27 marca 2013

One.

próbuję przekonać siebie i was, że umiem coś tam naskrobać, ot co. taki sobie podkład.
spokojnie, zero przekleństw, zero erotyzmu - to nie w stylu Rosie.


*

Powinna być szczęśliwa. Powinna cieszyć się każdym dniem, w którym nie odczuwa żadnego bólu, każdym dniem, w którym nie odczuwa cierpienia, strachu, rozpaczy czy smutku. Powinna być wdzięczna. Przy każdym posiłku powinna odmawiać modlitwę dziękczynną w podziękowaniu za to wszystko co ma, za wszystkie dobre chwile, które ją spotkały i za te, które szczęśliwie ją ominęły. Powinna być wdzięczna Bogu za życie jakie wiedzie. Powinna być radosna, uśmiechnięta jeszcze bardziej niż jest. Bo teraz jej uśmiech jest spowodowany jedynie dobrym wychowaniem, radością z bycia chirurgiem. Nie jest oznaką wdzięczności czy radości z życia, a właśnie tym powinien być. W końcu niczego jej nie brakuje. Niczego takiego, za co mogłaby się złościć i wściekać. Owszem, musi rezygnować z życia towarzyskiego i zwykłego lenistwa. Nie ma wolnego czasu, który mogłaby marnować na bezużyteczne sprawy. Pochłonięta jest ratowaniem ludzkiego istnienia, więc nie ma prawa do narzekań, do skarg. Powinna, a wręcz musi być wdzięczna bo tak nauczyli ją rodzice i tak wypada. Tak po prostu. A przecież Rosemary Stranger musi robić wszystko to co wypada, musi robić wszystko to, czego nauczyli ją rodzice. W końcu poświęcali swój wolny czas na wychowanie córki. Gdyby panna Stranger nie żyła według zasad i nauk rodziców okazała by brak szacunku, a przecież tego nie może zrobić. Bo jest dobrze wychowaną i wyuczoną, młodą kobietą, która zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.
Pomyślałbyś kiedyś, że człowiek radosny, uśmiechnięty może być tym wszystkim zmęczony? Może mieć dosyć ciągłego uśmiechu, który widzi za każdym razem, kiedy zerka w lusterko? Przeszłoby Ci przez myśl, że radość z życia może męczyć? Gdyby tylko udało Ci się zobaczyć chociaż raz naszego złotowłosego aniołka z samego ranka, kiedy jeszcze nie zdąży nałożyć makijażu na swoją poszarzałą ze zmęczenia twarz zobaczyłbyś jak wygląda człowiek zmęczony szczęśliwym życiem. Jak już pewnie nie raz zdążyłeś zauważyć, żadne życie nie jest łatwe, przyjemne i beztroskie. Każde ma swoją ciemną stronę, mroczne sekrety, skrywane przed całym światem. Bycie chirurgiem niosącym pomoc obcym istotą wcale nie jest tak cudowne jak mogłoby się wydawać. Kiedy wybierasz sobie kierunek medyczny nie możesz się doczekać swojego pierwszego dnia w szpitalu. Wyczekujesz na niego pełen ekscytacji, obmyślasz, jak to wszystko będzie wyglądać, ale kiedy już tam jesteś czujesz... Żal. Pewnego rodzaju rozczarowanie. Po tygodniu, czterech zaczynasz rozumieć na czym to wszystko polega, zaczynasz to lubić, uwielbiać. Kochasz i nie pragniesz niczego innego w życiu. Wiesz, że to była jedyna słuszna decyzja, jaką podjąłeś w swoim życiu. Kiedy jednak dochodzisz do pewnego wieku, a wśród współpracowników nie znajdujesz swojej bratniej duszy jesteś zawiedziony. W końcu liczyłeś na to, że szpital będzie całym Twoim życiem, że to właśnie tutaj, wśród ludzi, którzy interesują się dokładnie tym samym co Ty  znajdziesz swoją drugą połówkę, osobę, z którą będziesz potrafił porozmawiać, z którą znajdziesz wspólny temat. Osobę, która będzie się cieszyła z tego samego co Ty, która będzie potrafiła zrozumieć wszystkie Twoje obawy, smutki i lęki. Liczyłeś na to, że znajdziesz tu kogoś, kogo prawdziwe pokochasz. Że będziesz potrafił prawdziwie pokochać, bo całe Twoje dotychczasowe życie składało się w znacznej większości z niepowodzeń, porażek i upokorzeń. Wyjeżdżasz z rodzinnego miasta, opuszczasz idealny dom z idealnymi rodzicami po to by zacząć swoje własne, idealne życie gdzieś, gdzie nikt Cię nie zna, a jedyną okazją do poznania Ciebie będzie szpital. Bo to właśnie tam spędzasz swoje życie. Ratując istnienia, które potrzebują pomocy, które potrafią okazać wdzięczność. Spoglądasz na te ludzkie egzystencje i próbujesz się czegoś nauczyć. Zazdrościsz, bo Twoje idealne życie wcale nie jest tak bardzo idealne, jakbyś chciał by było. Zaczynasz mieć inne marzenia. Pragniesz założyć rodzinę, mieć kochającego współmałżonka i dzieci, które zostałyby wychowane zupełnie inaczej niż Ty - w Twoim mniemaniu, znacznie lepiej. Zdrowiej i rozsądniej. Zastanawiasz się jedynie od czasu do czasu, czy ktoś z tak spaczonymi poglądami jest w stanie założyć normalną rodzinę, wychować normalnie dzieci, nauczyć ich odpowiednich wartości. Ktoś pomyślałby, że jesteś ideałem. Poświęcasz swoje życie dla innych, nadstawiasz karku za stażystów, którzy wciąż niczego nie potrafią. Śmiało, powiedziano by, że Twoje poglądy i wartości są odpowiednie. Jednak Ty, żyjąc w ten sposób potrafisz dostrzec różnicę.

- Chcesz usłyszeć prawdę? Nienawidzę życia. Nienawidzę, a zarazem kocham bycie chirurgiem. Według Ciebie ratuję ludzkie życia, według mnie... Jestem żądnym krwi potworem, który nie może się doczekać, kiedy ponownie rozetnie komuś skórę, kiedy potrzyma w swoich dłoniach czyjeś serce. Jestem potworem, który zamiast współczuć kochającej żonie martwego męża, marzę o tym by zgodziła się oddać jego narządy innym. Tylko po to, by mój wewnętrzny potwór mógł stanąć przy stole operacyjnym, rozciąć już nie jedną, a dwie osoby. Potrzymać narządy, napatrzeć się na lejącą krew. Bycie chirurgiem nie jest tak wspaniałe. Bo brak czasu na cokolwiek innego rodzi z nas krwawe bestie.

26 marca 2013

Even though I'm on my own I know I'm not alone.




Alexander Miller

Alex

24 lata
Londyn





Współzałożyciel i gitarzysta Damn Loud Band.
Początkujący alkoholik, bałaganiarz, wesoły człowiek.
Zwykł używać palców, zamiast grzebienia. Potrafi grać na basie. Uciekł z domu w wieku piętnastu lat. Nie lubi mówić o sobie zbyt wiele, problemów woli unikać, zamiast starać się jakkolwiek je rozwiązać. Nie ma pamięci do dat, nawet tych, które z założenia powinny być dla niego istotne. Na ogół jest roztrzepany, co raczej ciężko przeoczyć. Nie uważa się za osobę odpowiedzialną. Choruje na cukrzycę i kompletnie o siebie nie dba.



What the hell am I doing here?



Михаил Воронин
Michaił Woronin
M I S Z A
Michael dla tych, którzy mają trudności z wymawianiem



Wiek: 23 lata
Pochodzenie: Rosja
Miejsce zamieszkania: Nowy Jork
Zajęcie: model
Wzrost: 186
Klatka piersiowa: 85
Pas: 62
Biodra: 82


Perfekcjonista. Rosjanin o słabej głowie. Student zaoczny etnologii. Jeszcze bez obywatelstwa amerykańskiego. Pedant. Wegetarianin. Introwertyk. 
Były pacjent Szpitala Psychiatrycznego. Wyleczony z anoreksji. Cierpiał i cierpi na tęsknotę. Śniły mu się koszmary. Brał tabletki, dużo tabletek. Przechodził przez głodówki. Powtarzał ostatnią klasę szkoły ogólnokształcącej.
Tęskni za wszystkim i niczym konkretnym, najbardziej brak mu kochanych samobójców. Nie lubi siedzieć, nie lubi mieć czasu na myślenie, lubi być zabiegany. Zrywa się w środku nocy. Nie pali, nie pije kawy, potrafi przeżyć dzień na porannej herbacie. Klnie po rosyjsku. Mało sypia. Omija windę, wchodzi i schodzi z siódmego piętra. Jest w związku z kochanym przez siebie chłopakiem.


 H I S T O R I A                   A L B U M                   P O W I Ą Z A N I A



24 marca 2013

Open up your plans and damn you're free.

* trzyma w swoich dłoniach cudze serca * nie zapomnij o oddechu * drugi rok rezydentury * błagam, mam dość * życie jest trudne * wolę być cicha i wszystkim obca, niż nazywana dziwką * czuje jak bije * szybki oddech * znowu zapomniała nakarmić kota * i chyba zostawiła otwarte okno * spóźnia się, bo przed wyjściem musi trzy razy sprawdzić czy wszystko powyłączała i pozamykała * słychać tylko pager * zgrabna sylwetka * znowu biegnie * łatwo ją zachwycić * kiedy mówi, żadnych prezentów - znaczy przynieś ich jak najwięcej * pragnie miłości * szuka szczęścia * kardiochirurg!? GDZIE!? * nie usłyszysz z jej ust przekleństwa, nie usłyszysz krzyku chyba, że doprowadzisz ją do granic cierpliwości * mówi cicho * szybko się rumieni * mało mówi * ciągle się czegoś boi, ale kiedy trzyma w ręce skalpel to ona jest panią ziemi *

- Wymagasz ode mnie prawdy, ale kiedy ją słyszysz wmawiasz mi, że to kłamstwa.

Nie wysoka, nie niska. Nie gruba, nie chuda, w zasadzie to za chuda. Zapadnięte policzki, często cienie pod oczyma skrywane pod warstwą korektora i rozświetlacza. Schludna. Włosy zawsze idealnie związane, wygładzone, miękkie. Dłonie odżywione i gładkie. Nienaganna postawa i wymowa. Cicha i skromna. Często spotkasz ją z subtelnym uśmiechem, którym wita każdy poranek. Cierpliwa. Bardzo trudno jest ją wyprowadzić z równowagi. Nie krzyczy, nie przeklina, nie złości się i nie płacze. Nie, kiedy w pobliżu są ludzie. Ma wspaniały kontakt z dziećmi przez co myśli o specjalizacji w chirurgi dziecięcej, jednak zdecydowanie bardziej woli bijące serca. Marzy się jej własna gromadka dzieci. Duży dom z wielkim ogrodem, kochający mąż i wakacje nad morzem. Taka właśnie jest nasza słodka Rosemary, która wciąż uczy się walczyć o swoje. Przecież wśród chirurgicznych rekinów, sama musi nim być. Potrafisz sobie wyobrazić naszego aniołka z trzema rzędami ostrych zębów? Ja też nie. Jednak, jeżeli Rosie chce bardziej być kardiochirurgiem powinna zacząć ostrzyć swoje kły.

Rosemary Stranger
zatrzymała się na wieku dwudziestu sześciu lat,
nie pytaj ile ma naprawdę bo i tak Ci nie powie.
Ojciec Amerykanin, matka Francuzka.
Wynajmuje mieszkanie ze współlokatorką,
nie pytaj skąd ma pieniądze.
Ma kota, szarego maine coona.
Kocha być chirurgiem, ale cały czas zastanawia się
czy nadaje się do tego.

one, two, three


witam się ładnie ja i Rosie. Na zdjęciu Cara Delevingne, znalazłam je na weheartit.com Lubię powiązania i wątki średnie i długie(ale nie tasiemce na 2 strony worda). Mam nadzieje, że będzie nam się tu miło spędzało wspólnie czas. Kartę możecie spotkać również na innych blogach, ale po prostu polubiłam Rosie ;)


11 marca 2013

alone.



Lily Craven
15.05.1990 r. / Londyn
studentka architektury
bulimiczka

" Czasami myślę, że urodziłam się od tyłu. Wiesz.. Wyszłam z mojej matki złą stroną. Słyszę słowa, przychodzące do mnie od tyłu. Ludzi, których powinnam kochać, nienawidzę. A ludzi których nienawidzę..."

Dzieciństwo zniknęło z jej pamięci. Wszelkie wspomnienia z ogromnej karuzeli, z balu w przedszkolu oraz smak babcinego placka z jabłkami zostały przygniecione przez jej lata nastoletnie. Dwa lata tkwiła w toksycznym związku. Wiele razy próbowała odebrać sobie życie, jednak nigdy nie była na tyle odważna aby pozwolić krwi spokojnie wypływać z jej ciała. Niespełniona samobójczyni. Niespełniona marzycielka. Niespełniona anorektyczka i bulimiczka. Zakochała się w nieodpowiednim człowieku, którego z czasem cholernie znienawidziła. Dzięki tej uroczej znajomości straciła wszelkich przyjaciół. Nie mogła nic poradzić. Była na to zbyt słaba. Żyła sama w swoim egoistycznym świecie. Bała się sprzeciwić komukolwiek i z kimkolwiek porozmawiać. Długa i wyczerpująca ją znajomość skończyła się gdy trafiła do aresztu zaćpana. Nie ćpała umyślnie. Ktoś podrzucił jej tabletkę gwałtu i wstrzyknął w jej żyły coś nieodpowiedniego. Ktoś, kogo nie chciała kochać. Ktoś, kogo ona sama chciałaby zabić. Psycholog stwierdził u niej depresję i została wysłana do szpitala psychiatrycznego dla młodzieży na kilka miesięcy. Po tym czasie wróciła do szkoły i perfekcyjnie zdała A-levels. Pragnęła być architektem. Dostała stypendium i wyjechała do NY. Nic nie trzymało jej w Londynie. Bała się tego miasta. Bała się, że spotka złe wspomnienia.
Od kilku miesięcy studiuje na New York University. Znalazła przestronne mieszkanko na Bronxie. Mieszka sama. Chociaż niezupełnie. Jej współlokatorką jest kotka znaleziona w śmietniku. Nadała jej imię Abigail. Rozpoczęła też pracę w bibliotece nieopodal jej mieszkania.
Czasami dorabia sobie jako niańka dla wrednych bachorów obrzydliwie bogatych rodzin.
Jest spóźnialska i zbyt ambitna. Bierze na siebie okropnie dużo obowiązków. Prawie nie sypia. Jest uczciwa. Nigdy nie wagarowała co jest dość dziwne. Za wszelką cenę stara się pomóc tym, którzy są w potrzasku. Jej osobowość właściwie zatraciła się poprzez to co zdarzyło się w jej życiu. Jest gadatliwa. Często gubi się w słowach co napawa jej rozmówcom wiele śmiechu. Wchodząc do jej mieszkania można uznać, iż jest pedantką. Prawie wszystko jest tam w idealnym porządku. Nawet kot zawsze jest porządnie wyczesany. Żyje samotnie. Chce odnaleźć nową siebie. Boi się okazywać uczucia, boi się angażować i za wszelką cena  stara się unikać przelotnych romansów. Bardzo szybko lokuje uczucia dlatego właśnie  boi się miłości i straty. Uwielbia pić zieloną herbatę i słuchać indie rocka. Często fotografuje. W jej fotografia tkwi jej krucha dusza. Jest niepewna siebie. Nienawidzi siebie. Za wszelką cenę walczy o to, aby pokarm z jej żołądka nie lądował w ściekach, mimo to  uwielbia  eksperymenty kuchenne. Zakochana w książkach,herbacie i wszystkim co proste i piękne. Wiele razy sięgała po to co zakazane aby poczuć jakiekolwiek szczęście. Używki? Co to, to nie! Przynajmniej w oczach mamy... Czasami lubi się upić i rozmawiać ze swoją kotką o istocie życia.
Wysoka. Mierząca metr siedemdziesiąt i sześć centymetrów brunetka. Ważąca pięćdziesiąt dwa kilogramy. Gruba dla siebie samej. Koścista dla otoczenia. Porcelanowa, delikatna twarz. Blada bo nie lubi przebywania na słońcu, od którego na jej zadartym nosie pojawiają się piegi. Na pozór nie wyróżnia się niczym spośród miliona młodych kobiet chodzących po tej ziemi. Jednak kiedy spojrzysz w jej oczy zauważysz smutek i romantyczność, zło i dobro. Ujrzysz piękno.

A gdzie możesz ją spotkać? Oczywiście w jej perfekcyjnym mieszkanku, gdzie Ona powita Cię szklanką gorącej herbatki jak przystało na prawdziwą Angielkę. Do herbatki dostaniesz kota na kolona i kilka cynamonowych ciasteczek.  Spotkanie z Panną Craven zapewni Ci też uczelnia. Wydział Architektury. Miliony uczniów. Miliony kolorów skóry. A gdzieś tam Ona. Ta, której szukasz. O przenikliwym, jednak zagubionym spojrzeniu.  A co jeśli nie szkoła? Zakurzona biblioteka, zanieczyszone ulice, zielony, pachnący pach, okolice starych budynków, bo przecież gdzieś trzeba zbierać fotografie do szkoły, małe, vintagowe sklepy, wszelkie place zabaw gdy opiekuje się dzieciakami, a no i ta mała knajpka nieopodal jej mieszkania. Wiesz, tam na rogu budynku, w którym można kupić japońskie przysmaki... O i tam też często przebywa. 

"Chcę być wystraszona! Chcę być zraniona! Chcę pamiętać!"





twarz : kaya scodelario

[ JESTEM W BUDOWIE ]

6 marca 2013

Kartka z pamiętnika.

Siedziała na parapecie i spoglądała na miasto tętniące życiem o tej porze. Dla niej czas po części się zatrzymał. Jej rodzicielka nie żyję, Ell siedziała w mieszkaniu nie zwracając uwagi na nic. Pogrzeb był ale do niej dalej nie dociera to że straciła Jenne. Może i nie dogadywały się dobrze ale kochała ją w końcu była jej córką. Od kilu dni w jej mieszkaniu przebywał młodszy brat Jeremy. Podszedł do niej i podał jej kubek kawy oraz na jej kolanach położył pamiętnik. Jej pamiętnik który zaczęła pisać ale nigdy nie skończyła bo nie miała czasu. Otwarła go i zaczęła notować.

6 marca 2013, NY

  Kochany pamiętniku, dziś będzie inaczej. Musi być. I wszyscy mi uwierzą. Będę mówić ‘W porządku, dzięki. Czuję sie lepiej’. Już nie będę smutną sierotką. Zacznę od zera, zostanę kimś nowym. I przetrwam. Brakuje mi mamy i wiem że jej nie wrócę życia, tak bardzo chciałabym żeby tu była mimo tego że tak wiele razy się kłóciłyśmy.


Ell.


Odłożyła pamiętnik i poszła do swojego pokoju. Założyła czarne rurki i bluzę, swoje włosy spieła w kucyka i wyszła na spacer chciała odpocząć od tego całego zgiełku. Oczywiście zabrała ze sobą pamiętnik a jakby inaczej. Mijała znajome twarze głównie byli to ludzie którzy znali jej matkę. Pytali "jak się czuję? Czy nic mi nie jest?"A ona  próbowałam odpowiedzieć ze "wszystko w porządku". Gdy doszła do celu swojej wyprawy usiadła na ławeczce naprzeciwko grobu swojej mamy.

Kochany pamiętniku. Przeżyłam. 37 razy powiedziałam ‘W porządku, dziękuję’ . Kłamałam. Nikt się nie zorientował. Kiedy ktoś pyta ‘Jak się masz?’, nie oczekuje odpowiedzi.

Ell. 



_______________
Słaba notka ale jakaś jest. Powracam z Ell która straciła niedawno matkę. Jestem chętna na wątki i zapraszam pod kartę postaci.

5 marca 2013

"Leave me out with the waste This is not what I do..."



Charlene „Lene” Grace Mindless


Urodzona w 1990 roku. Szesnastego marca.



 Jesteś człowiekiem. Zapewne wiele razy powiedziałeś, że chciałbyś zapomnieć o pewnym wydarzeniu. Mówiłeś „Nie mam zamiaru dłużej Cię oglądać”. Uwierz, że zapewne moje prośby właśnie się spełniły i nie jestem z tego ani trochę zadowolona.

  Ciemność. To jedyne, co widziała brunetka, po otwarciu oczu. O dziwo, żyła, choć nie wiedziała, czy powinno to być dla niej zaskoczeniem. Tańczące dookoła liście wplotły się w jej włosy. Wiatr wiał bardzo silnie. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest jej zimno. Rozejrzała się dookoła. Kilka drzew, uginających się przez nieogarnioną moc natury. Wstała. Za wszelką cenę próbowała przypomnieć sobie to, co stało się przed chwilą. Pustka – jedyna rzecz, która pozostała w jej głowie. 

 „Kim jestem? Jak mam na imię? Jak żyję? Gdzie mieszkam? Co się ze mną stało? Dlaczego tu jestem?”

 Miliony pytań – żadnej odpowiedzi. 

 Przerażenie, bezradność…tak można nazwać jedynie kilka uczuć towarzyszących jej tamtego pamiętnego dnia, kiedy „powstała na nowo”. Straciła wszystko, co miała, jeśli w ogóle cokolwiek miała. Jeśli ktoś zapyta ją, kim jest, odpowiada, że nikim, bo człowiek, który ze swojego życia pamięta zaledwie kilka miesięcy nie ma ściśle sprecyzowanego charakteru. 

 Równie dobrze mogła zostać w lesie. Poddać się, nie widząc sensu w dalszym błądzeniu, jednak taka jest mentalność ludzka – każdy ma nadzieję na coś, co najprawdopodobniej jest niemożliwe. 

 Pobiegła w stronę światła bijącego od pobliskiego domu. Zatrzymała się przed bramą wejściową. Oddychała głęboko, zdenerwowana. Musiała jakoś zacząć żyć. Wszystko zwaliło się na jej głowę dosłownie w jednej chwili. Oparła głowę o metalowe pręty płotu. Zastanawiała się nad tym, co robi właśnie w tym miejscu, czy ktoś zechce ją odnaleźć. Wszelkie refleksje przychodziły jej jednak z wielkim trudem. Nie miała pojęcia, co się stało. Skuliła się tak, by nie dopuścić do siebie niczego i nikogo. Czuła, że zanim wszystko sobie uporządkuje, minie sporo czasu. 

 Czekała. Dzień. Dwa. Tydzień. Miesiąc. Nikt nie przychodził. Stopniowo traciła nadzieję, coraz bardziej utrzymując się w przekonaniu, że kiedyś była okropnym potworem, dlatego ludzie nie chcą jej teraz pomóc. Czy chciała się zmienić? A i owszem, tylko nie miała pojęcia, od czego zacząć. Nie widziała różnicy pomiędzy dobrem a złem. Z czasem przestała chcieć odkrywać dawną siebie. Wolała stworzyć wszystko zupełnie od nowa. Przyjechała do Nowego Jorku, by wypocząć, a jednocześnie w jej podświadomości zaistniała myśl, że być może znajdzie tam kogoś znajomego. 

Samotna…

Zamknięta w sobie…

Cicha…

Po prostu inna.

 Płakała, niemal każdej nocy. Nie wiedziała, dlaczego to robi. Nieogarniona rozpacz, ogarniająca ją codziennie. Potrzebowała drugiego człowieka, pomocnej dłoni, której nikt nie chciał do niej wyciągnąć. Czy dostała od losu drugą szansę? Ona tego nie odbiera w ten sposób. To raczej kara za popełnione wcześniej błędy. Kara, której wolałaby uniknąć.




  Jak można określić jej charakter? Wielokrotnie zadawała sobie to pytanie. Całkowicie straciła zdolność porozumiewania się z ludźmi. Owszem, próbowała niejednokrotnie swoich sił w rozmowie, jednak zawsze mówiła coś nieodpowiedniego. Otwarcie przypominała o wszystkim, co tylko zaistniało w jej życiu, nie licząc się z zasadami kultury i tym, co pomyślą inni. Zostało w niej jedynie to oschłe, zimne i pozbawione emocji spojrzenie.

  Ucieka przed światem, który za wszelką cenę próbuje ją dogonić. Przewraca się i to niejednokrotnie. Nie może ogarnąć nadmiaru informacji, nie rozumie tego, co się z nią stało. Prawie wcale się nie uśmiecha. Chodzi ze spuszczoną głową, unikając kontaktu wzrokowego.  

 Na świecie istnieje tylko jedna rzecz, którą zdążyła pokochać. Śpiewa i gra na gitarze, która została kiedyś porzucona na ulicy. Dziewczyna znalazła coś, w czym potrafi się odnaleźć – muzykę. Widzie siebie  w dźwiękach, doskonale odzwierciedlających jej uczucia. 



 *   *   *

 Śmiech. Czyjś, znajomy śmiech. Jasno świecące słońce. Szum morza. Piasek. Dookoła ludzie. Ona, wpatrująca się w łódź, pływającą w oddali. To ostatni obraz z przeszłości, który pozostał w jej głowie. Reszta pozostaje tajemnicą. Czy była szczęśliwa? Tak, nawet bardzo. Miała wtedy piętnaście lat, odkąd zatrzymał się czas. Miała przy sobie dwójkę rodziców – Rebbeccę i Johna. Próbowała ich odszukać. Dowiedziała się jedynie, że nie istnieje nikt o takim nazwisku. Kolejne rozczarowanie. 

 To nie były już te same ulice, które przemierzała kiedyś codziennie, w drodze do szkoły. Mimo wszelkich starań, nie odzyskała pamięci. Obiecała, że już nigdy nie powróci do swojego rodzinnego miasta.


Fakty:

- Ma szare oczy, włosy koloru ciemny blond. 

- Utrzymuje się ze śpiewania i grania na ulicach. 

- Nie ma stałego miejsca zamieszkania.

[Witam! Karta była już używana. Zapraszam do wątków i tworzenia powiązań!]