30 kwietnia 2013

Hodie mihi, cras tibi

Nauczyciele mówili mi głąbie
Robili zakłady, że skończę w rynsztoku
albo w sądzie albo skończę przy dworcu
Po maturze każdy niby wierzył we mnie od początku,
ale chuja żaden z nich tu nie przeżyłby po zmroku


Benjamin per Ben Monroe
tak Marylin to córka syna wujka z poprzedniego małżeństwa ojca babci. Czy jakoś tak
20.01.1990 
 ale tą datę każdy powinien znać
Zajęty ładnym wyglądaniem na łóżku.
 
Większość ludzi żyje stereotypami. Młoda dziewczyna z brzuchem, to od razu szmata. Chłopak w rurkach to gej. Jak ktoś żebra na ulicy to od razu nierób i leń. Podczas, gdy dziewczyna została zgwałcona, chłopak ma po prostu taki styl, a żebrak stracił wszystko, nie z swojej winy. Ludzie są z reguły podli, próbują podbudować swoją samoocenę, nie przyjmując do wiadomości, że mogą kogoś tym zranić.
Wszystkie te założenia, że jest pedałem, lalusiem, typowym złym chłopcem, co co tydzień ma inną, sprawiały, że na jego twarzy pojawiał się drwiący uśmiech. Typowe. Ludzie uważają, że jak innych obsmarują będą tacy fajni. W końcu oni nie mają wad.  Są idealni i czyści jak łza. Gd im się coś zarzuci to od razu afera.
Denerwują go tacy ludzie. Może i nie jest najbystrzejszym, najinteligentniejszym, najpiękniejszym człowiekiem na świecie, ale już dawno nauczył się akceptować samego siebie. Podczas gdy w szkole cała tak zwana szlachta, znęcała się nad innymi, on wolał miarowo odbijać za szkołą piłkę. Podobno był doskonałym aktorem. Nawet jak go coś dotknie, on pozostaje niewzruszony. Dałby im jeszcze pretekst do dalszego zaśmiewania się z jego skromnej osoby. A on w końcu im nic nie zrobił. 


 on jako on||wszyscy i nikt||noty


 ..........................................................................................................................................................

Dobry wieczór :).  Karta nie za dobra wiem, zakładki będą uzupełniane jutro dziś już nie mam na to czasu. Na zdjęciu Dylan Forsbeg. Na wszystkie wątki i powiązania jak najbardziej, ale dwóm linijkom mówimy nie ;]

Byłem mężczyzną, który kochał kobietę jak małą dziewczynkę.

Ethan Dave Smith

Niespokojny duch, który nie potrafi odnaleźć sensu życia. Szuka swojego powołania, jak ślepy pies piłeczki, której zapachu, nigdy wcześniej nie poczuł. Kiedyś(bowiem już lat dwadzieścia dziewięć sobie liczy) nawet próbował studiować, jednak szybko pojął, że czegokolwiek by się nie dotknął i tak po jakimś czasie znalazłby dla siebie ciekawsze zajęcie - tym samym rzucając te stare dla nowego. I tak za każdym razem. Studiował biologię z nadziejami na nauczyciela, ale po upływie semestru stwierdził, że jednak wolałby medycynę. Kiedy zajęły się zajęcia w prosektorium uświadomił sobie, że wolałby nie rozkrawać ludzi na stole i dziwnym trafem robi mu się cholernie nie dobrze na widok ludzkich wnętrzności. Kolejno były po semestrze: rachunkowość, logistyka, hotelarstwo. Nie czuł spełnienia w żadnym z tych kierunków. Rozmyśla o prawie, ale trochę się boi, a i rodzice(tak, ma ich oboje) trochę już krzywią swe spojrzenia kiedy po raz kolejny pojawia się w drzwiach z prośbą o dofinansowanie nauki(proponowali mu już raz wyjazd do europy w celu nauki, bo jak twierdzą, Nowy Jork nie działa na ich syna zbyt dobrze, za wiele rzeczy go tu rozprasza). Cóż, takie życie. Rodziców, ani dzieci się nie wybiera. Może więc i dlatego Ethan jakoś nie szuka stałego związku, raczej tylko tak przelotnie sypia z kobietami, ale też nie ze wszystkimi. Smith kiedyś kochał, można powiedzieć, że i nawet za bardzo. Jednak owy romans nie zakończył się za dobrze, a mężczyzna torturuje się każdego dnia, chodząc wciąż tymi samymi ulicami, wchodząc do tych samych sklepów i pijając od długiego czasu tę samą kawę, w tym samym miejscu. Jak gdyby się bał, że kiedy przestanie to zapomni. Ma w sobie odrobinę cholernego masochisty, no bo ludzie zazwyczaj starają się zapomnieć, nie pamiętać.

HISTORIA
CHARAKTER

*
Jesse Williams na zdjęciu, ot co.
Kartę kiedyś zmienię i rozwinę, spokojnie, spokojnie uzupełnię podstrony.

29 kwietnia 2013

Life on Earth is changing.

 
I am strong when I'm quiet
I never let you see me stall
I can hate what you say and still smile
Only play on an open court

I am the ringleader of my own circle
Fall on my knees and i won't bleed
Set me on fire and I'll fall to sleep
The pain of my scolds sets me free


 
Noemi Neytiri
 Urodziła się w 1988 roku w jednym ze szpitali w NY.

Jej rodzice pochodzą z Dominikany, skąd jednak wyemigrowali. 

Ma czteroletniego synka o imieniu Miles, wychowuje go sama.

Fundacja w której pracowała zamknęła swoją działalność.
Skończyła psychologię. Chwilowo bezrobotna.



Później to wszystko okazało się tak złe
Nie wiem dlaczego wciąż jestem zaskoczona 
Nawet anioły mają swoje nikczemne intrygi 

Noe zawsze należała do tych radosnych i pogodnych osób. Zarażała uśmiechem i dobrym humorem. Zawsze aktywna, lubiła się udzielać, od dziecka brała udział we wszystkich przedstawieniach czy szkolnych przedsięwzięciach. Była i jest taka, że wszystkiego musi spróbować. Granice dla niej nie istnieją, przeszkody pokonuje z łatwością. Jeśli coś sobie postanowi to dokona tego w krótszym lub dłuższym okresie. Nie ma problemów z nawiązywaniem znajomości. Nie przeżywa i nie załamuje się kiedy odniesie jakąś porażkę. Nauczona tego, by cieszyć się dniem codziennym, nie zamartwiać na zapas. Szuka pozytywów w każdej możliwej sytuacji. Od najmłodszych lat jest małym, upartym diabełkiem, który potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji. Te cechy bardzo przydały jej się w życiu, bez nich pewnie nie raz cierpiałaby na załamania nerwowe. Bo nie była oszczędzana przez los i wydarzenia wcale nie układały się po jej myśli, jeśli można to tak nazwać.Wychowała się razem z bratem. Właściwie jest z nim od chwili poczęcia i dzielili razem nawet łono matki. Pewnie dlatego są tak wyjątkowo związani i nie mogą bez siebie żyć. Urodzili się w odstępie zaledwie kilku minut a ona przodowała w tej 'walce'  o przyjście na świat. Zawsze więc od najmłodszych lat starali się trzymać razem, grać w jednej drużynie, bo jak wiadomo, co dwie głowy to nie jedna. Gdyby ich cechy znalazły się w jednej osobie, byłaby to zapewne postać bliska ideału, oni muszą się więc uzupełniać, bo w dziewczynie poszła smykałka do nauki a w chłopaka siła fizyczna. Różnią się też cechami charakteru. On bardziej zbuntowany, spędzał więcej czasu poza domem, grając w piłkę i ganiając za kolegami, ona lubiła czytać, przyswajać nową wiedzę i umiejętności. Uzupełniali się i tak jest do tej pory. Noemi jako dziecko, mimo niepozornego wyglądu przejmowała chłopięce zachowania. Nie nosiła sukienek i lakierków, ciągnęła za włosy, pluła, kopała i zabierała zabawkę, jaka jej się podobała. Grała w piłkę, właziła na drzewa i uwielbiała wakacje u dziadków, na Dominikanie i nadal ceni sobie to miejsce. Miała niewielkie przejawy agresji, tak jak jej brat, non stop ktoś musiał się na nich skarżyć a oni robili wtedy słodkie oczka i nie dostawali kar. Rodzinny dom tej dwójki był pełny miłości, szacunku i zrozumienia. Mają więc wpojone podstawowe wartości. Państwo Neytiri prowadzą niewielką ale przytulną restaurację niedaleko centrum, gdzie Noemi bardzo często wpada, razem ze swoim synkiem i jego wujkiem. Dziewczyna jest radosna i pogodna, nie sposób się na nią złościć dłużej, niż pół godziny. Żywiołowa i energiczna, złośnica, zabawna i uczynna. Normalna dziewczyna, obdarzona pewnością siebie i śmiałością w kontaktach z ludźmi. Lubi żyć aktywnie. Lubi pomagać innym.


 Jest szczupła, głównie dlatego iż ma dobrą przemianę materii i problemy z nadczynnością tarczycy. Wcina jednak za dwoje. Jest też wysportowana, stara się w miarę możliwości bywać na siłowni lub biegać. Jej strój zależy od humoru, najczęściej wybiera jednak jeansy rurki, top i marynarkę, baleriny lub kozaczki. Wybór studiów był dla niej trudny, do końca nie wiedziała co chce robić w życiu i to czas zdefiniował jej predyspozycje. Mieszka razem ze swoim bratem, który pomaga w wychowaniu Miles'a, bez niego było by jej bardzo ciężko pogodzić pracę i opiekę nad synem. Jeśli chodzi o stosunki damsko męskie to nie jest to skomplikowana sprawa. Do łóżka dała zaciągnąć się tylko jednemu facetowi, tworzyła z nim dwuletni związek i miała nadzieję, że zostaną razem już do końca. Los jednak płata figle i mężczyzna zostawił ją w najmniej oczekiwanym momencie. Nie wiedziała jeszcze wtedy, że zostawił cząstkę siebie. Kiedy już wyszło na jaw to, że jest w ciąży postanowiła go o tym nie informować, nie chciała go znać. Dlatego jej dziecko nosi nazwisko Neytiri. Brunetka raczej nie flirtuje, chyba, że nieświadomie. Zwykle zachowuje się zupełnie naturalnie, nikogo nie udaje. Szanuje siebie i swoje ciało, nie upija się na imprezach, nie wychodzi i nie sypia z nowo poznanymi facetami. Jest ostrożna co do tego i woli dmuchać na zimne. Ma syna i to jemu poświęca całe swoje życie i to co robi robi właśnie dla niego.


Miles Neytiri
Czasami wydaje się, że będzie trudno, i wszystko idzie źle, nieważne co zrobię. Teraz i kiedyś wydawało mi się, że życie mnie przerasta Ale Ty masz tę miłość, której potrzebuję, żeby zobaczyć siebie Czasami mam ochotę powiedzieć: "Panie, tego już za wiele" Ale masz tę miłość, której potrzebuję, żeby zobaczyć siebie

Patrick Neytiri
You are my Brother, you are my family
And it seems like only yesterday, 
we were running wild and free
Down the corner buying candy, 
or messin' 'round in the neighborhood
Hanging out with you night and day, it was good, so good
(Chris Brown - Do przejęcia)
 
  
David***
These situations pass us by
You seem to lead a double life
And I know that it is only meant to hide
Your feelings kept down deep inside
But I can see all of the things you do
Trapped behind the one I thought I knew
 (Bradley Cooper- do przejęcia )





Ciekawostki
* Po mieście najczęściej porusza się rowerem albo środkami komunikacji miejskiej. 
*Studiowała psychologię. Pracowała w zawodzie w fundacji pomagającej samotnym matkom i ofiarom przemocy domowej.
*Nie ma kontaktu z ojcem synka, który nawet nie wie, że ma dziecko. Zostawił ją dla innej.
*Nie pali, pija tylko okazjonalnie.
*Nie lubi przepychu.
*Ceni sobie spokój, dobre książki.
*Marzy o wyjeździe na Alaskę.

I fell in love with the city.



Cesar Perrault
23 sierpnia 1973
Bordeaux – Paris - NYC
koneser pięknych kobiet i drogiego wina, reżyser programów telewizyjnych, pies na baby

Cesar wiedzie cudowne życie i jest święcie przekonany, że na świecie żyje kilka milionów ludzi, którzy oddaliby wszystko, żeby żyć tak jak on. Cesar od zawsze robił to co chciał, zadawał się z tymi ludźmi z którymi chciał i mówił to co chciał. Co prawda miał przez to problemy w szkole, ale kto by się tym przejmował? On generalnie przejmuje się niewielką ilością rzeczy. Miał mnóstwo pomysłów, miał starą gitarę ojca i bogatych rodziców, którzy mogli fundować mu wszystko co sobie wymarzył. Ale wiele mu do szczęścia nie było trzeba, więc zadowalał się tym, że nie truli mu nad głową i mógł spokojnie szlajać się po okolicy. Do Paryża przyjechał w dniu swoich czwartych urodzin i już wtedy wiedział, że nigdy się stąd nie wyprowadzi. Zajmował apartament z widokiem na Wieżę Eiffla i codziennie jadał śniadania na balkonie, napawając się widokiem budzącego się do życia miasta. Cesar pracował w największym w Paryżu wydawnictwie literackim i był specem od zgniatania marzeń młodym pisarzom. To właśnie do niego trafiały wszystkie maszynopisy, których autorzy twierdzili, że napisali hit na miarę swoich czasów. Cesar już po pierwszej stronie był w stanie stwierdzić, czy książka się sprzeda czy nie, dlatego pewnie był jednym z najbardziej znienawidzonych ludzi w całej Francji. Cóż, on tylko dzielnie wykonywał swoją pracę. Później przeszedł do telewizji. Trochę dzięki znajomościom, bo znał ówczesnego dyrektora jednej z największych paryskich telewizji. Zajął się tam reżyserowałem różnorakich programów telewizyjnych. To samo robi w Stanach, do których przeniósł się prawie pięć lat temu. Po pracy lubi skoczyć na siłownię i na obiad do centrum, bo jak na przykładnego francuza przystało, nie zaprząta sobie głowy gotowaniem w domu. Co prawda najlepsza kuchnia na świecie jest właśnie we Francji, ale ta nowojorska też nie jest zła więc Cesar codziennie korzysta z dobrodziejstwa najlepszych kucharzy świata. Po obiedzie, w zależności od tego na co akurat ma ochotę, idzie d kina albo do klubu, z którego nigdy nie wraca sam. Trzeba przyznać, że jest wielbicielem kobiet i on po prostu nie może przejść obojętnie obok przepięknej dziewczyny, która spogląda na niego spod mocno wytuszowanych rzęs.
Cesar ma w dupie sporo rzeczy. Ma w dupie rachunki, których płatnościami zajmuje się wynajęty przez niego koleś zaraz po studiach. Ma w dupie to, że niektórzy uważają, że powinien się w końcu ustatkować. Niby po co? Ma czterdzieści lat, pieniądze i jest szczęśliwym człowiekiem, który absolutnie nie boi się jutra. Za dzwonek telefonu służy mu Marsylianka, a na śniadania jada zawsze croissanty, ot kwestia przyzwyczajenia. A przyzwyczajeń ma sporo. Od dobrych dwudziestu lat używa tych samych perfum, goli się brzytwą i dotąd nie kupił ani jednego garnituru w sklepie, wszystkie ma szyte na miarę przez poczciwego krawca, do którego jedzie się dobre dwie godziny. Cesar kocha swoje życie, może godzinami patrzeć na Nowy Jork i obecnie nie wyobraża sobie życie w innym miejscu. Kocha też swojego syna, który jest owocem jedynego długiego związku, który kiedykolwiek w życiu miał okazję przeżyć. Gabriel ma prawie dwadzieścia lat i żyje już swoim życiem, choć nie przeszkadza mu to wpadać raz na jakiś czas do ojca z wizytą. Cesar jest kawalarzem, uwielbia ludziom robić dowcipy i stara się, żeby w jego miejscu pracy zawsze panowała świetna atmosfera. Ma gest, lubi zapraszać przyjaciół na wystawne kolacje, lubi kupować drogie wina, lubi obdarowywać kobiety prezentami. Jest spontaniczny, więc lepiej nie rzucać w jego towarzystwie pomysłów związanych z nocnymi wypadami do Las Vegas. Nie ma problemu, choćby zaraz. Cesar nie robi problemów, nie lubi kłótni, nie rozumie niedopowiedzeń. Cesar jest po prostu szczęśliwym człowiekiem.

---
Jest i Cesar
Zapraszamy :)

28 kwietnia 2013

Co to za jakieś obłąkańcze wrzaski są. Nie mogę się przez nie skoncentrować na ideale, który sam ucieleśniam.


 

Roger Taylor
4 lipca 1973  |  Waszyngton  |  The New Yorker, CNN
  
I N F O

carpe banana  |  I think you're beautiful but your hair is a mess and your shoes are untied but that's what I love best  |  przedwojenna młodzież bardzo nas nie lubi  |  w chwili gdy strzepujesz pyłek, jesz posiłek, sadzasz tyłek, na kanapie łykasz wino - ludzie giną  |  olewam rząd, mandaty drogowe, dilerów, maklerów, warty honorowe  |  sprzedaj mnie Faktowi  |  ksiądz czy wojskowy - rodzinna duma wielce, nie chcę być był klerykałem, ale z mamą dumni będziemy, jak będziesz generałem  |  właściwie to chcę grać na saksofonie, tacie pęka serce, obiad na dywanie  |  politycy to najgorsze gówno w mieście, jakby ich pozabijać, to się może zmieni wreszcie  |  muszę działać, muszę stać się człowiekiem z tytułem naukowym!  |  you can buy your friends but I'll hate you for free  |  Czarna strasznie się wkurzyła, złotą torbą z węża zbiła butlę brandy i faceta przy okazji  |  Śruba zawsze ostro dymił, rzucał w suki cegłówkami, a na murach pisał w nocy, że Bóg zawsze jest z punkami!  |  kobiety z Sarajewa, o zemście już nie myślcie



Chamstwo w państwie. Roger umie się zachować tylko w momencie, kiedy jego głowa może się potoczyć po ziemi właściwie w każdej chwili, czyli kiedy akurat wraca do Sudanu, gdzie swego czasu spędził sześć lat. I wtedy przynajmniej nie robił wioski, która w jego przypadku standardowo nie jest niczym dziwnym. Miał być żołnierzem, ale nie wyszło, bo z renomowanej akademii wojskowej wyleciał szybciej, niż zdążył powiedzieć 'nie strzelać' - tj. po trzech semestrach. A na pożegnanie machał mu brat bliźniak, oficjalnie zwany Jamesem, nieoficjalnie - znowu ty, szmato, czego chcesz? Tak, Roger zawsze był przyjemniaczkiem. Jako okaz raczej chamowaty, nigdy nie miał problemu z obumierającym z nudów penisem, ba, panienki leciały tak szybko i tłumnie, że musiały się potem w kolejkę ustawiać, a pierwsze rzadko kiedy zdążyły uda rozłożyć dostatecznie szeroko. Hehe, jak szef! No, dobra, przecież Roger jest już starszym panem, więc postanowił podjąć próby nie tyle ustatkowania się, co zaprzestania zachowań charakterystycznych dla szesnastolatków, którym buzują nie te hormony, które powinny. A to ciężkie zadanie, jeśli przez pół życia myślało się w większości przypadków penisem. Cholera jasna. Na razie średnio mu statkowanie się wychodzi. 

Roger nigdy nie był barmanem, męską dziwką ani artystą indyferentnej formy, o które to zawody podejrzewa go większość myślących ludzi. Menelem też nie jest. Zaskakujące. Skończył dziennikarstwo i studia afrykanistyczne na Uniwersytecie Nowojorskim i niemalże zaraz po nich zajął posadę reportera wojennego w Sudanie, gdzie właśnie trwała druga wojna domowa. To właśnie dzięki pracy Rogera i jego dziennikarskiego mentora wszyscy rozpłaszczający swe tyłki przez telewizorami mogli w najpopularniejszej telewizji informacyjnej obejrzeć reportaże z dziwnego kraju, o którym nie mieli pojęcia. To było strzałem w dziesiątkę, bo Roger marzył w skrytości swego niegodziwego serca, żeby w końcu potraktować coś poważne, a praca to na nim wymusiła. Nie protestował, bynajmniej. Naprawdę poważnie zrobiło się w momencie, kiedy ich niezawodna terenówka wpieprzyła się na jakąś samotną minę, której w tym miejscu nie miało prawa być, bo to przeczyło wszelkim prawom logiki. Jednak już zgodnie z prawami logiki, matematyki i fizyki, trzech członków drużyny straciło tego dnia życie, a Roger i jego serdeczna koleżanka tłumaczka (która zresztą była tam zbędna i pożałowała, że tak bardzo się upierała co do swojego wyjazdu) znaleźli się w stosunkowo sporych opałach. Gdyby to wydarzenie miało miejsce w Stanach, albo chociaż w Europie, Roger biegałby nadal po świecie na swoich osobistych nogach, zamiast na resorach najwyższej klasy, ale i tak mogło być gorzej. Na przykład mógł nie przeżyć, czy coś. Serdeczna koleżanka tłumaczka miała gorzej, bo w afrykańskim szpitalu spędziła prawie pół roku, kiedy Roger już po tygodniu siedział spokojnie w klinice w Waszyngtonie i patrzył z politowaniem na swojego brata. Roger nie przeżył spektakularnego załamania nerwowego, ale we własnym odczuciu stał się straszną dziennikarską ciotą. W końcu nikt go już nie wyśle w miejsce, gdzie toczy się jakiś mniejszy lub większy konflikt zbrojny, a przecież do tego był stworzony, kurde. Miał przez rok bycia rekonwalescentem czasu a czasu, więc zbierał do kupy całą swoją wiedzę o konflikcie w Darfurze i pisał artykuł, który później przyniósł mu nie tylko zaproszenie do stałej współpracy z The New Yorkerem, ale i parę prestiżowych dziennikarskich nagród. Dalej pracuje też dla CNN, a jeśli jakaś podawana tam informacja dotyczy szeroko pojętych konfliktów na arenie międzynarodowej, niemal na pewno przeszła przez jego ręce. Co nie zmienia faktu, że Roger dalej czuje się dziennikarską ciotą, dlatego chce być dziennikarską ciotą, ale jednak z tytułem naukowym, skoro z samym faktem nie może już nic zrobić. I dlatego już po raz trzeci wybiera się do Sudanu jako członek grupy badawczej. Roger-naukowiec. 

Wiedza bezużyteczna? Co rano zapierdala jak nieboskie stworzenie po Central Parku, bo ma niedaleko i pewnie by oszalał od nadmiaru energii przez cały dzień, gdyby z samego rana nie obniżył jej poziomu. Lubi dzikie party hard od czasu do czasu, ale z okazji statkowania się, próbuje możliwie wydłużać odcinki pomiędzy czasem a czasem. Roztkliwia się nad cudzymi psami i dziećmi. Jego kot nie ma oka i imienia. Współczuje swojej szwagierce. Mieszka z młodszą siostrą, która niby miała mu się pomóc ogarnąć po powrocie z Sudanu, ale ogarnięcie zajęło mu dwa miesiące, a ona tu już siedzi od siedmiu lat prawie, nie żeby Rogerowi to przeszkadzało.

25 kwietnia 2013

Kill Your Heroes


Tumblr_mlej4r6i2y1rnmtm8o1_500_large
KABOOM! Here comes trouble!
dwudziestodwuletni chodzący, cholernie irytujący worek kości || niezrównoważona pani odejdź, bo odstrzelę Ci łeb || Alicja w Krainie Czarów || córeczka tatusia || córeczka mamusi || młodsza siostrzyczka || amerykański sen || pijące, palące, pełne frustracji lelum polelum || anioł || diabeł || wilk w owczej skórze || bezsenność || bezczelność || zbyt wysokie mniemanie o sobie || kofeina || kokaina || muzyka byle nie jakiś pieprzony popowy jazgot z dzisiejszych czasów! || sto siedemdziesiąt centymetrów pierdolnięcia || niecałe pięćdziesiąt kilogramów chodzącego nieszczęścia || szatańska krew || zepsuta do szpiku kości || podobno wiedźma || miła twarz || ciemne włosy || duże oczy || długie nogi || słodka? || rozkoszna? || urocza? || infantylna? || dziecinna? || niewinna? || Sweet? Me?! Hell Yeah! ||  magnes na kłopoty || wiecznie narzekająca bestia || femme fatale na drugim roku prawa
Primrose Dashwood
była wychowanka domu dziecka || działalność niekoniecznie legalna - szpieg w spódnicy, kierowca, transporter, bo rodzina zobowiązuje - takers || współwłaścicielka klubu Eleven - fun! fun! fun! 

other w budowie

<< to mnie wzięło na zmianę karty, nie wiem kiedy skończę, może jeszcze w tym życiu, postaram się ._. >>

Jestem przekonana, że po raz ostatni osiągnięto satysfakcję z pozycji 6 na 9 w 69 roku.



Gabrielle Washington
13 sierpnia 1980
Washington DC (zabawne, nie?)


Gabrielle nigdy nie była spokojną osobą. Już w dzieciństwie sprawiała rodzicom mnóstwo problemów, przez co ojciec szybko osiwiał a jej matka miała rozległy zawał serca co najmniej cztery razy w ciągu dnia. Nic dziwnego, w końcu kto nie martwiłby się o małą i w dodatku prześliczną brunetkę, która wspina się na najwyższe drzewa, biega za piłką z chłopakami i rzuca kamieniami w przejeżdżające samochody? A później było już tylko gorzej. Dziewczynka bardzo szybko zaprzyjaźniła się z córką sąsiadów, niejaką Macy. Macy też całkiem normalna nie była, więc szybko stały się postrachem sąsiadów, którzy na ich widok odmawiali pacierz i łapali się za serce. Choć było to nieco przerysowane dziewczyny brały to sobie mocno do serca, a później płakały ze śmiechu twierdząc, że są postrachem najspokojniejszego osiedla pod słońcem. Taka prawda. Little Humpshire do tej pory jest maksymalnie spokojnym miejscem. Wszyscy sąsiedzi grzecznie się pozdrawiają, samochody stoją albo w garażach albo dokładnie piętnaście centymetrów od chodnika a trawa jest równo przystrzyżona we wszystkich ogródkach. Uroki mieszkania na przedmieściach. Dziewczyny bardzo szybko przysięgły sobie, że na studia wyjadą do Nowego Jorku, by tam wśród hałasu, samochodów i mnóstwa przechodniów zaczytywać się w rosyjskie powieści i słuchać angielskiej muzyki. I tak się stało. Wynajęły małe mieszkanko na obrzeżach centrum miasta, na zmianę pracowały i chodziły na zajęcia i wiodły naprawdę szczęśliwe życie dwóch, szalonych studentek. Przyjaźń pozostała niezachwiana, milion powieści zostało przeczytanych a kuchnia kilka razy zdemolowana, ale przecież studentom wiele można wybaczyć. Obecnie dziewczyny zamieniły mieszkanie na nieco większe, skończyły studia prezentując dyplomy Architekta Wnętrz i nie mają bladego pojęcia co zrobić ze swoim życiem. Pewnie dlatego, w pewien pochmurny dzień, Gabrielle wpadła na genialny pomysł - otwarcia małej Muffiniarni w centrum.

Nowojorskie mieszkanie dzieli z dwójką wspaniałych ludzi i zdrowo pieprzniętym kotem, który co rano robi w kuchni armagedon skacząc po wszystkich szafkach, krzesłach i oknach. Gaby jest święcie przekonana że tego kota opętał szatan i szukała nawet kociego egzorcysty, ale kilku duchownych zwyzywało ją przez telefon od wariatek i kazało poszukać sobie lepiej miejsca w dobrym szpitalu. Kupiła więc kocie tabletki uspokajające i ma nadzieję, że koci pomiot szatana nie udusi jej w nocy swoim puszkowym jedzeniem. To byłaby dopiero widowiskowa śmierć! Gabrielle, tak generalnie, nieco boi się kotów. W większych ilościach oczywiście. Boi się, że spędzi życie sama, a na starość zostanie zjedzona przez trzydzieści kotów. Na sto procent wyżrą jej twarz i tyle z tego będzie. Wracając jednak do ludzkiej części mieszkania, oprócz Gaby mieszka tam również jej najlepsza przyjaciółka Macy – stereotypowa blondynka o wielkim sercu, która wciąż nie trafiła na odpowiedniego faceta (we dwójkę raźniej!) oraz Colter, o dwa lata starszy brat Gabrielle, który zapewne jedynie cudem jeszcze nie zwariował w towarzystwie dwóch 'osobliwych' kobiet.

Gaby spokojnie można zaliczać do tej kategorii kobiet, za którymi mężczyźni oglądają się za ulicy. Regularnie łamią sobie karki i wpadają na uliczne latarnie, tylko dlatego, że kompletnie nie potrafią powstrzymać wygłodniałego wzroku. Nie ważne czy ów mężczyzna jest małżonkiem z dwudziestoletnim stażem czy licealnym 'młodym gniewnym', który sądzi że na pstryknięcie palca będzie miał każdą. Gaby kompletnie nie zwraca na nich uwagi. Może przeparadować w krótkiej sukience i wysokich szpilkach, może posłać lekki uśmiech, ale to wszystko na co mogą liczyć nowojorczycy. Wbrew pozorom Gabrielle nie jest łatwa. Lata co prawda od imprezy do imprezy, wymienia się milionem telefonów, udaje zainteresowanie trzema facetami naraz, ale tak naprawdę wciąż czeka na tego jedynego i jakby nie patrzeć chwilowo gówno z tego ma. Lata temu zauroczył ją pewien bezczelny cham, który robił co chciał z jej dwudziestoletnim wówczas sercem i mózgiem (przede wszystkim mózgiem, bo Gaby mówi wprost że zrobił z niego istną sieczkę/wodę/papkę i co gorsza nie ma mu tego za złe!). Niestety bezczelny cham zniknął tak samo szybko jak się pojawił zostawiając w jej sercu ogromną dziurę. Teraz Gaby bawi się z facetami, idzie na pierwszą randkę, możliwe że również na drugą, ale na tym zazwyczaj się kończy. Dziś Gabrielle nie pozwala sobie na dziury w mózgu ani w sercu, bo przecież ma ważniejsze sprawy na głowie. Bo przecież nikt Muffiniarni za nią nie poprowadzi. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet do tego przywykła. Nawet jej to nie przeszkadza.
Gaby jest specyficzna. Dużo krzyczy, dużo macha rękami i nawet się nie spodziewała, ze będzie miała takie serce do lukrowania, ozdabiania i pieczenia tych wszystkich babeczek. Uwielbia swoją prace, może godzinami rozmawiać z klientami i cieszy się gdy ktoś chwali jej wypieki. Czasem nie ogarnia, bo stara się skupiać na milionie rzeczy na raz a w efekcie nie skupia się na niczym. W dodatku panikuje brawurowo, z najmniejszego nawet powodu. Do tego podłe hydranty wjeżdżają w jej tylny zderzak przynajmniej raz w miesiącu, a znajomy mechanik samochodowy załatwił jej już kartę stałego klienta u swojego szefa, tym prostym sposobem Gaby ma dobre dwadzieścia procent zniżki, bo prawdopodobnie gdyby nie to, zbankrutowałaby już po pół roku.


---
Gaby już tu kiedyś była, mam nadzieję że tym razem będzie dłużej :)
Zapraszam! :)

24 kwietnia 2013

I am Procrastinator. Fear me, I'll catch you later.

http://media.tumblr.com/tumblr_mb5n93Hico1r44rjbo1_500.gif
Athina Tyler-Smith
24 lata
dziecko walentynkowe
oj tak, mama miała fajną randkę z tatą. zakrwawiona i cała w placencie.

Rude nie wredne? Mawiają tak tylko małe, farbowane wiewiórki z brązowymi włoskami na nogach. Rude jest wredne jeśli jest prawdziwe, a to Rude jest prawdziwe na sto dziesięć procent, jeśli nie więcej. Rude jest sprytne i żywiołowe, Rude idzie do celu po trupach swoich wrogów i przyjaciół. Rude zawsze dostaje to co chce. Rude lubi droczyć się z innymi, lubi żarty i śmiech. Rude nie trzyma się zasad jeśli nie musi, Rude woli być wolnym jak ptak. Rude jest mądre i wojownicze, tak samo jak grecka bogini Atena. Rude ma mocny charakter warty piętnastu blondynek i dwóch szatynek, Rude jest leniwe i wygodne.
Rude jest niskie jak krasnoludek ale przewyrzsza cię swoim niebanalnym charakterem. Rude ma oczy zielone jak żabi skrzek i piegi na całym ciele jak resztki płatków śniadaniowych w misce mleka beztłuszczowego. Rude nie lubi krzykliwego makijażu, ani długiego siedzenia u kosmetyczki a malowania się to już w ogóle! Rude boi się, że ma nadwagę mimo idealnego BMI, ale na forach mawiają przecież, że temu nie można ufać. Rude codziennie idzie biegać by poprawić swoją figurę ale nadrabia to pączkami w ulubionej kawiarni.
Rude nie miało trudnego dzieciństwa, nie warto opisywać tych nudnych lat w książce. Rude nie było dobre w szkole, za to miało mnóstwo przyjaciół na których mogło polegać. Rude wolało spędzać czas w bibliotece ugięte nad opowieściami fantastycznymi i kryminałami, uciekało od wszelkich obowiązków. Rude raz napiło się piwa i się porzygało, od tego czasu trzymało się okazjonalnego winka czerwonego.
Rude jest artystą. Malarzem, pisarzem i rysownikiem. Rude pisze wiersze w języku francuskim na ile pozwalają mu umiejętności. Pracuje w małym sklepie z butami gdzie często zaszywa się za ladą i rysuje. Rude pali od czasu do czasu ale nie lubi smrodu białych pałeczek, Rude boi się raka płuc. Rude uprawia jogę na uspokojenie a boks na wyżycie. Rude lubi być w ciągłym ruchu a zarazem jest cholernie leniwe i prokrastynuje całe swoje życie. Rude boi się gangsterów i dziwnych subkultur z mocno umalowanymi oczami i natapirowanymi włosami. Rude ma kota, bo ma alergię na psy, przez co musiała się rozstać ze swoim ukochanym Mylowem, labradorem. Rude nie lubi taksówek i autobusów, do pracy jeździ różowym rowerem z białym koszyczkiem z przodu.
Rude ma wielkie marzenia o mężu, dzieciach i domku z ogrodem. Rude jest rude i tu nie pasuje.

"Utknęłam w tym mieście pełnym hipsterów. Obawiam się, że jest to zaraźliwe."
image

[witam pięknie, jest jaka taka karta Athiny. poprawię jak znajdę czas, bo bądźmy szczerzy, wyszła okropnie. Rude to Karen Gillan]

23 kwietnia 2013

He is a villain by the devil’s law

He is a hustler
He's no good at all
He is a loser, he’s a bum
He lies, he bluffs
He's unreliable
He is a sucker with a gun
Jason Wayne
 Urodził się w 1985 roku; Rodziców nie zna; 
Wychowany z bratem w domu dziecka;
Na co dzień dostawca pizzy;
Przestępca;
'Wszystkie dzieci nasze są...'  Otóż nie. Bo są dzieci niczyje. Takie, których nikt nie zabiera do domu na święta ani na wakacje. Takie, którym nikt nie przynosi prezentów urodzinowych a nawet nie składa życzeń. Nikt z rodziny oczywiście, bo w takich przypadkach nie zawodzą przyjaciele. Zwłaszcza tacy, jakich miał Jason. Wychował się w domu dziecka i to chyba był klucz do zażyłości między nimi. Byli w podobnej sytuacji, nie mieli na świecie nikogo, poz sobą. Tworzyli więc jedną wielką rodzinę, w której nie liczyło się kto cię urodził, dlaczego oddał. O ile Charles pamięta swoich rodziców, bo był nieco starszy, to już Jason nie miał tego szczęścia, albo raczej pecha, bo gdyby rodziców pamiętał, to wciąż miałby przed oczami obrazy libacji i imprez suto zakrapianych alkoholem. Może gdzieś na ciele zaplątałaby mu się blizna po wściekłości ojca, albo coś gorszego. Nie zawsze osoby które przywołują nas na świat są odpowiednie do tego, by być rodzicami. Tak to jest, kiedy woli się przeznaczyć pieniądze na piwo zamiast zabezpieczenie. Dzieciaki niczemu winne, bo przecież na świat się nie prosiły, cierpią za nieswoje winy, nosząc w sobie geny degeneratów społecznych i właściwie po części skazane są na ich los. Bo przecież nikt nie posyłał ich do elitarnych szkół, nikt nie pilnował stopni, nie motywował, nie chwalił. O wszystko walczyli sami, przez co jednak są wyjątkowo zahartowani i mocni duchem.
Przyjaźnie zawarte w sierocińcu są mocne i trwałe, nierozerwalne chyba. Rodziny się nie wybiera? No to spójrz na tą grupę. Tak nikt nie znalazł się przypadkowo. Jason nigdy nie garnął się do nauki, zawsze imał się jakichś dorywczych zajęć, nie potrafił ogarnąć swojego życia tak jak Charles, pracować i uczyć się, studiować. Na początku bił się, brał udział w nielegalnych walkach, czasami brał zlecenia na pobicie czy zastraszenie kogoś. Kiedy w końcu udało mu się kupić auto zaczął wariować, co zaniosło go na nielegalne wyścigi. Miał do tego smykałkę, trzeba przyznać i to właśnie dzięki temu może przysłużyć się podczas akcji. Nie boi się docisnąć pedału gazu, nie cofnie się przed niczym. Ma to do siebie, że potrafi opanować stres, kłamać prosto w oczy i nie mrugnąć przy tym ani nie zawahać się nawet przez sekundę. Szczery jest tylko dla przyjaciół a w szczególności dla brata, który od zawsze był dla niego wzorem do naśladowania, autorytetem, kimś w rodzaju guru. Jest przekonany, że nigdy nie będzie w stanie mu dorównać. Bez wahania oddałby za niego życie, gdyby była taka potrzeba potrafiłby wziąć całą winę na siebie, żeby tylko Charles nie miał żadnych problemów. Jednocześnie dość dziwnie czuje się przy jego żonie, która zawsze była dla niego przyjaźnie nastawiona, martwiła się, troszczyła, była opiekuńcza, czego Jason do tej pory nie zaznał, przynajmniej w taki sposób. To jest jednak tylko w nim, ukryte głęboko. Nigdy nie zrobiłby niczego, co mogłoby zaszkodzić jego bratu. Bystry chłopak, trochę jednak leniwy. Bywa niepunktualny chociaż nigdy nie zawalił żadnej akcji. Jest też wybiórczo głuchy, nie słyszy takich zwrotów jak 'wynieś śmieci, posprzątaj'. Uważa się za niezwykle zdrową osobę, nie cierpi lekarzy i zaciągnięcie go do przychodni graniczy z cudem, żeby nie powiedzieć, że jest po prostu niemożliwe. W szpitalu leżał raz, jako młody chłopak, ze złamaną ręką. Ma doskonały wzrok, żadnej wady. Jest bardzo sprawny fizycznie, wysportowany i dobrze zbudowany. Nie należy do chuderlaków. Ma metr osiemdziesiąt pare centymetrów wzrostu a do tego odpowiednią wagę. Charakterystyczne są u niego szerokie i umięśnione ramiona a także duża ilość tatuaży. Nie jest za dobry w kochaniu czy okazywaniu uczuć. Ta sfera zawsze w jakiś sposób go przerażała i przewyższała. O ile w trakcie akcji nigdy nie waha się ryzykować to w sferze uczuć jest dość bezbronną osobą. Jakakolwiek czułość onieśmiela go, zawstydza, sprawia, że chce się wycofać co często jest błędnie odbierane przez osoby płci przeciwnej. Kilka razy próbował być w związku, jednak nigdy mu się to tak na prawdę nie udawało. Zawsze uciekał zanim coś rozpoczęło się na dobre. O ile Charles poradził sobie z tym syndromem sieroty to Jasonowi idzie z tym gorzej. Istnieje jeszcze szansa, że nie poznał jeszcze odpowiedniej osoby, która będzie potrafiła do niego dotrzeć i otworzyć go.
[Jestem na tygodniu, głównie wieczorami (chyba, że mam wolne). W weekendy raczej do popołudnia, czasami wcale, wieczorami raczej mnie nie spotkacie ;)

20 kwietnia 2013

Tell me would like kill to save your life. Tell me would like kill to prove you`re right.

Alison "Ali" McCall
25 lat
Agentka FBI | Wychowanka Domu Dziecka
Alison nie miała w swoim życiu łatwo. Ale nie można powiedzieć, że miała najgorszej. Urodziła się zdrowa, śliczna, a wszyscy sąsiedzi byli zakochani w jej dużych oczkach. W wieku dwóch lat została zabrana do Domu Dziecka, gdyż jej rodzice nie byli w stanie się nią zaopiekować. Przez alkoholizm zostały im odebrane prawa rodzicielskie, a dziewczynka trafiła pod opiekę. Lata płynęły, dni mijały, a Ali zakolegowała się z innymi dziećmi. Niektórych lubiła, niektórych nie. Wstąpiła nawet do grupy Charlesa, chociaż nie była w niej nikim ważnym. W tym jednak nie o to chodziło, gdyż ona ludzi z grupy traktowała jak swoją rodzinę. To z nimi się wychowała, to z nimi mogła porozmawiać kiedy było jej źle. Przy nich przeżywała swoje wzloty jak i upadki.
Wszystko się skończyło wraz z dniem, w którym los na drodze Ali postawił jej rodziców. Dziewczyna bardzo cieszyła się z tego powodu, gdyż od zawsze chciała mieć jakiś kontakt z rodzicami. Niewiele myśląc odeszła z grupy i przeprowadziła się i żyła jak pączek w maśle. Jej rodzice, po zabraniu dziecka, opamiętali się i wyszli na prostą. Jej ojciec pracuje w banku natomiast matka jest sprzedawczynią w małej kwiaciarni niedaleko miejsca zamieszkania.
Gdyby ktoś spojrzał na Alison, to zapewne nie uwierzyłby, że pracuje dla FBI. I to tak naprawdę chodzi. Alison nie należy do rosłych i dobrze zbudowanych osób. Jest raczej drobna i delikatna. Ale nie wolno oceniać książki po okładce i w tym przypadku jest tak samo. Pomimo swej drobnej postury dziewczyna potrafi pokazać na co ją stać. Potrafi uderzyć, wykręcić rękę, a nawet zastraszyć bronią. Mało kiedy jest brana na bardzo poważne akcje, gdyż jej koledzy boją się, że "coś jej się stanie". Ali jest Agentką w przebraniu. Dziewczyna potrafi wpasować się w każde towarzystwo. Dlatego, bardzo często, jest wysyłana do szkół, gdzie prawdopodobnie, uczy się psychopatyczny morderca, który szykuje zamach na prezydenta. Ostatnio zainteresowała ją sprawa pewnej grupy przestępczej i, ma nadzieję, że uda jej się rozwiązać sprawę. Nie ma jednak zielonego pojęcia, że ludzie, których kiedyś kochała, to Ci sami, którzy teraz są dla niej zwykłymi przestępcami.
Okresu z Domu Dziecka nie pamięta zbyt dobrze. Straciła kontakt ze swoimi, starymi przyjaciółmi, zostawiła chłopaka, w którym zaczęła się zakochiwać. Ich wszystkich pamięta jak przez mgłę. Jednak gdyby któregoś dnia wpadła na kogoś na ulicy, to na pewno by go rozpoznała. Ludzi, których traktowało się jak rodzinę, nigdy się nie zapomina.
To jak Ali wygląda, to każdy widzi. Okrągła twarz osadzona na długiej szyi, lekko wysunięty podbródek oraz widoczne kości policzkowe. Piękne, duże, brązowe oczy, które podkreśla czarną kredką. Długi wachlarz rzęs, często maluje czarnym tuszem. Brzoskwiniowa cera idealnie komponuje z ciemnobrązowymi lokami, które swobodnie opadają na ramiona, czasem użyje prostownicy jednak mało kiedy to robi, gdyż woli swoje naturalne włosy, które nie są podatne na prostowanie. Mały, zadarty nosem znajduje się nad bladymi ustami, które maluje szminką bądź owocowym błyszczykiem. Jej policzki często oblewa szkarłatny rumieniec, który bezsilnie próbuje ukryć w puklach włosów.
Zawsze była szczupłą i drobną dziewczyną. Co pozostało do teraz. Dziewczyna może pochwalić się płaskim brzuchem oraz ładnymi i szczupłymi nogami. Jest średniego wzrostu. Jej charakterystycznymi cechami są: dołeczki w policzkach, które pojawiają się zawsze kiedy się uśmiecha oraz podłużna kreska tuż nad kostką prawej stopy.
♦ Zamieszkuje dość spore mieszkanie na UWS < klik > < klik > < klik > < klik > < klik > < klik >
♦ Fanka starego rocka. Jej ukochanymi zespołami są: Kansas, Scorpions, Queen oraz Gun`s and Rose`s
♦ Posiadaczka psa Cassa
♦ Do pracy przy komputerze musi zakładać okulary
♦ Codziennie rano można ją spotkać w Central Parku
♦ Jej ulubioną kawą jest latte o smaku kokosowym bądź orzechowym
♦ Jej pierwszy posiłek jest o godzinie 11.30 i zwykle jest to drożdżówka z twarogiem bądź marmoladą
♦  Kolekcjonuje pocztówki. Ma już ich całkiem pokaźną kolekcję 
♦ Od października będzie studiowała informatykę
♦ Jej ulubionym kolorem jest brązowy oraz zielony
♦ Bardzo często bierze udział w różnych akcjach charytatywnych
♦ Raz na dwa miesiące sprzedaje swoje, stare ubrania na wyprzedażach internetowych
Powiązania | Notki
[Dzień dobry. Karta będzie poprawiana i edytowana. Zapraszam do wątków i powiązań, gdyż ani ja ani Ali nie gryziemy.]

City of New York



Nastąpiło do połączenia City of New Jork i Takers NY, obecnie akcja obu blogów będzie rozgrywała się właśnie tutaj!

10 kwietnia 2013

Lista obecności

Czas na kolejną listę obecności.
Zgłaszacie się na zalogowanym. Piszecie imię i nazwisko Waszej postaci oraz ewentualny wizerunek.
Czas trwania listy: 10.04.2013 - 14.04.2013

LISTA AUTORÓW
bcnv
Coo Kies
. - Charlene Mindless
Diego Morales - Diego Morales
don paczellone
Dust - Alexander Miller, Mathieu Merteuil
Ell Salvatore
Hakuna Matata
I love my lover - Rosemary Stranger
Insane
Karo Alkesta
Kukiełka.
Lily Craven - Lily Craven
LonelyMe
Maja Dobrowolska
Megan
Miszka - Michaił Woronin
Natalie Ż - Robert Hunter
Pinky Pink
seamair - Catherine Westwood
shimai .
Vesper, baby
Vincent Heyerdal
YourFuckingSunshine - Nicolas Carter, Michael Gunn

7 kwietnia 2013

Wymyśliłem ten stan, zawieszony wśród miejsc...

catherine anne westwood
13 września ♦ dziewiętnaście lat ♦ Nowy Jork
córka właścicieli niewielkiego antykwariatu
powiązania  album  zapiski  muzyka

Cath wygląda jak skończona sierota. Długie po łopatki, ciemne włosy zawsze sterczą jej dookoła głowy, szare oczy ma non-stop podkrążone, nosem nieustannie pociąga, usta ma często spierzchnięte. Chuda jest, cycków prawie wcale nie ma, o krągłościach jako-takich też nie ma prawie co mówić. Ale za to ma długie nogi. I metr siedemdziesiąt dwa. Zachowuje się w sumie nie lepiej. Kolczyk w nosie wygląda może i... no, powiedzmy, że groźnie, ale dziewczyna w rzeczywistości jest niesamowicie nieśmiała, nieporadna oraz skrajnie naiwna. Ma gołębie serce, więc łatwo ją na coś naciągnąć, o ile tylko się ładnie poprosi. Czasem nie potrafi powiedzieć, czego chce, co czuje, co myśli, jeśli tylko uzna, że mogłaby tym zranić lub rozzłościć drugą osobę, bo podobno lepiej siedzieć cicho, niż robić sobie wrogów. Trudno jej zawierać nowe znajomości, trudno jej rozmawiać o swoich problemach, trudno jej się przyznać do niektórych rzeczy, trudno jej myśleć tylko o sobie. Wrażliwa panna, starsza siostrzyczka, wspaniały materiał na kurę domową. Łatwo się podporządkowuje, rzadko się sprzeciwia, zwykle wykonuje prośby (nawet te podchodzące pod rozkazy) z uśmiechem na ustach; niemrawym, prawda, fakt, ale jednak zawsze. Jednocześnie jednak niesamowicie szczera — to jest, gdy już zaleje się rumieńcem i uzna, że gorzej już nie może być, w związku z czym wreszcie się odzywa i coś tam mruczy pod nosem. Mruczy, niewyraźnie, ale za to zawsze szczerze. Nałogowo podróżuje swoim starym rowerem — jeździ nim niemal wszędzie, jeśli dystans jest za długi na spacer, bo nie przepada za samochodami. I tak, jeździ nim po zarąbiście ruchliwym Nowym Jorku. Albo przynajmniej po obrzeżach, zresztą i tak nie mniej ruchliwych.

__________________________________
Kartę rozwinę, poprawię, łatewa.
Cath jest nieśmiała, ale miła. A ja lubię wątki, także no.
I powiązania. O ile ktoś je za mnie wymyśli, bo ja wolę zaczynać.