wydawało mu się niemal tak straszne jak domy w których ktoś umierał, tak samo bał się swojego domu w którym powiesił się ojciec.
    -Się pewnie zaraz Jay i Colin stąd ulotnią – poinformował całując lekko szyję Alexa i zaraz chowając nos w jej zagłębieniu. –Ja też niedługo będę musiał iść – wypowiedział cicho owiewając swoim ciepłym oddechem skórę Alexandra. – A ty i tak musisz odpocząć, pewnie cię stąd wypuszczą jak najszybciej, bo jesteś nieznośny - oznajmił spokojnie, ale uśmiechnął się lekko, czego jednak Miller nie mógł w tej chwili zauważyć.

    OdpowiedzUsuń
  31. Misza odpowiedział spokojnie na pocałunek Alexa. Po całej tej, jakże stresowej sytuacji, przez którą to musiał przez niego przejść zdecydowanie potrzebował go obok siebie.
    Doskonale wiedział jak bardzo nieznośny potrafił być Alexander jeśli tylko chciał, nieraz nawet wolał nie sprawdzać jak daleko jego niemalże nastoletnia przekora sięga, bo miał przeczucie, że jest ona niemalże bezdenna.
    Przesunął palcami po policzku Alexa starając się przy tym zachować na tyle ostrożnie, by poruszając ręką niczego nie oderwać, czy też nie uszkodzić.
    Był teraz w stanie nawet zapomnieć gdzie się teraz znajdują i z jakiego powodu. Liczył się Miller zaraz obok, trwający przy nim i raz po raz całujący czule.
    Odkleił się od chłopaka i otwierając oczy trącił jego nos swoim.
    -To może wydać się zabawne, ale tęskniłem – przyznał będąc przy tym całkowicie poważnym, jak na siebie przystało, rzecz jasna.
    Nie chciał nawet myśleć o tym jak tragicznie będzie mu się dziś bez niego spało. Zawsze tak było, ilekroć nie miał przy sobie Alexa musiał niemalże walczyć o to by zasnąć, bo po jego głowie kołatały się wtedy najróżniejsze myśli i zaliczały się one raczej do grupy tych nieprzyjemnych.
    Misza złożył pocałunek na brodzie chłopaka, później jego usta zawędrowały nieco wyżej i cmoknął go krótko tuż pod dwoma kolczykami, aż w końcu na powrót dotarł do ust które musnął lekko, niemalże niezauważalnie.
    -Tak bardzo nie chce mi się od ciebie iść… - przyznał z westchnieniem odgarniając Alexowi włosy z czoła.
    Ale w końcu wyjść musiał, nawet jeżeli nikt go stąd nie gonił, ale to było tylko do czasu. W końcu nie dość, że pozwolono mu tu wejść o tak późnej porze to jeszcze nie był członkiem rodziny Millera, więc chociażby z wdzięczności należało zachować chociaż resztki przyzwoitości i nie przeciągać chwili odejścia od Alexandra w nieskończoność.
    Wyszedł do mocno oświetlonej recepcji i w sumie byłby już przy drzwiach wyjściowych gdyby nie zdążył zarejestrować faktu, że na krześle siedzi Jay i to jakby nigdy nic. Michaił więc podszedł do niego i stanął w niewielkim oddaleniu.
    -Hej, Jay, nie poszedłeś do domu –stwierdził oczywistość będąc przy tym jawnie zdziwionym.
    Misza zmarszczył brwi, ze zmęczenia i rozleniwienia jakie ogarnęło go, gdy był przy Alexie jego procesy myślowe były wręcz ślamazarne.
    Harris został tu dla niego… w sumie taki był jedyny wniosek jaki zdołał wysnuć, ale niemal automatycznie usprawiedliwił to sobie tym, że jest chłopakiem jego kumpla i tyle.
    Westchnął.
    -To co, idziemy? – zadał pytanie w myślach stwierdzając jednak, że Jay został tu całkowicie niepotrzebnie, przecież dałby sobie sam doskonale radę.

    OdpowiedzUsuń
  32. Misza przed wyjściem zgarnął swój czarny płaszcz z wieszaka i ubrał go już idąc zaraz obok Jay’a.
    Teoretycznie szpital był bardzo blisko od wieżowca w którym mieszkał, jeśli oczywiście nie krążyło się idąc wzdłuż głównych ulic dało się dojść z jednego miejsca na drugie w niespełna kwadrans.
    Dla Michaiła taki wieczorny spacer był w sumie całkiem odpowiedni, jeszcze bardziej się męcząc koił zszargane nerwy, ale też przy okazji rozbudzał się, więc miał niemalże pewność, że tej nocy nie obejdzie się bez tabletek ułatwiających zasypianie.
    Do Harrisa nie odezwał się nawet jednym słowem, nie potrzebował tego, wolał wsłuchiwać się w tej chwili zgiełk nigdy nie zasypiającego Nowego Jorku.
    Dopiero gdy weszli do wieżowca Misza zwrócił się do Jay’a, tak w oczekiwaniu na windę, bo stwierdził, że w oczach Harrisa schody to byłaby już lekka przesada.
    -Słuchaj, jestem naprawdę wdzięczny… - przyznał Michaił, jakoś nigdy nie umiał z siebie wyrzucić zbyt wielu słów tak na poczekaniu.- I nie chcę, żebyś się musiał jeszcze jechać do siebie – dodał – I proponuję żebyś został u mnie na noc – powiedział jeszcze, akurat drzwiczki windy się otworzyły, Misza chwycił Jay’a za rękaw i wciągnął go do środka nie używając przy tym ani odrobiny siły. –Zasadniczo to nalegam, żebyś został – mruknął naciskając guzik z numerem odpowiedniego piętra i tym samym odrzucając wszystkie „przeciw”, które to mogły wyjść ze strony Harrisa.
    Kiedy byli już w mieszkaniu Misza po prostu ściągnął okrycie wierzchnie i poprowadził Jay’a do drugiej sypialni, która była urządzona zupełnie tak, jak reszta domu z tym tylko, że dawno z niej nikt nie korzystał.
    Michaił włączył światło w tym pomieszczeniu.
    -No, to tutaj, obok jest łazienka i też moja i Alexa sypialnia – wypowiedział podświadomie nazywając tamten pokój sypialnią jego i Alexa, gdzie było łóżko jego i Alexa, a także szafa, tylko płyty z muzyką nie były wspólne, bo preferowali zgoła inne gatunki. –Ale łazienkę rezerwuję ja, bo muszę koniecznie wziąć prysznic – oznajmił tym samym ulatniając się, chciał się czym prędzej położyć, więc jego prysznic trwał zaledwie kilka minut, później wyszorował zęby i łyknął tabletkę.
    Wyłożył na szafkę świeży, czarny, puchaty ręcznik i położył na nim jeszcze szczoteczkę, nadal zapakowaną, bo była ona w sumie po to, gdyby ktoś zamierzał się tutaj na noc zatrzymać.
    Dawno nie czuł się tak bardzo zmęczony, ten dzień zdecydowanie dał mu w kość.
    Zajrzał jeszcze tylko do pokoju w którym zostawił Jay’a.
    -Zostawiłem ci ręcznik i szczoteczkę na wierzchu – oznajmił odgarniając z czoła mokre włosy, rano prawdopodobnie będzie miał niezłą szopę, ale za nic nie chciało mu się ich suszyć, przez co kropelki wody spływały po jego nieokrytej niczym klatce piersiowej. Zasadniczo to był w tej chwili tylko w czarnych, dresowych spodniach, które wydawały się utrzymywać tylko dzięki kościom biodrowym. –Dobranoc – powiedział jeszcze tylko i zaraz zniknął kierując się do pokoju znajdującego się zaraz obok.

    OdpowiedzUsuń
  33. Woronin po prostu padł na łóżko i dopiero po chwili zawinął się w kołdrę by niemalże zginąć w czarnej pościeli na łóżku, które na jego samego wydawało się w tej chwili stanowczo zbyt duże, ale mimo wszystko Misza zdołał zasnąć bez większych problemów, bo z jednej strony prochy działały, a z drugiej był po prostu zmęczony tym wszystkim, przez co musiał tego dnia przejść, zdecydowanie nie była to pora by miał bić się z myślami już teraz, kiedy był spokojny i pewien tego, że gdyby Alexowi miało się coś stać to zostanie mu udzielona pomoc.
    Kilka godzin snu, może cztery, albo pięć godzin, nie więcej, bo kiedy się kładł było już późno, a jak już się budził słońce od niedawna wędrowało po niebie.
    Pomimo wczesnej pory Michaił czuł się w miarę zregenerowany, plus był taki, że nie zrywał się w ciągu nocy i nie miał ochoty kręcić się po mieszkaniu.
    Miał czas na to, żeby cicho pójść do łazienki i ogarnąć przede wszystkim włosy. Nie czuł potrzeby ubrania się, czy brania kolejnego prysznica, musiał zrobić coś ze swoimi lekko poskręcanymi i poplątanymi włosami, a później wyszorować zęby, bo na punkcie ich czystości miewał wręcz obsesję, chociaż po każdym posiłku i tak nie musiał biegać i ich myć, bo zwyczajnie w ciągu dnia mało co jadał.
    Gdy już doszedł do wniosku, że wszystko z jego włosami już jest w porządku poszedł do kuchni by zaparzyć herbatę, która chyba miała być dziś jego śniadaniem, ponieważ zwyczajnie nie czuł się na zjedzenie czegokolwiek.
    Usiadł na szerokim parapecie, trzymając w dłoniach kubek z ciepłym, parującym i przede wszystkim niesłodzonym napojem oparł czoło o szybę wbijając spojrzenie w widok za oknem.
    Był ciekaw jak szybko Jay wstanie i pojawi się w kuchni. Niby Misza zdawał sobie sprawę z tego, że za wcześnie do szpitala iść nie mogą, bo nawet jego do Alexa nie wpuszczą, ale i tak chciał być tam już najszybciej.
    Przede wszystkim zaczął czuć się dziwnie z faktem, że w ich domu był ktoś inny, niemalże nieznajomy, bo jeśli już Michaił miał być ze sobą szczery, to dopiero dziś raczył na Harrisa zwrócić uwagę. Nigdy nie dążył do poznania go, a tutaj taki człowiek okazał się być tak szalenie miły i gotów do tego, by go wesprzeć, a przede wszystkim potrafił pohamować emocje i zachować spokój wtedy, kiedy on panikował.

    OdpowiedzUsuń
  34. Słyszał szum wody pod prysznicem i zasadniczo to zmotywowało go żeby ruszyć się z parapetu i przygotować dla Jay’a kawę. Odstawił swoją nadal jeszcze niedopitą herbatę.
    Włączył czajnik w którym jeszcze była woda i wyciągnął z górnej szafki zielony kubek, który wręcz wydawał razić się po oczach w tym niemalże czarno-białym mieszkaniu. Nasypał do naczynia kawę, nie będąc pewnym jak mocną pija Harris użył dokładnie takiej ilości, jakiej używał robiąc kawę dla Alexandra, pewnie i tak by zrobił dokładnie taką, chociażby z czystego odruchu.
    Kiedy czajnik się wyłączył zalał kawę wrzątkiem, obok kubka, na blacie szafki postawił cukiernicę, na wypadek gdyby Jay pijał jednak kawę słodzoną.
    Wrócił na swoje miejsce oplatając własny kubek palcami, przy czym Harris pojawił się zaledwie chwilę później.
    -Nie śpię od niedawna –odpowiedział spokojnie opierając swoją głowę o zimną szybę.
    Lekko zmarszczył nos słysząc pytanie Jay’a, nigdy za nim nie przepadał, ale dość często miał okazje je słyszeć, zwłaszcza w przeszłości kiedy to inni się o niego martwili, zawsze odpowiadał tak samo, chyba tylko Wiera usłyszała kiedyś inną odpowiedź.
    -Jest dobrze– odparł tak, jakby to była zwyczajnie wyuczona formułka. –Zrobiłem ci kawę – oznajmił brodą wskazując na szafkę na której stał właśnie ten wyróżniający się kubek, a znad niego unosiła się para.
    Misza usłyszał walenie do drzwi. Zupełnie tak, jakby ktoś nie mógł użyć cholernego dzwonka, co nie zmienia faktu, że Michaił się zdziwił, nie spodziewał się nikogo o tej porze… zazwyczaj się nikogo nie spodziewał, bo nawet Alex mało kogo tutaj spraszał, zazwyczaj spotykał się ze znajomymi gdzieś na mieście, co odpowiadało zarówno jemu jak i Woroninowi.
    -Byłbyś tak miły i mógłbyś otworzyć? – zapytał spokojnie i przede wszystkim cicho Misza. Nie czuł się dobrze, wbrew temu co oczywiście twierdził, ba, nie było mu nawet w porządku.
    Powinien coś zjeść, bo jeśli będzie poruszał się zbyt gwałtownie to zakręci mu się w głowie i dopiero będzie… jednak zupełnie nie miał ochoty na to, żeby po cokolwiek sięgnąć, chociaż zdrowy rozsądek go o tym alarmował.

    OdpowiedzUsuń
  35. Mike wparował do mieszkania, jakoś niespecjalnie przejmował się tym, że wszedł jakby nigdy nic do mieszkania tego Michaiła, bo mieszkał tu przecież też jego kumpel, który na pewno nie miałby nic przeciwko jego obecności tutaj, o tym Curtis był wręcz przekonany.
    Zatrzymał się jednak gdy zobaczył siedzącego na parapecie chłopaka swojego kumpla, bez górnej części ubrań, to tak swoją drogą.
    -Colin kurwa! – wydarł się Curtis wciąż wgapiając się w chłopaka, który natomiast patrzył się na niego i marszczył lekko brwi. –Kup mi takiego! –dodał jeszcze szczerząc się wesoło. Zachowywał się jak kompletny dzieciak, ale miał to szczerze gdzieś, bo Michaił wyglądał tak, jakby się prosił żeby go brać… coraz mniej dziwił się Alexowi tego, że popadł w monogamię.
    Misza tymczasem starał się dojść co robi tutaj Mike, dlaczego właśnie się wydziera i czemu nabłocił mu swoimi buciorami w mieszkaniu.
    W końcu jednak jego krzyk wyrwał go z zamyślenia tym samym przypominając, że jest na tego człowieka zły, że w sumie obwinia go o to, co się stało, pomimo faktu, że ten jeszcze wczoraj był całkowicie wszystkiego nieświadomy.
    Misza zostawił kubek, który trzymał w dłoniach pomimo faktu, że herbatę już wypił. Wstał ostrożnie i podszedł do Mike’a, który sterczał tak, jak stał i przypatrywał się poczynaniom chłopaka z niemałym zainteresowaniem.
    Woronin wziął zamach kiedy był już wystarczająco blisko i uderzył Curtisa z pięści w twarz, żałował tylko, że nie mógł włożyć w to więcej siły, ale głowa bruneta i tak odchyliła się zadowalająco.
    Mike jęknął, wydał z siebie przeciągłe „ała”, a później zaklął, bo bez tego by się przecież nie obyło.
    -Mam nadzieję, że następnym razem pomyślisz, jeżeli będziesz się pojawiał ot tak i nie będziesz się zachowywał niczym całkowity kretyn – wypowiedział spokojnie Michaił, czuł że dzięki temu uderzeniu opuściły go już wszystkie negatywne emocje. –Ubiorę się i możemy iść do Alexa – oznajmił cicho i odwrócił się na pięcie żeby skierować swoje kroki do sypialni.
    Mike rozmasował policzek, który zaraz miał przestać go aż tak boleć, ale nadal był lekko zaczerwieniony. Nic mu raczej nie będzie, Misza był za słaby na to, żeby cokolwiek konkretnego mu zrobić.
    -Michael mi jebnął – oznajmił światu, jakby to dopiero do niego doszło.

    OdpowiedzUsuń
  36. Misza ubrał się szybko w czarną koszulę i stosunkowo wąskie, pasujące kolorystycznie do góry spodnie, tak przygotowany do wyjścia opuścił sypialnię.
    Czuł się jednak zbyt źle żeby nic nie jeść przez kolejne kilka godzin, już nawet nie wspominając o reszcie dnia, więc wziął z kuchni jabłko. Ostatnio jadał głównie te owoce i nawet był w stanie na nich pociągnąć przez zadowalająco długą część dnia, o ile nie biegał przy tym po schodach, a najlepiej by było gdyby w ogóle się nie ruszał.
    Wgryzł się w jabłko i zarzucił na ramiona skórzaną kurtkę, a na stopy wciągnął buty i w ten sposób był gotowy żeby iść do swojego Alexa i w reszcie go zobaczyć, najlepiej też zabrać do domu.
    Odgryzł kawałek owocu i przełknął go.
    -No chodźcie już – mruknął wypuszczając całą trójkę przed sobą żeby zakluczyć drzwi.
    -Zajebiście wyglądasz jak masz coś w ustach Michael! – zawołał Curtis tym samym narażając się na kolejny cios, którego jednak nie otrzymał, bo Misza puścił jego uwagę mimo uszu.
    W ten sposób trafili do windy, Michaił nie chciał świrować i zbiegać po schodach przy wszystkich tu obecnych, powiedział sobie, że zdąży to nadrobić. W windzie dokończył jeść, a na zewnątrz po prostu wyrzucił ogryzek.
    I tak po niecałych dwudziestu minutach dotarli do szpitala, tym razem nikt nie miał zamiaru się przyczepić się i powstrzymywać Michaiła od odwiedzenia swojego chłopaka.
    Misza w sumie nawet nie ściągnął kurtki, od razu poszedł w stronę odpowiedniej Sali gdzie zastał właściwie gotowego do wyjścia Alexa.
    -Cześć – przywitał się podchodząc do niego powoli. Pochylił się i z uśmiechem pocałował go w czubek nosa. –Wypuszczają cię już? – zapytał marszcząc przy tym lekko brwi, nawet jemu wydawało się, że to za wcześnie, przewidywał, że Alex dostanie wypis dopiero w okolicach południa, jeśli nie później.

    OdpowiedzUsuń
  37. Michaił uniósł lekko brwi słysząc stwierdzenie Alexa, nie pozwoli mu targować się z lekarzem skoro ten był wykwalifikowaną osobą i z całą pewnością wiedział lepiej niż taki Miller co będzie lepsze dla jego zdrowia.
    -Zostaniesz tak długo, jak będą mieli zamiar cię tutaj trzymać – mruknął Misza całkowicie spokojnie przesuwając przy tym palcami po policzku Millera.
    Jakoś miał złe przeczucia co do tego uśmiechu, który w przypadku Alexandra oznaczał zazwyczaj kolejny, szalony pomysł rodzący się w jego główce. Najczęściej jednak uśmiechał się tak wtedy, gdy już popił i zwisało mu co zrobi i jaka będzie reakcja na to.
    Misza jednak nie stawiał żadnego oporu kiedy Alex przystąpił do realizacji swojego pomysłu. Odpowiadał na każdy pocałunek Alexandra i czuł się tak, jakby przynajmniej kolejnymi pieszczotami miał się karmić, jakby do życia miało wystarczać mu powietrze i sam Miller, co byłoby naprawdę dobrym układem.
    Po wykonaniu kilku kroków w tył poczuł, że natrafia na przeszkodę, a mianowicie na łóżko, więc pozwolił się pchnąć by opaść na nie miękko.
    Zignorował fakt, że nadal ma na sobie kurtkę, ba, nawet to, że buty miał założone jakoś niespecjalnie mu przeszkadzało w tym ażeby owinąć pochylającego się nad nim Alexandra nogami w pasie.
    Przerwał im huk otwieranych z impetem drzwi, co Michaił miał ochotę po prostu zignorować, bo czuł się niemalże głodny dotyku Alexa i czekanie na niego kolejne godziny jawiło mu się jako jakaś tortura.
    Curtis zawył, wydając z siebie bliżej nieokreśloną monosylabę, przy okazji oznajmił tym, że jest w pomieszczeniu (jakby głośne otwarcie drzwi nie było wystarczające).
    -O ja pierdolę... – wymamrotał niemalże tęsknie przypatrując się scenie na łóżku. –Dajesz na całego Alex! – zawołał jeszcze zanim się opamiętał i przypomniał sobie, że to jest szpital, a nawet jego jakieś normy obowiązują.
    Misza oderwał się od Alexa, ale to dopiero wtedy gdy cmoknął czule miejsce, gdzie ten miał przebitą wargę, to trochę tak, jakby to było jedno z ulubionych miejsc do całowania go, bo nigdy nie pomijał tych cholernych kolczyków właśnie.
    Michaił spojrzał w bok, na Mike'a, ale dochodząc do wniosku, że jednak nie ma ochoty na niego patrzeć powrócił wzrokiem do twarzy Alexa by zarysować palcem zarys jego szczęki i uśmiechnąć się spokojnie.
    -Nie, nie przeszkadzajcie sobie. Ja sobie kurewsko chętnie popatrzę - oznajmił Curtis mając ochotę przy tym wziąć krzesło, siąść i zażądać porno na żywo.

    OdpowiedzUsuń
  38. Misza usiadł przy pomocy Alexa, zwiesił nogi z łóżka by po chwili przyjrzeć się całej trójce, która wpadła do nieszczęsnej, szpitalnej sali, w której na pewno nie powinno przebywać aż tyle osób na raz, a sam pacjent nie powinien być gotowy do wyjścia i mieć gdzieś fakt, że lekarz chyba nie miał zamiaru go nigdzie wypuszczać.
    Ułożył głowę w zagłębieniu szyi Alexandra udając, że nie słyszy sprawozdania Colina. Jego to nie śmieszyło, był zły, bo się martwił, a martwił się, bo cholernie mu na Millerze zależało, w ten sposób czuł się całkowicie usprawiedliwiony. Jednakże, z drugiej strony, jak znał siebie, tak trudno było mu przyjąć do wiadomości, że aż tak się zdenerwował zaistniałą sytuację, że zaczął się wręcz wydzierać.
    -A mnie dziś twój Michael przyjebał – oznajmił Curtis marszcząc przy tym nos. –I to mocno, jakbym był tobą bym go nie wkurwiał, ale że jestem sobą to wiesz… -dodał jeszcze po czym wyszczerzył się po swojemu.
    -Zasłużyłeś – usprawiedliwił się tylko Woronin, jednak nie miał zamiaru się z tego tłumaczyć, bo byłoby to co najmniej śmieszne, przynajmniej się na kimś wyładował, a Mike’a nie było nikomu szkoda.
    Curtisowi nie chciało się sterczeć niemalże na środku tego pokoju, więc padł na szpitalne łóżko, układając się przy tym wzdłuż, a później przewrócił się na bok, żeby jakkolwiek swoich znajomych widzieć.
    –I w ogóle to z jakiej racji mi nic nie powiedziałeś, ty głupi chuju? –zapytał Curtis zwracając się do Alexandra z niemałym wyrzutem, no byli w końcu kumplami, a to chyba upoważniało go do tego żeby być powiadomionym o takich rzeczach. –No chuj, długo się nie widzieliśmy, no ale trochę głupio, że tu trafiłeś – wygłosił w końcu siadając obok Miszy, wolałby znaleźć się obok swojego przyjaciela, ale jakoś nie miał tym razem skrupułów wpychać się pomiędzy tę dwójkę.
    -Wszystkich wystraszyłeś – oznajmił cichutko Michaił, tak żeby tę wypowiedź usłyszał tylko Miller. Czysto odruchowo sięgnął po dłoń chłopaka, a po chwili zaczął bawić się jego palcami. Nadal jeszcze był trochę zdenerwowany, szczególnie, że nadal myślał nad tym, dlaczego chcą tutaj jeszcze jego Alexa zatrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  39. Mike’owi nie podobała się odpowiedź Alexandra. Nie było okazji? Mógł powiedzieć „cześć Curtis, nie piję dziś, bo mam cukrzycę”, jak dla niego to była świetna okazja do tego, żeby powiedzieć mu co się dzieje. Oczywiście nie miał przez zaistniałe wydarzenie wyrzutów sumienia, no bo dlaczego, każdy bierze za siebie odpowiedzialność, ale odczuwał przysłowiowy ból dupy, bo Alex nie powiedział mu o czymś tak ważnym. No cholera, niedawno mówili sobie wszystko, a teraz co.
    -A idź w chuj –mruknął zniechęcony Mike i machnął na to wszystko ręką. Przesunął spojrzeniem po Sali natrafiając w głównej mierze na Colina i tego drugiego, którego imię musiał sobie chwilę przypominać, ale w końcu mu się to udało. Jay jako jedyny nie zabierał w tej chwili głosu, ale może to i dobrze. –Te, a który jest u was od basu? – zapytał nagle, zupełnie odciągając wszystkich od tematu choroby Alexandra, który wręcz musiał (w mniemaniu Curtisa) być mu za to wdzięcznym, ba, nawet jeszcze podziękować.
    Misza nie udzielał się już, słuchał wymiany zdań, ale postanowił się w nią nie wkręcać. Jak przylgnął do Alexandra tak nie miał zamiaru się od niego odklejać przez najbliższy czas. I chciał też już stąd iść, nieszczególnie przypadała mu do gustu szpitalna sceneria jeśli chodzi o przebywanie z Millerem.
    Woronin pocałował Alexa w szyję i zaraz ponownie się o niego oparł. Chciał go tym uspokoić, ale jednocześnie nadal nie miał ochoty odzywać się.
    Do pomieszczenia weszła kolejna osoba, lekarz, który aż zatrzymał się w progu widząc tak różnorodne osoby w jednym pomieszczeniu, przede wszystkim nie spodziewał się tu zastać nikogo poza pacjentem, który powinien nadal odpoczywać i leżeć w łóżku, a z drugiej strony na Sali nie powinno być aż tyle osób odwiedzających. Był oburzony ze względu na brak poszanowania dla panujących w szpitalu reguł.
    -Wypis panie Miller – oznajmił lekarz marszcząc przy tym krzaczaste brwi. –Ma się pan umówić na kontrolę. Jasne? – upewnił się jeszcze, wyraźnie zniecierpliwiony, czuł, że lepiej aby ta zgraja stąd wyszła dopóki szpital jeszcze stał i nie trząsł się w posadach.
    Wręczył pacjentowi świstek nadal twierdząc, że ten powinien tutaj zostać, ale co miał poradzić jeśli trafiało się na taką cholerną przekorę.
    -Ma pan o siebie dbać – ostrzegł na odchodnym i wyszedł z pomieszczenia.
    Misza natychmiast się ożywił i przechwycił nieszczęsny papier, znając życie Alex byłby gotów umieścić go w najbliższym koszu i nawet do niego nie spojrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  40. Curtis zastanowił się, czy poznał ostatnio jakiegoś Kyle’a, ale jako że nie miał pamięci do imion, bo zwyczajnie nie chciał sobie nimi głowy zaśmiecać, nie mógł sobie o żadnym osobniku z takim właśnie imieniem przypomnieć. Składem Damn Loud Band też się wcześniej jakoś nie interesował, znał trochę Colina i przede wszystkim Alexa, więcej mu do życia potrzebne nie było, ale jako że właśnie czuł się bardzo cierpiącym człowiekiem to potrzebował seksu, wiadomo że seks to najlepsze ukojenie bólu (który teraz odczuwał, był doszczętnie zraniony!), a seks z basistą to już w ogóle.
    -No ja pieprzę – burknął przewracając przy tym jasnymi oczami. –Nie mogliście sobie do cholery fajnego basisty brać? – zapytał wyraźnie oburzony, no co jak co, dla Mike’a, który był dość powierzchowny, wygląd takiego bardzo się liczył w RazorHeart mieli fajnego basistę, ale jak na złość cała ich grupa się gdzieś po Nowym Jorku rozsiała i najszybciej to on pozostałą trójkę na próbie spotka. –Czy tak trudno jest się takiemu przyjrzeć jak już gra, kto go kurwa wziął? – bulwersował się dalej tym samym pozwalając wszystkim na chwilę odpoczynku od myśli, które skupiały się na Alexie i oto stawał się centrum zainteresowania. –I tak mi go pokażesz na najbliższej imprezie – oznajmił zwracając się tym samym do Alexa i zaraz uśmiechając łobuzersko.
    Misza od wyjścia lekarza na chwilę się wyłączył po to aby pobieżnie przeczytać treść wypisu, do wyników wykonanych badań nie miał okazji dojść, bo został postawiony do pionu przez Alexandra. Przez gwałtowną zmianę miejsca lekko zawirowało mu w głowie, ale starał się nie dać poznać po sobie czegokolwiek i utrzymał równowagę przy okazji dochodząc do wniosku, że jabłko na dziś to jest jednak za mało i kiedy wróci do domu to coś zje… na pewno. Na pewno też będzie to posiadało tyle składników energetycznych co nic, więc w sumie bez różnicy, czy coś przełknie czy jednak nie.
    Trzymając Alexa za rękę przeszedł praktycznie przez cały szpital, na zewnątrz dopiero zorientował się, że nadal trzyma wypis Millera w ręku i złożył go na pół, żeby zmieścił się do kieszeni.
    -Idziecie przede mną, a ja nie wiem na czyim tyłku się skupić – oznajmił Curtis w efekcie włażąc pomiędzy nich i zarzucając swoje ręce na ich ramiona, co w przypadku Miszy poskutkowało tym, że się odsunął od dwójki przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
  41. -Leah coś mówiła o kilku koncertach, no to pewnie trochę posiedzimy, ciesz się w chuj, bo twój ulubiony kumpel ma zamiar ci poświęcić trochę czasu –odpowiedział wesoło Curtis jeszcze zanim wszyscy się rozeszli i dopóki miał okazję przebywać sobie bezkarnie obok Alexa.
    Niedługo po tym, jak każdy poszedł w swoją stronę Michaił i Alexander znaleźli się w wieżowcu i Misza naprawdę miałby dylemat czy wlec się po schodach i ryzykować, czy po raz kolejny skorzystać z windy, ale na szczęście Miller okazał się szalenie pomocny i wybrał za niego.
    Nawet nie zorientował się kiedy został przyparty przez swojego Alexa do ściany, ale nie miał zamiaru zgłaszać jakichkolwiek sprzeciwów czy protestów ku temu zabiegowi.
    Michaił zarzucił ręce na ramiona chłopaka oddając z zaangażowaniem niemalże każdy pocałunek. Uniósł lekko nogę by obwinąć nią Alexa w okolicach bioder i tym samym przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie o ile było to w ogóle możliwe, bo pomiędzy ich ciałami granicę znaczyły już praktycznie jedynie ubrania.
    Kiedy już dotarli na upragnione, siódme piętro Michaił natychmiast otworzył drzwi do ich mieszkania i wszedł do środka uśmiechając się przy tym lekko, ledwo unosząc kąciki ust.
    Odwrócił się do Alexa jeszcze zanim przystąpił do zdjęcia kurtki i musnął lekko jego usta.
    -Mam ochotę na kąpiel – wypowiedział cicho i spokojnie, ale przeciągając głoski ostatniego słowa. –Co ty na to? – zapytał tym razem dając Alexandrowi buziaka w policzek i ściągając z siebie kurtkę, a później buty.
    Zje coś później, tak sobie powiedział usprawiedliwiając się tym, że teraz ma Alexa, a i wytrzyma jeszcze jakiś czas i nic mu się nie stanie. To przecież nie było nic takiego, nawet jeżeli poczuje się gorzej to zaraz mu to przejdzie i wtedy to już niemalże na pewno coś przekąsi.
    Wszedł w głąb ich mieszkania, które było idealne, tak jak zwykle, może z tą różnicą, że Michaił będzie musiał przetrzeć podłogę, bo oczywiście Curtis musiał wpaść tu w buciorach.

    OdpowiedzUsuń
  42. Kiedy już spodnie Alexandra opadły na kafelki Misza uśmiechnął się do niego i pocałował lekko w usta, a później w brodę. W końcu rozpiął swoje spodnie, zsunęły się one z niego niemalże bez większych problemów, bo jedyną przeszkodą okazywały się wystające kości biodrowe. Równocześnie z tym, jak jego dolna część garderoby opadła na siemię skopał z nóg skarpetki i tym sposobem stał przed Alexandrem jedynie w czarnych bokserkach.
    Odwrócił się żeby zakręcić wodę, której odpowiednia ilość napełniła już dużą wannę ciepłą wodą, która parując znacznie ogrzała całe pomieszczenie.
    Misza sięgnął po kolejny pocałunek, tym razem znacznie dłuższy i intensywniejszy. Przeciągnął dłonią po ramionach i klatce piersiowej Alexandra by w końcu dotrzeć do jego pasa. Pozbył się jego bielizny, a ta znalazła się wśród całej reszty należących do nich ubrań. Michaił uśmiechnął się podczas pocałunku czując, że również i jego ostatnia część garderoby znalazła się na ziemi.
    Odsunął się od Alexa i wszedł ostrożnie do wanny w której usiadł, a przyjemnie ciepła woda niemalże natychmiast go rozluźniła pozwalając tym samym na chwilę oddechu, odpoczynku od wszystkich nieprzyjemnych zdarzeń i, ogólnie, odcięcie się chociażby na moment od otaczającego, zarówno jego jak i Millera, świata.
    Odgarnął lekko swoje włosy z czoła tym samym mocząc nieliczne kosmyki wilgotną dłonią.
    Uśmiechnął się niemalże błogo nareszcie czując się zrelaksowanym, bo nie musiał myśleć w tej chwili o tej co się dzieje z takim Alexandrem, bo był zaraz obok, przy nim.

    OdpowiedzUsuń
  43. Kiedy już skończyli zajmować się sobą woda w była o wiele chłodniejsza niż na początku ich wspólnej kąpieli, a Michaił czuł się bardzo zmęczony i kiedy wychodził z wanny musiał się przytrzymać jej krawędzi, ale to wyglądało trochę tak, jakby pośliznął się lekko na czarnych kafelkach, więc nie rodziła się w jego głowie obawa, że Alex coś zauważy i zacznie się to znienawidzone wypytywanie.
    Przegryzie coś, a kiedy jego organizm to już przyswoi poczuje się lepiej, więc wcale się tym lekkim zawrotem głowy nie zmartwił, tylko sięgnął po ręczniki, które wisiały na ścianie, zaraz przy wannie i podał jeden z nich Alexowi.
    Przybliżył twarz do twarzy Millera i musnął lekko jego usta, a później zrobił ten krok w tył i zaczął się dokładnie wycierać, przy czym później owinął się ręcznikiem w biodrach, a materiał nie zsunął się głównie dzięki kościom biodrowym, które go podtrzymały.
    Roztrzepał lekko swoje włosy przypatrując się bałaganowi, który to zrobił Alexander z nim na dodatek. Nie mogąc nawet przyjąć do wiadomości, że ubrania miałyby się tak walać pozbierał je i wrzucił do kosza na pranie, oczywiście nie zapominając z kieszeni swoich spodni wyciągnąć nieszczęsnego, alexowego wypisu, bo chyba by sobie nie wybaczył, gdyby wrzucił świstek do pralki wcześniej nie mając okazji dokładniejszego zobaczenia wyników.
    Nadal będąc jedynie w ręczniku, który chyba tylko cudem jeszcze się trzymał i nie zjechał sobie swobodnie na podłogę pomaszerował do sypialni, gdzie ubrał się w czyste bokserki i luźne spodnie postanawiając nie naciągać nic na górę, bo włosy nadal miał wilgotne przez co i koszulka zaraz stałaby się mokra.
    Podreptał boso do kuchni, jeszcze miał niesamowitą ochotę wyczyścić podłogę, którą uwalił Curtis, ale powstrzymał się. W kuchni oczywiście urzędował już Alex.
    -Zastrzelę cię, jak się napchasz tak, że ci cukier skoczy – oznajmił obejmując Alexandra od tyłu i gryząc lekko płatek jego ucha.
    Zaraz sięgając po wafle, które stały na górnej półce, oczywiście nieruszone, bo dla Alexa były za mało słodkie i za mało kaloryczne. Skoro miał już pudełko wafli to sięgnął jeszcze po łyżeczkę, a z lodówki wyciągnął jogurt.
    Usiadł na chłodnym, szarym blacie szafki i naprawdę musiał się przemóc, żeby zacząć spożywać coś konkretniejszego niż cholerne jabłko.

    OdpowiedzUsuń
  44. Skoro już obiecał przyjść to odwoływać tego nie miał zamiaru, ale faktycznie był spóźniony już wtedy, gdy zmywano mu z twarzy najróżniejsze, dostępne na świecie mazidła.
    Nigdy nie przepadał za makijażem, szczególnie, że ten był niemalże kobiecy, do tego pomalowane na czarno paznokcie doprawiały go o niechęć. Niestety nie miał czasu na zmywanie ich, więc ubrał się w to, co przyszedł na sesje, a mianowicie prostą, białą koszulkę, która była znacznie za luźna jak na Miszę, ale ładnie odkrywała widoczne obojczyki i wąskie, czarne spodnie, wiązanie glanów mu tylko odrobinę czasu zajęło, ale w końcu wyszedł pospiesznie ze studia narzucając na ramiona płaszcz po drodze.
    Curtis w tym czasie wręcz buszował po lokalu, w końcu wciąż był dogłębnie zraniony i potrzebował ukoić swój rwący trzewia i duszę ból… oczywiście, że koloryzował, potrzebował po prostu jakiegoś tyłka, którego właściciel byłby zdolny na szybki numerek w kiblu, bo Mike zwyczajnie nie wyobrażał sobie tak siedzieć i nie skorzystać, że są w miejscu jakim są.
    Kiedy Curtis już skończył pojawił się przy stoliku i z głupim uśmiechem usiadł obok Jay’a, który był spokojny i niemalże znudzony, więc Mike w geście pocieszenia przerzucił mu rękę przez ramiona i tak sobie siedział przy jego boku popijając przy tym alkohol.
    Misza przyszedł chwilę później, był jak zwykle czarno-biały, ale wiadomo, że wszyscy już przywykli do tego iż chłopak nie nosi się raczej zbyt barwnie i przywitali go.
    -Też takiego chcę, do chuja pana – burknął Mike nadymając przy tym policzki, ale w końcu przywitał się z Michaiłem jakby nigdy nic.
    Michaił trafił na miejsce obok Alexandra, bo gdzieżby indziej miał on siedzieć niżeli przy jego boku. Uśmiechnął się do niego i złapał go lekko dwoma palcami za brodę, żeby przyciągnąć go do czułego pocałunku, tak na powitanie.
    -Nie uwierzysz, ale zdążyłem się od rana stęsknić – powiedział mu po chwili do ucha, tak, żeby nie krzyczeć. Ku swojemu zdziwieniu, ale też zadowoleniu nie zauważył stojącej przed Alexem flaszki, ani nic z tych rzeczy.
    Wszyscy jak na razie siedzieli grzecznie na tyłkach, nawet Mike raczył nigdzie się nie ruszyć, chociaż nosiło go, żeby znaleźć sobie kogoś innego niż taki Jay, na którym mógłby się uwiesić.
    No właśnie Jay… Jakimś cudem na jego kolanach wylądował chłopak, a kiedy tylko Mike go zobaczył zmarszczył nos i zabrał od Harrisa swoją rękę.
    -Bu – mruknął rzeczony chłopak, który Leo miał na imię i jakimś cudem nadal siedział sobie na kolanach Jay’a. –Jestem z twoim bratem, ale gdzieś mi zniknął – oznajmił uśmiechając się szeroko by po chwili chwycić swojego Jay’a zębami za dolną wargę, tak dla zaczepki. –Przedstawisz mnie? – zaproponował, bo przecież nie byli tu sami, a on jeszcze przyjaciół Harrisa nie znał, a ci patrzyli to na niego, to na chłopaka, który się pojawił.

    OdpowiedzUsuń
  45. Misza nie od razu zwrócił uwagę na przybyłego chłopca, zdecydowanie bardziej absorbujący okazywał się w tej chwili Alexander, zasadniczo mógłby siedzieć z nim tak bez pozostałych członków zespołu, chociaż w sumie Colina lubił, Do Kyle’a nic nie miał, a i Jay’a zaczął już dażyć jakąś tam sympatią. Nie zmieniało to jednak faktu, że kochał Alexa i to w niego był zapatrzony, to jemu dawał się w tej chwili publicznie obejmować, dotykać.
    Oparł głowę na ramieniu Millera zwracając uwagę na dzieciaka dopiero wtedy, gdy Jay zabrał głos i przedstawił go wszystkim. Misza uśmiechnął się lekko do Leo na powitanie, nie wyglądał na jakiegoś złego chłopaka, ale zdecydowanie dziwnie komponował się w tej chwili z takim Harrisem. Na przykład jeden z nich przyjął wszystko całkowicie wyluzowany, natomiast drugi wydawał się całkowicie niepotrzebnie wszystkim spinać.
    -Wiedziałeś w ogóle, że Jay to gej? –zapytał cicho Alexandra, który wydawał się niemniej zdziwiony jak wszyscy tutaj, ale zaraz zobaczył tę błagalną minę u swojego chłopaka na którą zmarszczył brwi. Bez użycia słów wiedział, że chodzi mu o alkohol, na który Misza nie miał zamiaru się zgadzać. –Alex… -mruknął niemalże ostrzegawczo Misza, jeśli wypije to stąd pójdzie, na pewno i będzie się później wściekał, że go zostawił i o niego martwił, jak zwykle.
    Położył znowu głowę na jego ramieniu wzdychając i kompletnie nie rozumiejąc dlaczego ten jeden raz nie mógł posiedzieć bez alkoholu pod ręką.
    -Tylko trochę, jak zaczniesz się źle czuć od razu mi mówisz – wypowiedział spokojnie, jak zwykle w końcu mu ulegając.
    Daniels przywitał się ze wszystkimi kiedy został już przedstawiony i parsknął śmiechem słysząc słowa Colina, od razu skojarzył, że jest wokalistą, w końcu Jay co nieco mu wspominał, ba, nawet dał przesłuchać kilku kawałków.
    -Ja, ale zajebiście, to ty się tak nadzierasz fajnie! – krzyknął od razu uśmiechając się przy tym wesoło do Colina. No co, jak co, ale porządny growl potrafił docenić, zważywszy na fakt, że głównie utworów z nim słuchał.
    Curtis siedział zdecydowanie cicho jak na siebie. Przyglądał się wszystkim, szczególnie Jay’owi przy którym jawnie mu się coś nie podobało, może te spojrzenia w stronę migdalących się Alexa i Miszy, ale sam też musiał przyznać, że zdziwiony wieścią, iż Harris ma chłopaka był niesamowicie, to i poparł zaraz pomysł Jonesa na opicie całego zdarzenia, to już był zawsze jakiś powód.

    OdpowiedzUsuń
  46. Misza niemalże z ulgą przyjął fakt, że Alex chwycił tylko za piwo i nie brał się za nic mocniejszego, ba, nawet to w myślach docenił, bo zdawał sobie sprawę z tego, że Miller musi się dziwnie czuć siedząc w towarzystwie i nie pijąc na umór.
    Przyjął od niego chłodny sok uśmiechając się całkiem wesoło, a później po prostu przypatrywał się całej sytuacji i nie przypominał sobie, żeby Alex cokolwiek wspominał o tym, aby Harris miał brata… zasadniczo to bardzo mało o Jay’u mówił.
    Misza wbił wzrok w, niewątpliwie, starszego z braci, który okazywał się być zaskoczeniem dzisiejszego wieczoru, ale zaraz skończył mu się przyglądać i na powrót przykleił się do boku Alexa. Jak tak siedzieli było zdecydowanie lepiej, a przy okazji nie było za bardzo możliwości by Miller coś głupiego odstawił, więc Woronin okazywał się mieć dziś naprawdę dobry nastrój.
    Leo wykręcił się i spojrzał w stronę Noah, swojego kumpla, którego ostatnio widział migdalącego się z jakimś kompletnie nieznajomym facetem. Nie, żeby coś do tego miał, no ale jednak nie wierzył w fakt, że Harris sobie nie skorzystał i faktycznie przeszukiwał lokal w celu odnalezienia jego osoby.
    -Ta, szukałeś mnie językiem, w gardle tamtego faceta – oznajmił przewracając oczami i zaraz śmiejąc się z chłopaka. Zaraz powrócił wzrokiem do wszystkich tutaj zgromadzonych, wyglądali na… zdziwionych. –Że bratem też się nie pochwaliłeś? – zwrócił się tym pytaniem rzecz jasna do swojego chłopaka. No rozumiał, że nie gadał o tym, że sobie jest z takim Leo Danielsem, ale żeby o braciszku młodszym nawet nie wspomnieć to już była lekka przesada, zespołem byli, powinni o sobie coś wiedzieć.
    Mike od razu zwrócił uwagę na chłopca, który podszedł do nich, a ten od razu przyprawił go o kilka ciekawych wyobrażeń, na których podstawie można by było nakręcić niezłe porno, z całkiem porywającą fabułą i zabawnymi dialogami na dodatek.
    -O kurwa, to twój brat? – zapytał Curtis zaraz uśmiechając się kompletnie po swojemu, łobuzersko, ale i tak wyglądał przy tym wręcz czarująco.
    Curtis w trybie natychmiastowym zmienił miejsce i usiadł bardziej z brzegu, tym samym nie dając bratu Jay’a w razie czego zająć innego miejsca niż obok niego.
    -Jak na moje to tu z nami zostaje – wypowiedział tym swoim seksownym głosem, pomimo, że uwaga była skierowana w tej chwili do ogółu, to Mike był teraz pochłonięty pożeraniem chłopca wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  47. Mike nie ukrywał swojej radości na fakt, że brat Jay’a postanowił jednak z nimi zostać, przez co Curtis automatycznie zyskał nienagannie wyglądające towarzystwo, a innych mógł zacząć mieć głęboko gdzieś, skoro również nie zwracali na niego większej uwagi.
    -Mike Curtis – przedstawił się, ale zamiast wyciągnąć dłoń, czy skinąć w geście powitania on odgarnął chłopakowi lekko włosy tylko po to, żeby mieć na jego śliczną twarzyczkę lepszy widok. –Się braciszkiem nie przejmuj, to kurewski gbur – swoje ostatnie słowa wypowiedział na tyle głośno aby mieć pewność, że siedzący obok Jay je usłyszy, bo Mike miał mu za złe, że robił niezadowoloną minę całkiem jeszcze przed chwilą podczas gdy on chciał sobie na nim zwyczajnie powisieć.
    Kyle nagle chwycił się za kieszeń, był dobity faktem, że z Colinem są tutaj teraz jedynymi mężczyznami, którzy zdecydowanie szybciej obejrzą się za laską, niżeli za facetem. Telefon mu wibrował, więc wyciągnął urządzenie na powierzchnię i szybko odczytał SMS-a, który przyprawił go o zadowolony uśmiech.
    -Sorry wam, ale ja się zmywam, świetna laska się właśnie do mnie odezwała – wyjaśnił i pospiesznie dopił swojego drinka, by po chwili opuścić swoich znajomych na rzecz spotkania z rzeczoną laską.
    Leo zszedł z kolan Harrisa, czuł się przy tym niemalże obrażony zważywszy na fakt, że miał praktycznie przed sobą dwójkę facetów, którym wcale nie przeszkadzały osoby trzecie do drobnych pieszczot. Natomiast Daniels nie dostał nic, żadnego całusa nawet, a przy tym całkowicie nie rozumiał swojego chłopaka, bo niby dlaczego ten zawsze się w jakimś stopniu ograniczał jeśli chodzi o dotykanie go, ba, ograniczał się prawie we wszystkich aspektach ich związku.
    -Się szczerzysz do mnie jak głupi – zagadnął Colina uśmiechając się przy tym szeroko. Sięgnął do swoich włosów, które i tak już sterczały na różne strony i jeszcze bardziej je roztrzepał. Nie, nie stracił zainteresowania Jay’em, sam się wprosił w jego objęcie tym samym nie dając zapomnieć o swojej obecności.
    Misza przypatrywał się wszystkiemu z niemałym zdziwieniem, zasadniczo wyglądało to mniej więcej tak, jakby wszyscy stworzyli jakieś zamknięte kółka wzajemnej adoracji. Nawet Kyle się wykruszył tym samym pozostawiając Colina wśród gejów… chociaż Michaił szczerze wątpił by ten czuł się nieswojo jak tak patrzył na niego i tego całego Leo.
    -Trochę dziwnie to wszystko wygląda jak na moje – oznajmił Alexowi w sumie tym wszystkim rozbawiony, nie spodziewał się, że będzie świadkiem czegoś podobnego.

    OdpowiedzUsuń
  48. Curtis uniósł lekko brwi widząc to lekkie zakłopotanie malujące się na twarzy chłopaka, ale okazało się to być wybitnie zabawne, więc Mike nie miał zamiaru unikać dotykania tego tutaj, a wręcz przeciwnie, miał zamiar sprawdzić jak bardzo może go jeszcze zakłopotać.
    Ah, Noah, więc tak nazywał się jego towarzysz, jednak Curtis szczerze wątpił by miał zapamiętać to imię tak od razu, jakoś zazwyczaj miał z tym problem, przez co często słyszał idiotyczne wyrzuty.
    -Nie, siedzę za garami gdzie indziej – odpowiedział uśmiechając się by zwinąć zaraz ze stolika dwie butelki piwa, tak na dobry początek, otworzył je obie jak kulturalny człowiek używając przyniesionego otwieracza (bo zdarzało mu się pozbywać się kapsla przy pomocy kantu stołu i tak dalej).
    Podał jedną butelkę Noah uśmiechając się przy tym wręcz czarująco by bez ostrzeżenia owinąć chłopaka wolną ręką w pasie, zrobił to oczywiście całkowicie na luzie.
    -Ja pieprzę, jaki z ciebie chudzielec - spostrzegł Mike upijając łyk piwa. Powstrzymywał się teraz, żeby nie wsunąć chłopakowi ręki pod koszulkę, a to należało już naprawdę docenić! -Ale i tak zajebiście mi się spodobałeś - mruknął seksownie, prawie że do ucha Noah.
    ♥♥♥
    Leo obejrzał się za Jay’em, który nagle odszedł w nieznajomym mu kierunku. Był na niego trochę zły, że tak po prostu sobie poszedł i nawet nic nie powiedział. Zaraz jednak na powrót skupił swoją uwagę na Colinie.
    -A gdzie by tam. Fajnie się szczerzysz – odpowiedział mężczyźnie Leo, jednak uśmiechając się szerzej i go w tej chwili przebijając. I siedziały obok siebie takie dwa debile i się do siebie uśmiechały. –Ała, aż mnie twarz od tego boli –oznajmił by rozmasować swój policzek, ale jednak zaprzestając ten czynności na rzecz przyjęcia od mężczyzna butelki z alkoholem.
    Zdecydowanie był za młody żeby pić, przynajmniej tak mówiło prawo w Stanach Zjednoczonych, ale kto przejmowałby się prawem...
    -To cieszę się bardzo, że w końcu mamy okazję – oznajmił donośnie zanim upił łyk alkoholu, co prawda nie był tak wprawiony w chlaniu jak wszyscy tutaj, ale i tak dzielnie przetrwał palenie w przełyku, tylko zmarszczył lekko brwi przy oddawaniu flaszki mężczyźnie.
    Oblizał wargi, prowokująco, ale była to czynność wykonana czysto żartobliwie, bo zaraz zaczął się szczerze śmiać.
    ♥♥♥
    -Zauważyłem i już mi szkoda chłopaka – mruknął Woronin marszcząc przy tym zabawnie nos i przyglądając się zaistniałej sytuacji. Co, jak co, ale podejrzewał, że taki Mike to liczy bardziej na szybki i najpewniej, jednorazowy numerek, a nie na jakąś tam dłuższą znajomość.
    Kiedy Jay wstał bez słowa Misza podążył za nim wzrokiem. Pomimo faktu, że niezbyt go znał i w sumie dopiero kilka dni temu zamienił z nim zaledwie kilka zdań, nie mógł się nie zmartwić takim zachowaniem, coś wyraźnie nie grało i Michaił to wyczuł bez większego problemu.
    Zastanawiał się przez moment, czy zostać tutaj i udać, że nic nie zauważył, czy może pójść za starszym Harrisem i zapytać o co chodzi z tym jego nagłym odejściem bez stolika. Zmarszczył lekko brwi, takie zostawienie sprawy byłoby nie w jego stylu, bo brał jeszcze poprawkę na to, że Jay go nie zostawił ani w szpitalu, ani nie odmówił kiedy potrzebował towarzystwa w drodze do domu.
    -Zaraz wracam – mruknął Misza do Alexa mając nadzieję, że ten nie narąbie się do nieprzytomności w czasie jego nieobecności. Nie to, że mu nie ufał, ale… dobrze, nie ufał mu zostawiając go ze stolikiem zastawionym różnymi butelkami.
    Podążył w tym samym kierunku, w którym chwilę temu podążył Harris, wszedł do łazienki i zastał go tam, stojącego przed wielkim lustrem przy jednej z kilku umywalek.
    -Co się stało Jay? – zapytał Misza odsuwając się nieco od drzwi i opierając się o pobliską ścianę, która przez cienki materiał niemal uderzyła Michaiła swoim zimnem. Wsunął palce w kieszenie wąskich spodni jednocześnie wbijając w Jay’a swoje spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  49. Curtis nie był przyzwyczajony ażeby strzelać go po łapach szybciej już chyba dostawał po ryju, bo większość ludzi jednak wolała się z nim nie patyczkować, a i tak miał zazwyczaj szczęście, jak ten głupi, więc był przyzwyczajony, że do niego się lgnie, uśmiecha i nie odmawia się seksu.
    Zauważył speszenie u chłopaka, który najwidoczniej starał się jednak za bardzo nie odkrywać. No cóż, najwidoczniej mu się trafił taki typowy chłopiec, ale czy Curtis narzekał? Nie, gdzie by tam, jego w jakiś idiotyczny sposób to kręciło, bo był ciekaw na ile jeszcze może sobie w tej chwili pozwolić.
    -No kurwa, jak możesz w ogóle wątpić w to co ja ci tu całkowicie szczerze powiedziałem – mruknął, a później prychnął lekko, jakby był wielce tym urażony. Zaraz jednak skorzystał z tego momentu i wsunął chłopakowi dłoń pod koszulkę, lekko podwijając jej materiał i zaraz przesuwając zgrabnie palcami po jego boku, by w okolicach biodra zahaczyć lekko o materiał spodni i wsunąć za pas swoje palce. I tak na chwilę obecną zostawił sprawę aby uśmiechnąć się do Noah łobuzersko i mieć nadzieję, że ten mu zaraz stąd nie zwieje z krzykiem, czy nie zacznie piszczeć jak zmanierowana ciota.
    Popił łyk piwa i zaczął zataczać kciukiem kółka na delikatnej skórze chłopaka.
    -Ja to bym cię najchętniej nawet tutaj, na miejscu, brał – oznajmił, całkowicie swobodnie, nawet nie bawiąc się w specjalne ściszanie głosu.
    ▪▪▪
    Leo spojrzał na Alexa lekko zdziwiony, jakoś nie był sobie w stanie wyobrazić swojego chłopaka ukręcającego łeb komukolwiek, ba, on go nawet złego nigdy nie widział, zniecierpliwionego, czy jakoś wybitnie ucieszonego w sumie też, to nie była zbyt miła świadomość.
    -Chuj, wątpię żeby Jay w ogóle na to cokolwiek powiedział – wtrącił Daniels gryząc zaraz policzek od środka i robiąc przy tym wielce zabawną minę.
    Odebrał butelkę od Colina i tym razem już nieco naturalne upił spory łyk alkoholu przechylając butelkę. Znowu zapaliło go w przełyku, tylko, że tym razem przyjął to już spokojniej, przyzwyczajając się do tego uczucia.
    Oddał butelkę mężczyźnie przy czym udało mu się przelotem dotknąć jego ręki, co nie było w żadnym przypadku zamierzone, bo miał Jay’a, do którego już teraz by się najchętniej po prostu przykleił.
    -Ba, pewnie ma cały harem pełen facetów, a takiego spokojnego udaje żeby się nie wydało – oznajmił szczerze rozbawiony wizją Harrisa w takowym haremie, wśród kilkunastu mężczyzn dajmy na to, bo on przecież ledwo się zdobywał na jakieś gesty względem drugiego, z którym był przecież w tym cholernym związku. –Ale to tak mówię tylko między nami – parsknął Leo mrugając do Alexa porozumiewawczo. –Jay’owi ani mru-mru o moich podejrzeniach – dodał jeszcze, tym razem wracając wzrokiem do Colina, przyłożył palec do ust, jakby chciał go w ten sposób uciszyć, a zaraz potem uśmiechnął się wesoło. Jak widać, wcale nie musiał być podpity żeby gadać od rzeczy.
    ▪▪▪
    Misza wysłuchał w ciszy słów Harrisa i milczał jeszcze przez chwilę gdy ten skończył mówić. Nie należał do ludzi, którzy znaliby się na dzieciakach pokroju brat Jay’a, on sam w jego wieku miał kompletnie inną mentalność, więc nawet nie miał co go do siebie porównywać.
    Westchnął i mimowolnie zmarszczył lekko swój zgrabny nos.
    -Rozumiem, że to twój brat, ale nie możesz go przed wszystkim bronić – powiedział spokojnie jak zawsze, przy czym zamiast patrzeć na swojego rozmówce wbijał wzrok w wąskie okienko. –Zauważ, że on wcale nie musi z Curtisem się zadawać, nikt mu tego nie narzuca, sam sobie dobiera towarzystwo. Więc daj spokój i daj mu się uczyć na błędach, a samego Curtisa nie zmienisz – Misza przeniósł spojrzenie teraz na twarz Jay’a. – No, przynajmniej z tego, co mi wiadomo jest to raczej niewykonalne – uzupełnił jeszcze swoją wypowiedź i posłał Harrisowi lekki, pokrzepiający uśmiech. Nie chciał żeby ten zamartwiał się z powodu Mike’a, na którego nikt raczej wpływu nie miał, po prostu.

    OdpowiedzUsuń

  50. - Uznawaj za co sobie chcesz – odpowiedział chłopakowi Curtis już i tak zadowolony faktem, że Noah nie zwiał, a nawet się o niego oparł, więc Mike uznawał to za swoiste przyzwolenie do bezkarnego dotykania go na tyle, na ile miał ku temu możliwości.
    Mike po prostu obracał się w zgoła innym towarzystwie, więc taki Noah był dla niego swoistą nowością, bo wśród znajomych mu osób raczej ciężko byłoby znaleźć takiego właśnie dzieciaka, który wyglądałby na zmieszanego przez zwyczajne objęcie w pasie, ba, wśród znanych mu osób chyba nawet nie znał kogoś, kto tak zabawnie reagowałby chociażby na rękę władowaną pod ubranie, bo wszyscy zdążyli do takiego stanu rzeczy już przywyknąć.
    W kilka łyków opróżnił butelkę piwa do końca i odstawił ją na stolik, dzięki czemu i prawą rękę miał teraz wolną, więc nie zamierzał próżnować i odgarnął lekko włosy Noah, dzięki czemu mógł lekko ucałować zagłębienie jego szyi, przy czym zaraz spojrzał na niego z bardzo bliska i uśmiechnął się, tak całkowicie po swojemu.
    - Zaraz cię stąd porwę – oznajmił jakby nigdy nic tonem, który wręcz nie przyjmował jakiegokolwiek sprzeciwu.
    ♦♦♦
    - Żona cię pilnuje? – zapytał szczerze rozbawiony stwierdzeniem Colina Leo. Jakoś nie wyobrażał sobie, by chłopak, który jeszcze przed chwilą siedział przy Alexie, a o którym było wspomniane mógł się chociażby wykłócać o to, że ten wziął alkohol do rąk. Po prostu rzeczony Michael wyglądał na to za spokojnie, już na pierwszy rzut oka było widać, że to raczej z tych cichych, potulnych, takich w stylu Jay’a.
    No właśnie, Jay jak zniknął, tak go nadal nie było, a Leo miał nadzieję, że chociażby wrócą razem, czy coś w tym stylu, więc po raz kolejny czuł, że go Harris po prostu zawodzi jeśli już o roli chłopaka mowa.
    - Ano palę – odpowiedział Colinowi Leo i bez zbędnych ceregieli wyciągnął papierosa mężczyźnie z ust i zagarnął go dla siebie, tak jak to czasami robił Jay’owi i chyba tylko wtedy było mo nim widać ślad niezadowolenia. Daniels wetknął sobie używkę pomiędzy wargi i zaciągnął się z niemalże błogą miną.
    Zatrzymał papierosa pomiędzy dwoma palcami by wypuścić z ust siwy dym i uśmiechnął się czarująco do Colina. – Chcesz się powydurniać? – zapytał nagle, pytanie „chcesz zatańczyć” brzmiało idiotycznie, a poza tym byłoby całkowicie nie na miejscu jeśli chodzi o jego osobę, on się wygłupiał, a to zdecydowanie nie przypominało tańczenia.
    ♦♦♦
    Woronina trochę bawiła ta cała troska jaką Jay obdarzył Noah, ale wydawała się też odrobinę rozczulająca zważywszy na fakt, że on i jego przyjaciółka, Wiera, jeszcze jak mieszkał w Rosji zachowywali się względem siebie podobnie.
    - Najpierw musiałbyś wybić wszystkich pokroju Curtisa żeby wybić swojemu bratu takich z głowy, a to już by było coś na miarę prześladowania Żydów podczas drugiej wojny i byś się do tego nie posunął – uświadomił Jay’a Michaił łagodnie, tym samym starając się przemówić do niego i dać do zrozumienia, że na takie rzeczy po prostu wpływu się nie ma, a już szczególnie jeśli miało się do czynienia z człowiekiem młodym, który zawsze wie co jest dla niego lepsze i robi innym na przekór.
    Misza wysłuchał kolejnych słów wypływających z ust Harrisa i kiwnął lekko głową, jakby je przyjmował oraz zgadzał się z nimi.
    - No w porządku, ja cię tutaj przecież nie będę trzymał na siłę – powiedział Woronin sięgając do swojego karku i rozmasowując go nieco. – Tylko tak swoją drogą… dlaczego nie powiedziałeś nikomu o Leo? – zapytał jeszcze, bo chciał wiedzieć, bo dziwił go fakt, że się Jay swoim chłopakiem nie pochwalił podczas gdy taki Alex pierwsze co, to leciał oznajmić Colinowi, że sobie kogoś znalazł. No dobrze, Harris nie musiał do nikogo z tą informacją lecieć (nie byłoby to w jego stylu, przynajmniej tak zdążył już wywnioskować Misza), ale dziwnie tak, że nie powiedział ani słówka swoim kumplom z zespołu, że kogoś poznał i że z tym kimś jest.

    OdpowiedzUsuń
  51. Pocałował go w szyję jeszcze raz, tak w oczekiwaniu na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony i w sumie czekał tylko na wyrażenie chęci co do zniknięcia stąd. Jakoś opcja, że Noah mógłby odmawiać, czy stawiać czynny opór nawet przez myśl mu nie przeszła.
    Uśmiechnął się tylko słysząc słowa młodszego Harrisa i zaraz podniósł się na równe nogi ciągnąc za sobą chłopaka, któremu jednak rękę spod koszulki wyjąć musiał w tej chwili, ale zdecydowanie miał w planach sobie to jeszcze odbić.
    Poprowadził chłopaka do wyjścia, nie zważając na to, że ktoś mógłby oczekiwać wyjaśnień, albo na przykład nie pomyślał też o tym, że taki Jay mógłby się swoim bratem przejąć.
    Gdy byli już na zewnątrz zatrzymał taksówkę i władowawszy się na tylne siedzenie podał kierowcy nazwę hotelu w którym miał wynajęty na okres tymczasowy pokój.
    Oczywiście Noah zaczął być już bezwstydnie obmacywany na tym tylnym siedzeniu, bo Curtis nie byłby sobą, gdyby trzymał w takich momentach ręce przy sobie.
    Pod hotelem zatrzymali się po jakimś kwadransie jazy, Mike zapłacił pospiesznie kierowcy, zapewne dając mu w wynagrodzeniu dużo za dużo, ale nie miał teraz głowy do liczenia.
    Trzymając Noah za nadgarstek odebrał klucze do swojego pokoju z recepcji i wciąż go nie puszczając poprowadził go do windy, w której to niemal z dziecinnym entuzjazmem przyszpilił go do ściany uprzednio wciskając numer odpowiedniego piętra.
    Zaczął całować Noah niezwykle chaotycznie, ale też zaborczo. Dłoń zacisnął na materiale jego koszulki gniotąc ją.
    Byłby w stanie brać go właśnie w tej windzie, ale los chciał, że pokój miał zaledwie na piątym piętrze, więc drzwiczki otworzyły się dość szybko.
    ♥♥♥
    Leo zaśmiał się lekko czując zdecydowany uścisk na swoim nadgarstku. Jeszcze tylko strzepnął popiół do popielniczki i umieścił papierosa pomiędzy swoimi wargami żeby zaciągnąć się po raz ostatni i ostatecznie peta ugasić.
    - No to chodź! – zawołał donośnie jednocześnie ciągnąc Colina w stronę tańczących ludzi. To nic, że w jego wykonaniu taniec tańca nie przypominał, było to raczej skakanie i spalanie nadmiaru energii, przy czym nie był ograniczony i nie było mu zakazane wyczynianie różnorakich dziwactw w stylu parodiowanie ruchów wyginającej się przy swoim partnerze kobiety, która raczej poklasku u niego nie zyskała, za to świetnie się bawił naśladując ją i niemalże ocierając się ze śmiechem o swojego towarzysza.
    W pewnym momencie jednak i on musiał się zmęczyć, więc uwiesił się Colinowi na szyi obarczając go niemalże całym swoim ciężarem.
    - Weź mnie na barana – jęknął niczym dziecko, które czegoś bardzo chce i przeciągnął przy tym zabawnie samogłoski, by zaraz ułożyć usta w dzióbek i zrobić przy tym proszącą minę.
    Jakimś cudem nawet podczas wygłupów z Colinem nie odczuł braku Jay’a w pobliżu, ba, nawet specjalnie o nim nie rozmyślał.
    ♥♥♥
    Pożegnał się z Jay’em kiwnięciem głowy i delikatnym uśmiechem. Postał tak jeszcze chwilę, aż w końcu ruszył się w stronę loży, gdzie, ku swojemu zdziwieniu, zastał jedynie swojego Alexa, co skwitował lekkim uniesieniem brwi.
    Usiadł obok swojego chłopaka przyglądając mu się uważnie, bo jakoś niebezpiecznie blisko niego stała sobie butelka z alkoholem i Michaił miał szczerą nadzieję, że została tak pozostawiona przez kogoś innego.
    - A gdzie cała reszta? – zapytał Misza i był przy tym niemalże pewien, że zostawił ich wszystkich tutaj na zaledwie parę minut, bo rozmowa z Harrisem nie mogła mu przecież zająć wystarczająco dużo czasu, by wszyscy się spili, albo uznali, że należy już iść… chyba, że brało się pod uwagę jedno i drugie, co było raczej wątpliwe, bo naprawdę nie był w tej łazience jakoś wybitnie długo.
    - Curtis wyszedł z Noah? – zapytał jeszcze marszcząc delikatnie brwi. Teraz przez Jay’a zaczął się zwyczajnie martwić o tego chłopaka. Mogło się faktycznie okazać, że ten się jeszcze takim Mikem zauroczy, a ten raczej nie nadawał się do stworzenia trwałego, stabilnego związku, więc dzieciak będzie po nim zapewne rozpaczał i wszystkie żale będzie musiał przyjąć jego starszy brat.

    OdpowiedzUsuń
  52. Kiedy już winda się zatrzymała Curtis oderwał się na moment od Noah, ale to tylko po to, bo poprowadzić go w stronę swojego pokoju, otworzyć drzwi i praktycznie wciągnąć chłopaka do pomieszczenia.
    Prawie w samym wejściu pozbył się górnej części garderoby chłopaka, który to za sprawą Mike’a zaraz znów zderzył się plecami ze ścianą.
    Zaczął całować jego szyję, przesuwać po skórze językiem i gryźć ją, zostawiając po sobie widoczne, zaczerwienione ślady. Podciągnął uda chłopaka do góry, jednocześnie podnosząc go z łatwością, bo ten okazał się być wyjątkowo lekki. Podtrzymując go za tyłek doprowadził i siebie i jego do łóżka robiąc to na oślep.
    Noah został niemalże rzucony na materac, a Mike zawisł nad nim podpierając się dłońmi po obu stronach głowy chłopaka. Wyciągnął jedną rękę w stronę lampki i włączył ją, a pomieszczenie zostało zaraz zalane mdłą, żółtawą poświatą, dzięki której mógł nasycić się widokiem twarzyczki Noah.
    Przesunął palcami po ramieniu chłopaka przypatrując się tatuażom z uwagą i niemałym zaciekawieniem w moment później jednak wyprostował się lekko i ściągnął przez głowę swoją koszulkę by odrzucić ją na bok.
    Przylgnął swoją nagą klatką piersiową do młodego Harrisa już w chwili, gdy znów zaczął całować jego wargi, ale robił teraz to niemalże mozolnie, powoli wsunął język do jego ust i zaczął badać ich wnętrze.
    ♥♥♥
    Misza był bardzo zdziwiony stwierdzeniem Alexa. Jeśli chodziło o Leo to przypuszczał, że po prostu wyszedł, bo Jay jak odszedł tak nie miał przecież w planach tutaj wracać i zapewne był teraz w drodze do swojego mieszkania. Michaił na pewno nie brał pod uwagę, że chłopak starszego Harrisa odnajdzie się w towarzystwie pozytywnie postrzelonego Jonesa, a tu takie zdziwienie.
    - Colin przypadkiem nie twierdził, że jest heteroseksualny? – dopytał jeszcze Michaił teraz już po prostu czując, że Alex wypił coś poza tym jednym, obiecanym piwem. Ale tylko westchnął i nic nie powiedział, nie miał zamiaru robić mu wyrzutów czy czegoś w tym stylu, pozostawało mu tylko w razie czego wyłapać, gdyby się chłopak gorzej poczuł.
    Oparł się o Millera zastanawiając się przy tym jak długo jeszcze będzie musiał tu wysiedzieć skoro głowa sama leciała mu w dół. Przesunął dłonią po twarzy chcąc się rozbudzić, ale jakoś po drodze wyłapał spojrzeniem Colina z Leo, którzy wyglądali na lekko zmęczonych po swoich wygłupach.
    ♥♥♥
    Leo powstrzymał pisk kiedy został przez Colina uniesiony ku górze i zaraz parsknął śmiechem układając dłonie na rękach Colina, które go w tej chwili podtrzymywały.
    - Parno – odpowiedział donośnie ciesząc się z tego, że widzi teraz wszystkich ze zgoła innej perspektywy niczym dzieciak, którym w istocie nadal był. – Ale urosłem – powiedział zadowolony przyglądając się przy tym wszystkim, mijanym ludziom, którzy wyglądali na wręcz rozbawionych widząc tak ucieszoną dwójkę ludzi.
    Colin zaniósł go w stronę loży, a kiedy już tam dotarli Leo zamachał jeszcze do Alexa i Michaiła szczerząc się i zaraz zsunął się w dół, miękko lądując na ziemi.
    Zaraz zajął miejsce obok chłopaka Alexa rozsiadając się przy tym wygodnie, ale zaraz zmarszczył brwi, Jay’a nadal nie było, na dodatek Daniels nie miał pojęcia gdzie ten poszedł, więc zmarszczył nos niezadowolony.
    - Powie mi ktoś, gdzie wywiało obu Harrisów? – zapytał lekko zdziwiony, że i Noah mu zniknął, bo jakoś nie zwracał na niego przez pewien czas uwagi, a teraz, gdy chciałby mu oznajmić, że chyba będą się zbierać tego po prostu nie było…
    Był teraz zły, więc wziął się za kończenie butelki alkoholu, którą chyba odrobinę zajął się też Alex.
    - Noah poszedł z Curtisem – odpowiedział niemalże sennie Misza tym samym zostawiając wyjaśnienia co do zniknięcia Jay’a jemu samemu.

    OdpowiedzUsuń
  53. Mike nie miał nic przeciwko szybkiemu rozwojowi wydarzeń. Był wręcz przyzwyczajony do tego, że seks był załatwiany bez specjalnych wstępów, czyli rozdrabniania się przy grze wstępnej, ale kiedy miał pod sobą takiego Noah aż żal byłoby całą sprawę jedynie odbębnić i wypieprzyć chłopaka tak dla zasady. Dlatego postanowił przystopować, zdobyć się na tę chwilę cierpliwości i nie zerwać ze swojego kochanka wszystkich ubrań od razu.
    Mrugnął do chłopaka zaczepnie kiedy ten się tak ślicznie do niego uśmiechnął i zaraz przystąpił do oddawania intensywnego, ale odrobinę leniwego pocałunku przymykając lekko swoje powieki.
    Błądził na oślep po klatce piersiowej chłopaka, opuszkami palców badał strukturę bladej, delikatnej skóry Noah po drodze podrażniając jego sutki.
    Przeniósł się z pocałunkami na jego brodę, szyję. Ucałował każde żebro po kolei i poruszył lekko biodrami obcierając swoim kroczem, o krocze chłopaka leżącego pod nim. Wędrował ustami dalej po ciele Harrisa, a kiedy dotarł do brzucha spojrzał na chłopaka z dołu zaczepnie i przesunął językiem dookoła jego pępka.
    Z lubością przygryzł skórę na odrobinę wystającym biodrze chłopaka i zassał ją lekko, pozostawiając tam po sobie drobne zaczerwienienie.
    Uniósł się wracając do żuchwy chłopaka, którą skubnął lekko zębami i uśmiechnął się zaczepnie, by dłońmi znów przesunąć w dół, po bokach Noah. Dopiero po chwili zabrał się za rozpięcie spodni Harrisa i ściągnięcie ich z niego. Kiedy te znalazły się już na podłodze Mike przesunął dłońmi po wnętrzu ud chłopaka powstrzymując się jeszcze przed doszczętnym rozebraniem go.
    Ucałował delikatnie kącik ust Noah i sięgnął dłonią by odgarnąć mu włosy w czoła. Wyszczerzył się do niego i mruknął seksownie obcierając się o niego po raz kolejny.

    Misza nic nie odpowiedział na pytanie dotyczące starszego Harrisa, zmarszczył tylko z niezadowoleniem nos słysząc ton, jakim kolejne słowa wypowiadał jego chłopak. Niby nie był jeszcze pijany, ale jak człowiek trzeźwy też nie mówił, więc Michaił stawał się automatycznie niezadowolony.
    Sięgnął do dłoni Alexa i splótł ich palce, dzięki temu czując się w sumie pewniej, bo czuł, że ma go przy sobie, nawet jeżeli obiecywał, że nie będzie pił i po raz kolejny łamał obietnicę. Uśmiechnął się do chłopaka sennie i wolną dłonią sięgnął do jego włosy, by odgarnąć je lekko i obrysować palcem kontur jego twarzy. Nadal milczał udając, że wszystko jest całkowicie w porządku i że ani odrobinę się o niego w tej chwili nie obawia.
    Leo wbił spojrzenie w siedzących obok Alexa i Michaiła, w sumie to im trochę zazdrościł, ale nie potrafiłby tak siedzieć na tyłku i nic nie robić.
    - No weź… - burknął niezadowolony Daniels kiedy butelka została mu odebrana. Spojrzał na Colina wielce obrażony, zmarszczył przy tym nos i splótł ręce na wysokości klatki piersiowej. No, został odrobinę udobruchany, bo w zamian otrzymał fajki, którymi mógł się przynajmniej zająć. Wsadził papierosa pomiędzy wargi i podpalił go żeby zaciągnąć się zaraz, a później, ze śmiechem wypuścił papierosowy dym wprost na Colina.

    OdpowiedzUsuń
  54. Mike mruknął gardłowo kiedy został pociągnięty za włosy i jakby właśnie za tą sprawą pochylił się by zębami pociągnąć za dolną wargę chłopaka.
    Uśmiechnął się jeszcze po swojemu i pozbył się ostatniej części garderoby Noah, a mianowicie bokserek. Uniósł się lekko by móc niemal wygłodniałym wzrokiem przesunąć powoli po tym drobnym spoczywającym pod nim ciele i zasadniczo tylko bardziej się tym podkręcił.
    Zaraz, pospiesznie pozbył się z siebie tego, co jeszcze na nim zostało zawczasu wyciągając z tylnej kieszeni spodni opakowanie z prezerwatywą. Otworzył ją zębami, ogólnie nieskrępowany nagością zarówno swoją, jak i chłopaka naciągnął gumkę na swojego nabrzmiałego penisa.
    Curtis gwałtownie objął chłopaka w pasie, przyciągając go lekko do siebie. Pochylił się, żeby ułożyć szczupłe nogi Harrisa na swoich ramionach i pocałował go jeszcze w łydkę, subtelnie wykręcając głowę.
    Uśmiechnął się do niego po swojemu i przytrzymując chłopaka stanowczo za biodro wsunął się w niego. Pchnął najpierw lekko, starając się zachować przy tym łagodnie, zdecydowanie nie był przyzwyczajony do myśli, że druga osoba pod nim jest tak cholernie ciasna i wygląda przy tym praktycznie tak, że można by było ją połamać w pół przy gwałtowniejszym ruchu, ale mimo to starał się być na początku delikatny, co wychodziło mu dość… kanciasto. Przywykł jednak do czegoś zgoła innego, ale właśnie ta nowość go w tej chwili najbardziej kręciła.
    Poruszył się jeszcze, wchodząc w niego prawie do końca i nieprzerwanie przyglądając się jego ciemnym oczom. Jednak czując otaczającą jego męskość ciasnotę zagryzł mocno wargę, tłumiąc przy tym stęknięcie.
    ♥♥♥♥♥♥♥
    - Ja ci zaraz dam „dzieciakowi”! – odgroził się Leo donośnie grożąc Colinowi energicznie machając palcem wskazującym, robiąc przy tym minę niezadowolonej matki, która po prostu stwierdza „nu-nu-nu”.
    Daniels bez sprzeciwów oddał mężczyźnie papierosa w zamian przyjmując butelkę, którą zaraz przechylił, by upić kilka łyków alkoholu. Zdecydowanie po kilku takich kolejkach zaczynało mu szumieć w głowie.
    - Zamiana fajna, ale jeszcze kilka takich i mnie odprowadzasz – oznajmił mimowolnie mrugając zaczepnie do swojego nowego znajomego. To nic, że miał chłopaka, ten sobie gdzieś poszedł, ba, wydawał się praktycznie niezainteresowany, a taki Colin to był w sumie fajny, zabawny i nie krzywił się widząc go z fajką pomiędzy wargami. – Albo w sumie odprowadzaj! – zawołał śmiejąc się i biorąc jeszcze łyka, żeby na nowo wymienić się na papierosa, którym zaraz się zaciągnął i wypuścił z ust dym tworząc z niego okrąg. – O, wyszło! – zawołał uradowany i pochylił się w stronę stolika żeby przysunąć sobie popielniczkę i strzepać do niej nagromadzony na końcu używki popiół.
    Natomiast Michaił przypatrywał się tamtej dwójce niemalże ze zdziwieniem, już nawet pomijał swoje niezadowolenie faktem, że siedzący obok Leo wyglądając tak młodo swobodnie kopcił, natomiast jego uwagę przykuwał fakt, że zarówno dzieciak jak i Colin wydają się świetnie ze sobą dogadywać.
    W tej chwili, tak na upartego, wyglądali na parę nawet bardziej niż Leo z Jay’em.
    Woronin powstrzymał się jednak od komentarza i przeszedł sobie na drugą stronę Alexa, aby siedzieć odrobinę dalej od unoszącego się w powietrzu dymu, którego zapachu wręcz nienawidził.
    Michaił podwinął pod siebie nogę i niemalże wkradł się objęcia Alexa, bo jego ramion się w tej chwili domagał i już.
    - Jak dla mnie to moglibyśmy już stąd iść – mruknął Millerowi do ucha żeby się specjalnie nie ogłaszać.

    OdpowiedzUsuń
  55. Mike nie miał zamiaru przyjmować faktu, że chłopak za jego pomocą tłumi swoje jęki. Dlatego wyrwał mu się nie oddając pocałunku, cmoknął go tylko w czubek nosa, tak na pocieszenie.
    Oparł się jedną ręką tuż przy głowie Noah, przy czym zaczynał poruszać się o wiele szybciej podczas kolejnych pchnięć praktycznie idealnie trafiając w prostatę chłopaka. Raz przyspieszał, by po chwili zwolnić tempo, jednakże nie prawie nie przerywał przypatrywania się ślicznej twarzy chłopaka.
    Wolną dłonią swobodnie przesunął po klatce piersiowej chłopaka, palcami oczywiście nie omieszkał pominąć sutka i trącił go, a później przejechał ręką niżej, do jego pasa.
    Przesunął palcami po twardej męskości chłopaka, która wręcz wołała o chwilę uwagi, ujął ją w dłoń i przesunął nią stanowczo w górę i w dół, wprawnie nadając swoim ruchom rytm kolejnych pchnięć.
    Przymknął lekko powieki i zagryzł wargę, mrucząc nisko. Zaraz jednak otworzył oczy i spojrzał na znajdującego się pod nim Noah i uśmiechnął się, można by rzec, błogo.
    ***
    Misza uniósł brwi przyglądając się Alexowi w sumie powątpiewająco. O ile swojego chłopaka znał, to ten chyba najbardziej niechętnie zbierał się do domu z jakiejś imprezy, zazwyczaj jednak decydowano o tym za niego, bo był już zbyt wstawiony żeby samodzielnie do mieszkania dotrzeć.
    Michaił jednak nie miał zamiaru się sprzeczać, skoro ten nie miał zamiaru jęczeć żeby zostali jeszcze trochę to on tym bardziej nie miał zamiaru tego robić.
    Pożegnali się więc z Colinem i prawie(!) pijanym Leo by móc wrócić do ich domu.
    W mieszkaniu stawili się oczywiście oddzielnie, bo Misza mimo wszystko zdecydował się jednak iść schodami stwierdzając, że z obecności windy korzystał ostatnio aż nazbyt często i taki spacer mu się przyda.
    Tym razem Alex był pierwszy, ale to tylko dlatego że Michaił się wlekł nie mając energii na szaleńcze przeskakiwanie ze stopnia na stopień, chociażby ze względu na to, że takie glany jednak swoje ważyły.
    Zanim zaczął się rozbierać zarzucił Alexowi ręce na ramiona całując go mocno, prawie tęsknie, jakby nie widzieli się co najmniej przez kilka dni, albo coś w tym stylu.
    - Kocham cię – mruknął po prostu i trącił nosem nos Alexandra. Nawet nie oczekiwał na odpowiedź, bo taka przecież i tak miała nie nastąpić, do czego już się w sumie przyzwyczaił.
    Rozebrał się, ustawił buty równo pod ścianą i poszedł do kuchni żeby tam nalać wody do czajnika i włączyć go. Miał ochotę napić się herbaty i zwyczajnie paść do łóżka, bo chyba nie nadawałby się już do jakichś bardziej męczących czynności.
    ***
    - Rozpijasz, a później wykorzystasz i opuścisz – oznajmił Leo oskarżająco dźgając Colina palcem w kolano. Normalnie wbiłby swojego palucha gdzieś w okolicach żeber, ale tak wygodnie się rozsiadł, że zasadniczo nie bardzo chciało mu się w tej chwili ruszyć.
    Kiedy Alex ze swoją żoną już ich opuścili Leo był po kolejnej kolejce i raczej nie byłby w stanie się teraz przemieszczać zbyt prosto, oczywiście wraz z tą umiejętnością zdrowy rozsądek (który podobno miał, ale zazwyczaj też pomijał fakt jego istnienia) poszedł się całkowicie bujać.
    Zaczynali kolejnego papierosa i jakoś wtedy Leo stwierdził, że Colin jest zdecydowanie za daleko, więc pociągnął go za przedramię zawiadamiając, że ma siadać obok i się nie wydurniać.
    Kiedy już Colin znalazł się zadowalająco blisko Daniels zwyczajnie uwiesił mu się na szyi i pocałował mocno w zarośnięty policzek.
    -Jesteś fajniejszy niż Jay – wypowiedział pijackim tonem przy czym przeciągnął samogłoski i zaśmiał się nie wiadomo z czego. Pojęcia nie miał skąd u niego taka myśl, ale mężczyzna siedzący obok był po prostu w tej chwili fajniejszy i już.
    Położył dłoń na nodze Colina wbijając swoje lekko mętne spojrzenie, przesunął palcami powoli wzdłuż jego uda, ale nic ponad to, bo zaraz przesunął ręką znowu w dół.
    Schował nos w zagłębieniu szyi Colina, bo dopiero teraz dotarło do niego, że powiedział coś o Jay'u, swoim chłopaku do jego kumpla…

    OdpowiedzUsuń
  56. Mike wzdychał bezwiednie poruszając się we względnie stałym tempie. Zacisnął wargi w cienką linię czując jak Noah przesuwa paznokciami wzdłuż jego pleców, zupełnie nie przejął się faktem, że na rankiem nadal będzie miał te ślady na sobie.
    Czując, że jest już na skraju spełnienia poruszył się kilka razy mocniej, poruszając stymulującą chłopaka dłonią stanowczo i tym samym doprowadzając go do końca.
    Po jeszcze kilku pchnięciach sam osiągnął orgazm, ale zanim z chłopaka wyszedł pocałował go spokojnie, ustami rozchylił lekko jego wargi by wsunąć pomiędzy nie swój język. Zmierzwił Noah włosy oddalając się i wysunął się z niego, by ściągnąć ze swojego członka z użytą prezerwatywę i bez specjalnego skrępowania wstać i pójść do łazienki by wyrzucić ją do kosza.
    Przy okazji zmoczył ręce i przesunął nimi po swojej twarzy, zdecydowanie nie miał teraz ochoty na to, żeby pieprzyć się jeszcze z braniem prysznica. On po prostu wrócił do sypialni i padł na łóżko dopiero po chwili wślizgując się pod kołdrę i zagarniając młodego Harrisa ramieniem żeby przyciągnąć go do siebie.
    Mógł sobie dzieciak na noc zostać, było późno, a nawet taki Curtis miał w sobie na tyle z człowieka, żeby nie kazać wypieprzać chłopakowi po tym, jak go wymęczył (nikt mu nie mógł za to wmówić, że wysiłek nie był wart takiego seksu).
    Przesunął się lekko i zanim zamknął oczy żeby zasnąć ugryzł chłopaka w szyję tuż obok istniejącego już zaczerwienienia, bo w jakiś sposób kręciło go to, że chłopak o nim tak szybko nie da rady zapomnieć.
    ***
    Misza zrobił sobie herbatę, już nawet nie proponował jej Alexowi, bo ten zwyczajnie zniknął w łazience i kiedy Michaił dopijał swój napój siedząc na parapecie i gapiąc się na widok za oknem Miller już pewnie powoli przysypiał. Woronin więc starał się zrobić wszystko jak najciszej, umył swój kubek, a później wziął krótki prysznic, umył zęby, rozczesał te swoje nieszczęsne włosy i w samych bokserkach pociągnął się w stronę sypialni swojej i Alexandra.
    Wśliznął się prawie bezszelestnie pod kołdrę i położył się na plecach by przystąpić do kontemplacji pokoju, który był pogrążony w mroku, a gdzie mógłby się poruszać po omacku, bo większość pomieszczenia i tak zajmowało jedynie duże łóżko.
    Po kilku minutach takiego leżenia jednak doszedł do wniosku, że chyba najwyższa pora zasnąć i przymknął powieki. Samo to, że Alex znajdował się obok w jakimś stopniu działało kojąco na wszystkie myśli, które lubiły go przed zaśnięciem nawiedzać.
    Kiedy już udało mu się zasnąć było naprawdę późno, więc pewnie zostało mu zaledwie kilka godzin na to aby się wyspać i być w miarę ogarniętym na rozpoczęcie kolejnego dnia.
    ***
    - Nigdzie nie płynę – zdążył jeszcze powiedzieć i wydąć dziecinnie dolną wargę nim został zaatakowany przez Colina serią łaskotek, przez co oczywiście zaczął się śmiać niemal do łez. Był skończonym dzieciakiem, na dodatek spitym, więc miał prawo tak zareagować, chociaż podobnie wyglądałoby to nawet na trzeźwo, jakby nie patrzeć.
    Przesunął dłońmi po swojej twarzy kiedy już opanował napad śmiechu, a Colin zabrał od niego swoje ręce.
    - To odprowadzisz mnie? – zapytał prawie wchodząc przy tym mężczyźnie na kolana.
    Colin oczywiście nie protestował, odprowadził go pod same drzwi, przy czym dzielnie pomógł pokonać drogę z parteru kamienicy na pierwsze piętro, a szło to tak mozolnie, jak krew z nosa, bo Leo praktycznie stracił całą swoją koordynację ruchów, co bardzo go śmieszyło i pewnie obudził swoim śmiechem sąsiadów mieszkających kilka pięter wyżej.
    Gdy już dotarli pod drzwi otworzył je, samodzielnie, trafiając kluczem do zamka nawet i został wprowadzony do jego i swojego kumpla mieszkania, które zasadniczo było na tyle duże, żeby obaj mieli swój kąt i tyle, ale lepsze było to niż mieszkanie u rodziców, oczywiście.
    - Tam – wskazał ruchem brody na białe drzwi, które były po prostu obwieszone plakatami i po nich było już widać do kogo pokój należy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do łóżka dotarłby już sam, no ale skoro Colin już był tak szalenie miły to gdy Daniels wylądował na materacu pociągnął też mężczyznę za sobą. Później tylko wygramolił się spod niego, skopał buty i praktycznie rzecz biorąc zaległ praktycznie w całości na Colinie.
      - No przytul, no – domagał się dźgając swojego towarzysza palcem w żebra.

      Usuń
  57. ♪♫♪♫♪♫♪
    Mike parsknął widząc kątem oka ten raczej niekontrolowany, jaki wykonał Noah, chyba w zamiarze było pacnięcie go, Curtis nie był co do tego jakoś całkowicie pewien.
    - Wariatem pod którym zajebiście jęczałeś – uzupełnił i uznając to za koniec tematu zamknął oczy.
    Zasnął szybko, a obudził się dopiero na krótko przed południem i, co było dla niego największym zdziwieniem, Noah nadal był obok, a takie cuda to mu się mało kiedy zdarzały.
    Zazwyczaj był seks, a zaraz później krótkie pożegnanie już w nocy, albo brak pożegnania i zastanie pustego miejsca w łóżku, tyle. Dlatego niesamowite zdumienie ogarnęło go, kiedy obudził się obok kogoś, ba, jeszcze tego kogoś obejmował, a ten ktoś nadal sobie spał w najlepsze.
    Mike wywinął się zgrabnie z łóżka, chyba nie budząc Noah i udał się do łazienki żeby się ogarnąć po nocy, bo czuł się odrobinę wczorajszy i to nie było najlepsze uczucie z samego rana.
    Wyszedł spod prysznica i stał właśnie przed lustrem, nago, ze szczoteczką do zębów w ustach, ale usłyszał, że ktoś z hukiem, bez pukania otworzył drzwi.
    Wypluł, tylko pianę, przepłukał usta i, zachowując resztki przyzwoitości, owinął się ręcznikiem w pasie.
    Otworzył drzwi od łazienki i oparł się o framugę od razu rozpoznając przybysza.
    - Ee, to tylko ty – powiedział nawet nie zerkając, czy Noah jeszcze śpi, czy już się obudził, czy może zwinął się kiedy brał prysznic.
    A kogo Curtis uraczył w swoim pokoju? Dominica, basistę, który chyba już od jakiegoś czasu był na nogach, bo w przeciwieństwie do Mike’a jednak jakoś wyglądał. Curtis natomiast roztrzepał swoje wilgotne kłaki i przyjrzał się chłopakowi marszcząc lekko brwi.
    - A ty kurwa co tak wcześnie tutaj wpadasz? – mruknął lustrując sylwetkę chłopaka wzrokiem i stwierdzając tylko w myślach, że lepiej jest mu bez ubrania niżeli w nim… chociaż na głos chyba też mu to już kiedyś powiedział, ale tego nie mógł był pewnym.
    ♪♫♪♫♪♫♪
    Misza przebudził się już gdy usłyszał jakieś odgłosy dochodzące w kuchni, kiedy rozespany umysł zarejestrował, że Alex zniknął z łóżka od razu domyślił się, że ten postanowił sobie urządzić nocną ucztę.
    Michaił podparł się łokciami unosząc lekko kiedy Alexander już wkroczył do pokoju, ale zaraz padł na materac orientując się, że chłopak przyszedł nie dość, że jeść po nocy niezdrowe, tłuste rzeczy, to jeszcze postanowił to zrobić w łóżku, w którego obrębie panował niemal zakaz spożywania jedzenia.
    - Alex, ja ciebie proszę, nie jedz w sypialni, a jeśli już koniecznie musisz coś skonsumować to w innym pomieszczeniu, najlepiej daleko ode mnie, bo zaraz ci zacznę cukier mierzyć – wypowiedział spokojnie i całkiem składnie jak na kogoś, kto został przed chwilą obudzony.
    Dochodząc do wniosku, że jednak swoimi słowami nic nie zdziałał zawinął się w kołdrę po nos i odwrócił się do Millera tyłem, żeby ten nie myślał, że jest na jego poczynania absolutnie obojętny, albo jeszcze może je toleruje.
    - W tej chwili oficjalnie się na ciebie obrażam. Dobranoc – wymamrotał, chociaż kołdra prawie całkowicie tłumiła jego głos i jego chłopak zapewne nie bardzo zrozumiał co się do niego mówi, a nawet jeśli zrozumiał to był pewnie zbyt zaaferowany konsumowaniem tego, co sobie przygotował, a czego zapach unosił się po pokoju.
    Misza przewrócił się i jeszcze i spoczął twarzą w poduszce dochodząc do wniosku, że ta pachnie o wiele ładniej i od jej zapachu nie będzie mu się chciało urządzić sobie kilkudniowej głodówki. Zupełnie jakby miał utyć od samego, jakże nieprzyjemnego zapachu.
    ♪♫♪♫♪♫♪

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ♪♫♪♫♪♫♪
      Dla Leo to Colin mógł się absolutnie nigdzie nie ruszać, ponieważ okazał się być całkiem wygodny, ciepły i przede wszystkim głaskał go w tej chwili po ramieniu. Colin, a nie Jay, który powinien tutaj być, odprowadzić go jak na chłopaka przystało, najlepiej zostać na noc, a rano przynieść jakieś tabletki, działające kojąco na rozsadzający czaszkę ból głowy.
      - Weź zostań – mruknął jeszcze sennie, mlasnął i zamknął powieki, które od jakiegoś czasu zaczynały mu wybitnie ciążyć, a utrzymanie otwartych oczu okazywało się nie lada wyzwaniem.
      Obudziły go promienie słońca, które docierały do pokoju przez niezasłonięte okno i Leo miał wrażenie, że zaraz spalą mu twarz. Wyszukał czegokolwiek, czym mógłby zakryć twarz dzięki czemu mógłby spać dalej. Tyko, że tym czymś okazało się być ramię mężczyzny, a że to był Colin dotarło do Danielsa z lekkim opóźnieniem, bowiem miał wrażenie, że jeśli otworzy oczy, to te mu wypłyną, spłoną, albo zdarzy się jakaś inna tragedia idealna na scenę do jakiegoś porąbanego horroru.
      Został tak jak leżał, nie miał zamiaru nigdzie się zwlekać pomimo faktu, że był w pełni ubrany, zapewne potrzebował prysznica, a w przełyku miał Saharę. Był w stanie przeżyć ze wszystkim, bo wizja tego, że jednak głowa przebije wszystko jednak przeważała.
      Poleżał kilka minut nim doszedł do wniosku, że jednak pójdzie do kuchni żeby się napić… Chyba tylko źle wymierzył szerokość łóżka i wraz z tym, jak się obrócił znalazł się na podłodze wyślizgując się z objęcia Colina.
      - No kurwa mać! – zaklął tak głośno, że głowa zapulsowała mu od jego własnego krzyku. – Kurwa, nie wstaję… - wymamrotał układając policzek na panelach i będąc wielce obrażonym na cały świat. Będzie leżał na tej cholernej podłodze aż mu się nie odechce, o.
      ♪♫♪♫♪♫♪

      Usuń
  58. Curtis parsknął śmiechem czując, że ręcznik raptownie zostaje z niego zerwany, rozbawienie powiększyło się jeszcze gdy zwrócił uwagę na uciechę wymalowaną na twarzyczce Dominica, którego do siebie przyciągnął, kładąc swoje ręce na jego biodrach.
    Zanim się pochylił, żeby Wrighta pocałować bez słowa prześledził całą pospieszną krzątaninę, którą uskuteczniał Noah. Zmarszczył lekko brwi kiedy ten się odwrócił mając nadzieję, że obejdzie się bez krzyków, pisków czy innej cholery, naprawdę nie miał ochoty teraz się użerać z dzieciakiem, który powinien być świadomym tego, jak to będzie wyglądać.
    - No kurwa, wystraszyłeś mi go – mruknął do Dominica Curtis by zaraz pocałować go gwałtownie, prawie zaborczo, bo w sumie dawno nie miał okazji jakkolwiek skorzystać z tego, że ma go w zespole, skoro widywali się na próbach, a Mike sobie przebywał w towarzystwie najlepszego kumpla i ogólnie rzecz biorąc odnajdywał dla siebie zgoła inne towarzystwo. – Teraz musisz mi to ładnie wynagrodzić – oświadczył zbliżając się do ucha basisty, a samemu przesuwając się lekko tylko po to aby oprzeć się plecami o ścianę i spojrzeć na Dominica wręcz wyczekująco.
    W końcu mieli niecały kwadrans, ale przez tyle czasu można było zrobić naprawdę dużo interesujących, w pojmowaniu Curtisa, rzeczy.
    ~~~
    Misza już nie miał zamiaru się wykłócać z Alexem o to, że powinien jeszcze wyszorować zęby, umyć po sobie talerz i najlepiej ogarnąć bałagan w kuchni, który niemal na pewno zrobił, bo inaczej nie byłby sobą.
    Dał się po prostu objąć i zasnął na stosunkowo długo jak na siebie. Zazwyczaj przesypiał kilka godzin i to mu zupełnie wystarczało, a tym razem obudził się w godzinach popołudniowych i kiedy spojrzał na zegarek stojący obok łóżka był naprawdę zdziwiony.
    Zaraz jednak postanowił wstać po to, aby ogarnąć zarówno siebie jak i mieszkanie, które po jakiejś godzinie wyglądało tak, jak powinno, czyli wręcz idealnie i Misza byłby w stanie teraz wyjść z siebie jeśli Alex przystąpiłby do niszczenia całego ładu jaki stworzył.
    Michaił usiadł na kanapie w siadzie skrzyżnym trzymając miskę z sałatką owocową. Zadzwonił telefon, po samym dźwięku jaki z siebie wydawał można się było domyślić, że urządzenie to należy do Millera i nikogo innego, więc Woronin nawet się po ową rzecz nie ruszył.
    Kiedy połączenie zostało już przyjęte odezwał się znajomy Alexandrowi głos. Dzwonił nie kto inny jak Joshua, wyraźnie ucieszony, bo najpierw powitał się ze znajomym donośnie by w końcu przejść do sedna sprawy.
    - Pamiętasz jak myśleliśmy nad teledyskiem, a? – zaczął, bo oczywiście należało zrobić odpowiedni wstęp żeby wiadomość wywarła na słuchaczu większe wrażenie. – No to zgarnij wszystkich, bo mamy kolesia, który ma pomysł, miejsce, sprzęt i ogólnie chce nam ten teledysk zrobić – powiedział i na zakończenie rozmowy podał adres miejsca w którym wszyscy mieli się stawić, a które kojarzyło się raczej ponuro i znajdowało się praktycznie na obrzeżach miasta.
    ~~~
    - Pompki robię, nie widać? – odpowiedział Leo niechętnie przy okazji podnosząc się do siadu, co poskutkowało tym, że zmarszczył tylko brwi i oparł głowę o łóżko i łypnął na Colina tymi swoimi ciemnymi oczyskami. – Śmiesznie wyglądasz z tej perspektywy – oświadczył szczerząc się do mężczyzny nadal znajdującego się na łóżku.
    Prawie odruchowo wyciągnął rękę do aparatu stojącego sobie spokojnie na szafce nocnej i szybko go włączył robiąc przy okazji zdjęcie Colinowi, który wyglądał na co najmniej nieogarniętego w tej chwili.
    Kiedy do pokoju wszedł Noah spojrzał na niego przez obiektyw i dopiero zwracając uwagę na jego minę opuścił aparat.
    - Ee, Noah, co się stało? – zapytał jedną dłonią odgarniając sobie włosy z czoła, a w drugiej nadal dzierżąc urządzenie. – Wyglądasz jakbyś co najmniej miał numerek z sadystą – oświadczył oceniając przy tym wygląd swojego kumpla. – No ale skoro jesteś to zrób kawy, co? – zapytał robiąc przy tym proszącą minę przy czym wysunął dolną wargę i wbił w niego swój wzrok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz uniósł aparat i zrobił chłopakowi stojącemu w progu zdjęcie, co by nie było, że został pominięty.
      - Powieszę to sobie nad łóżkiem, kochanie! – pisnął głośno ignorując ból głowy. Zrobił przy tym bliżej nieokreślony gest przykładając dłoń do policzka i wpatrując się w wykonaną fotografię, a później westchnął teatralnie.

      Usuń
  59. Misza przełknął włożony przed chwilą do ust kawałek kiwi i patrząc na Alexa odrobinę nieprzytomnie uśmiechnął się do niego poprzez lekkie uniesienie kącików ust.
    - No to świetnie, że coś się w tym kierunku wam udało – przyznał spokojnie, bo naprawdę wierzył, że w końcu ktoś się do nich odezwie, albo sami do tego teledysku kogoś znajdą, znając zawziętość całego zespołu, z którego członkami był jednak jako-tako zaznajomiony nie śmiał nawet wątpić w ich sukces.
    Tylko Alexander wyskoczył jeszcze z tym, że ma być tam z nimi, podczas gdy Misza nie widział kompletnego sensu swojej obecności tam. Z resztą, ostatnio i tak naprawdę mało czasu w mieszkaniu spędzał, więc liczył na właśnie to posiedzenie w samotności, zawsze mógł cokolwiek zrobić w związku ze swoimi studiami, bo jakoś dawno się na wykładach nie pojawiał przez ten cały nawał różnych wydarzeń.
    Westchnął tylko nic nie mówiąc, bo zwyczajnie nie miało sensu dyskutowanie z Millerem, który już to sobie jakoś w tej głowie postanowił i tak miało być, nawet gdyby zaczął Michaiła prosić, to ten zaraz by się zgodził. Pomimo całej asertywności, jaką niewątpliwie posiadał Alexowi po prostu odmówić nie umiał.
    Dokończył zatem jeść swoje owoce zadawalając się tą chwilą ciszy i spokoju jaka była mu dana, a później zmył po sobie naczynia i wstawił je do suszarki.
    Po niecałej godzinie zmuszony był zbiec po schodach na dół, bo Kyle najwidoczniej tak się pieklił do tego ich nagrywania, że pojawił się odrobinę za wcześnie, ale Joshua już był i Jay też. Colina mu tylko brakowało, a przecież ten był po drodze z tego co się orientował.
    - A Colin? – rzucił tylko odrobinę zdziwiony siadając z tyłu auta obok Jay’a, zostawiając tym samym miejsce obok siebie dla Millera. Z gitarzystą przywitał się wymieniając tylko spojrzenie i lekki uśmiech. – Noah się odzywał? – zapytał przypominając sobie o bracie Harrisa, który poprzedniej nocy zniknął z Curtisem, a o którego znowu brat się martwił. W sumie to Misza tego dzieciaka nie znał, ale nie pałał za to miłością do Mike’a, więc naprawdę miał nadzieję, że brat Jay’a jednak dał sobie z nim spokój.

    Leo zmarszczył brwi. Noah rzadko wybuchał aż tak, a znał go długo i nigdy nie widział żeby specjalnie się denerwował, a to znaczyło, że było tym razem naprawdę źle i jednak nie dało się rozluźnić atmosfery zwykłymi wygłupami.
    - Noah… - jęknął tylko Daniels i przejechał dłonią po swojej twarzy. Będzie musiał sobie ze swoim przyjacielem konkretnie porozmawiać, ale to najlepiej gdy ten ochłonie, bo jeszcze przed chwilą wyglądał tak, jakby był zdolny komuś porządnie przyłożyć.
    - No bo oni obaj zazwyczaj są spokojni – mruknął Leo wyłączając aparat i odkładając go na miejsce. Cała ta sytuacja w jakimś stopniu jednak na niego podziałała, bo wyglądał na odrobinę zmarkotniałego. Nie lubił kiedy Noah się wściekał, bo po tylu latach przebywania z nim w jakiś sposób to oddziaływało też na niego, bo zazwyczaj po prostu smucili się razem i śmiali razem.
    Podniósł się i usiadł na łóżku, zaraz obok wylegującego się nadal Colina i przysłuchiwał się zaciekawiony całej jego rozmowie.
    - Ale gdzie? – zadał pytanie unosząc lekko brwi i już sam taki wyraz twarzy mógł robić za jedną z tych zabawnych min. – Chyba jednak pójdę zrobić tę kawę… Chcesz też? – zapytał jeszcze dochodząc do wniosku, że jeśli się nie ogarnie to nie będzie w stanie ruszyć się gdziekolwiek poza obręb mieszkania.
    Poszedł więc do kuchni, w której nie było aż takiego bałaganu jakiego można się było spodziewać zważywszy na fakt, że mieszkała tu dwójka młodych ludzi płci męskiej. Po prostu cały bałagan nadrabiał Leo wraz ze swoim pokojem, bo tak spokojnie można było znaleźć kamerę wśród ubrań rozwalonych na półkach.

    OdpowiedzUsuń
  60. - O, no to jadę – odpowiedział uśmiechając się do Colina w przerwie przygotowywania kawy, do której to czynności zaraz powrócił. – No chwila – jęknął przeciągle, jak na dzieciaka, któremu się nie chce tyłka po coś ruszyć przystało. – Kawa najpierw – oświadczył zdecydowanie i gdy już czajnik oświadczył, że woda się zagotowała wlał ją do kubków.
    Gdy byli już po tej nieszczęsnej kawie, która faktycznie pozwoliła Danielsowi się trochę rozbudzić Daniels postanowił nareszcie zagęścić ruchy i w końcu wziąć prysznic i ubrać się w świeże ubrania.
    Oczywiście nie obyło się bez przeparadowania w ręczniku całej drogi z łazienki do pokoju, bo czegoś zapomnieć musiał, ponieważ inaczej nie byłby sobą.
    W końcu jednak się zebrał, ba, nawet aparat ze sobą wziął, bo bez tego urządzenia zazwyczaj czuł się niemalże nagi.
    Musieli jeszcze zahaczyć o dom Colina żeby i ten miał okazję doprowadzić się do stanu użyteczności, no ale w gruncie rzeczy zebrali się, ogarnęli i ruszyli w drogę.
    ***
    Misza był odrobinę zdziwiony wiadomością, którą otrzymał od Jay’a. Spodziewał się raczej, że jeśli Noah zadzwonił to po to, aby się wyżalić, a nie żeby poinformować brata gdzież to Colin swoją noc spędził.
    - No w porządku, ale zauważ, że nawet jeśli wylądował tam na noc to na pewno nic takiego się nie stało – Misza nie bardzo wiedząc jak powinien w tej chwili zareagować przystąpił do uspokajania Harrisa, który nie wyglądał nawet na specjalnie rozzłoszczonego. – Jay… Czy ciebie to w ogóle obchodzi? – zadał pytanie marszcząc przy tym lekko brwi. Oczywiście, że sytuacja była niejasna, ale wiadomym było, że po takiej wiadomości prawie od razu pojawiała się wizja bycia zdradzonym, więc należało zareagować jakkolwiek, zezłościć się, zasmucić, ale nie pozostawać tak obojętnym.
    Michaił odgarnął swoje długie włosy, które za sprawą lekkiego powiewu wiatru zasłoniły mu niemal połowę twarzy i uśmiechnął się lekko do Harrisa, jakkolwiek ten by się nie czuł Woronin był zdolny to tego by z nim spędzić tę chwilę, czy dwie i po prostu wysłuchać tego co ma do powiedzenia.
    - W każdym bądź razie, nie myśl już o tym – poradził kładąc mu dłoń na ramieniu i przesuwając wzdłuż jego ręki, co miało znaczyć, że w razie czego jest z nim i to się nie zmieni, bo pomimo faktu, że rozmawiali jak do tej pory niewiele to jednak czuł się z tym mężczyzną związany, bo byli w jakimś stopniu podobni.
    Zwrócił się w kierunku planu, po którym już większość zespołu już się rozlazła, bo oczywiście nikt z nich nie potrafił stanąć w miejscu, albo chociażby chwilę poczekać aż zostanie im to wszystko wyjaśnione.
    Gdzieś tam wyłapał swojego Alexa, który nadal rozmawiał bodajże z reżyserem, więc nie chciał do niego iść i przeszkadzać, wolał poczekać aż wszystko zostanie ogarnięte żeby znaleźć sobie jakieś miejsce gdzie nie będzie miał nawet szansy przeszkadzać.
    Gdy już faktycznie wszystko było gotowe, wszyscy byli poinformowani co i jak pojawił się spóźnialski członek zespołu podjeżdżając na teren w swoim aucie, z którego, ku zaskoczenia ogółu wysiadł też Leo.
    Daniels intuicyjnie wyszukał wzrokiem Jay’a i ruszył do niego prawie w podskokach dopiero po chwili się reflektując i przypominając sobie o tym, co chciał mu przecież powiedzieć, bo już chciał uwiesić mu się na szyi i pocałować tak na dzień dobry.
    - Pogadamy później, co? – zapytał dziecinnie przeglądając samogłoski i uśmiechając się tak żeby przekonać Harrisa, że to nic takiego i że ani trochę nie ma zamiaru się z nim rozstać tylko dlatego, że to nie ma większego sensu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leo później po prostu odszedł od Harrisa i skierował się do wnętrza blaszanego budynku w którym siedział sobie na krześle już chociażby chłopak Alexa, ale on go nie obchodził, znalazł Jonesa, któremu było wszystko tłumaczone, jako temu spóźnialskiemu właśnie. Uwiesił mu się na ramieniu jakby nigdy nic obarczając go swoim całym, wątpliwym ciężarem i w sumie tym zwracając na siebie uwagę zarówno perkusisty jak i basisty.
      - No hej, zaczynajcie już bo nie mam okazji żeby wyśmiać Colina – oświadczył donośnie, tak jak miał w zwyczaju, przez co po blaszanym, obszernym budynku rozniosło się lekkie echo.
      Naprawdę to zaczynało mu się po prostu nudzić i nie mógł się doczekać aby zobaczyć jak to wszystko ma wyglądać, bo z natury był po prostu niecierpliwym dzieciakiem.

      Usuń
  61. Leo zamiast wrzeszczeć czy piszczeć, zaczął się po prostu śmiać i okładać Colina lekko po plecach, które miał w zasięgu swoich rąk.
    - Ty głupi chuju! – krzyknął kiedy poczuł, że dosięga go zimna woda, co wcale nie było doświadczeniem, które mógłby uznać za przyjemne, a mimo to nie przestawiał się cieszyć jak jakiś wariat, bo chyba nikt normalny nie byłby zadowolony z faktu, że przemókł i to za sprawą jakiegoś tam faceta, który sobie uwidział, że wejdzie z nim pod wodę.
    Kiedy jednak wygłupy zostały im przerwane Leo usunął się na bok i zaczął się wycierać energicznie otrzymanym ręcznikiem, który później zarzucił sobie na ramię i jakby nigdy nic usiadł nieopodal Michaiła, który bez słowa oddał należący do niego aparat.
    Podczas gdy Daniels próbował zawiązać z chłopakiem Alexa chociażby minimalny kontakt ten odpowiadał monosylabami, albo po prostu wzruszał ramionami, więc się dzieciak w końcu zniechęcił i przystąpił do przeglądania zdjęć zapisanych na aparacie.
    Tymczasem cała ekipa przystąpiła już do nagrywania, oczywiście nie obyło się bez różnorakich wygłupów z Alexem i Colinem w roli głównej, ale kiedy reżyserowi udało się wszystkich względnie ogarnąć zaczęło się na poważnie i w sumie głośno, bo pomimo faktu, że Colin mógł sobie tylko nucić pod nosem i nie wydzierać się na całe gardło tak jak to robił przy nagrywaniu w studio, albo podczas koncertów, co Miszę przyprawiało o lekkie marszczenie nosa, a Leo był tym wprost zachwycony, no bo w końcu to były jego klimaty, sam też trochę ćwiczył nad growlem i szło mu to nawet dobrze, pomimo faktu, że był całkowicie niepozorny jeśli o to chodzi.
    Misza grzecznie i cicho obserwował wszystko, oczywiście najbardziej zwracając uwagę na skaczącego z gitarą Alexa, który wydawał się być kompletnie we własnym świecie i nie zwracać przy tym uwagi na lecącą z góry, lodowatą wodę. Wygłupy jego chłopaka oczywiście sprawiały, że podczas tej chwili nagrania uśmiechał się lekko leniwie sunąc po nim wzrokiem i nie zwracając uwagę na to, że na planie znajduje się jeszcze kilka innych osób.
    W końcu jednak reżyser przerwał stwierdzając, że mogą chwilę odetchnąć, wysuszyć się i napić czegoś, więc wszyscy ruszyli się z miejsca pozytywnie naładowani i pełni zapału do dalszego nagrywania, pomimo tego, że zmarzli.
    Leo podniósł się z miejsca i podszedł powoli do stojącego tyłem Colina po drodze zwijając ręcznik, którym mężczyzna momentalnie oberwał, nie przesadnie mocno, w plecy.
    - To za to, żeś mnie pod zimną wodę wciągnął! – oznajmił splatając ręce na wysokości piersi i robiąc przy tym wielce oburzoną minę.
    Joshua stojący obok parsknął śmiechem mało nie wypluwając przy tym napoju, który cudem udało mu się przełknąć.
    - Colin, dzieciakowi się dajesz, no wiesz ty co… - mruknął kręcąc z dezaprobatą głową.
    Leo oburzył się na sam fakt, że znowu został nazwany „dzieciakiem”, bo zupełnie nie rozumiał tej maniery.

    OdpowiedzUsuń
  62. - Ty potworze! – krzyknął donośnie Leo zapewne zwracając na siebie uwagę wszystkich, albo znacznej większości. Zimno mu już trochę było, a teraz gdy udało mu się trochę wyschnąć Colin na nowo go pomoczył. – Jak możesz mi coś takiego czynić, zbóju ty – wypowiedział i przykładając dłoń do czoła sparodiował omdlenie, z tym, że faktycznie zaległ w ramionach Colina, by zaraz otworzyć oczy, spojrzeć na mężczyznę i wyszczerzyć się po swojemu, bo w sumie, to faktycznie nie zwracał uwagi na to, że jest cały przemoczony. – Dobra, dobra, puszczaj mnie już – wypowiedział wystawiając w stronę Jonesa koniec języka i będąc przy tym wyraźnie rozbawionym.
    Joshua obserwując całą sytuację oddalił się w stronę Jay’a, swojego kumpla, który stał na uboczu, ale to było całkowitą normą. Tylko że tym razem Harris wyglądał już naprawdę markotnie, a skoro Parker był w stanie to zauważyć, to już samo przez się oznaczało, że nie było dziś za wesoło.
    - Nasz Colin chyba nam na ciemną stronę mocy przechodzi – zagaił stwierdzając, że od czegoś rozmowę zacząć trzeba, ale zmarszczył lekko brwi kiedy stanął przy swoim dobrym znajomym i miał okazję obejrzeć go sobie z bliska. - Stary, tragicznie w tej chwili wyglądasz – oznajmił jak zwykle szczerze, w końcu z tego był znany, poza tym, że umiał też jednak utrzymać język za zębami jak się go o to prosiło. – Gryzie cię coś – zgadł, nie pytał. Jeśli Jay będzie chciał powiedzieć, to powie, a jeśli nie to Joshua nie miał zamiaru ciągnąć go za język.
    Powłóczył swoim spojrzeniem w stronę w którą przed chwilą się Harris wpatrywał.
    - A ci się znowu migdalą – parsknął rozbawiony mając na uwadze oczywiście nikogo innego jak Alex i Michaił.
    Misza na pewno nie dałby się tak Alexandrowi porwać zdając sobie sprawę z tego, że przez zimną wodę jego chłopak nie jest teraz raczej zbyt przyjemny do przytulania, ale nie zdążył zareagować, a już stał na równych nogach objęty przez nikogo innego jak zmokniętego Millera, któremu aż zakręciły się włosy, które Misza odgarnął mu z czoła trwając przy nim jeszcze chwilkę.
    - No mokry jesteś – odpowiedział Alexowi marszcząc przy tym lekko swój nos, ale nie miał jakoś okazji ku temu aby się odsunąć, bo wolał odwzajemnić pocałunek chociażby muśnięciem i dopiero później wykonać lekki krok w tył, by nie przylegać już do Alexandra w całości. – Pomoczysz mnie, już starczy, że ty jesteś mokry, ja tak nie chcę – wypowiedział spokojnie i pochylił się tylko żeby pocałować Millera w czubek nosa.
    Już i tak czuł, że przód koszuli zdążył lekko przesiąknąć wodą, przez co zrobiło mu się trochę chłodniej, ale o to jeszcze nie złościł się na Millera, którego szczerze podziwiał, że sobie stoi w mokrych ubraniach jakby nigdy nic.

    OdpowiedzUsuń
  63. Joshua potrzebował chwili, dosłownie kilku sekund żeby skontaktować o co chodzi w wypowiedzi przyjaciela. Jakby w pojęciu sensu słów kumpla miało mu to pomóc, spojrzał to na tamtego dzieciaka, który świetnie bawił się z Jonesem, to na Harrisa i wprost nie mógł sobie tego związku wyobrazić, głównie dlatego, że samego Jay’a nigdy z nikim nie miał okazji widzieć, czy to z chłopakiem, czy dziewczyną.
    - No ale z ciebie kumpel, nie powiedziałeś mi nic – zarzucił mężczyźnie Parker będąc przy tym wyraźnie niezadowolonym, bo tak się nie robi komuś, kto byłby w stanie ostatnią flaszkę wódki na Ziemi oddać żeby poratować w potrzebie. – Teraz trochę chuj, bo nawet mi nie pasujecie do siebie – oświadczył i wzruszył ramionami. – Rozejdź się z nim to nie będziesz miał się z czym gryźć.
    Misza zarzucił chłopakowi ręce na szyję i był to czysty odruch, który zadziałał z obawy przed upadkiem i poobijaniem się, bo Michaił ani odrobinę nie chciał się znaleźć w zasięgu zimnej wody.
    - Alex… - warknął tylko ostrzegawczo, bo nie zdążył już nic więcej powiedzieć, a znalazł się pod deszczownicą, która oblała go strugami zimnej wody wywołując nieprzyjemne dreszcze, które spowodowały tylko ogólną irytację Woronina, który za byciem zmokniętym inaczej, niż po wyjściu spod ciepłego prysznica być nie lubił i Alex powinien doskonale zdawać sobie z tego sprawę.
    Złość mu trochę opadła gdy został przez swojego chłopaka pocałowany i wprost nie mógł sobie odmówić chęci odpowiedzenia na to i odwzajemnienia tego lekkiego pocałunku.
    Umknął jednak w chwili kiedy został przez Millera wypuszczony stwierdzając, że to jednak za dużo chłodu jak na niego i że raczej mu się nie spodoba nawet jeśli postoi tam jeszcze chwilę.
    Odebrał ręcznik którym zaczął wycierać spokojnie swoje włosy, obrzucił Alexa niechętnym spojrzeniem kiedy ten pojawił się obok.
    - Zły jestem, że mnie tam wciągnąłeś, Alex – oświadczył całkowicie spokojnie Misza zaraz po wzmiance o bluzie, która faktycznie leżała porzucona w nieładzie przez Millera, jakby nie mógł jej nawet złożyć, bo stanowiło to jakiś wielki wysiłek.
    Misza westchnął kiedy został pocałowany przez swojego chłopaka w policzek.
    - Ale ty za to jesteś głupkiem – odpowiedział Michaił nie mogąc powstrzymać się już przed lekkim uśmiechem jaki wkradał mu się na twarz przez chłopaka.
    Kiedy Miller był zmuszony odejść Michaił jeszcze musnął przelotem jego usta, jakby ta chwila i dystans kilku metrów było czymś ponad jego siły.
    Ściągnął z siebie przemoczone spodnie i koszulę, pozostając w samych bokserkach wytarł się dokładnie i zarzucił na siebie bluzę Alexa, który niby był niższy o te dwa, czy trzy centymetry, ale mimo to Michaił w ubraniu praktycznie tonął, ale przynajmniej było mu ciepło, naciągnął jeszcze na bose stopy czarne trampki, żeby nie ganiać tutaj na boso i usiadł na wcześniej zajmowanym miejscu odruchowo bawiąc się teraz rękawem bluzy, której materiał był przesiąknięty zapachem Alexandra.

    OdpowiedzUsuń
  64. - No dobra, ale więcej mi czegoś takiego nie odwalaj. Ja ci się zawsze chwalę nową laską – wypowiedział Joshua po chwili milczenia oraz dogłębnym przeanalizowaniu całej, zaistniałej sytuacji. - I nawet nie jęcz, że nie powiedziałeś, bo nikt cię nie pytał – zastrzegł od razu, bo doskonale Jay’a znał i wiedział też jak działa jego linia obrony, bo go do cholery znał już szmat czasu. – A z tym dzieciakiem to serio pogadaj – mruknął jeszcze i poklepał kumpla przyjacielsko po plecach chcąc mu tym gestem dodać tej otuchy, której wymagała męska solidarność w takich sprawach.
    Wtem usłyszał głos reżysera, przez którego nawoływanie uznał, że wypada się ruszyć aby ponownie zasiąść za swoją perkusję i kontynuować nagrywanie.
    Pomimo tego, że reżyser twierdził, iż miają już praktycznie cały materiał do stworzenia teledysku to wolał nie dawać chłopakom za dużo czasu na wygłupy, którzy wydawali się być zdolni wrzucić wszystkich obecnych na planie pod zimną wodę, żeby ci poczuli co oni muszą przeżywać podczas nagrywania.
    Leo się już zaczął trochę nudzić gdy słyszał po raz któryś ten sam fragment niezmiennie identycznej piosenki, oczywiście jakimś uatrakcyjnieniem było krzywienie twarzy przez Colina podczas wydzierania się wniebogłosy, ale Daniels i tak zdecydował się wyjść z blaszanego budynku i odetchnąć świeżym powietrzem.
    Oparł się więc o ściankę i wyciągnął z kieszeni spodni, które już zdążyły wyschnąć zapalniczkę i paczkę fajek, które okazały się jakimś, cholernym cudem nie zamoknąć podczas kolejnych wygłupów w wodzie.
    Włożył do ust papierosa i podpalił go zaraz zaciągając się by dostarczyć swojemu organizmowi dawkę szkodliwej i uzależniającej nikotyny. W sumie to starał się teraz obmyślić w jaki sposób ma niby porozmawiać z Jay’em żeby nie wyszło to komicznie, chociaż… zrywanie w jego wykonaniu w sumie zazwyczaj tak wyglądało, o ile się już na ten związek wpisał i w ogóle.
    Miętosił kartonowe opakowanie fajek w dłoni prawie mechanicznie przytykając i odsuwając używkę od ust, bo w sumie trochę się denerwował, przecież nie powie „Hej Jay, fajnie było, ale jednak do siebie nie pasujemy”, chociaż w sumie mógł to powiedzieć, dlaczego nie.
    Kiedy dostali kolejną chwilę oddech Parker podszedł do Harrisa i przerzucił mu rękę przez ramię.
    - Dzieciak wyszedł, może do niego idź, czy coś – poradził nieco ciszej by zabrać od swojego przyjaciela mokrą rękę i sprzedać mu lekkiego szturchańca w bok. – Po wszystkim idziemy się napić, nie wymigasz się bo mnie dawno nie było z wami. A mnie nie odmówisz – oznajmił i oddalił się żeby chociaż odrobinę się osuszyć.

    OdpowiedzUsuń
  65. Leo spojrzał spłoszony na Jay’a, który odezwał się nagle, a wcześniej jego kroków zwyczajnie nie usłyszał. Zanim się odezwał wypuścił dym z ust i wyszczerzył się po swojemu kiedy znów udało mu się uformować obłok w kształcie okręgu.
    - Ano chciałem pogadać – mruknął w sumie całkiem cicho jak na siebie, zważywszy na fakt, że zazwyczaj wręcz wrzeszczał tym samym zwracając na siebie uwagę. – No bo… - zaczął, ale zaciął się bo nadal nie miał ani odrobinę pojęcia co powiedzieć, więc postanowił zrobić to szybko, jak przy odrywaniu plastra. – Sądzę, że powinniśmy się rozejść skoro i tak nie zachowujemy się jakbyśmy byli razem – wypowiedział bardzo szybko, na jednym oddechu i spojrzał na twarz Harrisa, a żeby to zrobić musiał zadrzeć głowę trochę do góry. Zmarszczył lekko brwi czekając na reakcję Jay’a, która zasadniczo mogła być najróżniejsza, jednak Daniels obstawiał na całkowitą obojętność i przyjęcie sprawy z tym idiotycznym, czasami absurdalnym wręcz spokojem.
    Misza uśmiechnął się już w chwili kiedy to Alex się do niego zbliżał, bo czuł się w jakiś sposób dziwnie, kiedy miał swojego chłopaka w sumie blisko, a nie mógł do niego podejść, ani nic bo w taki sposób by zwyczajnie przeszkadzał.
    Odruchowo odpowiedział na pocałunek Alexa od razu dopasowując się do tempa jego warg. Wsunął swoje długie, chłodne palce w mokre, poskręcane włosy Millera i przesunął delikatnie opuszkami palców po karku, zaledwie muskając skórę.
    Jednak był zmuszony odsunąć się od Alexandra, który przerwał pieszczony praktycznie brutalnie. Dopiero gdy Misza zorientował się w sytuacji i przesunął sennym wzrokiem po Jonesie, który rozłożył się również na nim zmarszczył lekko nos obwieszczając tym samym swoje niezadowolenie.
    - Masz ciężkie nogi i mokre spodnie – mruknął Michaił niechętnie, bo to, że czuł nieprzyjemnie zimny, zmoczony materiał wcale mu nie odpowiadały, bo przecież bluza jednak nie zakrywała mu całych nóg. – Gdzie zgubiłeś Leo? – zapytał unosząc lekko brwi gdy usłyszał to głośne obwieszczenie Colina, który faktycznie miał im czego zazdrościć.
    Michaił powłóczył spojrzeniem po wszystkich, których miał w zasięgu wzroku, ale nigdzie nie spostrzegł Leo i w sumie Jay’a też nie, a to już mogło być odrobinę zastanawiające, bo o ile Harrisa łatwiej przeoczyć, tak tamtego dzieciaka raczej trudno było pominąć.
    Leo jak na zawołanie prawie w podskokach pojawił się przy Alexie, Michaile i Colinie. Było mu teraz w sumie lżej, bo już nie musiał myśleć o tym, że trochę głupio tak się bawić i pomijać własnego chłopaka w tym i nie był zmuszony też zastanawiać się, czy Jay aby na pewno jest dla niego. Jak widać, nie był, ale to już po sprawie całkowicie było.
    - Ja też chcę! – zawołał i usiadł na wyciągniętych nogach Colina tym samym dodatkowo obciążając Miszę, któremu przerzucił rękę przez ramię.
    Woronin za to miał szczerą ochotę Leo zrzucić, bo ten wydał mu się być cięższy niż wyglądał, a na dodatek dzieciaka praktycznie nie znał, więc z jakiej racji ten siadał mu na kolanach.
    - Nie rób takiej skrzywionej miny po ci tak zostanie żono-Alexa – powiedział Daniels pouczająco i pstryknął Michaiła lekko w czoło. – Skończyliście już? – zapytał jękliwie zwracając się do Jonesa.

    OdpowiedzUsuń
  66. W końcu musieli skończyć nagrywać, chociaż Leo w sumie już się tak nie nudził skoro przez jakiś czas Colin nie był do niczego potrzebny i mógł go sobie spokojnie zadręczać, chociażby dźganiem palcem wskazującym w zarośnięty policzek, ale to był już akt desperacji gdy mężczyzna na chwilę zamilkł i zagapił się na nagrywane akurat tej chwili potrzebne sceny.
    Misza natomiast wcale nie wyglądał na znudzonego, bawił się pierścionkiem, który widniał na jego palcu i wydawał się być odrobinę nieobecny. Dopiero gdy reżyser zakrzyknął w końcu „mamy to” rozejrzał zwrócił swoje spojrzenie w stronę przemoczonego Alexandra, który jakby wyrósł spod ziemi.
    Michaił sięgnął po ręcznik i podał go bez słowa Alexowi, a później podniósł się na równe nogi i skierował się tam, gdzie zostawił swoje ubrania w nadziei, że te już wyschły.
    Przebrał się w swoje rzeczy, chociaż rękaw czarnej koszuli był jeszcze odrobinę wilgotny i odruchowo złożył bluzę w kostkę, chociaż i tak doskonale wiedział, że Alexander zaraz to zniszczy.
    Wrócił do swojego chłopaka i cmoknął go lekko w nos przy okazji oddając mu jego bluzę.
    - Wychodzicie gdzieś, hm? – dopytał, bo szczerze powiedziawszy wcześniej nie zwracał uwagi na to, czy krzyczą coś o opijaniu tak jak mieli w zwyczaju czy nie. Chociaż, o ile znał cały zespół tak nie przepuściliby oni picia we własnym towarzystwie, szczególnie, że teraz mieli ku temu powód.
    Schował kosmyk włosów za ucho w sumie zastanawiając się jak zrobić tak, żeby spędzić jak najmniej czasu w klubie, przy czym zmaksymalizować chwilę, gdy będą mogli pobyć tylko we dwóch, bez zbędnej publiczności.
    - A nie mógłbyś poprosić Kyle’a żeby podrzucił nas do domu i powiedzieć, że się trochę spóźnimy? – zapytał i musnął swoimi ustami wargi Alexandra. Tak, to zdecydowanie można było zaliczyć do tych nienatarczywych sugestii.
    Leo praktycznie leżał Colinowi na nogach, gapił się na niego z dołu i doskonale wiedział, że skoro oni już skończyli to teraz trzeba się będzie ruszyć do Noah, żeby go względnie ogarnąć, bo sam sobie nie poradzi.
    - Podrzucisz mnie do mieszkania, co? – dopytał siadając normalnie i rozciągając się lekko. – Jako dobry kolega muszę pomóc Noah ogarnąć dupę – mruknął niezbyt zadowolony. Czasami miał po prostu wrażenie, że on z tym swoim brakiem żalów do facetów, dla których był tak na raz jest jakiś nienormalny. Najlepiej jednak było zwalić to na matkę, która mu coś zrobiła pewnie z emocjonalnością czy coś w tym stylu.
    Kiedy już cała ekipa się zebrała, a reżyser podziękował za owocną współprace wszyscy zwinęli się z planu, byli zmęczeni, niektórzy zmarznięci przez nieszczęsną wodę, ale zdecydowanie zadowoleni, że wszystko wyszło tak jak powinno.
    Colin oczywiście podwiózł Leo, ba, jeszcze po drodze wymienili się numerami telefonów żeby mieć kontakt tak w razie czego, a Daniels przy tym nawet zapomniał się pochwalić, że udało mu się zerwać ze starszym z rodzeństwa Harrisów.
    Chłopak jeszcze zanim wpadł do mieszkania skoczył do pobliskiego sklepu po słodycze i fajki, czyli rzeczy najpotrzebniejsze do ogarnięcia swojego przyjaciela. Dopiero po tych małych zakupach skierował się w stronę mieszkania i nawet nie pozbywając się butów wszedł do pokoju Noah. Padł na łóżko uważając żeby nie zgnieść przy tym Harrisa, a zawartość reklamówki wyleciała przy tym na pościel.
    - Noah, teraz mi wszystko ładnie powiesz, nie? – zapytał starając się brzmieć spokojnie i wyszło mu to nawet w miarę.

    OdpowiedzUsuń
  67. Daniels wysłuchał swojego przyjaciele, chociaż w sumie spodziewał się całkiem podobnej opowieści. On sami nigdy nie przeżywał czegoś takiego, jedni faceci zostawali na dłużej, inni znikali i byli jak właśnie taki Mike, dlatego nie należało się nakręcać, a Noah zawsze tak robił.
    - No i przez zwykłego kutasa takie zamieszanie – mruknął i przewrócił oczami by podnieść się i sięgnąć po tabliczkę czekolady która zaplątała się gdzieś w pościeli. Otworzył opakowanie ze słodyczą i zamachał nią Harrisowi przed nosem. – Ja wiem, że chcesz, więc bierz gryza i bez smutów mi już – powiedział, wyszczerzył się i miał szczerą nadzieję, że sytuację można uznać za opanowaną, bo miał ochotę jeszcze wyjść, spotkać Colina wraz z całą resztę, więc byłoby dobrze gdyby Noah wyszedł z nim. – Ej, mam nadzieję, że nie masz zamiaru tu siedzieć, a? – zapytał unosząc lekko brwi. – Bo wiesz, Colin mówił żebyśmy wpadli, bo opijają nagrany teledysk – wytłumaczył pospiesznie przy czym naciągnął lekko prawdę, Colin mówił głownie do niego, żeby przyszedł. Jednakże Leo Noah nie miał zamiaru zostawiać, a on raczej nie będzie nikomu przeszkadzać. – To się zbieraj skarbie! – zawołał, cmoknął chłopaka w nos i zaśmiał się lekko. Po chwili podniósł się z łóżka i uciekł z sypialni Harrisa żeby się przebrać no i coś zjeść, bo zdecydowanie potrzebował czymś się zapchać.
    Joshua teoretycznie wymigał się ze spędzenia wieczoru ze swoją dziewczyną żeby w reszcie mieć trochę czasu dla kumpli, a szczególnie dla Jay’a, który potrzebował jakiegokolwiek wsparcia po zerwaniu, do którego jednak doszło.
    Kiedy więc Colin przyszedł Joshua przywitał się z nim i czekali już tylko na Alexa wraz z jego chłopakiem, bo nikt nawet nie brał pod uwagę, że Miller przyjdzie sam, skoro swoją obecność zapowiadali obaj.
    Kiedy już się urocza parka pojawiła wszyscy doszli do wniosku, że najlepiej będzie się przenieść gdzieś, gdzie będą mogli być tylko w swojej grupie.
    Curtis ożywił się momentalnie kiedy zobaczył Alexandra, przy którym niestety był Michael, ale zajął obok swojego przyjaciela miejsce z prawej strony, bo przy lewym boku przysiadł ten jego chłopak.
    - Weź, myślałem już, że nie przyjdziecie, bo będziecie się pieprzyć do upadłego – oznajmił głośno i wyraźnie, niewątpliwie poza ich stolikiem usłyszał to ktoś jeszcze i to pomimo rozbrzmiewającej muzyki.
    Przerzucił swobodnie rękę przez ramiona Millera zupełnie ignorując, że dłonią zahaczył jeszcze o Woronina, upił łyk swojego drinka (drink składał się z wódki i lodu) i rozejrzał się po lokalu w poszukiwaniu Dominica, którego jeszcze przed chwilą miał na widoku, a który mu w tej chwili zniknął.
    Misza czując rękę, która zaczepiła o jego włosy prawie intuicyjnie odsunął się, bo nie chciał być dotykany przez Mike’a nawet w najmniejszym stopniu. Zaplótł ręce na piersi ale się nie odezwał i siłą rzeczy siedział teraz bliżej Jay’a niżeli swojego Alexandra.

    OdpowiedzUsuń
  68. Leo uniósł brwi patrząc na swojego przyjaciela stojącego w progu z niemałym zdziwieniem. Tego się po nim zdecydowanie nie spodziewał, a już szczególnie z tej racji, że z Colinem niczego takiego nie zrobił. W jego mniemaniu spanie w jednym łóżku to jeszcze nie było czymś wielkim, szczególnie, że obaj byli w tym czasie w pełni odziani.
    - Nie no, spoko – machnął na to ręką, bo niby dlaczego miałby się tym przejmować skoro Jay podczas ich krótkiej rozmowy nawet do tego nie nawiązał. – Zerwaliśmy i tak, więc bez różnicy – oznajmił i wzruszył lekko ramionami. – A teraz marsz się ubierać, bo chłopaki wszystko wychleją! – zawołał uśmiechając się szeroko do przyjaciela, bo nie zwykł zbyt długo być urażonym o jakieś głupoty.
    Ogarnął się tak szybko, jak tylko był w stanie, oczywiście na spożycie posiłku stracił najwięcej czasu, bo mama zawsze mu mówiła żeby dokładnie gryzł przed połknięciem… jedzenia oczywiście.
    Dopiero po dłuższej chwili wyszedł wraz z Noah z mieszkania i zatrzymał taksówkę, bo zdecydowanie był dziś zbyt leniwy żeby przejść te kilka ulic w kierunku odpowiedniego klubu.
    Tym sposobem wciągnął Harrisa do lokalu i niemal od razu odnalazł całą grupę, która okupywała stolik. I, ku własnemu niezadowoleniu, zobaczył tam też Mike’a, którego miał teraz naprawdę dużą ochotę uderzyć za to, że doprowadził Noah do rozpaczy wręcz.
    ***
    Curtis parsknął na wspomnienie młodszego brata Jay’a, w sumie nie bawił go sam chłopak, który okazał się być naprawdę przeuroczym dzieciakiem, ale za to przypomniało mu się w jak ekspresowym tempie uciekł z pokoju kiedy już pojawił się w pokoju.
    - Noah był spoko, w sumie byłbym w stanie brać go jeszcze kilka razy, ale dzieciak to dzieciak, pewnie byłby doszczętnie obrażony za Dominica – wypowiedział Mike i przewrócił oczami. Szczerze tego nie rozumiał, w porządku, ktoś mógłby nie chcieć oglądać jak Wright mu obciąga, ale Noah wydawał się być wtedy wręcz spłoszony. – W sumie zbierał się szybciej niż ja, kiedy żona mojego nauczyciela perkusji wróciła, ale sam wiesz, że ta kobieta jednak potrafiła być przerażająca, widziałeś ją! – wypowiedział zaśmiewając się na same wspomnienie iście zirytowanej pani, która zastała swojego męża z jakimś chłopakiem w dość jednoznacznej sytuacji.
    Curtis rozciągnął się lekko i rozejrzał po lokalu, jakoś tak wydawało mu się, że mignęła mu sylwetka Noah właśnie i w sumie nie miałby nic przeciwko, gdyby jednak się okazało, że to ten chłopak.
    Michaił nie był zły, on po prostu nie tolerował Curtisa, który wydawał się Alexandra sprowadzać do poziomu nastolatka jeszcze bardziej. W końcu przypominał o przygodach i wygłupach, Misza to rozumiał, ale nie potrafił odpędzić wizji, że jeśli Alexander sobie przypomni, jak mu wtedy było świetnie to zachce tego znowu i będzie w stanie poświęcić ich związek na rzecz zabawy ze swoim przyjacielem.
    Michaił nie był zły, on był po prostu zazdrosny i zdał sobie z tego sprawę w chwili, w której usłyszał słowa Harrisa.
    - Ja go po prostu nie lubię – powiedział otwarcie, bo jak zwykle potrafił ukryć swoją niechęć do kogoś, tak w tej chwili tego zrobić nie potrafił. – Twój brat przyszedł z Leo – oznajmił lekko marszcząc swój zgrabny nos kiedy zobaczył tę dwójkę.
    Leo będąc przy stoliku, zaraz znalazł się przy Colinie. Mężczyzna akurat siedział jakoś z brzegu, więc pociągnął za sobą też Noah, żeby ten przypadkiem nie wylądował na miejscu obok Mike’a.
    - Bu! – zawołał Daniels do Jonesa i zaraz uśmiechnął się szeroko. – Ej, miałeś się wystraszyć…

    OdpowiedzUsuń
  69. Curtis parsknął śmiechem słysząc stwierdzenie Alexandra dotyczące się tej jakże przerażającej kobiety, która niby wyglądem nie odstraszała, ale charakterem już jak najbardziej.
    - No nie? Weź, tylko mnie kurwa chwalić, dawać nagrody za to jaki jestem ostatnio cudowny – powiedział i uśmiechnął się do Alexa wręcz uroczo, przy czym powstrzymał się żeby nie zatrzepotać rzęsami, co miałoby być parodią zachowania tych wszystkich, przeuroczych, kobiecych pedałków. – W sumie to byłem za słabo napity żeby nie zapamiętać… No ale weź! Sam byś brał taki tyłek jeszcze na kilka sposobów jakbyś się w jebany związek nie wpieprzył – oznajmił donośnie wcale nie biorąc pod uwagę faktu, że Noah siedzi niedaleko, a na którego uwagę zwrócił dopiero po chwili. Więc mrugnął do niego zaczepnie i posłał mu swój łobuzerski uśmiech, bo w sumie zadowolony był z faktu, że się tutaj młody Harris pojawił i to nie z wyrzutami najróżniejszej maści.
    Michaił odgarnął lekko swoje włosy, bo w innym przypadku musiałby patrzeć na twarz Jay’a przez nie. Nie miał ochoty już mówić o Mike’u, o własnych odczuciach co do niego, zdecydowanie wolał w tej chwili zmienić temat.
    - A z Leo rozmawiałeś – zagadnął w sumie dość cicho, ale na szczęście miał tę dogodność, że Harris siedział dość blisko i nie musi do niego krzyczeć, szczególnie że raczej głupio byłoby o prywatnych sprawach mówić głośno, na pół lokalu dajmy na to, bo taki Misza nie był Curtisem, który niemal ekshibicjonistycznie był w stanie opowiedzieć gdzie, z kim i w jaki sposób na dodatek ostatnio uprawiał seks. – No i co? – zapytał unosząc lekko brwi, bo był tego faktycznie ciekawy i wcześniej jakoś nie było chwili na to, żeby zamienić te kilka słów aby dowiedzieć się jak sytuacja wygląda.
    Curtis sobie niby znudzony przesunął spojrzeniem po wszystkich zebranych przy stoliku, przy czym zatrzymał się na chwilę na Michaelu i Jay’u, którzy nie dość, że siedzieli blisko siebie to mówili na tyle cicho, że nie był ich w stanie usłyszeć.
    Dźgnął więc swojego przyjaciela, Alexa między żebra i w sumie w żartach powiedział:
    - Te, ale jak już się wpierdoliłeś i masz tego chłopaka to go chociaż pilnuj – wypowiedział a później wyszczerzył się. – Bo dobra dupa, ja bym brał, ale to wiesz – dodał jeszcze po to by dopić swój alkohol, w którym zdążył stopić się już lód.
    Daniels wybuchnął dźwięcznym śmiechem już na sam fakt, że Colin pociągnął jego dłoń do swojej klatki piersiowej.
    - Nosz! Zawały podobno najbardziej to po trzydziestce! – zawołał i zaraz przybrał tak poważny, że aż zabawny wyraz twarzy, który jednak i tak nijak do niego nie pasował, bo lepiej mu było z szerokim uśmiechem. – To oznacza, że mnie oszukałeś co do liczby swych lat! – zwołał i przyłożył dłoń do czoła, jakby zaraz miał zemdleć. – Och Noah, trzymaj mnie- zwrócił się do swojego przyjaciela i ufnie opadł w jego stronę. - A ty powiedz lepiej już teraz, czy oszukiwałeś mnie jeszcze w jakiejś kwestii… - wypowiedział do Jonesa iście dramatycznym tonem, przy czym niechybnie zwrócił uwagę na przykład Kylea, czy Joshuy, którzy patrzyli się na niego, jak na jakiegoś wariata, już od dłuższej chwili na dodatek.

    OdpowiedzUsuń
  70. - Jesteś pojebany – stwierdził w pierwszym odruchu Curtis, który był w sumie wręcz zniesmaczony tym, że Alex nawet nie wyglądał na kogoś, kto żałowałby swojej decyzji i chciał uciekać ze związku. W następnej zaś kolejności parsknął śmiechem, bo nie wyobrażał sobie siebie z Noah, idących gdzieś za rączkę tak, jak uskuteczniał to Alexander z Michaelem. Ogólnie chyba tylko przekonującym argumentem do czegoś takiego okazywał się właśnie tyłek młodego Harrisa wraz z całą resztą prawie na wyłączność, co już by można było w sumie rozpatrywać. – A wiesz, że niegłupi pomysł z tą wyłącznością! – zawołał i uśmiechnął się tak wręcz rozbrajająco. Przy czym odwrócił swoje spojrzenie by przesunąć nim leniwie po Noah i natrafić na jego oczy, które mu się przypatrywały. I miał ochotę go w tej chwili przyciągnąć tu do siebie, ale jednak doszedł do wniosku, że jak chłopak będzie chciał, to sam zmieni miejsce.
    Michaił zmarszczył tylko brwi słysząc krzyk Mike’a i nawet się w jego kierunku nie zwrócił, tylko westchnął zrezygnowany uznając, że wypadałoby się ustosunkować do słów Harrisa.
    - On przyszedł – powtórzył, bo trochę to do niego nie dotarło. Jak tak spojrzał na roześmianego Leo to nawet nie widział go w roli kogoś zrywającego, on to nawet nie wyglądał na kogoś, kto by się rozstaniem przejął, bo nadal śmiał się i wygłupiał z Colinem. – A jak się z tym czujesz, Jay? – zapytał Misza, trochę z troską patrząc na Harrisa, bo jego w tym wszystkim bardziej obchodził właśnie on, niżeli tamten dzieciak.
    - Oj nie świruj, nawet jeśli by Jay tego całego twojego Michaela chciał, to co zrobisz – powiedział jeszcze Mike marszcząc lekko brwi. – No do chuja, ja też bym go chciał – burknął nadal mając w zamiarze Alexowi wypominać fakt, że ten się nie chce podzielić.
    Daniels odetchnął raz żeby nie wybuchnąć śmiechem wraz z Colinem i starał się udać, że potraktował jego słowa całkowicie na serio.
    - A ja ci głupi życie chciałem poświęcić! – zawołał wręcz przerażony informacją o piątce dzieci i dwóch żonach. - Chcesz mi powiedzieć, że to- Leo zatrzymał się żeby wziąć głębszy oddech i ogólnie zebrać się w sobie - whore - wyryczał pomimo faktu, że Colin znajdował się naprawdę blisko niego. A trzeba było przyznać, że growlowane słowo przeciągnął dość długo, prawie idealnie wręcz odtwarzając to, co miał okazję usłyszeć na jakimś nagraniu. – Nie było twoje? – zapytał i wydął zabawnie dolną wargę, jakby był wybitnie faktem śpiewania z playbacku zasmucony i na dodatek wziął to sobie do serca, ale dalej już nie wytrzymał, po prostu wybuchnął gromkim śmiechem prawie ponownie pokładając się na Noah siedzącym sobie spokojnie obok. Przy czym dopiero po chwili zorientował się, że w sumie część osób znajdujących się przy stoliku zwróciła na niego uwagę przez ten nagły ryk i teraz wpatrywała się w niego jakby był jakimś wariatem.
    Jednak już po chwili wszyscy wrócili do przerwanych rozmów, no a Leo dopiero teraz zorientował się, że pojawił się ktoś nowy przy stoliku, bo wcześniej był zbyt zaabsorbowany Jonesem.
    - No hej! – zawołał niemal natychmiast Curtis widząc Dominica, który raczył się w końcu pojawić. Ucieszył się, że chłopak się pojawił, bo skoro Noah nie raczył ruszyć do niego swojego zgrabnego tyłka, to teraz będzie miał przynajmniej Wrighta pod ręką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy tylko Dominic zajął miejsce Mike niemal automatycznie objął go, bo ewentualności, że chłopak będzie miał cokolwiek przeciwko oczywiście nie brał pod uwagę. Przy okazji zabrał też swoją rękę z ramion Alexa, żeby ułożyć ją luźno na nodze Wrighta.
      Przedstawił wszystkich po kolei, przy czym oczywiście nie mógł się powstrzymać i usiłował prawidłowo wymówić imię Woronina, co było dość komiczne w skutkach, więc Michaił słysząc to musiał mu w końcu przerwać.
      - Wystarczy Michael, cześć – zwrócił się do Dominica i skinął lekko głową na powitanie, bowiem wcześniej nawet się nie zainteresował jego przybyciem, siedział tak sobie cicho i zdawał się przez chwilę zupełnie nie reagować na świat otaczający go, ba, nawet nie skorzystał z tego, że jeśli przysunie się do swojego Alexandra nie będzie miał styczności z Curtisem.

      Usuń
  71. - Ale że mam się produkować, czy jakieś inne pieprzenie? – zapytał Curtis unosząc brwi szczerze rozbawiony. – Ojej, a ja myślałem, że przeruchanie starczy i samo przyjdzie – oznajmił rzecz jasna udając głupiego. Jemu się po prostu nie chciało nigdy starać, bo to było głupie i przereklamowane, a poza tym przywyknął do tego, że większość sama do niego lgnęła. – No cóż, chyba pozostanę sam, o ja w chuja nieszczęśliwy… - dodał jeszcze i przewrócił oczami.
    Michaił kiwnął lekko głową tym samym akceptując słowa Jay’a, którego w sumie było mu trochę żal, bo jakby nie patrzeć to był całkiem w porządku z niego facet, już na początku sprawiał wrażenie miłego i troskliwego, a przy tym spokojnego, co u Miszy było na przykład plusem, ale na pewno nie wszyscy myśleli tak jak on.
    Westchnął i oparł się delikatnie o swojego Alexandra dochodząc do wniosku, że dłużej bez niego jednak nie jest w stanie wytrzymać podczas gdy ma go na wyciągnięcie ręki, już nawet nie odstraszał go fakt, że Curtis siedzi jakoś tak nieprzyjemnie blisko.
    Joshua do tej pory siedział cicho, sączył sobie którąś tam szklankę alkoholu, więc miał nadzieję że to przez to mignęła mu przy barze jego dziewczyna.
    - Jay… ale albo mi się zdaje, albo Janet tu przywiało – mruknął zwracając się do swojego kumpla siedzącego najbliżej, bo Harris chyba jako jedyny wiedział co jego laska potrafiła w niektórych sytuacjach odwalić, więc Parker tak dla pewności przebiegł po twarzach wszystkich zebranych i upewnił się, że nie przypałętała się tu jakaś dziewczyna, bo w innym przypadku miałby gotową scenę zazdrości, a tak liczył na to, że jeśli Janet to zauważy to może nic nie powie.
    Curtis zastanowił się chwile marszcząc brwi.
    - Hetero by nie chciał – odpowiedział swojemu przyjacielowi jeszcze zerkając tylko na Michaiła i będąc wręcz przekonanym, że Miller się nim jednak nie podzieli, a szkoda.
    - A zakochuj się, jestem w końcu do wzięcia! – odpowiedział Colinowi ze śmiechem Leo, który szczerze powiedziawszy chyba nawet nie miałby nic przeciwko, gdyby słowa Jonesa okazały się faktycznie prawdą i ten miałby się w nim zakochać. Jednak nie brał tego na serio, bardziej traktował to jako tylko zwykłe gadanie dla żartu.
    Jednak Leo został wręcz zmuszony do chwilowego odciągnięcia swojej uwagi od Colina i poświęceniu chwili Noah, któremu bez zbędnych oporów dał się objąć, no bo niby czemu miałby zacząć protestować skoro po pierwsze byli przyjaciółmi, a po drugie niejednokrotnie młodszy z Harrisów się do niego przytulał nawet wtedy, gdy był jeszcze z jego bratem.
    Przyjrzał się odrobinę uważniej blondynowi, przy czym lekko zmarszczył brwi przeciągając spojrzenie na Mike’a.
    - Weź nie świruj Noah – mruknął Leo i uśmiechnął się szeroko do przyjaciela, bo nie chciał żeby ten się znowu zaczął przejmować. – Nawet jeśli są razem to co zrobisz? Ano nic, więc serio, daj sobie spokój, za fajny jesteś żeby sobie głowę zawracać takim zjebem – powiedział wystarczająco cicho jak na swój gust i cmoknął Noah w czubek nosa. – Nie myśl o tym, a w razie co zawsze masz mnie do tulenia kochanie! – zawołał piskliwie, niemal idealnie parodiując zachowanie jakiejś pannicy, tudzież młodocianego pedałka i zatrzepotał lekko rzęsami by roześmiać się po chwili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Curtis zrobił minę niewiniątka czując, że Dominic uderza lekko w jego nogę.
      - No nie bij mnie, przecież jestem grzeczny – jęknął i w sumie nie był chyba w stanie potwierdzić swoich słów czynami, bo ręka mu jakoś tak sama zawędrowała pod materiał koszulki Wrighta, a dłoń szybko odnalazła swoje miejsce trochę powyżej biodra chłopaka. – Że kogo? – zapytał najpierw odrobinie nieobecnie, bowiem przez chwilę wgapiał się prawie łakomie w szyję Dominica mając straszną ochotę pocałować go właśnie w tym miejscu. Dopiero gdy powłóczył spojrzeniem w kierunku, w którym zerkał blondyn zorientował się o co mu chodzi. – Ale i tak chyba mi zjebałeś, bo wątpię żeby dzieciak zachowywał się jak ty i miał zajebiście gdzieś z kim się pieprzę – mruknął w końcu jednak schylając się lekko i składając lekki pocałunek na szyi Dominica, przy czym po chwili zagryzł lekko skórę w tym samym miejscu, a kiedy już zostawił po sobie lekki, zaczerwieniony ślad odsunął się cały ucieszony. – Ale nie jestem zły bo już mnie kurewsko ładnie udobruchałeś, znaj moją łaskę – powiedział i mrugnął do Wrighta zaczepnie.

      Usuń
  72. - Nie tajemnice. Raczej sprawy, które ciebie nie dotyczą i pewnie też nie obchodzą – odpowiedział spokojnie Michaił w duchu ciesząc się niesamowicie, że Alex już nie jest w pełni zaabsorbowany swoim przyjacielem i może na powrót do niego przylgnąć. – Innymi słowy, gdybym ci powiedział musiałbym cię zabić – dodał jeszcze w formie żartu, co miało odciągnąć Alexandra od wypytywania, bo jeśli będzie chciał się czegoś dowiedzieć to zwróci się do samego Jay’a, czyli osoby upoważnionej do tego, by mówić o własnym życiu i różnych sytuacjach w nim.
    Przesunął się lekko by móc ułożyć głowę na ramieniu swojego chłopaka, przy czym już niemal ostatecznie odgrodził się od innych stwierdzając, że już raczej nie ma ochoty poświęcać uwagi komukolwiek innemu poza swoim Alexandrem.
    - Zauważyłeś, że wszyscy są tutaj jakoś podejrzanie… grzeczni dziś? Łącznie z tobą – wypowiedział cicho, ale na tyle głośno by zostać usłyszanym przy czym powłóczył spojrzeniem po prawie wszystkich zebranych przy stoliku.
    Joshua jeszcze raz popatrzył się w stronę baru, przy czym zaraz westchnął i dopił drinka. W sumie to im bardziej Janet dawała mu się we znaki tym bardziej uważał, że trzeba by to było nareszcie skończyć. Jednak to była Janet, laska jakich mało, która wybitnie na niego potrafiła działać, co oczywiście niejednokrotnie wykorzystywała traktując seks jako niemal kartę przetargową.
    - No trochę zaczyna być niefajnie – pożalił się mając nadzieję, że faktycznie mu się tylko wydawało. – No ale stary, jakbyś leciał na laski to sam byś raczej nie chciał za bardzo z takiej rezygnować – wypowiedział i westchnął by zaraz przeczesać palcami swoje krótkie włosy.
    Leo miał nadzieję, że już swojego przyjaciela w miarę ogarnął, przy czym bez słowa pozwalał mu na zabawę swoją koszulką. Nie chciał żeby się martwił, bo za bardzo go lubił, ale też znał na tyle żeby wiedzieć, że sobie nie odpuści i nie da mu się na dodatek wybyć Mike’a z głowy za szybko.
    - Wiesz co Colin… - zaczął powoli Leo, który szczerze nie miał zamiaru tak siedzieć i nic nie robić, bo się do tego po prostu nie nadawał. – Idę o zakład, że lepiej bym składał zamówienie growlując niż ty – podjął i wyszczerzył się zaraz, mając szczerą nadzieję, że Jones podejmie się wyzwania i przerwie tę cholerną nudę.
    - Oj weź mi nie pierdol, bo gdybym się tak ostentacyjnie ze wszystkimi nie pieprzył to nie miałbyś najzajebistszego seksu w swoim życiu – odpowiedział mu i przewrócił oczami. – W ogóle was dziś chyba pojebało, najpierw Alex mi gada, że mam sobie z Noah spróbować no i w sumie ok, bo on się wjebał, ale ty jesteś chyba ostatnią osobą, która mogłaby mi w kwestii związków doradzać – oznajmił i aż prychnął na koniec. – Poza tym za bardzo lubię też twój tyłek żeby móc z niego sobie zrezygnować –powiedział jeszcze Dominicowi wprost do ucha, którego płatek lekko przygryzł. Później zaś odsunął i uśmiechnął się żeby znów spojrzeć na Harrisa. No dobra, dzieciak był śliczny i w ogóle, ale co mu po tym jak nie byłby na tyle głupi żeby się dać wciągnąć w związek otwarty i pozostawić takiemu Curtisowi całkowitą swobodę.

    OdpowiedzUsuń
  73. Michaił im więcej scenariuszy swojego chłopaka słyszał tym bardziej dziwił się temu, jak bardzo są one realne i już wiedział, że przynajmniej ich część pokryje się z rzeczywistością. Tacy Leo i Colin wyglądali na przykład, jakby naprawdę coś szykowali i bynajmniej nie miało to być coś, co nie zwróci na nich uwagi.
    Zaśmiał się lekko słysząc ostatnie słowa Alexandra.
    - Miło z twojej strony, że oszczędzisz mi kolejnych wygłupów z Curtisem po pijaku – powiedział i uniósł głowę, żeby móc lekko Millera pocałować, tak w nagrodę, że obiecał iż będzie grzeczny, bo mu wierzył, zarówno teraz jak i za każdym wcześniejszym razem.
    Joshua zmarszczył lekko brwi przyglądając się swojemu przyjacielowi uważnie i zasadniczo faktycznie, w pierwszej chwili pomyślał, że Jay mówił przed chwilą o Leo. No, ale trzeba było też brać poprawkę na to, że zerwali, a na dodatek Harris wydawał się tego specjalnie nie przeżywać. A znał go już jakiś czas i potrafił zauważyć kiedy mężczyzna coś przeżywa, a kiedy po prostu przyjmuje coś do wiadomości i jest w stanie żyć z tym dalej.
    - No kiedyś na bank będzie dobrze… i normalnie – wypowiedział rozkładając się lekko na swoim miejscu, przy czym przerzucił rękę przez oparcie, które znajdowało się zaraz za jego kumplem. – Chociaż, jak znam naszą ekipę to nie ma mocnych i nigdy z wami nie będzie normalnie.
    Leo zaśmiał się kiedy został przez Colina objęty, szczerze powiedziawszy jeszcze nigdy nie wydzierał się tak całkowicie bez sensu i na dodatek mając w tym towarzystwo, więc nie mógł tej szansy zmarnować, bo druga taka okazja mogła się przecież nie zdarzyć.
    - No proszę cię… - powiedział i udał, że ryk Colina wcale nie zrobił na nim wrażenia, chociaż było wręcz przeciwnie.
    Uśmiechnął się wręcz czarująco do młodego barmana, który stał za blatem i wydawał się być zaciekawiony jak sytuacja rozwinie się dalej, więc Leo wykrzyczał nazwę kolejnego trunku, Jim Beam, przy czym jeszcze udało mu się przeciągnąć poproszę na koniec zamówienia.
    - No i weź mi wmów, że to nie było lepsze – powiedział do Colina szczerząc się radośnie. – Całusa się domagam za tak zajebiste darcie mordy! – zawołał, w sumie bardziej dla żartu niżeli na serio, bo po Jonesie w sumie się nie spodziewał jakichkolwiek całusów.
    Curtis wysłuchał Dominica grzecznie, nawet mu nie przerywał, bowiem jakoś tak zajął się przesuwaniem palcami po jego biodrze, chociaż sens wypowiedzi Wrighta do niego docierała.
    - No chuj, tak szczerze to chcesz się mnie tylko pozbyć, bo ci się znudziłem – rzucił jeszcze i pociął zębami za dolną wargę chłopaka, przy czym już podnosił się do wyjścia, bo w sumie już nawet sam nie chciał, żeby mu taki Noah zniknął, a wraz z nim jego zajebisty tyłek. – To trzymaj się, bądź grzeczny i nie ciągnij dziadom – pouczył Dominica, a już po chwili umknął aby przedostać się do wyjścia z lokalu.
    Gdy udało mu się już przepchnąć i znalazł się na zewnątrz rozejrzał się za młodym Harrisem, którego udało mu się wypatrzeć idącego powoli we własną stronę.
    Szybkim krokiem zrównał się z chłopcem i tymczasowo postanowił trzymać ręce przy sobie, bo przecież taki Noah mógł się jeszcze na niego złościć o takie nic, jak ten poranek.
    - No kurwa, wyszedłeś, akurat gdy miałem ochotę rozbierać cię znowu wzrokiem – rzucił i posłał chłopakowi ten swój oszałamiający, łobuzerski uśmiech, który tak bardzo ułatwiał mu wyrywanie facetów. – I ja wiem, że cholernie chcesz, żebym cię odprowadził – zagadnął jeszcze. Oczywiście nie chciał, aby to odprowadzanie skończyło się jedynie na spacerze i pożegnaniu pod drzwiami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Objął luźno chłopaka w pasie, zupełnie nie zwracał uwago na to, że chodnikami kroczy jeszcze całkiem spora ilość ludzi, a oni zasadniczo znajdują się w centrum miasta.
      Idąc obok Harrisa pochylił się do jego ucha, przy czym nosem odgarnął lekko jego włosy.
      - Noah, mam nadzieję, że się na mnie nie złościsz – wymruczał mu tym swoim seksownym głosem, bo doskonale wiedział, że takie zagrywki z reguły działają.
      Wyprostował się i szedł już normalnie, ba, nawet względnie grzecznie, bo poza tym lekkim obejmowaniem nie robił Noah absolutnie nic.
      Misza oczywiście zaobserwował nagłe zniknięcie zarówno Mike’a, jak i brata Jay’a. I wtedy westchnął głęboko, bo było mu dzieciaka w sumie szkoda, chociaż niezbyt miał okazję go poznać.
      Poczuł nieprzyjemny zapach papierosów, zasadniczo to by mu to nie przeszkadzało aż tak bardzo, gdyby nie to, że kopcił Josh, który siedział całkiem niedaleko.
      Michaił więc przeniósł się z jednej strony Alexandra na drugą, dzięki czemu dym o nieprzyjemnym zapachu docierał do niego mniej, a on sam znalazł się na miejscu obok tego całego Dominica.
      - Curtis wyszedł z Noah, hm? – upewnił się, bo przewidywał, że raczej dobry znajomy Mike’a będzie doskonale poinformowany.

      Usuń
  74. Parker przewrócił oczami na słowa przyjaciela. Ostatnio to Janet miała absolutną obsesję na punkcie tego, żeby go uziemić i stworzyć z nim właśnie coś normalnego. Tylko, że Joshua się na to po prostu nie pisał, nie widział siebie w roli ojca, męża czy kogokolwiek innego, bo wszystkie te role były takie poważne i… nudne.
    - Stary, już mi za bardzo pojechaliście po psychice. Jak tu miałby teraz człowiek znormalnieć – parsknął i przewrócił lekko oczami.

    Woronin oparł się lekko o swojego chłopaka i na nowo wplątał się w jego objęcia. Chociaż nawet nie musiałby się pewnie o tę odrobinę bliskości prosić, a i tak by ją od Millera otrzymał. W sumie, jakby nie patrzeć to gdy już się pojawiali gdzieś razem, to raczej trudno było ich od siebie odkleić.
    - Niedługo chyba będziemy znikać, jak myślisz? – mruknął cicho, więc nie miał pewności, czy Alexander usłyszał jego pytanie.
    Chciał już iść do domu, najlepiej spędzić tam cały kolejny dzień i to przy Alexie. Bo dawno po prostu nie mieli tej możliwości, jak jeden nie miał zaplanowanych żadnych zajęć, tak drugiego już wypadało, a Misza zaczynał się robić już od tego wszystkiego bardzo zmęczony.
    Misza westchnął na słowa Dominica, bo to było potwierdzenie jego najczarniejszego scenaeriusza, w którym dalej był rozpaczający Noah i zmartwiony zachowaniem brata Jay, a Michaił po prostu nie chciał, żeby ten akurat facet chodził przygnębiony. Do starszego z Harrisów poczuł swoistą sympatię, pewnie przez to, że obaj w tym towarzystwie byli tymi najspokojniejszymi i najcichszymi.
    Michaił był w trakcie natrętnego gryzienia własnej wargi i rozmyślania o tym, jakby Jay’owi poprawić humor gdyby się zdarzeniami w życiu brata naprawdę przejął, ale jak na złość blondyn przerwał mu swoim pytaniem.
    - Dwa lata – odpowiedział bez chwili namysłu, zupełnie jakby miał tę informację w głowie zakodowaną. Tylko że Misza w rzeczywistości miał po prostu dobrą pamięć do wszelakich dat, chociaż w jego życiu miał do zapamiętania najwięcej dni, w których wydarzyło się coś złego, aniżeli dobrego, jak jego początki z Alexandrem na przykład.

    Leo miał ochotę jeszcze chwilę postać z powodu zaskoczenia, które go wręcz kopnęło gdy został pocałowany przez Colina. Ale czas na przyswojenie sobie całego zajścia jednak nie był mu dany, bo już po chwili Jones zgarnął siebie, butelkę i jego samego do stolika, gdzie to Daniels cały ucieszony wrócił. Tylko jakoś kogoś mu brakowało. Zasadniczo to dwie osoby mu zniknęły i dziwił się, że nawet tego wcześniej jakoś zarejestrował.
    - Noah mi uciekł! – zawołał zrozpaczony i jakby był kompletnie załamany klapnął na miejscu, które wcześniej zajmował. Odruchowo już sięgnął do kieszeni po telefon, jednak zreflektował się i po prostu wyciągnął papierosy i zapalniczkę. Przecież Harris miał trochę własnego rozsądku i nie powinien dać się takiemu Curtisowi po raz kolejny, pewnie był w trakcie dawania mu tak zwanego kosza. Oczywiście, okłamywał samego siebie, bo znał Noah i wiedział, że chłopak tak, czy siak ulegnie, a to dlatego, że koleś mu się podoba.
    Z tego całego zdenerwowania włożył papierosa do ust i podpalił go, a po chwili z lubością zaciągnął się dymem. Dopiero po tym odłożył paczkę używek i zapalniczkę na stolik i wyszczerzył się jakby nigdy nic do Colina. I właśnie w tym monecie został lekko pacnięty w potylicę, więc obrócił się i cały zamarł, bo oto przed nim stała jego rodzicielka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Cześć matka! – zawołał nadal trzymając papierosa pomiędzy wargami. Znowu dostał w głowę.
      - Nie matka, synek – burknęła kobieta robiąc minę oburzonej matrony, a później pochyliła się nad oparciem miejsca, które zajmował Leo i wisząc tak pomiędzy swoim synem i mężczyzną siedzącym obok niego sięgnęła po fajki. – Rekwiruję, bo swoje zostawiłam u jakiejś dupy – oznajmiła po prostu.
      - Weź stąd idź, wstyd mi robisz, że mam jebniętą matkę – oznajmił Daniels i wypuścił dym z ust, a gdy jego rodzicielka się już wyprostowała podał papierosa Colinowi.

      Joshua w sumie z zaniepokojeniem zarejestrował fakt, że miał rację i Janet jest akurat w tym lokalu i na dodatek tu idzie, ale co miał zrobić skoro dziewczyna, jak już podeszła po prostu władowała mu się na kolana i przywitała ze wszystkimi uśmiechając uroczo.
      - Co tu robisz? Myślałem, że będziesz siedzieć w domu z koleżankami – mruknął trochę niepocieszony obecnością swojej dziewczyny. Jednak, skoro już tu była należało robić dobrą minę do złej gry. Parker więc objął dziewczynę lekko w pasie i położył dłoń na jej udzie.
      ♥♥♥♥♥
      Curtis miał ochotę się zaśmiać na pytanie dotyczące Domonica, ponieważ wydało mu się wyjątkowo zabawne. Szczególnie, że Wright został nazwany jego Dominiciem, a ten związek wyrazów był wręcz komiczny.
      - Dominic da sobie zajebiście radę sam, pewnie dlatego, że nie jest mój tak, jak to sobie wpieprzyłeś do główki – wypowiedział, idąc przed siebie i tak na zaś zapamiętując jak dostać się do mieszkania Noah.
      Obaj zatrzymali się na chwile przed przejściem dla pieszych, bo byli zmuszeni zaczekać na to, aż auta będą musiały się zatrzymać.
      - A tak poza tym... Czyżbyś był zazdrosny? – zapytał, tym razem już szczerze rozbawiony, chociaż ton głosy Harrisa w sumie wiele zdradzał, nawet jeśli chłopak chciał brzmieć obojętnie. – To kurewsko słodkie… - wypowiedział i pocałował chłopaka w czubek głowy.
      Po chwili sygnalizacja świetlna zakomunikowała, że mogą przejść bezpiecznie przez jezdnię, więc ruszyli w dalszą drogę. I zasadniczo to Mike zaczął się zastanawiać, czy do miejsca, w którym mieszka Harris jest jeszcze daleko, bo im dłużej tak z nim szedł, tym bardziej miał ochotę zacząć go po prostu bezczelnie obmacywać.

      Usuń
  75. Michaił po prostu przewrócił oczami słysząc tę powalającą argumentację swojego chłopaka, jakby nie patrzeć, to ten faktycznie był grzeczny, odkąd tu przyszli nie brał się za alkohol i nawet specjalnie się nie wygłupiał. To wszystko jednak nie zmieniało faktu, że Misza był już tymi wszystkimi wyjściami zmęczony, ale gdyby nie brał w nich udziału to z Alexem widziałby się prawdopodobnie tyle co nic, a ten z pewnością nie byłby taki grzeczny. Woronin po prostu… cóż, dość szybko męczył się w towarzystwie, bo przecież będąc nawet dzieciakiem jakoś specjalnie do ludzi nie lgnął, a jeśli już, to tylko do tych wybranych jak Wiera czy...
    Na tę myśl prawie odruchowo upewnił się, czy aby obrączka, którą nosił znajduje się na właściwym dla niej miejscu.
    Przez chwilę nie słuchał tego co mówił Dominic, ale na ostatnią jego wypowiedź zwrócił uwagę i chociażby z niej mógł wywnioskować o czym chłopak cały czas mówił. Uśmiechnął się więc do niego delikatnie, prawie sennie.
    - Skoro prawdopodobnie nawet nie próbowałeś to niewiele możesz wiedzieć – utwierdził Dominica w jego własnym przekonaniu Michaił, który nijak nie potrafił sobie wyobrazić siebie samego prowadzącego stosunkowo rozwiązłe życie. On się do tego już od początku nie nadawał, bo potrzebował poczucia stabilności, a tej, jak na złość, ciągle w jego życiu brakowało. Dlatego teraz miał Alexandra, którego po prostu kochał i dla którego mógł się nawet przemęczyć i spędzić czas w głośnym, wypełnionym przez ludzi klubie.
    Leo słysząc słowa Colina spojrzał na niego jak na wariata i miał ochotę wybuchnąć śmiechem, ale powstrzymał się przed tym poprzez mocne zagryzienie swojej wargi. Kiedy już się uspokoił jego matka oczywiście musiała zabrać głos.
    - O widzisz jakich uroczych znajomych potrafisz sobie znaleźć! – zawołała kobieta do swojego syna, a później włożyła sobie jednego ze skonfiskowanych synowi papierosów pomiędzy wargi i podpaliła go. – Susan jestem kochaniutki – oznajmiła, wyciągnęła do Colina dłoń w geście powitania, a drugą ręką przytrzymała sobie peta, żeby móc wypuścić dym z ust.
    Kiedy Colin został nazwany przez jej matkę per kochaniutki Daniels nie mógł już wytrzymać i parsknął śmiechem. Ta sytuacja go po prostu śmieszyła, ale został przez to wręcz zabity wzrokiem przez własną rodzicielkę.
    - O w cholerę, matka, weź mi uroczego znajomego nie rwij, ja miałem zamiar to robić! – zawołał i splótł ręce na wysokości klatki piersiowej.
    Później, jakby nigdy nic, wziął butelkę alkoholu od Jonesa i upił z niej kilka łyków, na co Susan oczywiście nie zareagowała, bo była oburzona z innego powodu.
    - Ile razy mam ci tłumaczyć, że masz po imieniu mi mówić, bo matka mnie postarza! – zawołała donośnie, cóż, najwidoczniej bycie głośnym było u Danielsów po prostu dziedziczne.
    Joshua miał wrażenie, że zwróci wszystko to, co dzisiaj zjadł, a jeszcze nie przetrawi z nadmiaru tej słodyczy, ale Janet była kobietą, więc czego innego mógłby się po niej spodziewać. Na pewno nie widział jej w roli zarówno dziewczyny jak i najlepszego kumpla, z którym można usiąść i pogadać bez tych całych ozdobników.
    - Pewnie, że się cieszę, że cię widzę. Jak zawsze z resztą – odpowiedział, przy czym miał cholerną ochotę dodać, że jednak zmienił zdanie i aż tak bardzo się nie cieszy, przy czym powinna już iść, bo nie ma sensu, żeby dłużej byli razem. Tylko, że ta kobieta po prostu za bardzo na niego działała i nie byłby teraz w stanie sobie z nią tak po prostu zerwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Curtis oczywiście chłopakowi nie uwierzył, nie to, żeby ten jakoś koszmarnie kłamał (chociaż zdecydowanie powinien nad tym popracować jeśli chciał oszukać kogoś, kto po prostu znał się na ludziach), ale trudno było ufać słowom takiego Noah, podczas gdy taki Mike wiedział swoje i już.
      Po niezbyt długiej chwili Harris zatrzymał się pod jakimś budynkiem mieszkalnym, któremu Curtis się przyjrzał, ale zaraz po tym zwrócił uwagę na to lekkie wahanie Noah.
      Oczywiście, że Mike nie miał zamiaru teraz chłopaka tak po prostu puścić skoro już się fatygował, żeby go odprowadzić. Przybliżył się więc znów do chłopaka i musnął swoimi ustami jego wargi, tym samym przypominając mu o sobie.
      - Nosz kurwa, skoro nie masz zamiaru mnie zaprosić, to sam się wpraszam – oznajmił po prostu przy czym klepnął chłopaka lekko w tyłek, jakby każąc mu tym gestem iść dalej, wejść do budynku i wprowadzić ich obu do mieszkania.

      Usuń
  76. Michaił po prostu najpierw wysłuchał słów chłopaka i na ich podstawie miał go już za kogoś bardzo w stylu Curtisa, który po prostu nie szuka zobowiązań, żyje po swojemu, ale miał nadzieję, że Dominic nie idzie za przykładem swojego znajomego i nie jest przy tym tak niesamowicie nieznośny.
    Misza, jak przystało na siebie, najpierw zastanowił się, czy przyznać chłopakowi rację w kwestii jego domatorstwa, czy może po prostu pozostawić to bez komentarza i najzwyczajniej w świecie zamilknąć.
    - Trochę tak – odpowiedział w końcu, mógłby się przecież usprawiedliwić tym, że to z powody swojej pracy, przy której spotyka naprawdę całą masę ludzi i czasami chciałby od nich odpocząć, właśnie zostając w domu, ale nie miał w zwyczaju strzępić sobie języka, zdecydowanie lepiej wychodziło mu przecież słuchanie.
    Kyle zaczął powoli rozważać, czy aby się nie zmyć, ale jak powłóczył spojrzeniem po wszystkich zebranych tak wyszło, że nie tylko on siedział i po prostu nic specjalnego nie robił. Poza nim również Jay siedział i wydawał się nie mieć zajęcia, no i Alex, co było w sumie dziwne, bo przecież miał przy sobie Michaiła, a z nim zazwyczaj znajdowali sobie jakieś zajęcie i zwyczajnie odcinali się przez to od reszty.
    Nie pozostawało nic innego jak pójść do baru i coś zamówić.
    - Jay, Alex, idziecie do baru? – zapytał na tyle głośno, żeby dwójka do, której się zwracał usłyszała go. W sumie sam już wstał i udało mu się przedostać pomiędzy wszystkimi, a później ruszyć w kierunku baru.
    Misza mimowolnie zmarszczył brwi słysząc Kyle’a, bo przecież doskonale wiedział do czego prowadzi wycieczka do baru, już szczególnie w wykonaniu Alexa.
    Zwrócił się więc w stronę Millera, zanim ten zdążył się ruszyć, bo nie było mowy żeby odmówił swoim kolegom z zespoły.
    - Tylko nie przesadzaj – wypowiedział Michaił i zdobył się na łagodny, troskliwy uśmiech. Później pocałował Alexa lekko w policzek i zbliżył się do jego ucha. – Proszę – szepnął jeszcze, nie chciał znowu musieć się martwić o osobę, którą kochał.
    Leo zaśmiał się niczym ucieszony z czegoś dzieciak kiedy już został przetransportowany na kolano Colina. Włożył sobie ich papierosa pomiędzy wargi i zaciągnął się, dostarczając swojemu organizmowi kolejną dawkę nikotyny. Później chwycił używkę w dwa palce i wypuścił kłąb siwego dymu z ust.
    - Aż mi się łezka w oku kręci jak tak na was patrzę, dzióbki – oświadczyła Susan siadając na zrobionym specjalnie dla niej miejscu i teatralnie starła wyimaginowaną łzę wzruszenia z policzka. – Normalnie nic tylko się cieszyć, że wyrosłeś na geja, synek, z babą byś wyglądał co najmniej śmiesznie – oświadczyła przyciągając stojącą na stoliku popielniczkę bliżej siebie i strzepując do niej popiół z papierosa.
    - No widzisz matka, jak ci ładnie wyszedłem, tylko bić mnie mniej powinnaś, bo to wcale nie jest oznaka twojej matczynej miłości! – oświadczył Leo wyniośle, a później zaśmiał się wraz ze swoją rodzicielką. – A ty to mnie czasem znowu nie próbuj upić i wykorzystać, tak jak ostatnio to uczyniłeś – zwrócił się do Jonesa, przewrócił oczami, a później cmoknął Colina prosto w czubek nosa.
    Susan tymczasem spojrzała na kolejną uroczą parę, którą stanowiła jej koleżanka wraz ze swoim chłopakiem.
    - Te, Janet, nie roztkliwiaj mi się tam, jeszcze miałyśmy się iść napić! – zawołała, a później wróciła spojrzeniem do swojego syna i pacnęła się z otwartej dłoni w czoło, jakby sobie coś przypomniała. – To ty już z Jay’em nie kręcisz?! – zawołała zdziwiona. – A chłopaczek taki fajny tyłek miał… - mruknęła z żalem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joshua uśmiechnął się na słowa dziewczyny i w zasadzie chyba nie miał jej już nic do powiedzenia. Trochę przytłaczające było to, że praktycznie ze sobą nie rozmawiali, a jeśli już, to były to te wszystkie przerażające plany na przyszłość Janet na przyszłość. Często mówiła o ślubie i o dzieciach, a on przecież dzieci wręcz nie potrafił znieść, szczególnie gdy były małe, rozkrzyczane i tak dalej.
      Słysząc słowa koleżanki Janet miał nadzieję, że obie się zaraz zwiną, znikną i ogólnie że tego wieczora to zobaczy swoją dziewczynę co najwyżej w łóżku.
      I miał nawet ochotę pogonić za Kylem do baru żeby się napić ze swoimi kumplami, ale nie, bo nawet gdyby była z nim Janet to odstawiłaby scenę, gdyby nawet przypadkiem spojrzał na inną dziewczynę.
      ♥♫♪♥♫♪♥
      Mike wszedł do mieszkania i zmarszczył brwi kiedy Noah mu po prostu gdzieś uciekł, tak całkiem bez słowa. Jednak szybko go znalazł w kuchni i zasadniczo, gdy tak zobaczył chłopaka stojącego do niego tyłem i opartego o blat szafki, to miał ochotę go brać chociażby właśnie w tym pomieszczeniu, bo przecież nie miał pojęcia gdzie jest sypialnia chłopaka.
      Podszedł do Harrisa i objął go, przy czym prawie odruchowo zaczepił palcami o materiał spodni chłopaka. Odgarnął nosem długie włosy Noah i pocałował go pieszczotliwie w kark, przy czym zaraz uśmiechnął się sam do siebie i przysunął się ustami do ucha Harrisa.
      - Znowu kurwesko cię chcę – wymruczał seksownie, lekko kołysząc biodrami i przez to ocierając się i chłopaka.

      Usuń
  77. Michaił w tej chwili poczuł się trochę jak u psychologa, bo Dominic by się nadawał, miał w końcu przemiły uśmiech, budził zaufanie i wydawał się być przy tym całkiem niezłym obserwatorem, Jednak dla Miszy wspomnienie przesiadywania i opowiadania o tym jak się czuje, co czuje i dlaczego było bardzo nieprzyjemne, bo nigdy takiego siedzenia i mówienia o sobie nie lubił.
    Chciał zejść z tematu, w którym miałby mówić o sobie, albo czymkolwiek co się z nim wiązało. Poza tym, stracił też trochę na pewności skoro Alexander sobie od niego poszedł.
    Myśli Woronina zupełnie mimowolnie krążyły teraz wokół Millera, ale uspokajał się faktem, że jest z nim taki Jay, który już od początku zdawał się być odpowiedzialny i na pewno nie pozwoli Alexowi, swojemu kumplowi z zespołu zalać się w trupa.
    - Hm, tak – potwierdził spokojnie dopiero po chwili milczenia, które nastało z jego własnej winy. Poczuł się beznadziejnie ze świadomością, że normalne rozmawianie sprawia mu trochę trudności i coś mu po prostu podpowiedziało, że to może być spowodowane tym, jak wygląda…
    Westchnął i mimowolnie spojrzał w stronę baru. Chciał stąd iść.
    - A ty grasz w zespole z Curtisem, tak? Długo się już zajmujesz muzyką tak na poważnie? – zapytał i od razu poczuł się lepiej z faktem, że prawdopodobnie nie będą już mówić na jego temat tylko porozmawiają o blondynie.
    Kiedy tylko jego matka zniknęła Leo spojrzał na Colina. I zmarszczył brwi widząc ten pytający wyraz na twarzy mężczyzny. Nie bardzo skojarzył, że chodzi tu o Jay’a i ich rozstanie, które odbyło się po cichu, szybko i w sumie całkowicie bezboleśnie.
    - No co? – zapytał i dopalił papierosa do końca. – Colin, wyskakuj z fajek, moje mi matka zabrała – oznajmił i roześmiał się zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo idiotycznie to brzmi.
    Zsunął się z kolan Jonesa na miejsce, które zajmował jeszcze przed przybyciem Susan, a później wziął się za alkohol, który upił, a odsuwając szyjkę butelki od ust zmarszczył zabawnie nos.
    - W porządku – rzucił jeszcze Joshua za Janet i miał ochotę zmarszczyć nos kiedy ta pocałowała go w policzek swoimi wysmarowanymi przez szminkę ustami. Nie lubił tego typu mazideł, głównie dlatego, że były brudzące i ślady po nich pozostawały niemalże wszędzie.
    Poczekał grzecznie, aż dziewczyna zniknie mu z widoku, a później wierzchem dłoni starł sobie szminkę z policzka i wstał.
    Skierował swoje kroki w stronę baru, gdzie w sumie bez słowa pojawił się przy swoich kolegach z zespołu i wyrzucił z siebie zamówienie na drinka, bo czuł, że ten zdecydowanie mu się przyda.
    Jednak nie miał zamiaru marudzić i narzekać, uśmiechnął się do wszystkich i sprzedał Alexandrowi lekkiego kuksańca w bok.
    - Jak mogliście mnie z nią zostawić? – zapytał pół-żartem, pół-serio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był już gotowy zacząć się dobierać do Noah, ale chłopak najwidoczniej postanowił przerwać, odwrócił się, zaczął mówić, a kiedy już skończyło to cóż… Curtisowi chyba pierwszy raz od dawna zabrało języka w gębie. Jak zawsze wiedział co ma powiedzieć, tak teraz kompletnie go zatkało i nawet jego umysł prawie odruchowo nakazywał zwinięcie się w trybie natychmiastowym, bo dzieciak, który przed nim stał oczekiwał czegoś, czego Mike nie mógł i przede wszystkim nie chciał mu dawać. Normalnego, monogamistycznego, nudnego jak flaki z olejem związku.
      - No to teraz zajebałeś… - wypowiedział i przesunął dłońmi po pasie chłopaka, aż nie trafił z nimi na tył i nie ulokował ich na pośladkach chłopaka, które jakimś cudem nadal były okryte materiałem spodni. – No chuj, nawet jakbym ci obiecał związek to i tak, tylko taki otwarty, że nie jebałbyś mi wyrzutami na prawo i lewo jakbym się przespał z innym – wypowiedział i zaraz zmarszczył nos, albowiem nie był do końca przekonany, czy to aby dobry pomysł, ale z drugiej strony właśnie ten pomysł miał mu zapewnić tyłek Noah na niemal wyłączność, ponieważ Mike szczerze wątpił by ten chłopak miał zamiar korzystać z faktu, że ten ich związek byłby otwarty i bardzo, ale to bardzo tolerancyjny.
      Mike przesunął dłonie na uda chłopaka i wkładając w to tyle siły, co nic, uniósł lekko chłopaka i posadził go na blacie szafki kuchennej. Przy czym zaraz stanął blisko, bo pomiędzy jego lekko rozchylonymi, szczupłymi nogami.
      - Czy teraz jesteś już udobruchany i mogę cię brać jak swojego chłopaka? – zapytał, chociaż zasadniczo nawet nie miał zamiaru czekać na odpowiedź.
      Jedną ręką chwycił chłopaka stanowczo za brodę i zaczął stanowczo całować, a drugą dłonią zaczął masować delikatnie wewnętrzną stronę uda Harrisa, bardzo blisko jego krocza.

      Usuń
  78. Joshua odetchnął i spojrzał na Jay’a, który chyba najbardziej szczegółowo miał nakreśloną całą sytuację. Przecież byli znajomymi jeszcze przed przyłączeniem się do zespołu, wiadomym więc było, że to właśnie Harris wiedział o nim najwięcej i czasami musiał znosić narzekań na kolejne wymysły Janet.
    - Nie jest mi z nią źle – ustosunkował się w końcu do pytania Alexa, który w ich paczce chyba był najbardziej ustatkowany jeśli o związek chodzi. Głównie dlatego, że jego chłopak nie był jakiś walnięty na punkcie posiadania dzieci, czy nawet zaobrączkowania go, bo w takim przypadku Miller na pewno by z nim nie był. – Tylko że jak nie skończy odpierdalać nie wiadomo czego, to z nią zerwę i przejdę na pedalstwo – oświadczył wszem i wobec, a później parsknął lekko i pokręcił głową na własny, niedorzeczny wręcz pomysł. Upił swojego drinka i w sumie miał ochotę się najpierw porządnie upić, a dopiero później wracać do domu.
    Michaił chyba w tej chwili tylko z grzeczności wysłuchał słów Dominica i potwierdził, że przyjmuje je do wiadomości delikatnym, aczkolwiek nadal prześlicznym uśmiechem.
    Mimowolnie zaczął się zastanawiać nad tym, jak w taktowny sposób się ulotnić i wywinąć od dalszej rozmowy, która się ewidentnie nie kleiła, głównie przez niego samego, bo jego towarzysz wydawał się (i z pewnością też taki był) wyjątkowo otwarty na nowe znajomości.
    Michaił zagryzł delikatnie wargę. Przecież nie wykręci się, że nagle źle się poczuł i chyba powinien pójść do domu, to było tandetne kłamstwo, zmęczenie ludźmi to jeszcze nie było złe samopoczucie przecież… ale narastająca niechęć do samego siebie z pewnością była dyskomfortem psychicznym. Tylko że tego przecież nie powie.
    - Wiesz, ja chyba pójdę – rzucił w końcu uznając, że nie musi się prawie nieznajomemu chłopakowi tłumaczyć. – To cześć – wymamrotał tylko i wstał, żeby jeszcze skierować się w stronę baru, do swojego Alexandra, który rzecz jasna już taki grzeczny jak mówił nie był, bo jak na oko Michaiła to zaliczył już co najmniej kilka drinków, podobnie jak Kyle, który teraz siedział na barowym stołku i podpierał się o ladę.
    - Alex – mruknął do chłopaka koło ucha, żeby zwrócić na siebie jego rozproszoną w tej chwili uwagę. – Ja już idę – wypowiedział chwytając lekko chłopaka za dłoń. Już tym gestem sugerował, że chce aby Miller wrócił z nim, do ich domu i mieszkania. – I cieszyłbym się jakbyś wrócił do domu ze mną – powiedział i wysilił się na jeszcze jeden uśmiech, po czym zaraz pochylił się i ucałował lekko usta Alexa, od którego teraz już po prostu poczuł, że wypił swoje. – Ale tak bardzo, bardzo bym się cieszył – zaznaczył odsuwając swoją twarz od twarzy swojego chłopaka, a wolną dłonią zahaczył palcem lekko za szlufkę przy jego spodniach. Szczerze powiedziawszy, już nawet nie miał ochoty roztkliwiać się nad tym, że odciąga Alexandra od jego kumpli, bo w tej chwili bardzo egoistycznie chciał zagarnąć go tylko dla siebie… no i zupełnie przy okazji odciągnąć go od baru też miał zamiar.
    Leo wziął papierosa od Colina i w zamian oddał mu butelkę, którą z powodzeniem mieli skończyć jeszcze w kilku kolejkach.
    Włożył używkę do ust i zaciągnął się, a później uniósł brwi w geście zdziwienia, bowiem dotarło do niego pytanie zadane przez Jonesa. Dopiero po chwili przypomniało mu się, że zapewne przez roztargnienie nie powiedział mu o rozstaniu z Jay’em.
    - Ano, się rozstaliśmy – powiedział i wzruszył ramionami obojętnie, ale zaraz po tym wyszczerzył się wesoło i rozłożył ramiona, jakby co najmniej przygotowywał się do objęcia czegoś naprawdę dużego. Takiego ogromnego, pluszowego miśka na przykład. – Więc jestem wolny i cały do twojej dyspozycji! – zawołał, a później mrugnął do Colina zaczepnie i zaraz parsknął śmiechem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odetchnął kilka razy żeby się uspokoić i ułożył ręce już normalnie, ale tą wolną zaraz powędrował do swoich włosów, które roztrzepał jeszcze bardziej.
      - Ale się śmiesz lepiej, w końcu ja to wersja limitowana – oznajmił i cmoknął do mężczyzny żartobliwie.
      Włożył papierosa znowu pomiędzy wargi i zaciągnął się po raz kolejny, ale teraz udało mu się zaobserwować, że żona Alexa wstaje i odchodzi, więc i on pomyślał, że niedługo trzeba by się było z lokalu ulotnić, Noah niby wyszedł z Curtisem i znając życie to raczej po to, aby pohałasować, no ale wątpił żeby uprawiali seks całą noc. Zawsze mógł pójść do domu matki.
      Przeszukał swoje kieszenie, raz, a później drugi i pacnął się z otwartej dłoni w czoło. Nie wziął kluczy ani od mieszkania, ani od domu.
      - No cholera, kluczy nie wziąłem… - burknął utrzymując używkę w kąciku ust, ale zaraz ją wyjął i podał Colinowi. – Colin – wypowiedział przeciągając samogłoski i uśmiechając się do mężczyzny słodko. – Nie przygarnąłbyś na noc dzieciaka? – zapytał robiąc proszącą minę. – Buziaka dostaniesz jak będziesz chciał… - zaproponował i przysunął się do Jonesa żeby zarzucić mu ręce na ramiona, uśmiechnąć się uroczo i prześmiewczo zatrzepotać rzęsami.
      ♥♫♥♪♥♫♥
      Mike czuł się dziwnie gdy tak leżał w łóżku Noah, miał go przy sobie i toczył batalię ze świadomością, iż jest teraz w jakimś stopniu przynależny do tego właśnie dzieciaka.
      Czuł się z tym nie tyle co dziwnie, a po prostu źle. Bo wiedział, że on mimo wszystko będzie się w tym dusił, związek otwarty czy nie, taki chłopaczek jak Harris pewnie sobie z tym nie do końca poradzi i na pewno odwali jakąś scenę…
      Curtis nie chciał już o tym myśleć, więc przewrócił się na bok i przesunął palcami po boku Noah, prawie mając przy tym nadzieję, że chłopak okaże się mieć łaskotki i zacznie się teraz śmiać.
      - Mmm, mam cholerną ochotę cię zjeść – wypowiedział Mike i jakby na potwierdzenie swoich słów przesunął językiem po pogryzionej szyi chłopca.

      Usuń
  79. Kiedy Leo wraz z Colinem dokończyli butelkę alkoholu chłopak jak na siebie czuł się całkiem nieźle i w żadnym wypadku nie był bliski stanu, do którego doszedł w ostatnim czasie.
    Jeszcze zanim wraz z Jonesem wyszli, podeszli do baru, aby pożegnać się z Jay’em, Joshem i Kylem, którzy jakoś odłączyli się i nadal trzymali ze sobą.
    W drodze Leo tylko wystukał bardzo przyjacielskiego SMS-a do Noah, który pewnie teraz korzystał z obecności skończonego-kutasa-Curtisa. W sumie, wiadomość o treści „hej, mam nadzieję, że jutro nie będziesz mógł siadać” nie była przyjacielska, ani nawet poprawna. Leo jednak nie miał się zamiaru tym przejmować i jeszcze pochwalił się jaki to jest miły dla swojego kumpla Jonesowi, z wielkim uśmiechem oczywiście.
    Kiedy byli już w mieszkaniu Colina Leo nie czuł się w tym, w sumie, nowym miejscu ani odrobinę skrępowany, miał ochotę od razu zagarnąć łóżko i mógłby nawet się nie rozbierać, ale mamusia kazała przecież się chociaż względnie ogarnąć przed snem, żeby na następny dzień nie czuć się podle wczorajszym (tak, to były mniej więcej słowa jego rodzicielki).
    Uwiesił się więc na szyi Colina, obarczając go prawie całym swoim wątpliwym ciężarem, bo w końcu taki kurdupel nie mógł być ciężki.
    - Więc wiedź waćpannę do swych komnat – oznajmił tylko resztkami silnej woli powstrzymując się od parsknięcia śmiechem. – Ale w sumie najpierw mnie zatargaj do łazienki, bo nie ogarniam gdzie ją masz, a poza tym, wiesz, pod prysznicem zawsze może siedzieć jakiś psychopata, który poluje na takie waćpanny zajebiste jak ja – wypowiedział jeszcze i teraz się zaśmiał praktycznie Colinowi do ucha.
    ☻☺☻☺☻☺
    Curtis już miał jęczeć z tego powodu, że Noah sobie gdzieś tak po prostu zniknął i go w łóżku zostawił. Bo co on sobie wyobrażał, bo jego się samego w łóżku nie zostawia, bo zaraz sobie od niego pójdzie i tyle będzie z ich znajomości (nie związku, znajomości).
    No ale wrócił, więc Curtis nie miał się co obrażać, a i z przyjemnością omiótł jego drobną sylwetkę wzrokiem.
    - No i na chuj się ubrałeś skoro i tak pewnie cię zaraz znowu rozbiorę – mruknął marszcząc lekko brwi i dopiero teraz zwracając uwagę na plastikowe pudło trzymane przez Noah.
    Zanim chłopak usiadł na jego biodrach podciągnął się lekko, tak by spoczywać teraz w pozycji półleżącej. I praktycznie odruchowo ułożył swoje dłonie na pośladkach chłopaka, które jak na złość były zakryte bokserkami. A skoro tak było to Mike po prostu wsunął dłoń pod materiał dotykając jego skóry i zrobił to akurat w chwili, kiedy Harris pochylił się żeby go pocałować. Recz jasna poruszył delikatnie wargami w odpowiedzi.
    - Ej no, ja też chcę lodów, ale mam ręce zajęte – mruknął i jak na zawołanie dłoń, którą trzymał pod materiałem bokserek poruszyła się lekko. – Nie masz wyboru, musisz mnie karmić – oznajmił i uśmiechnął się rozbrajająco, tak zupełnie po swojemu.

    OdpowiedzUsuń
  80. Leo parsknął śmiechem, kiedy to Colin go sobie tak po prostu podniósł i przerzucił przez ramię. Bawiła go ta nagła zmiana perspektywy, bo przed chwilą miał doskonały widok na twarz Jonesa, a teraz miał idealny wgląd na jego tyłek.
    Odetchnął kilka razy gdy już został posadzony, by uspokoić się i powstrzymać napływ kolejnej salwy śmiechu, którą miał wywołać chociażby konspiracyjny szept Colina.
    - Mój ty bohaterze! – zawołał wesoło uśmiechając się przy tym jak ucieszony z byle głupoty dzieciak, którym, jakby nie patrzeć, był.
    Przyjął od Colina ręcznik i zaraz przewrócił oczami słysząc jego słowa.
    - Jak się utopię, to będzie jak nic na ciebie. Nie zostawia się dzieci samych pod prysznicem! – rzucił jeszcze donośnie, żeby nie mieć wątpliwości co do tego, czy Colin go usłyszy czy też nie.
    Oczywiście nie utopił się, nawet specjalnie nie nabałaganił, bo ułożył swoje rzeczy i był przy tym wręcz przekonany, że Noah byłby z niego strasznie dumny, pogratulowałby i w ogóle.
    Z łazienki wyszedł na boso, w bokserkach, koszulce i z roztrzepanymi, wilgotnymi włosami. W pierwszej kolejności postanowił zlokalizować Colina, co nie było specjalnie trudne, bo zaraz gdy trafił do sypialni i mężczyzna się znalazł.
    Oczywiście Daniels nie byłby sobą gdyby odpuścił sobie i nie rzucił się wprost na rozłożonego na łóżku Jonesa.
    - Bu! – zawołał zadowolony z siebie i roztrzepał włosy jeszcze bardziej, a to tylko po to, aby drobne kropelki wody uderzyły w Colina. – Się nie utopiłem, dumny jesteś? – zapytał i przewrócił oczami, a później uwolnił Colina od swojego ciężaru i sturlał się na wolną część łóżka.
    ♪♫♫♪♫♫♪
    Kiedy w końcu otrzymał upragnioną porcję lodów oblizał demonstracyjnie łyżkę i zaraz po tym parsknął śmiechem.
    - Oj - sparodiował wcześniejsze zawołanie Noah, które tak go rozbawiło . – Się tak, kurwa, nie rozkręcaj młody – nie mógł się wprost powstrzymać od komentarza poczynań Harrisa, któremu prawie coś takiego nie pasowało. Ogólnie cały ten chłopak nie pasował mu jakoś gdy tak siedział na górze i gryzł go w szyję. W mniemaniu Curtisa Noah najlepiej komponował się na dole, z włosami rozrzuconymi na poduszce, czy gdziekolwiek indziej.
    Odgarnął lekko kosmyki, które zaczynały go po prostu łaskotać, ale akurat w tej chwili Harris się wyprostował i sięgnął po telefon, więc Curtis z sytuacji skorzystał i dłonią, która jeszcze nie zdążyła się wsunąć do bokserek chłopaka chwycił za łyżkę. Nabrał na nią porcję lodów i w czasie, gdy Harris był zajęty chyba pisaniem czegoś na telefonie Mike przesunął lodami po jego nagim torsie.
    Kiedy chłopak już odłożył urządzenie Curtis sprawnie zamienił ich miejscami i przystąpił do zlizywania z Noah lodów, którymi go przed chwilą wysmarował.
    Na oślep odłożył pudełko i łyżkę na bok, a później przystąpił do całowania kolejno każdego żebra chłopaka.
    Kiedy w końcu Mike uznał, że jest wystarczająco zmęczony pudełko od lodów było puste, a zegarek wskazywał, że jeszcze kilka godzin i większość mieszkańców Nowego Jorku będzie musiała zacząć budzić się do życia.
    Zasadniczo Curtis przespał te kilka godzin przy Noah i pewnie spałby jeszcze dłużej, gdyby nie fakt, że zdawał sobie sprawę z zobowiązań takich jak zespół, który jednak był ważniejszy niż zaliczenie jeszcze porannego seksu.
    Kiedy udało mu się praktycznie bezszelestnie wydostać z łóżka i przystąpił do ubierania się jakoś tak rzucił mu się w oczy stojący w rogu pokoju bas. Nie mógł, więc tak bez słowa się zwinąć skoro Noah prawdopodobnie grał na gitarze basowej (co już samo w sobie Mike’a nakręcało). Znalazł jakąś kartkę, długopis i napisał „to Twój bas?”, nie podpisał się , tylko w prawym, dolnym rogu kartki zrobił niedbałe serduszko, i tyle go było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michaił pomimo zmęczenia wstał wcześnie rano i po prostu czuł się źle, ale pomimo faktu, iż wiedział czym może być jego samopoczucie spowodowane omijał kuchnię szerokim łukiem. Ponieważ dziś pomieszczenie to było dla niego niemalże porównywalne ze średniowieczną salą tortur.
      Jednocześnie organizm domagał się jakichkolwiek składników odżywczych, ale umysł Miszy mimowolnie przeliczał to na kalorie, które miały się przerodzić później w znienawidzoną i przede wszystkim niechcianą tkankę tłuszczową.
      Do lodówki zbliżył się tylko po butelkę wody, którą wypił niedługo przed wyjściem, bo przecież miał mieć zdjęcia, a fotograf wymyślił sobie iście barbarzyńską godzinę na sesję zdjęciową, przy okazji wspominając coś o bardzo porannych, nowojorskich ulicach.
      Misza poszedł jeszcze do łazienki, ogarnął się i w chwili, gdy przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze poczuł się naprawdę słabo, ale zignorował to, przypominając sobie o tym, jak paskudnie będzie się czuł dopiero po zjedzeniu czegokolwiek.
      Ubrany i przygotowany do wyjścia poszedł jeszcze do sypialni, usiadł na skraju łóżka, na którym Alex nadal spał i pochylił się do jego ucha.
      - Wychodzę już – mruknął i pocałował delikatnie chłopaka w policzek, a później podniósł się ostrożnie, nie chcąc gwałtownym ruchem wywołać zawrotów głowy czy czegoś podobnego, ale to nie pomogło, bo przed oczami nagle zaczęły mu się pojawiać ciemne, przysłaniające wszystko plamy. Nogi gwałtownie stały się gumowe, czuł się jakby tracił grunt pod nogami, więc po prostu osunął się bezwładnie w dół.

      Usuń
  81. Leo obudził się ani niewybitnie wcześnie, ani też niepóźno. Chociaż nie przeczył, że było mu niezaprzeczalnie dobrze odpoczywać przy Colinie.
    Kiedy uchylił powieki pierwsze co napotkał to znajdująca się blisko niego twarz śpiącego Jonesa, który wyglądał wręcz uroczo z twarzą wtuloną w poduszkę. Daniels więc postanowił nie zaprzepaścić wykonania kilku zdjęć, więc wywinął się zgrabnie i poszedł do łazienki, bo tam zostawił swoje ubrania i telefon. Dopiero teraz miał okazję zapoznać się z treścią SMS-a od Noah, ale gdy go przeczytał po prostu prychnął i postanowił, że już on Harrisa załatwi za tak nieprzyjemne odzywki do jego szanownej, zajebistej osoby.
    Wrócił cicho do sypialni i faktycznie, wykonał te kilka zdjęć Colinowi, ale później pochylił się do ucha mężczyzny, pocałował jego płatek czule i wydarł się na całe gardło komendę, która nawoływała Jonesa do powstania.
    Później odskoczył na drugi koniec łóżka, aby przypadkiem nie zostać przez przebudzonego Colina w popłochu znokautowanym.
    Przyklęknął i zaczął bawić się końcem stanowczo za dużej dla niego koszulki, która sięgała mu prawie do połowy ud, sprawiała, że wyglądał na jeszcze drobniejszego, niż w rzeczywistości był, a przy tym wszystkim należała do Jonesa.
    ♥☺♥☺♥
    Kiedy Michaił się budził już po samym zapachu mógł stwierdzić, że znajduje się w sali szpitalnej, bo właśnie takim miejscom jak to towarzyszyła woń sterylności, która Miszy jednak w tej chwili nie odpowiadała. Zdecydowanie nie chciał otwierać oczu i utwierdzać się w przekonaniu, że znowu przesadził skoro właśnie tutaj zawiódł samego siebie.
    Odetchnął głęboko zaciągając się zapachem detergentów i dopiero gdy zebrał w sobie odrobinę odwagi uchylił ostrożnie powieki i ku swojemu zaskoczeniu w pomieszczeniu nie było wcale porażająco jasno, tak jak tego się spodziewał. Zastanowił się nad tym, ile tu już leżał i która teraz mogła być godzina.
    Dopiero lekki ruch z boku łóżka, przy stojącej jakby na warcie kroplówce uświadomił mu, że w pomieszczeniu nie jest sam. Kiedy natomiast spojrzał w tamtym kierunku zastał nikogo innego, tylko swojego Alexa.
    Misza odetchnął głęboko po raz kolejny, spodziewał się, że teraz będą od niego wymagane jakieś wyjaśnienia, ale jednocześnie nie chciał opowiadać, a z drugiej nie miał zamiaru też Alexandra okłamywać. Jeśli powie o swoim zaburzeniu będzie musiał też powiedzieć o szpitalu psychiatrycznym, a za tym miejscem szedł też On… Na tę myśl Michaił spojrzał na swoją dłoń, na której palcu powinna znajdować się obrączka i zagryzł wargę widząc, że jej tam nie ma.
    Wykonał kilka głębszych oddechów, które miały go uspokoić, ale zamiast tego spowodowały, że lekko zakręciło mu się w głowie.
    Swoje spojrzenie znów przeniósł na Millera, chciał go w pierwszej kolejności zapytać o pierścionek, bo miał nadzieję, że ten zsunął mu się z palca gdzieś w ich mieszkaniu, ale powstrzymał się.
    - Alex – mruknął Misza do swojego chłopaka i uśmiechnął się do niego co prawda sennie, ale i tak wyglądał słodko, taki zaspany i z rozrzuconymi na białej poduszce włosami. – Przepraszam, że cię wystraszyłem – wypowiedział i sięgnął ręką do twarzy Alexa, żeby pogładzić go chłodnymi palcami czuje po policzku. – Kocham cię. Przepraszam – dodał jeszcze i miał wrażenie, że powiedzenie czegoś jeszcze będzie ponad jego siły, więc postanowił zapytać o obrączkę odrobinę później.

    OdpowiedzUsuń
  82. Na reakcję mężczyzny zaczął się głośno śmiać, wstrząsały nim kolejne salwy dźwięcznego śmiechu tak bardzo, że o mało nie zsunął się z łóżka na podłogę. Kiedy Leo już odrobinę się opanował był zmuszony zmarszczyć brwi, a to z tej racji, że dotarło do niego niewyraźne burczenie Colina, którego znaczenia nijak nie dało się odgadnąć.
    I już miał zwiewać, bo Jones podniósł się gwałtownie, ale tak jakby nie zdążył i został zdany na łaskę Colina.
    - Puszczaj mnie brutalu! – wykrzyczał i znowu zaczął się śmiać, chociaż gdy trafił z Jonesem do łazienki jakoś przestało mu być tak bardzo do śmiechu, bowiem przypuszczał jaką torturę jest w stanie zgotować mu Colin. – Colin, skarbie ty mój, zlituj się – wypowiedział, ale nic to nie dało, bowiem już po chwili poczuł jak zimna woda obmywa jego ciało i z tego tytułu wydał z siebie gardłowe warknięcie. Kiedy jednak zaczął się przyzwyczajać po prostu wyszczerzył się do Jonesa.
    Nie był w stanie odgadnąć po co mężczyzna wszedł do niego pod lodowatą wodę, w każdym bądź razie Leo na pewno nie przypuszczał, że zostanie pocałowany, po prostu, już nawet nie dla wygłupu, w nagrodę czy cokolwiek. Jednak nie śmiał narzekać i odpowiedział na pocałunek zarzucając Colinowi ręce na ramiona i wspiął się na palce, żeby choć odrobinę się z mężczyzną zrównać, i to był jego błąd. Bowiem śliskie i mokre podłoże doprowadziło do tego, że najzwyczajniej na świecie stracił grunt pod nogami i poleciał jak długu na ziemię, ciągnąć za sobą Colina, oczywiście.
    - No kurwa! – krzyknął zły, obolały i przemoczony, a później po prostu z uśmiechem na ustach cmoknął Colina w mokry nos.
    ◘◘◘◘◘
    Misza doskonale wiedział, że zostanie zadane pytanie, jakkolwiek nie brzmiało, musiało się pojawić. Zawsze tak było, on mdlał, a reszta pytała o to, co się stało i dlaczego, a on zawsze miał kłopot ze znalezieniem odpowiedzi właściwej, ale niekoniecznie właściwej, bo swoją osobą chciał martwić jak najmniejszą ilość osób. Najlepiej dla niego by było, gdyby nikt się nim nie przejmował, bo dzięki temu mógłby dążyć do swojej perfekcji, która była już tak blisko, a jednocześnie niesamowicie daleko.
    Zacisnął w wąską linię swoje usta, ponieważ zdał sobie sprawę z tego, że milczy o kilka chwil za długo i może to być przez Alexandra uznane, jako chęć ukrycia przed nim czegoś.
    - Alex, nic takiego się nie stało, po prostu słabo się poczułem, czasami tak się dzieje… – W żadnym wypadku nie uznawał tego za kłamstwo, to była tylko część prawdy, którą jeśli by chciał wyjawić musiałby poświęcić na to sporo czasu, bo było co opowiadać. – Odpocznę trochę i pewnie poczuję się lepiej – oznajmił i przeniósł swoje spojrzenie z twarzy Millera na kroplówkę, bo przecież ściekająca mozolnie ciecz była na tyle pochłaniająca, by nie móc oderwać od niej wzroku.
    Przez głowę przeszła mu myśl o tym, ileż to jedzenia zdążą w niego w szpitalu wepchnąć, bo przecież w karcie pacjenta mieli wszystko, począwszy od pierwszego szczepienia, a skończywszy na liście leków podawanych w zakładzie psychiatrycznym.
    - Nie przejmuj się – poprosił jeszcze i znów spojrzał na ukochaną twarz Alexa.
    W jego umyśle pojawiła się nagle obawa, że Miller się jednak w jakiś sposób teraz o wszystkim dowie i po prostu go zostawi, z bałaganem w życiu i głowie. I na samą tą myśl chciało mu się płakać, więc przymknął powieki starając się odgonić łzy, które napływały mu do oczu.
    - Prześpię się jeszcze chyba – oznajmił niebywale panując nad swoim głosem. – Idź do domu, odpocznij, czy coś, pewnie szybko mnie stąd wypuszczą – wypowiedział otwierając znów oczy i uśmiechając się spokojnie do Alexandra. Przewrócił się na bok i wyciągnął do niego dłoń, którą chwycił chłopaka za brodę i przyciągnął do lekkiego pocałunku.

    OdpowiedzUsuń
  83. Michaił nie wiedział co odpowiedzieć na słowa Alexandra i pierwotnie chciał je po prostu pominąć, udać, że nie słyszał i ani odrobinę nie zauważył faktu, iż Miller chce mieć jednak tę sytuację przedstawioną w jasny i czytelny dla siebie sposób.
    Później po prostu poddał się uczuciu, że pomijając kwestię swojej choroby w jakiś sposób okłamuje Alexa, swojego chłopaka, przed którym już chyba wystarczająco dużo rzeczy zataił, trochę udając, że te nigdy nie miały miejsca, ale podejrzanie lekki palec, na którym zawsze była obrączka od Niego wskazywał coś zupełnie odmiennego.
    - Tak czasami się dzieję, jeśli kiedyś, kiedykolwiek miało się stwierdzoną anoreksję – zebrał się w sobie, żeby po dość długiej chwili sprostować własne słowa. I słowa wyszły z niego nadzwyczaj szybko i łatwo, ale później miał ochotę je cofnąć, zwalić winę na nasilającą się intensywność jego życia. Tylko, że nijak nie mógł cofnąć czasu. Powiedział to powiedział i wątpił, aby Alexander udał, że nic nie usłyszał, a wręcz przeciwnie. Misza spodziewał się pytań, czyli czegoś, czego wręcz nie znosił, bo skoro powiedział o anoreksji, to nie chciał rozwijać tematu, mówić o zakładzie i o Nim, to były rzeczy, które należały tylko do niego i do osób z jego przeszłości.
    Kiedy Alexander położył się obok niego, machinalnie wręcz, jego ciało dążyło do tego, aby znaleźć się jak najbliżej chłopaka, aby zostawić pomiędzy nimi jak najmniej wolnej przestrzeni. Bo w tej chwili się bał, bo Alex mógł chcieć uciec, bo teraz nagle mógłby go opuścić, mógłby przestać go już chcieć…
    - Ale zostajesz-zostajesz? – zapytał, a w ogólnym natłoku myśli i spisywania najczarniejszych scenariuszy nie potrafił zadać sensownego, składnego pytania. A chodziło mu tylko i wyłącznie o to, czy Alex nie tyle zostanie z nim w szpitalu, o ile nie opuści też jego życia, ponieważ to było teraz kwestią priorytetową.

    OdpowiedzUsuń
  84. Michaiłowi nie chciało się nawet cokolwiek powiedzieć na zadane przez leżącego obok Alexandra pytanie, ponieważ nawet w jego mniemaniu odpowiedź była dość oczywista. Skoro trzymał Alexa w nieświadomości przez cały czas, gdy byli już razem, jako para, to czemu miałby nie ukrywać tego dłużej. Niby miał jakieś usprawiedliwienie dla tego wszystkiego, ale jakoś w tej chwili nie przemawiał nawet do niego argument, że obawiał się ucieczki Alexandra od niego, jako jednego, wielkiego problemu czy też nie chciał go swoją osobą chociaż odrobinę zmartwić, bo nie lubił gdy przejmowano się nim zbytnio.
    Odetchnął w chwili, gdy usłyszał kolejne słowa Millera, czuł się tak, jakby podczas jego milczenia cały czas wstrzymywał powietrze.
    Uspokoił się całkowicie dzięki wargom Alexandra, który przecież nie całowałby go tak, gdyby chciał zaraz wyjść ze szpitalnej sali, aby zostawić go samego z własnymi myślami, które wręcz natarczywie starały przypomnieć mu, że znalazł się tu z powodu swojego nieidealnego, znienawidzonego wręcz ciała.
    Przedłużył odrobinę pocałunek, bo potrzebował poczucia bezpieczeństwa, przynależności i bycia chcianym oraz kochanym przez nikogo innego, tylko Millera. Bo nikogo innego też nie chciał, był niemalże przekonany o tym, że gdyby znajdował się teraz w ramionach kogo innego, to nie czułby się aż tak na miejscu, a przez to odczuwałby pewien dyskomfort, porównywalny do drapiącej w kark metki.
    Cmoknął jeszcze delikatnie miejsce przebicia wargi Alexa przez dwa kolczyki, tak jak zawsze z resztą i przesunął się odrobinę, by móc schować nos w zagłębieniu szyi Millera, wyglądało to trochę jakby chciał się właśnie w ten sposób schować przed światem, o którym jednak bliskość swojego ukochanego chłopaka pozwalała zapomnieć.
    I tym razem nie potrzebował już nawet powtarzać mu, jak bardzo go kocha, a może po prostu powstrzymywała go przed tym obawa, że znów nie usłyszy odpowiedzi na swoje słowa… Chociaż, powinien się już do tego przyzwyczaić, nigdy od nikogo poza Wierą nie usłyszał tego kocham cię, bo przeczytanie nie liczyło się, po prostu.
    - Alex… - zaczął odrobinę niepewnie, chciał poprosić go o to, by nie zaczął traktować go inaczej przez chorobę, z której go wyleczono, tak swoją drogą. Ale powstrzymał się i odetchnął. – Widziałeś może gdzieś moją obrączkę? Nie mam jej na palcu – wypowiedział zamiast tego, co zamierzał.

    OdpowiedzUsuń
  85. Michaił odetchnął w chwili, gdy Alexander odnalazł obrączkę. Bał się już, że ją zgubił, a jakby nie było, to była jedna z jego nielicznych pamiątek, bo tych zwyczajnie nie lubił gromadzić, przy czym nie zapominał o tych, którzy zdążyli go już opuścić.
    Tylko, że z obrączką było inaczej, On chciał, żeby Misza ją nosił, bo w innym wypadku nie dawałby mu jej. I Michaił czuł się praktycznie zobowiązany do noszenia tego pierścionka, do tego, by przypominać sobie dzięki temu drobiazgowi każdy Jego najdrobniejszy uśmiech, których było przecież tak niewiele.
    Woronin zmarszczył delikatnie swój zgrabny nos, wiedział, że nie powinien był w jakimkolwiek stopniu zły na Alexandra za jego słowa, bo był to żart, a sam chłopak był utrzymywany w nieświadomości.
    Ale to był pierścionek kojarzony z Nim, a Miller nie powinien mieć prawa posłużyć się nim w ten sposób.
    - Nie – odpowiedział więc i przyjrzał się obrączce zdobiącej jego palec. Zaraz westchnął i ponownie schował się w objęciach Alexandra. Chciał zniknąć i czuł się winny, że nadal myśli o Nim w taki, a nie inny sposób, przy czym jest z Alexem i, jakby tego było mało, kocha go. – Przepraszam. Kocham cię Alex – mruknął owiewając ciepłym oddechem skórę na szyi chłopaka.
    ♥♥♥♥♥♥♥♥♥
    Gdy już Michaił wrócił ze szpitala wszystko wydawało się być dobrze, bo zaczął bardziej pilnować siebie, żeby nie przesadzić i znów nie wylądować w szpitalu. Dlatego też grzecznie jadł to, co nie było tłuste i nie miało styczności z mięsem, oczywiście, że były to porcje niezbyt duże, ale zdecydowanie lepiej funkcjonowało się po nich, niżeli po całkowicie niczym.
    Dziś miał wolne, to fakt, więc teoretycznie po ogarnięciu całego mieszkania powinien odpocząć, albo przynajmniej zorientować się o czym mówiono na ostatnich wykładach, na których oczywiście nie był, ale za lepsze rozwiązanie uznał odwiedzenie Alexa, jakby nie mógł na niego po prostu poczekać w domu.
    Wiedział, gdzie mają nagrania, z resztą był tam już nie raz i nie dwa, więc nikt nie robił mu specjalnego problemu z wejściem, po prostu powiedziano mu, które studio zajmuje zespół jego znajomych i właśnie tam się skierował.
    Gdy wszedł do pomieszczenia zespół oczywiście produkował się przy nagraniu i był oddzielony ścianką, w której była duża szyba od całej reszty, a ta składała się z mężczyzny, który wydawał się być maksymalnie skupiony, na wszystkich suwakach i pokrętłach i Leo, znudzonego pomimo faktu, że muzyka była dość głośno i jeździł na fotelu po całym pomieszczeniu, bo widać nie potrafił sobie znaleźć w tej chwili innego zajęcia.
    Daniels podjechał na krześle szczerze zadowolony, że ktoś się tu pojawił, bo na Colina, który uroczo zdzierał gardło nie mógł teraz po prostu liczyć.
    - Cześć żono Alexa! – zawołał radośnie, a jego entuzjazm ogólnie kłócił się z Michaiłem, który był ubrany w jego mniemaniu tak, jakby z pogrzebu właśnie wracał.
    Misza odpowiedział mu skinieniem głowy i to byłoby na tyle z ich „rozmowy”, bo Michaił po prostu przeszedł przez pomieszczenie pewnym krokiem i usiadł na stojącej w rogu czarnej kanapie, z którą idealnie są komponował.

    OdpowiedzUsuń