1 lipca 2012


Mike Curtis

23 lata

perkusista w RazorHeart


Rodzice mnie nie chcieli i oddali do bidula niedługo po urodzeniu, jakbym złem wcielonym był już wtedy. Czasami do dzieciaka jednak szczęście potrafi ładnie wyszczerzyć ryło. Zaadoptowano mnie. Małe, chuderlawe, pięcioletnie coś, które ciągle chorowało zostało przygarnięte. Wszyscy dzięki temu mogli odetchnąć, pozbyli się w końcu zarazka.
Trafiła mi się w udziale para lesb. Pięcioletni dzieciak, wyciągnięty z Domu Dziecka na dodatek, nie widzi nic dziwnego w posiadaniu dwóch mam, no ale sąsiadki już jakieś obiekcje miały i inni nie chcieli przez to bawić się ze mną. Biedny byłem bardzo i nieszczęśliwy również, a że kolegów od kopania w piłkę nie miałem to większość czasu spędzałem ze swoimi matkami.
Dobrze nam w trójkę było. Ja, Rosalie i Sarah. One to dały mi nawet psa żebym miał się z kim bawić, a ja zwierzaka nazwałem Pies. Odkąd się pojawił był moim najlepszym kumplem. Jednak któregoś dnia Pies został pogryziony przez psa sąsiadów, przeszedł nawet operację i po niej już nie był taki skory do zabaw. Jednak miałem wtedy jakieś osiem, a może dziewięć lat, więc chodziłem już do szkoły i nie byłem ograniczony do dzieciaków mieszkających gdzieś w pobliżu.
Chodzi się do tej szkoły, bo trzeba i tak ustawa przewiduje. No, czasami się nie idzie do tej zacnej instytucji tylko na wagary, ale to dopiero później. Na początku to wszystko proste jest, pomimo faktu, że dzieciaki potrafią być dla siebie wredne. Ale to, to jest jeszcze przedszkole, później jest tylko... weselej! Bo miałem okazję poznać takiego Alexandra, który później stał się moim najlepszym kumplem. I kochał mnie i chlał i spał ze mną, oczywiście też mnie z mojego własnego łóżka potrafił skopać, jak na nieczułego kutasa przystało.
Jakoś w szkole średniej zapałałem miłością do perkusji, bo nasz nauczyciel od muzyki na tym ustrojstwie napierdalał tak, że pałki to mu się w rękach grzały.
Męczyłem matki o perkusję jakiś miesiąc. Jęczałem, że chcę, że nie rzucę tego po tygodniu, że nawet przestanę się na niektóre lekcje spóźniać. Ostatni argument okazał się najwidoczniej najbardziej przekonujący. Dostałem perkusję i cotygodniowe lekcje z facetem przy którym, zupełnie przy okazji, została bardziej sprecyzowana moja orientacja, ponieważ do jakiegoś czasu uparcie twierdziłem, że jestem biseksualny.
Nie było pierdolenia, grałem, przy czym oczywiście, tak w międzyczasie, nie szczędziłem sobie najróżniejszych wygłupów z Alexem.
Perkusja mnie pochłaniała, mógłbym po nocach nie spać i nawalać, ale to byłoby raczej niezbyt pochwalane przez Rosalie i Sarah, które przecież swoje lata miały. Kochane staruszki.
Cudem ukończyłem szkołę średnią. Przy samym krańcu ostatniej klasy ganiałem za nauczycielami z desperacją w oczach. Ale dobra jest, zaliczyłem i nie trzeba już do tego wracać.
Należałem do grona tych osób, które nie miały ani pomysłu na studia, ani żadnych planów co ze sobą począć. Zrobiłem sobie gap year, a przy okazji latania po imprezach poznałem kilku zapaleńców muzyki.
Coś tam razem robiliśmy. Głównie uskutecznialiśmy granie po garażach, ale chyba największym osiągnięciem była możliwość pokazania się w jakimś klubie, którego nazwy nie raczyłem zapamiętać.
Los znowu zaczął do mnie szczerzyć swoje nieumyte ząbki. Otóż w lokalu w którym dawałem z chłopakami koncert był pewien chłopak, mężczyzna... nieważne. Kevin się nazywał, zespół miał i potrzebowali zdolnego perkusisty, czyli mnie.
Niby w dupę kopnąłem tamtych, szczególnie chujnia, że zostawiłem Alexa, ale żaden z nich na moim miejscu by nie zrezygnował. I oto pojawił się świat show biznesu.
S!ck grałem jakiś czas. Miałem błogosławieństwo od matek, które cieszyły się jak wariatki każdym naszym małym sukcesem. No, Sarah jeszcze pytała czy umyłem ząbki kiedy dzwoniłem do nich po koncercie...
To nieważne, po prostu po jakimś czasie zaczęło mnie to nudzić. Ciągle wszystko grane na tę samą nutę, nic ciekawego, się wykazać nawet nie mogłem. Jeszcze niby z nimi byłem, ale już zacząłem się rozglądać za czymś nowym i w sumie pojawiło się to samo. Ja to chyba jednak musiałem dać dupy temu szczęściu, że mnie tak lubi.
Mianowicie, ktoś tam wpadł na filmiki zarówno te tylko moje, jak i te z koncertów, gdzieś pewnie usłyszał o niechybnym rozpierdoleniu się S!ck na kawałki i się odezwał.
Pokazałem, że jednak jestem świetny przy perkusji, a przy tym jaki czarujący no i tak zaczęła się moja przygoda z RazorHeart.
A teraz, wraz z obecnym zespołem mamy do zagrania kilka koncertów w Nowym Jorku, oczywiście wszystkie będą tak zajebiste jak seks ze mną. Tylko jakoś pobyt się przedłuża, a ja w sumie ni chuja nie mam ochoty się stąd ruszać, bo w końcu mam tu Alexa (skończonego idioty, bo wjebało się dziecko w związek z modelem, którego imię można chyba poprawnie powiedzieć tylko na fazie), którego mogę widywać normalnie po tylu latach od naszego rozstania.
A no i nasz menadżer coś uskutecznia i dąży do podpisania kontraktu z nowojorską wytwórnią. Więc całkiem możliwe, że ja i cała moja zajebistość pobędziemy tutaj trochę dłużej. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz