23 kwietnia 2013

He is a villain by the devil’s law

He is a hustler
He's no good at all
He is a loser, he’s a bum
He lies, he bluffs
He's unreliable
He is a sucker with a gun
Jason Wayne
 Urodził się w 1985 roku; Rodziców nie zna; 
Wychowany z bratem w domu dziecka;
Na co dzień dostawca pizzy;
Przestępca;
'Wszystkie dzieci nasze są...'  Otóż nie. Bo są dzieci niczyje. Takie, których nikt nie zabiera do domu na święta ani na wakacje. Takie, którym nikt nie przynosi prezentów urodzinowych a nawet nie składa życzeń. Nikt z rodziny oczywiście, bo w takich przypadkach nie zawodzą przyjaciele. Zwłaszcza tacy, jakich miał Jason. Wychował się w domu dziecka i to chyba był klucz do zażyłości między nimi. Byli w podobnej sytuacji, nie mieli na świecie nikogo, poz sobą. Tworzyli więc jedną wielką rodzinę, w której nie liczyło się kto cię urodził, dlaczego oddał. O ile Charles pamięta swoich rodziców, bo był nieco starszy, to już Jason nie miał tego szczęścia, albo raczej pecha, bo gdyby rodziców pamiętał, to wciąż miałby przed oczami obrazy libacji i imprez suto zakrapianych alkoholem. Może gdzieś na ciele zaplątałaby mu się blizna po wściekłości ojca, albo coś gorszego. Nie zawsze osoby które przywołują nas na świat są odpowiednie do tego, by być rodzicami. Tak to jest, kiedy woli się przeznaczyć pieniądze na piwo zamiast zabezpieczenie. Dzieciaki niczemu winne, bo przecież na świat się nie prosiły, cierpią za nieswoje winy, nosząc w sobie geny degeneratów społecznych i właściwie po części skazane są na ich los. Bo przecież nikt nie posyłał ich do elitarnych szkół, nikt nie pilnował stopni, nie motywował, nie chwalił. O wszystko walczyli sami, przez co jednak są wyjątkowo zahartowani i mocni duchem.
Przyjaźnie zawarte w sierocińcu są mocne i trwałe, nierozerwalne chyba. Rodziny się nie wybiera? No to spójrz na tą grupę. Tak nikt nie znalazł się przypadkowo. Jason nigdy nie garnął się do nauki, zawsze imał się jakichś dorywczych zajęć, nie potrafił ogarnąć swojego życia tak jak Charles, pracować i uczyć się, studiować. Na początku bił się, brał udział w nielegalnych walkach, czasami brał zlecenia na pobicie czy zastraszenie kogoś. Kiedy w końcu udało mu się kupić auto zaczął wariować, co zaniosło go na nielegalne wyścigi. Miał do tego smykałkę, trzeba przyznać i to właśnie dzięki temu może przysłużyć się podczas akcji. Nie boi się docisnąć pedału gazu, nie cofnie się przed niczym. Ma to do siebie, że potrafi opanować stres, kłamać prosto w oczy i nie mrugnąć przy tym ani nie zawahać się nawet przez sekundę. Szczery jest tylko dla przyjaciół a w szczególności dla brata, który od zawsze był dla niego wzorem do naśladowania, autorytetem, kimś w rodzaju guru. Jest przekonany, że nigdy nie będzie w stanie mu dorównać. Bez wahania oddałby za niego życie, gdyby była taka potrzeba potrafiłby wziąć całą winę na siebie, żeby tylko Charles nie miał żadnych problemów. Jednocześnie dość dziwnie czuje się przy jego żonie, która zawsze była dla niego przyjaźnie nastawiona, martwiła się, troszczyła, była opiekuńcza, czego Jason do tej pory nie zaznał, przynajmniej w taki sposób. To jest jednak tylko w nim, ukryte głęboko. Nigdy nie zrobiłby niczego, co mogłoby zaszkodzić jego bratu. Bystry chłopak, trochę jednak leniwy. Bywa niepunktualny chociaż nigdy nie zawalił żadnej akcji. Jest też wybiórczo głuchy, nie słyszy takich zwrotów jak 'wynieś śmieci, posprzątaj'. Uważa się za niezwykle zdrową osobę, nie cierpi lekarzy i zaciągnięcie go do przychodni graniczy z cudem, żeby nie powiedzieć, że jest po prostu niemożliwe. W szpitalu leżał raz, jako młody chłopak, ze złamaną ręką. Ma doskonały wzrok, żadnej wady. Jest bardzo sprawny fizycznie, wysportowany i dobrze zbudowany. Nie należy do chuderlaków. Ma metr osiemdziesiąt pare centymetrów wzrostu a do tego odpowiednią wagę. Charakterystyczne są u niego szerokie i umięśnione ramiona a także duża ilość tatuaży. Nie jest za dobry w kochaniu czy okazywaniu uczuć. Ta sfera zawsze w jakiś sposób go przerażała i przewyższała. O ile w trakcie akcji nigdy nie waha się ryzykować to w sferze uczuć jest dość bezbronną osobą. Jakakolwiek czułość onieśmiela go, zawstydza, sprawia, że chce się wycofać co często jest błędnie odbierane przez osoby płci przeciwnej. Kilka razy próbował być w związku, jednak nigdy mu się to tak na prawdę nie udawało. Zawsze uciekał zanim coś rozpoczęło się na dobre. O ile Charles poradził sobie z tym syndromem sieroty to Jasonowi idzie z tym gorzej. Istnieje jeszcze szansa, że nie poznał jeszcze odpowiedniej osoby, która będzie potrafiła do niego dotrzeć i otworzyć go.
[Jestem na tygodniu, głównie wieczorami (chyba, że mam wolne). W weekendy raczej do popołudnia, czasami wcale, wieczorami raczej mnie nie spotkacie ;)

26 komentarzy:

  1. Nie wiedziała co się z nią działo. Wszystko było nie tak jak być miało! To miała być tylko kolejna akcja. Trochę rannych, trochę osób zgarnionych, może jakieś ofiary. Nic specjalnego. Ale Jason... Nie, nie mogła mu tego zrobić! Czuła, że musi mu jakoś spłacić dług, który u Niego zaciągnęła. Był przy niej kiedy najbardziej tego potrzebowała. Był. A ona teraz miała Go zamknąć w celi? Wiedziała, że musi być fair wobec wszystkich ale nie potrafiła teraz normalnie myśleć.
    Kiedy złapał ją za ramiona, to po jej bladych policzkach spłynęło kilka łez, których nie pottrafiła powstrzymać.
    - Jason, to nie jest miejsce dla Ciebie - powótrzyła cicho i spuściła głowę w dół. Zacisnęła swoje drobne dłonie w pięści, a wzrokiem zaczęła uciekać po kątach. Tak bardzo nei chciała aby ta chwila nadeszła. Jednak ona nadchodziła coraz szybciej i szybciej.
    - FBI jest tutaj - powiedziała wraz z chwilą kiedy rozległ się pierwszy strzał. Potem kolejny i kolejny. Dziewczyna skuliła się nieznacznie.
    - Przepraszam Jason... - szepnęła cicho, a w międzyczasie wyciągnęła odznakę spod kurtki. - Co ja mam teraz zrobić? Po jasną cholerę tutaj przyszedłeś?!
    A.McCall

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież ona go nie chciała aresztować! Nie mogła go aresztować, bo przecież miała wobec niego dług! On wcale nie ułatwiał jej sprawy. Wiedziała, że musi go aresztować ale nie mogła. Po prostu nie mogła!
    - Jason... - szepnęła cicho, a po jej policzku spłynęła kolejna łza. Zrobiła malutki krok w tył i tym samym dała mu do zrozumienia, że się wycofuje. Jej ciało nieznacznie się trzęsło kiedy odchodziła, a ona w żaden sposób nie mogła tego załagodzić. W tym tłumie przecież i tak nikt nie zauważy, że nawaliła! Ponadto nawet nie widziała swoich kolegów, którzy mogliby ją podkablować.
    - Mam wobec Ciebie dług... - dodała zaciskając dłonie w piątki. - Ja... ja nie mogę... nie potrafię - powiedziała cicho, a wierzchem dłoni otarła kilka łez z policzków. Stała tak przed nim i płakała, bo na nic innego nie było jej stać. - Nie patrz tak na mnie... Jason, proszę...
    A.McCall

    OdpowiedzUsuń
  3. Mógł być z siebie dumny. Bo widok marzącej się agentki FBI to była tylko i wyłącznie Jego wina. To przez Niego stała tutaj, a po jej policzkach spływały łzy. To przez Niego nie zrobiła tego co zrobić miała. Nie aresztowała Go, bo nie miała takiej odwagi. Nie mogła, nie czuła się odpowiednio na siłach. To chyba nic takiego, prawda? Nie, to nie było nic takiego. Zawaliła, a jeden z uczestników nielegalnego wyścigu nie zostanie ukarany. A musi zostać!
    - Ty pomagałeś mi, teraz ja pomagam Tobie - powiedziała cicho i patrzyła na to jak odchodzi. Dlaczego to wszystko musiało się tak potoczyć? Przez to wszystko nie mogła się na niczym skupić i nic jej nie wychodziło. Z tego powodu zrezygnowana wróciła do samochodu swojego przełożonego. Usiadła na siedzeniu pasażera i ukryła twarz w dłoniach. Cały czas nieznacznie się trzęsła, po jej policzkach spływały łzy, a teraz miała jeszcze jeden kłopot - zapewne ją widziano, a ona będzie musiała tłumaczyć się dlaczego nie aresztowała Go kiedy miała taką możliwość.
    A.McCall
    [Pociągniesz jakoś to, czy podrzucisz pomysł na nowy? xD]

    OdpowiedzUsuń
  4. [wątek stary, czy wysyłamy ich na jakąś akcję?:D]

    Prim.

    OdpowiedzUsuń
  5. [a moze zaczniemy od czagos spokojnego? ;> Jason moze znac brata Gaby, Coltera, przez co moze czesto goscic w ich mieszkaniu? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  6. - Ali wszystko w porządku? - zapytał jej przełożony, na co dziewczyna pokiwała delikatnie głową. Co znaczyło, że wszystko w porządku.
    - To tylko chwilowe - mruknęła cicho i posłała mu delikatny uśmieszek. Mężczyzna jednak nie dał się tak szybko zbyć i już po niedługiej chwili męczył ją by powiedziała co się stało. Ona nie miała na to ochoty i zbyła go tylko krótkim "nie ważne".
    Następnego dnia nie pojawiła się w pracy. Nie była w stanie pojawić się tam, gdyż jej myśli cały czas krążyły w okół Jasona. Nienawidziła takich sytuacji. Niby wszystko było idealnie, pięknie i tak dalej jednak tak na prawdę było koszmarnie. Nie potrafiła się na niczym skupić, nie potrafiła niczego zrobić porządnie. Dlatego też nie brała się nawet za obiad. Na śniadanie zjadła jabłko, a potem usiadła na kanapie i oglądała jakieś filmy. Oczywiście nawet nie wiedziała o co w nich chodzi, gdyż jej myśli krążyły w okół jednego mężczyzny, o którym w żaden sposób nie potrafiła zapomnieć.
    Dzwonek do drzwi wyrwał ją ze snu. Cass zaczął głośno szczekać, a ona przetarła dłonią zmęczone oczy. Szybko poszła do drzwi aby je otworzyć. Nim jednak to zrobiła, to przeglądnęła się w lustrze i dłonią poprawiła rozczochrane włosy.
    - Jason... - mruknęła cicho, wyraźnie zdziwiona, i kilkakrotnie zamrugała powiekami. Nie spodziewała się, że po tym wszystkim on do niej przyjdzie. Nie mniej jednak cieszyła się z tego powodu, a jej radość objawiła się tym, że na jej ustach pojawił się wesoły uśmieszek, którego sam cisnął jej się na usta. - Em... Wejdziesz? - zapytała dość nieśmiało i nerwowo zagryzła dolną wargę.
    A.McCall

    OdpowiedzUsuń
  7. Ona stawiała raczej na to, że już go więcej nie zobaczy. Że po tym wszystkim po prostu usunie się w cień i będzie schodził z jej drogi. Nigdy by się nie spodziewała tego, że tak po prostu pojawi się pod jej drzwiami. A już tym bardziej z podziękowaniami! Przecież... Mógł zostać złapany! Równie dobrze (gdyby była typową służbistką, a taką nie jest) ona mogła go aresztować. Przecież dług już spłaciła. Równie dobrze któryś z jej kolegów mógł być u niej i także go zgarnąć. Nawet jeśli nie są na służbie to mogą kogoś aresztować. Odznaki mają zawsze i wszędzie, bo nie wiadomo kiedy będzie ona potrzebna.
    - Spłaciłam dług - powiedziała cicho, a jej wzrok cały czas był utkwiony w jej własnych skarpetkach. Nie miała odwagi spojrzeć na niego. Bała się chociaż sama nie do końca wiedziała czego. Przecież... Przecież nic by jej nie zrobił, prawda?
    - Nie... nie przeszkadzasz mi - dodała po krótkiej chwili. Dopiero wtedy uniosła wzrok do góry i szerzej otworzyła drzwi by miał możliwość wejścia do jej mieszkania.
    A.McCall

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla niej na pewno byłoby to wygodniejsze. Chociaż z drugiej strony nie chciała Go po raz kolejny stracić. Już raz straciła i nie była przez to zyt bardzo zadowolona. Ponadto tęskniła za nim. Tęskniła za wszystkimi swoimi przyjaciółmi jednak za nim najbardziej, bo był kimś więcej niż zwykłym przyjacielem.
    - Mogliście zostawić mnie tam samą… - powiedziała cicho i nerwowo zagryzła dolną wargę. Pobyt w Domu Dziecka już na zawsze pozostanie dla niej pewnego rodzaju traumą. Zapewne do końca życia na samą myśl o tym miejscu będzie czułą ten dziwny skurcz serca, od którego chciało jej się płakać.
    Zamknęła za nim drzwi, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmieszek. Po raz pierwszy od dłuższego czasu delikatnie się uśmiechnęła.
    - Napijesz się czegoś? – zapytała kierując się w stronę kuchni. Czuła się jakoś tak… dziwnie. Najgorsze było to, że dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że oni w ogóle się nie znają! Od tamtej pory minęło sporo czasu i oboje strasznie się zmienili.
    - Jason ja… - zacięła się, gdyż nagle zdała sobie sprawę z tego, że nie wie co ma mu powiedzieć. Miała ochotę się do niego przytulić lecz obawiała się jego reakcji. Przecież mógł ją odepchnąć, czy coś podobnego, a tego nie chciała. Zagryzła nerwowo wargę i tak stała, bo nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Ty nie odpisałaś na to.:D]
    -Widzisz Wayne, jednak nie mam serca z kamienia.-mruknęła cicho i wyciągnęła z szafy Dylana jakąś o wiele za dużą koszulkę, którą po chwili naciągnęła na siebie i zaraz po tym sama wdrapała się na łóżko opadając na pościel z głuchym westchnieniem. Zamknęła oczy i przekręciła się po chwili na bok wciskając głowę w poduszkę, nie przeszkadzał jej już nawet łokieć chłopaka wbijający się w jej żebra, była tak zmęczona, że mogłaby teraz spokojnie zapaść w zimowy sen. Tabletki może i uśmierzały nieco ból, jednak nie likwidowały całkowicie skutków wczorajszej, kolokwialnie rzecz ujmując popijawy, które w dość nieprzyjemny sposób dawały się brunetce we znaki. Otworzyła oczy i zlustrowała jego profil mrużąc powieki, kiedy promienie słońca wpadające do pokoju przez otwarte okno zatrzymały się na jej twarzy.
    -Zgaś to słońce, błagam...-wymamrotała cicho i ukryła twarz w dłoniach, gdyby miała więcej siły zapewne zwaliłaby go na podłogę, jednak teraz pozostawało jej jedynie 'przyklejenie' się do chłopaka, który podczas jej nieobecności przetoczył się na jeszcze ukrytą w cieniu część pozostawiając biednej Primrose skąpany w wiosennym słoneczku skrawek łóżka, jaki on był kochany...
    -Posuń się chociaż.-prychnęła uderzając chłodną dłonią w ramię chłopaka, kiedy ten nie wykazał ani odrobiny chęci jakiejkolwiek pomocy umierającej Prim.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nawet we własnym domu nie można sie wyspać. Kto to widział, żeby pukać do czyjegoś mieszkania w samym środku nocy?! Przecież dochodziła dopiero dzieisąta, a była niedziela! Coś takiego poiwnno być zdecydowanie zabronione, szczególnie wtedy kiedy Gaby miała dopiero na późne popołudnie i chociaż raz w życiu postanowiła sie wyspać. Zwlekła się jednak z łóżka, narzuciła na siebie szlafrok w kaczki i z rozmachem otworzła drzwi - Jest niedzielne poranek... Jeśli mi nie powiesz, że przychodzisz ze specjalnym poselstwem od Johnny'ego Deppa to cie nie wpuszczę - mruknęła widząc uśmiechniętą twarz Jasona. - Ja ci może po prostu klucze dorobię, co? Albo umawiaj sie z moim bratem wtedy, kiedy on jest w domu, tak żebym nie musiała wstawać i ci otwierać... - zaprosiła go gestem do środka powstrzymując ziewnięcie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nigdy nie sądziła, że jej życie tak się potoczy. Kiedyś nie sądziła, że spotka rodziców, że wyjdzie na prostą, że będzie mieszkała na UWS. Teraz nie sądziła, że spotka kiedykolwiek swoją "rodzinę", że Jason będzie chciał z nią rozmawiać, a już tym bardziej, że sam zrobi pierwszy krok i przyjdzie do niej!
    Życie w filmach było łatwe. Szczęście, rozstanie, a potem znów szczęście. Mężczyzna przychodzi do kobiety. Rozmawiają, potem się przytulają, całują i inne pierdoły. Chciała aby było jak w filmie. Ale szczerze w to wątpiła, gdyż Jason nie należał do uczuciowych osób. Już dawno zdążyła to zauważyć. Z trudem przychodziło mu wyrażanie niektórych z nich. Nie miała mu tego za złe, bo to nawet było dobre. Tylko, że teraz... Teraz chciała się do niego przytulić jednak bała się, że zostanie odtrącona. Nie chciała tego. Nie zniosłaby tego!
    Wolno podeszła do okna i usadowiła się na parapecie. Oparła się plecami o zimną szybę i westchnęła cicho. Deszcz... Lubiła deszcz. Jak kropelki ściekały po szybie w dół. Jak powstawały kałuże. Wtedy wszystko było takie szare i idealnie odzwierciedlało jej nastrój.
    - Nic nie mów Jason. Tylko mnie przytul. Proszę... - szepnęła cicho i oparła głowę o jego ramię. Zamknęła oczy i czekała na jego jakąkolwiek reakcję. Przecież... Raz się żyje.
    A.McCall

    OdpowiedzUsuń
  12. Przytulił ją... Naprawdę ją przytulił! Przez dłuższą chwilę nie mogła w to wierzyć. Przecież... Nie, nie wyobraziła sobie tego. Naprawdę ją do siebie tulił. Ona nie pozostała mu dłuższa. Zmieniła pozycję by było jej wygodniej, gdyż w tej co teraz była jakoś tak niewygodnie jej było. Zamknęła oczy i przejechała dłonią po jego ramieniu. Na jej ustach błąkał się delikatny uśmieszek. Po raz pierwszy, od dłuższego czasu, czuła się naprawdę szczęśliwa. Czuła, że teraz już nic im nie może przeszkodzić.
    - Tęskniłam za Tobą, Jason... - mruknęła cicho nawet nie zdając sobie sprawy z tego co powiedziała. Dopiero po dłuższej chwili to do niej dotarło. Jej policzki od razu zrobiły się nieznacznie czerwone, a ona sama mocniej zacisnęła dłoń na materiale jego koszulki. Wiedziała, że nie powinna tego mówić, bo różnie mogłoby się to wszystko potoczyć. Ale stało się. Powiedziała i już nie było odwrotu. - Przepraszam... Nie powinnam... Ja... Ja nie chciałam. Chciałam do Was zadzwonić ale się bałam. Czekałam aż któreś z was zadzwoni, a potem... Potem było już za późno. Wszystko się zmieniło...
    Sama nie wiedziała dlaczego to wszystko mówi. Przecież to już było za nimi. Możliwe, że w ogóle to go nie obchodziło. Ale czuła, że musi to wreszcie komuś powiedzieć. Jakoś się wytłumaczyć z tego wszystkiego.
    A.McCall

    OdpowiedzUsuń
  13. -Wszyscy zmyli się nad ranem, łącznie z Dylanem...-powiedziała spoglądając na niego kątem oka, ból głowy zaczął powoli mijać, pozostawiając po sobie jedynie zmęczenie i chęć snu, którego jak się domyślała nie dane jej będzie zaznać, dopóki Wayne nie opuści jej łóżka, a właściwie łóżka jej brata. Zmarszczyła cienkie brwi słysząc jego następne słowa i unosząc się na ramionach zlustrowała uważnie jego twarz z cieniem diabelskiego uśmiechu na ustach. Zupełnie jakby czytał jej w myślach.
    -Co tam masz?-spytała siadając po turecku twarzą w jego stronę, bacznie obserwując każdy jego ruch.

    Prim.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zdawała sobie z tego wszystkiego sprawę. Mówił to tak jakby ona o tym nie wiedziała. A ona o tym wiedziała. Nawet za dobrze o tym wiedziała i to bolało ją najbardziej. Teraz kiedy już ich odnalazła to na nowo miała ich stracić? Tak bardzo tego nie chciała... Tak bardzo chciałaby aby wszystko było normalne! By wszyscy mięli normalne życie. Takie, które nie jest związane ze światem przestępczym. Dlaczego nie mogli mieć takiego życia?!
    - Wiem to, Jason... - powiedziała cicho i kilkakrotnie zamrugała powiekami. Już dawno nie czuła się tak jak w tej chwili. Z jednej strony była załamana z takiego obrotu spraw natomiast z drugiej strasznie się cieszyła, że w końcu udało im się spotkać i że ją teraz tuli do siebie.
    - Jutro wszystko wróci do normy. Ja wrócę do swojego życia, Ty wrócisz do swojego... - zaczęła chociaż nie za bardzo wiedziała jak to pociągnąć. To znaczy wiedziała jak tylko nie wiedziała jakich użyć słów by dobrze ją zrozumiał. - Ale dziś... Zależy mi na tym jednym dniu. Żyjmy tak jakby jutro miało nie nastąpić. Jakby to rozstanie, które jest nieuniknione, miało nie nastąpić. Proszę Jason... - powiedziała cicho. W odróżnieniu od innych była bardzo uczuciową osobą, która rozstania bardzo ciężko znosiła. Stworzyła w okół siebie obronną barierę, która pękała kiedy do głosu dochodziły bolesne wspomnienia z Domu dziecka. Teraz było podobnie. Gdyby teraz stał przed nią ktoś inny, to tak by nie postąpiła. Nawet by nie pomyślała, ze tak może zrobić!
    A.McCall

    OdpowiedzUsuń
  15. Spojrzała na niego pytająco unosząc jedną brew
    -Co się stało z tym waszym nawet tego nie próbuj?-spytała z nieznacznym rozbawieniem starając się zabrzmieć mniej więcej jak on jeszcze rok temu, kiedy to słyszała takie słowa od wszystkich po kolei miliard razy dziennie, zupełnie jakby nie posiadała własnego rozumu. Posiadała i wiedziała, że i on posiada, chociaż czasami doprawdy ciężko było w to uwierzyć, dlatego też nie odezwała się ani słowem, chociaż na język cisnęła jej się cała litania, wiedziała, że tym nic nie wskóra, a wręcz przeciwnie może pogorszyć sprawę, dlatego też swoje troski i zmartwienia, tyczące po części jego osoby postanowiła zatrzymać dla siebie, przynajmniej na razie.
    Pokręciła głową żegnając się z chęcią zażycia 'cudownego lekarstwa', bo chociaż jeszcze kilka sekund temu miała na to ochotę, wątpliwości i wizje naćpanych dzieci z dworca zoo wzięły górę(jej wyobraźnia czasami potrafiła zdziałać cuda).
    -Nie chcę - powiedziała nie odrywając od niego spojrzenia - I wyprzedzając Twoje pytanie nie, nie mam zamiaru zatruwać ci tego dnia kazaniami, dopóki masz to... powiedzmy pod kontrolą.

    Prim.

    OdpowiedzUsuń
  16. Doskonale wiedziała jak się czuje, bo ona miała tak samo! Wraz z dniem kiedy zjawił się u niej pod drzwiami wróciły wszystkie wspomnienia, wszystkie uczucie. Wszystko co było z nim związane. Przypomniała sobie o swojej rodzinie, o pobycie w domu dziecka, o swojej pierwszej miłości, przyjaźniach. Przypomniała sobie o wszystkim. Na chwilę straciła głowę i myślała, że wszystko wróci do normy. Ale nie wróciło. Było tylko gorzej. Nie mogła przestać o tym myśleć, w nocy nie mogła przez to spać.
    - Dlaczego? - zapytała cicho, a kąciki jej ust drgnęły mimowolnie w górę. Teraz miał dwa wyjścia albo uciec albo...
    Była w niezłym szoku kiedy ją pocałował. Czego jak czego ale tego to już w szczególności się nie spodziewała! Nie mogła powiedzieć, że jej się nie podobało. Ba! Nawet bardzo się podobało. Niemal od razu odpowiedziała na jego pocałunek. Mógł wyczuć jak kąciki jej ust wyginają się w delikatnym uśmiechu. Jak jej dłonie wędrują po jego plecach i ramionach szukając odpowiedniego dla siebie miejsca.
    A. McCall

    OdpowiedzUsuń
  17. Wywróciła jedynie oczami odrzucając od siebie kołdrę i zsuwając się na brzeg łóżka wstała otwierając okno, przeciągnęła się i opierając po chwili o parapet spojrzała na niego marszcząc brwi, założyła ręce na piersiach i pokręciła ledwie zauważalnie głową zagryzając delikatnie dolną wargę, tak dla pewności, coby nie powiedzieć nic czego mogłaby później pożałować, a co tak zawzięcie cisnęło się na jej na usta.
    -Chcesz coś na śniadanie?-spytała w końcu i nie czekając na jego odpowiedź dość szybko opuściła sypialnię siadając po chwili na kuchennym blacie, sięgnęła po paczkę mentolowych papierosów i przysuwając do siebie popielniczkę odpaliła jednego mając najszczerszą ochotę palnąć sobie w łeb, od tak dla zasady, jeśli zaczęłaby wygłaszać teraz monolog na temat 'co o tym sądzę' zapewne trzasnąłby drzwiami i obraziłby się śmiertelnie na biedną Prim, która rozdarta była między tą opcją, a zignorowaniem tego, co w zasadzie nie wchodziło w grę, bo to przecież ona i zignorować tego nie mogła. Odwróciła głowę słysząc jak wchodzi do przestronnej kuchni i zaciągnęła się dymem, zupełnie jakby to miało powstrzymać ją od powiedzenia czegokolwiek
    -Jason... - mruknęła cicho gasząc ledwo odpalonego papierosa w szklanej popielniczce - masz to pod kontrolą? - brawo dla panienki Dashwood, która otrzymuje nagrodę za najbardziej idiotyczne pytanie roku, ba! Stulecia.
    -Znaczy... -zająknęła się znów, bo szczerze powiedziawszy pojęcia nie miała jak i od czego zacząć.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Nie tylko głowę, mój brat zgubił by nawet Katedrę Notre Dame, gdyby dali mu ją do przypilnowania na kilka godzin. A przyznaj, że to byłby niezły wyczyn. - uśmiechnęła się lekko zaglądając w portfel brata. Nie żeby podejrzewała, że Jason coś z niego zabrał, po prostu Colter bardzo często miał dziwne i ciekawe rzeczy, jak chociażby zaproszenie na dwugodzinny masaż albo trzy zabiegi SPA wygrane w jakiejś kretyńskiej loterii, do których zawsze miał szczęście. Ale jak to mówią, szczęście albo rozum, Gaby odziedziczyła to drugie, więc nie miała mu za złe kilku wygranych losów, które i tak mu zabierała - Kawki? Bo skoro już wstałam to chętnie się jej napije... - rzuciła przez ramie wchodząc do kuchni - A może soczku?

    OdpowiedzUsuń
  19. W najgorszym wypadku jutro rano każde z nich pójdzie w swoją stronę i żadne z nich nie będzie utrzymywało kontaktu z tym drugim. Jej osobiście będzie bardzo ciężko z tego zrezygnować, gdyż już raz go straciła. Drugi raz nie chciała. Chociaż wiedziała, że to może nastąpić, bo wiedziała, że nawet jeśliby się zeszli to ich związek nie miałby żadnych szans. Ona jest agentką federalną, a go spotkała na nielegalnych wyścigach. Jedno wyklucza drugie!
    Z każdą kolejną chwilą pozwalała sobie na coraz więcej. Nie widziała sensu aby hamować. On tego chciał i ona tego chciała, oboje byli dorośli i mogli robić co chcieli. Tyle tym temacie. Rozsunęła uda i zaraz mocno zacisnęła je na jego biodrach. Jej dłonie wędrowały po jego ciele, a język prosił o pozwolenie na wejście do środka. Nawet nie mógł sobie wyobrazić jak bardzo tego pragnęła. jak bardzo chciała móc znów go przytulić, pocałować. Wiedziała, że po tym już nic nie będzie takie samo.
    A. McCall

    OdpowiedzUsuń
  20. - Gastro łapie po imprezie? Wiesz... Jak zobaczyłam Coltera jak wrócił z tej całej waszej immprezki, to miałam wątpliwości czy wstanie dzisiaj do pracy. A podobno jako jedyny się oszczędzał, więc wolę nie pytać jak wygląda dalsza część towarzystwa - mruknęła pod nosem wyciągając zlodówki kilka produktów. Już po paru minutach stał przed nim talerz z pyszną jajecznicą i kilka kanapek. Może i nie była najlepszym kucharzem świata, ale potrafiła zrobić coś z niczego, a taka umiejętność się przydawała. Szczególnie w sytuacjach takich ja ta.

    OdpowiedzUsuń
  21. Catherine nie chodziła za często na randki.
    Jej życie uczuciowe ograniczało się aktualnie, w zasadzie, do jej młodszego brata, jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Z rodzicami nie widywała się prawie wcale, bo ojczulek ostatnimi czasy strasznie chorował, a matka musiała siedzieć przy nim całymi dniami, w razie gdyby zasłabł albo czegoś potrzebował; z kolei ona i Thomas, jedenastoletni chłopaczek, z wyglądu podobny nieco do putto, zajmowali się wówczas rodzinnym biznesem w postaci małego, ale dobrze zaopatrzonego antykwariatu. Kiedyś tam, ze dwa czy trzy lata temu, miała niby chłopaka, James się nazywał, i w sumie to całkiem fajny był, ale potem musiał wyjechać na drugi koniec Stanów, do Los Angeles, także nic im z tego nie wyszło. Potem ograniczała się raczej do wspierania w sprawach sercowych swojej koleżanki jeszcze z podstawówki, Elizabeth, która swoją drogą była zupełnym jej przeciwieństwem.
    W każdym razie, w tym momencie bardzo żałowała, że jednak nie odmówiła przyjaciółce. Wydzierała się na cały glos, czując, jak dwóch (jak dla niej piekielnie silnych, w rzeczywistości jedynie trochę bardziej wysportowanych od statystycznego mężczyzny) opryszków rozrywa jej bluzkę.
    Elizabeth leżała pod ścianą sąsiedniego budynku, w cieniu kontenera na śmieci, i płakała. Przestała krzyczeć kilka minut temu, kiedy któryś z nich uderzył ją, stosunkowo lekko, w tył głowy, i kazał jej się zamknąć, co skutecznie wywołało u niej odruch wymiotny i niemożność nawet wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Była przerażona. Dłoń zaciskała na materiale sukienki, modląc się w duchu, aby Catherine nic się nie stało, aby ktoś jednak przyszedł. Wstyd jej było, że ją namówiła, że okazała się być przy tym równie naiwna, co Westwood zazwyczaj, że teraz nie była w stanie jej pomóc. Nie miała też siły uciekać. Po prostu siedziała w cieniu budynku. I tyle.

    Kasieńka

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak. To było najlepsze wyjście. Najlepiej co im wychodziło to niemyślenie o jutrze. Tylko życie dniem teraźniejszym. Nie zawsze tak mogła. A Alison była z tych co myślały przyszłościowy. Ale ten jeden jedyny raz postanowiła to sobie odpuścić.
    Najważniejsze było to, że jest tu i teraz z Jasonem, że ma go przy sobie, że ten nocy jest tylko jej i nikogo innego.
    - Chodź stąd - mruknęła cicho i ześlizgnęła się z parapetu. Jej dłonie ścisnęły jego, a ona dość silnym pociągnięciem zmusiła go do tego by za nią poszedł. Teraz już nic nie mogło im tego przerwać.
    Zamknęła za sobą drzwi i posłała mu nieco zadziorny uśmieszek. Nie musiał długo czekać, a jego koszulka także znalazła się na podłodze. Niechętnie oderwała się od jego ust i zeszła z pocałunkami na jego szyję, na której zrobiła delikatną malinkę.
    Ali

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Kiedy się roześmiał miała ochotę rzucić w niego czymś naprawdę, naprawdę ciężkim, niebezpiecznym, czymś co uszkodziłoby go w jakiś sposób, bo co jak co, ale pannie Dashwood w tym momencie do śmiechu nie było. Chęć ta minęła jednak z chwilą, w której stanął tak blisko niej, westchnęła cicho wywracając oczyma, po chwili jednak wbijając w jego twarz przenikliwe spojrzenie, naprawdę nie chciała mu truć, naprawdę nie chciała robić mu na złość, ona naprawdę się martwiła i nie było w tym chyba nic dziwnego, bo Primrose martwiła się o wszystkich dookoła, zawsze myślała o innych, wystawiała ich na piedestał siebie samą zostawiając daleko, daleko w tyle. Martwiła się, bo był jej przyjacielem, był dla niej jak brat, martwiłaby się tak o wszystkich z grupy, bo przecież byli jej rodziną, kochała ich wszystkich, a może jego bardziej? Może zaiskrzyło w jej małym serduszku uczucie, które próbowała stłumić? Może... może był dla niej ważniejszy od reszty? Pokręciła głową, zupełnie jakby chciała odrzucić od siebie te wszystkie natrętne myśli, a zaraz po tym wróciła spojrzeniem na jego twarz.
    -Straciłam już dwójkę najważniejszych w moim życiu osób - powiedziała cicho, mając na myśli swoich rodziców, zacisnęła palce na kuchennym blacie, tuż obok jego dłoni i spuściła głowę, zupełnie jakby wstydziła się swoich następnych słów
    -Nie mogę stracić nikogo więcej, was... Ciebie.-powiedziała niemalże szeptem, wiedziała, że uczucie, którym darzył on Alison nigdy w nim nie zgasło, doskonale zdawała sobie z tego sprawę, a jednak... jednak nie znalazła w sobie tyle siły, by zgasić to uczucie na samym początku, nie potrafiła tego stłumić, zapomnieć, a uczucie, które wykraczało zdecydowanie poza braterską miłość przybierało na sile i kiedyś musiało się ujawnić, na jej nieszczęście właśnie teraz, co ukryć próbowała z całych sił. Przymknęła powieki, zaraz po tym chwyciła jego nadgarstek i odsunęła rękę chłopaka od blatu kuchennej wyspy, sama ześlizgnęła się na podłogę i minąwszy go zagryzła delikatnie dolną wargę otwierając drzwi lodówki, do której w tej chwili najchętniej weszłaby i nie wychodziła dopóki by nie poszedł, a może i jeszcze dłużej.
    -To co z tym śniadaniem?-spytała w końcu, jakby łudząc się, że nic nie zauważył, że nie spostrzegł tego błysku w jej jasnych tęczówkach, że wszystko będzie jak do tej pory, a ona w końcu zapomni.

    [Nie mam pojęcia czemu, ale autobusy nocne wzmacniają moją wenę xD]

    OdpowiedzUsuń
  25. Już dawno przestała myśleć o tym co jest, było i będzie. Bo to się nie liczyło. Liczył się tylko On. Tu i teraz, a co będzie potem to się zobaczy.
    Jeździła palcami po jego ciele, badała każdy jego zakamarek, poznawała go na nowo. Od ich ostatniego spotkania strasznie się zmienił i nikt temu nie mógł zaprzeczyć. Z resztą ona także się zmieniła. Dorosła, jej ciało także dorosło i teraz już nie była płaską deską.
    Zacisnęła uda na jego biodrach i z cichym jękiem opadła na łóżko.
    - Jason... - jęknęła w pewnej chwili i przesunęła się wyżej by było jej wygodniej. - Jason gumka - mruknęła cicho wbijając palce w jego kark.
    Ali

    OdpowiedzUsuń
  26. Wymamrotała coś niezrozumiale pod nosem, co w głębszym domyśle oznaczać mogło mniej więcej 'niech cię piekło pochłonie', czy coś w podobnym do tego stylu, kiedy tylko zauważyła jaki stosunek ma do tego co przed chwilą powiedziała. Wyprostowała się w pewnej chwili zupełnie, jakby zawartość lodówki natchnęła ją jeszcze większą pewnością, odwróciła się w jego stronę zaplatając na piersiach ramiona, wbiła weń przenikliwe spojrzenie błękitnych tęczówek i zmarszczyła nieznacznie brwi.
    -Może nie jesteś jedyną najważniejszą osobą w moim życiu, ale jednak zaliczasz się do tych ważniejszych.-mruknęła cicho, zapominając już o przewodniej myśli zrobienia jakiegokolwiek śniadania, w gruncie rzeczy nawet ochotę na jedzenie straciła.

    Prim.

    OdpowiedzUsuń