5 marca 2013

"Leave me out with the waste This is not what I do..."



Charlene „Lene” Grace Mindless


Urodzona w 1990 roku. Szesnastego marca.



 Jesteś człowiekiem. Zapewne wiele razy powiedziałeś, że chciałbyś zapomnieć o pewnym wydarzeniu. Mówiłeś „Nie mam zamiaru dłużej Cię oglądać”. Uwierz, że zapewne moje prośby właśnie się spełniły i nie jestem z tego ani trochę zadowolona.

  Ciemność. To jedyne, co widziała brunetka, po otwarciu oczu. O dziwo, żyła, choć nie wiedziała, czy powinno to być dla niej zaskoczeniem. Tańczące dookoła liście wplotły się w jej włosy. Wiatr wiał bardzo silnie. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest jej zimno. Rozejrzała się dookoła. Kilka drzew, uginających się przez nieogarnioną moc natury. Wstała. Za wszelką cenę próbowała przypomnieć sobie to, co stało się przed chwilą. Pustka – jedyna rzecz, która pozostała w jej głowie. 

 „Kim jestem? Jak mam na imię? Jak żyję? Gdzie mieszkam? Co się ze mną stało? Dlaczego tu jestem?”

 Miliony pytań – żadnej odpowiedzi. 

 Przerażenie, bezradność…tak można nazwać jedynie kilka uczuć towarzyszących jej tamtego pamiętnego dnia, kiedy „powstała na nowo”. Straciła wszystko, co miała, jeśli w ogóle cokolwiek miała. Jeśli ktoś zapyta ją, kim jest, odpowiada, że nikim, bo człowiek, który ze swojego życia pamięta zaledwie kilka miesięcy nie ma ściśle sprecyzowanego charakteru. 

 Równie dobrze mogła zostać w lesie. Poddać się, nie widząc sensu w dalszym błądzeniu, jednak taka jest mentalność ludzka – każdy ma nadzieję na coś, co najprawdopodobniej jest niemożliwe. 

 Pobiegła w stronę światła bijącego od pobliskiego domu. Zatrzymała się przed bramą wejściową. Oddychała głęboko, zdenerwowana. Musiała jakoś zacząć żyć. Wszystko zwaliło się na jej głowę dosłownie w jednej chwili. Oparła głowę o metalowe pręty płotu. Zastanawiała się nad tym, co robi właśnie w tym miejscu, czy ktoś zechce ją odnaleźć. Wszelkie refleksje przychodziły jej jednak z wielkim trudem. Nie miała pojęcia, co się stało. Skuliła się tak, by nie dopuścić do siebie niczego i nikogo. Czuła, że zanim wszystko sobie uporządkuje, minie sporo czasu. 

 Czekała. Dzień. Dwa. Tydzień. Miesiąc. Nikt nie przychodził. Stopniowo traciła nadzieję, coraz bardziej utrzymując się w przekonaniu, że kiedyś była okropnym potworem, dlatego ludzie nie chcą jej teraz pomóc. Czy chciała się zmienić? A i owszem, tylko nie miała pojęcia, od czego zacząć. Nie widziała różnicy pomiędzy dobrem a złem. Z czasem przestała chcieć odkrywać dawną siebie. Wolała stworzyć wszystko zupełnie od nowa. Przyjechała do Nowego Jorku, by wypocząć, a jednocześnie w jej podświadomości zaistniała myśl, że być może znajdzie tam kogoś znajomego. 

Samotna…

Zamknięta w sobie…

Cicha…

Po prostu inna.

 Płakała, niemal każdej nocy. Nie wiedziała, dlaczego to robi. Nieogarniona rozpacz, ogarniająca ją codziennie. Potrzebowała drugiego człowieka, pomocnej dłoni, której nikt nie chciał do niej wyciągnąć. Czy dostała od losu drugą szansę? Ona tego nie odbiera w ten sposób. To raczej kara za popełnione wcześniej błędy. Kara, której wolałaby uniknąć.




  Jak można określić jej charakter? Wielokrotnie zadawała sobie to pytanie. Całkowicie straciła zdolność porozumiewania się z ludźmi. Owszem, próbowała niejednokrotnie swoich sił w rozmowie, jednak zawsze mówiła coś nieodpowiedniego. Otwarcie przypominała o wszystkim, co tylko zaistniało w jej życiu, nie licząc się z zasadami kultury i tym, co pomyślą inni. Zostało w niej jedynie to oschłe, zimne i pozbawione emocji spojrzenie.

  Ucieka przed światem, który za wszelką cenę próbuje ją dogonić. Przewraca się i to niejednokrotnie. Nie może ogarnąć nadmiaru informacji, nie rozumie tego, co się z nią stało. Prawie wcale się nie uśmiecha. Chodzi ze spuszczoną głową, unikając kontaktu wzrokowego.  

 Na świecie istnieje tylko jedna rzecz, którą zdążyła pokochać. Śpiewa i gra na gitarze, która została kiedyś porzucona na ulicy. Dziewczyna znalazła coś, w czym potrafi się odnaleźć – muzykę. Widzie siebie  w dźwiękach, doskonale odzwierciedlających jej uczucia. 



 *   *   *

 Śmiech. Czyjś, znajomy śmiech. Jasno świecące słońce. Szum morza. Piasek. Dookoła ludzie. Ona, wpatrująca się w łódź, pływającą w oddali. To ostatni obraz z przeszłości, który pozostał w jej głowie. Reszta pozostaje tajemnicą. Czy była szczęśliwa? Tak, nawet bardzo. Miała wtedy piętnaście lat, odkąd zatrzymał się czas. Miała przy sobie dwójkę rodziców – Rebbeccę i Johna. Próbowała ich odszukać. Dowiedziała się jedynie, że nie istnieje nikt o takim nazwisku. Kolejne rozczarowanie. 

 To nie były już te same ulice, które przemierzała kiedyś codziennie, w drodze do szkoły. Mimo wszelkich starań, nie odzyskała pamięci. Obiecała, że już nigdy nie powróci do swojego rodzinnego miasta.


Fakty:

- Ma szare oczy, włosy koloru ciemny blond. 

- Utrzymuje się ze śpiewania i grania na ulicach. 

- Nie ma stałego miejsca zamieszkania.

[Witam! Karta była już używana. Zapraszam do wątków i tworzenia powiązań!]







93 komentarze:

  1. [ Coś mi tam świta, acz nie jestem do końca pewna, czy może być.
    Jak na początek, to Mel może przypatrywać się Charlene, gdy ta śpiewała na ulicy. Tak to by młoda, po skończonej piosence pochwaliła ją za śliczny tekst. Nie całość, gdyż jest głucha. ]

    Melyonen.

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Nic nie szkodzi. ]

    Małe dziewczę z uśmiechem na twarzy w podskokach kroczyło po chodniku. Kolejny słoneczny dzień, kolejny wolny dzień od wszystkiego. Ojca. Brata. Niańki. Świerze powietrze, trochę pieniędzy na coś do picia i mały nożyk w kieszeni - to wystarczało jej do pełni szczęścia.
    Odpoczywając na ławce przyglądała się na jednej z pań, która siedziała mniej więcej na przeciw niej. Skupiając się na jej ustach popijała jakiś sok z kartonika. Ona chyba śpiewa... tak przeciąga niektóre wyrazy... pomyślała, nie odrywając oczu od warg kobiety. Żałowała tylko tego, że nie może dowiedzieć się, jaką ma barwę głosu.
    Poczekała, aż skończy. W sumie nie ładnie tak jest przerywać komuś. Wyrzucając pusty karton do kosza, który stał obok ławki wstała, i wesołym kroczkiem podreptała do niej z szerokim uśmieszkiem.
    - Ładny tekst, sama Pani pisała? - spytała, nagle stając przed nią. Szaro-niebieskie oczy pełne szczęścia nie przyjrzały się jej, acz od razu spoczęły na ustach.

    Melyonen.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ci, którzy znali tą małą bestyjkę sądzili, że przez jej czytanie z ust są same problemy. Może i nie słyszy, jednako wyczyta. Czy to bluźnierstwo czy też i co innego. Nawet to małe, skromne "Cześć" ze strony kobiety. Ale dzięki takim drobnostkom była szczęśliwa, że mimo swojego niedosłuchu potrafi zrozumieć ludzi.
    - Bardzo ładny. Pani to jaką artystyczną duszą jest, nie? - spytała wesoło, jednak widząc, jak ta opuszcza głowę, kucnęła. - Nic Pani nie jest? - przekrzywiła lekko głowę, by na nią spojrzeć.

    Melyonen.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Skoro utrzymuje się z grania i śpiewania na ulicach, to Sunshine mogła kiedyś zatrzymać się na chwilę i jej posłuchać. Jeszcze Belzebub uciekł jej z torby i Lene mogła się go przestraszyć. :3 Wiem słabe, ale nic mi do głowy nie przychodzi.]

    Sunshine

    OdpowiedzUsuń
  5. Niedokładnie wszystko wyczytała, gdyż na ułamek sekundy spojrzała gdzie indziej. Musiała się w takim bądź razie domyślić, o co chodzi. Widząc jednak uśmiech na jej twarzy zrozumiała, że jest dobrze. Czego nie była pewna. Nie zważając na to, czy może czy nie usiadła obok, machając nogami.
    - Chciałabym umieć śpiewać. Lub na czymś grać. Cokolwiek. - odezwała się w głową uniesioną do góry, jakby chciała wyłapać refleksy słońca. Zerknęła na nią, za chwilę opuszczając głowę. - Od ilu Pani śpiewa?

    Melyonen.

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Z wielką chęcią ale jeśli mogłabym cię prosić o zaczęcie ponieważ nie mam dzisiaj totalnie weny. Niestety dzień beznadziejny ]

    Ell

    OdpowiedzUsuń
  7. [szczurka kochanie, Sunshine ma szczurka, nie kotka :P]

    Spokojna droga do szkoły. Tak, chciałabym. Belzebub jak zwykle dał nogę. Może moja torba była zbyt duszna dla niego? Ach, okrutna ze mnie właścicielka. Aczkolwiek nie mogłam go zostawić samego w domu! Albo to on nie mógł mnie zostawić samej w szkole... Mniejsza z tym. Przeciskałam się przez tłumy przechodniów, prosząc w środku abym nie zastała tylko mokrej plamy na chodniku.
    Usłyszałam dosyć głośny pisk, po czym od razu pobiegłam w stronę, z której dochodził. Rozbój w biały dzień? Coś mi się nie wydaje. To musiał być ten biały gnojek.
    Widząc dziewczynę z gitarą i małym futerkiem na kolanach odetchnęłam z ulgą.
    - Belzebub, idioto! - krzyknęłam, zabierając go od nieznajomej. - Przepraszam cię za niego. Lubi sobie... pospacerować.

    Sunshine

    OdpowiedzUsuń
  8. Z szerokim uśmieszkiem na ustach przyjęła jej dłoń, delikatnie ściskając.
    - Melyonen. - wymówiła swoje imię z dziką dumą. "Fiołek" - tak brzmiało jej imię. Lubiła je. Fiołki to takie ładne kwiaty. Pamiętam, jak tatuś opowiadał, jak mama zawsze je dostawała od dziadka. Przesadzała je do doniczki i stawiała na parapecie. pomyślała, cały czas wpatrując się w nią. I jakby oparzona cofnęła dłonie, gdy ta podała jej instrument. Nie mogła się nauczyć. Jak ktoś głuchy może nauczyć się grać na czymkolwiek, jeśli nie usłyszy żadnych dźwięków. Lene nie wiedziała, także tylko pokręciła główką.
    - Nie mogę. Nie słyszę - odpowiedziała. Jednak dalej się uśmiechała. Jakby to, co powiedziała było czymś normalnym.


    Melyonen.

    OdpowiedzUsuń
  9. Robert Hunter10.03.2013, 16:27

    [Hej, mogę zacząć ? : )]
    Sharky szedł wolno przez nowojorskie ulice, podziwiając budynki,mieszkańców i pierwsze zwiastuny nadchodzącej wiosny. Był weekend, więc nigdzie się nie spieszył. Odganiał w głowie uporczywe myśli, które nieprzerwanie zabierały czas. I zdrowie. Już z daleka usłyszał piękny, kobiecy głos dochodzący z parku. Poszedł tam z szerokim uśmiechem na ustach. Usiadł na ławce naprzeciwko Charlene i słuchał jej uważnie z poważną miną. Jejciu, dziewczyna miała naprawdę ujmujący głos. No i nieźle grała na gitarze. Próbował złapać z nią kontakt wzrokowy, ale mu się nie udawało. Czekał, aż skończy grać i patrzył na nią z udawanym groźnym spojrzeniem.
    [Mam nadzieję, że może być?:D]

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Właściwie myślałam, że można by zrobić tak, aby twoja postać i moja już kiedyś się spotkały gdzieś w Londynie... Jednak skoro twoja postać nic nie pamięta to chyba należy zacząć wszystko od nowa. Mhm... Biblioteka? Mi wydaje się to dość normalne... Zbyt normalne. Jednak nic lepszego nie wymyślę. Mogę też uważać, że spotkałam Cię kilka lat temu na wakacjach gdzieś nad morzem skoro pamiętasz tylko, pobyt nad wodą. Myślę, że to mogłoby być coś ciekawego. ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  11. Robert Hunter12.03.2013, 18:37

    - Nieźle ci to idzie- powiedział do niej z szerokim uśmiechem. Nie był to może występ godny Madison Square Garden, ale miał swój urok. Robert przyjrzał się teraz uważnie dziewczynie. Wyglądała dziwnie, ten wzrok kojarzył mu się bardziej ze starymi ludźmi, którzy często za nim chowają swoje żale i smutki. Ten niechlujny wygląd i poczerwieniałe z zimna ręce.. Nie to nie może być prawda. Taka młoda, piękna kobieta mogłaby być bezdomna? Spojrzał w dal, próbując pozbierać w całość to co zauważył i próbował znaleźć wymówkę na to wszystko. Oprzytomniał, gdy zdał sobie sprawę w jakie zakłopotanie mógł wprowadzić Charlene.
    - Długo grasz?-rzucił zaczepnie, żeby zacząć rozmowę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Robert Hunter14.03.2013, 18:40

    A jednak. Widocznie nieznajoma była bardzo nieśmiała, a on mógł wydawać się trochę napastliwy. Dlaczego? Przecież chciał dobrze. Poczuł się zmieszany, ale nie należy do osób, które szybko odpuszczają. Zmartwiły go te dziwne odpowiedzi dziewczyny. Krótkie, beznamiętne, znudzone. Mimo to, zaciekawiła go, chciał z nią porozmawiać nawet na ten wstydliwy pewnie dla niej temat. Co się mogło stać? Zauważył, że siedzą dłuższą chwilę cicho.
    - Nie no, naprawdę fajnie.- powiedział z lekkim uśmiechem - Też trochę gram. Jak chcesz to możesz przyjść na próbę mojej kapeli. Przydałaby nam się opinia kogoś utalentowanego- dodał z pełnym uroku uśmiechem i błyskiem w oku. Dla nieznajomych mógł wydawać się za pewny siebie, jednak gdy poznasz go bliżej zauważysz, że on po prostu taki jest. Na wskroś uroczy i szarmancki. Do bólu.

    [Zaczynam dopiero, przepraszam. Dziwne rzeczy mi jeszcze wychodzą:c]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Witam!
    Jakieś pomysły co do okoliczności?
    Może powiązania?
    Oczywiście mogę zacząć :]

    _Cassandra

    OdpowiedzUsuń
  14. Robert Hunter17.03.2013, 15:04

    Był miło zaskoczony jej narastającym zainteresowaniem.
    - Hmm, trudno powiedzieć. Szukamy jeszcze swojego brzmienia, ale można to chyba określić jako alternatywny rock, trochę wszystkiego po trochu.- powiedział spokojnym głosem, a potem rozbawiony swoją niepoprawną wypowiedzią uśmiechnął się sam do siebie."Trochę wszystkiego po trochu", serio?
    - Przepraszam, to przez tą pogodę- mówił dalej z uśmiechem na ustach. Rozejrzał się dokoła, pomilczeli chwilę i zapytał.
    - Nie masz ochoty na kawę? To w pobliżu jest naprawdę świetna kawiarnia. Słychać było cichą nadzieję w jego glosie.

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Hej:) zgłaszam się po wątek:) jak coś zaproponujesz to zacznę ;) ] Sophie

    OdpowiedzUsuń
  16. Robert Hunter18.03.2013, 21:19

    Zauważył,że dziewczyna była coraz bardziej rozluźniona, więc sądził, że się zgodził. Jej odmowa zaskoczyła go do tego stopnia, że nie wiedział co powiedzieć. Zwykle język nie nadążał mu za myślami. Nie mógł uwierzyć, że jakaś nieznajoma dziewczyna dała mu takiego kosza. A trzeba przyznać, że kobiety mu nie odmawiały, przynajmniej nie w taki dosłowny sposób. Jej słowa podziałały na niego jak zimny prysznic, ziły go z tropu. Wstał i spojrzał dziewczynie w oczy.
    - Jakbyś chciała mnie jeszcze zobaczyć, a przede wszystkim posłuchać zapraszam do Offshore w każdy piątek.- powiedział już bez błysku w oku, trochę smutno i beznamiętnie, ale spróbował się uśmiechnąć. Wyglądał jak dziecko, które nie dostało wymarzonego prezentu.

    OdpowiedzUsuń
  17. [ Hmmm dobry w sumie pomysł tylko, że no tym Sophie się nie zajmuje. Ale mogła jej dać jakieś pieniądze, gdy dowiedziałaby się, że jest bezdomna. To by było niezłe ;D no to zacznę ]
    Sophie większość czasu w pracy spędzała w swoim biurze, a raczej niedaleko biura swojego szefa. Lubiła to miejsce, nie pchało się tam dużo ludzi, było spokojnie i do tego czysto. Czasami jednak schodziła na plotki do niższych pracowniczek, a tak żeby zobaczyć co słychać w tych strefach. Pomiędzy informacjami na temat koloru kupki i smarków ich dzieci mogła wyłapać różne ciekawe informacje do jej tak zwanych aktów. Chociażby to, kto z kim może mieć romans. Słuchała też czy nie słychać nic o niej i o szefie. Ale na razie było dosyć cicho.
    Nie cierpiała tych rozmów, bo ile można udawać, że lubi się dzieci? Ją one zdecydowanie przerażały, małe, wiecznie płaczące. I jeszcze ciąża po której zwykle zostawały jakieś zbędne kilogramy. Jej to do szczęścia nie było potrzebne.
    Piła kawę z dziewczynami, gdy zobaczyła jak jakaś pracownica rozmawia z klientką. Wyglądało to dosyć dziwnie, bo dziewczyna wydawała się naprawdę smutna tym co słyszy. Ciekawska Sophie oczywiście musiała podsłuchać o co chodzi.
    - Nie może dostać pani pożyczki bez stałego dochodu i miejsca zamieszkania.
    Czy Sophie się wydawało czy widziała ją kiedyś w parku? Gdy dziewczyna już wychodziła Sop poszła za nią.
    -Czekaj. - rzuciła ale nawet jej nie dotknęła. Były już na zewnątrz. - Grasz w parku prawda?

    OdpowiedzUsuń
  18. Robert Hunter19.03.2013, 14:12

    Rozdrażniła go ta cała sytuacja. Chciał jej po prostu pomóc. Czemu ludzie uciekają tak przed życzliwością innych? Można mu było zarzucić wiele rzeczy, ale nie brak empatii i współczucia. Mimo to miał ogromne wyrzuty sumienia z powodu swojej reakcji. Nawet nie dał jej pieniędzy. Nie mógł przestać myśleć o tym, że przez niego dziewczyna nie będzie miała czego zjeść. Zwykle w sklepie w którym pracował uwielbiał przesiadywać, nawet dłużej niż powinien. Uwielbiał zagadywać klientów, jednak dzisiaj zbywał ich i nerwowo chodził od półki do półki. Sam nie wiedział czemu szukał piosenek, które kojarzyły mu się z nieznajomą dziewczyną. Postanowił następnego ranka znowu pójść do tamtego parku i sprawdzić czy tam będzie. I czy będzie jeszcze chciała z nim rozmawiać. Naprawdę nie mógł zrozumieć co mogło się stać. Tej nocy na pewno nie będzie mu się dobrze spało. Nie lubił zostawiać niewyjaśnionych spraw.

    OdpowiedzUsuń
  19. Robert Hunter19.03.2013, 17:53

    Jak myślał tak było. Poczucie winy zżerało go od środka. Gdy tylko wstał, przygotował się szybko jak jakiś szaleniec. Idąc w stronę parku tworzył całe przemówienie na swoje usprawiedliwienie. Nie liczył nawet, że mu wybaczy, ale lepiej nie mieć nikogo na sumieniu. A on już ma paru ludzi na nim. Zauważył nieśmiały uśmiech dziewczyny co dodało mu trochę pewności, której wyjątkowo miał dzisiaj mało.
    - Cześć- zaczął cicho, bo zdał sobie sprawę, że nawet nie zna jej imienia. Po krótkiej chwili usiadł obok niej, popatrzył i powiedział - Przepraszam cię.. za to, że uciekłem tak bez pożegnania.- nie czekał nawet na jej reakcję, starał się ubrać w słowa to co leżało mu na sercu, więc było mu ciężko.
    - Wiem, że zachowałem się jak dzieciak, ale chciałem ci po prostu pomóc- zawahał się, nie wiedział czy chce ona rozmawiać na ten temat. Usilnie starał się złapać z nią kontakt wzrokowy i z lekko niepewną miną mówił dalej o tym co czuł.
    - Mogę Ci pomóc, tylko musisz mi na to pozwolić- posmutniał, bo wiedział, że musiał wyjść na desperata. Z drugiej strony nie mógł przejść obojętnie koło tej sytuacji.
    -Jakbyś chciała kiedyś pogadać to wiesz gdzie mnie szukać- dodał już z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  20. Sophie czasami miała ludzkie odruchy i naprawdę chętnie pomagała biednym. Co prawda nie miała zamiaru się do tego przyznawać przed nikim, lepiej żeby nikt nie wiedział, ze na coś można ją złapać, wolała być postrzegana trochę za egoistkę bez uczuć. Szła koło dziewczyny bo chciała odejść kawałek od banku.
    - Na co potrzebujesz ten kredyt? - zapytała obserwując ją uważnie. Kto jak kto ale królowa kłamstw chyba będzie umiała je wyłapać? Chociaż z drugiej strony zupełnie nie znała dziewczyny, więc nie mogła wiedzieć jak wygląda gdy kłamie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Robert Hunter19.03.2013, 18:33

    Tak łatwo nie dał się "spławić". Zdawał sobie sprawę, że dziewczynie musi być naprawdę ciężko. Sam nie wyobrażał sobie co by zrobił w takiej sytuacji.
    - Wiem, tak się mówi. Gdybyś jednak nie była już taka uparta- powiedział to specjalnie uśmiechając się przyjaźnie- To zawsze możesz do mnie wpaść- w tej chwili wyciągnął portfel i wręczył jej kartkę ze swoim adresem, a potem pieniądze.
    - A to łapówka, teraz już nie możesz wywinąć się od kawy. Przykro to mówić, ale mi się nie odmawia.- żartował dalej, bo chciał zobaczyć jej uśmiech i w dodatku poczuł się dzięki temu lepiej. Wstał, wyciągnął do niej dłoń i przestawił się. Chciał posłuchać jej historii i wprost nie mógł się doczekać poznania jej bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  22. Spojrzała na nią znów uważnie. Pewnie mówiła prawdę. Pewnie potrzebowała ich na życie. Sophie jakoś wierzyła, że naprawdę ich potrzebuje, zresztą w jej oczach była jakaś nutka rozpaczy, której nie rozumiała. Nie wiedziała też trochę dlaczego dziewczyna nie znajdzie sobie jakiejś pracy, w końcu można było dostać coś, gdzie może i nie płacili super dużo, ale na utrzymanie się wystarczało. Kawiarnie wiecznie kogoś szukały, a do tego wielkiego talentu nie było potrzeba. Wtedy by miała pieniądze, żeby wynająć jakieś mieszkanie nawet ze znajomymi.
    Wyciągnęła portfel, a z niego dwie stówki, które miała przy sobie. Co prawda były to pieniądze na buty, które upatrzyła, ale jej wynagrodzenie było na tyle duże, że mogła sobie na to pozwolić. A jak nie ona to pewnie jej kochanek tak, a lubiła dostawać drogie prezenty.
    - To na dobry początek. W naszej kafeterii chyba kogoś szukają do pomocy, więc może warto zacząć od tego?

    OdpowiedzUsuń
  23. Robert Hunter20.03.2013, 12:01

    Zauważył jej radość, w sumie nie było to trudne. Poprawiło mu to nastrój. Poczuł, że zrobił coś naprawdę dobrego.
    - No to idziemy?- zapytał się, bo dziewczyna naprawdę zapomniała na chwilę o całym śmiecie. W sumie wyglądało to bardzo zabawnie, więc Rob bez przerwy uśmiechał się jak dziecko. Charlene o wiele lepiej wyglądała, gdy się uśmiechała. Przypomniała teraz kogoś zupełnie innego. Kogoś kto przez długi okres cierpiał, a teraz odzyskał nadzieję. Niesamowite uczucie, które potęgowała pogoda. Słońce wylało się w końcu na brudne nowojorskie ulice. To będzie ciekawy dzień, pełen upragnionych rozmów.

    OdpowiedzUsuń
  24. Robert Hunter20.03.2013, 22:41

    Cisza to najgorsza tortura dla Roberta. Nienawidził jej równie mocno jak kłamstwa. Charlene po chwili wyglądania jak najszczęśliwsza osoba w promieniu 20 km, zmieniła się wręcz w posąg. Jej oczy pociemniały i zgasły. Kompletnie wybiło go to z jego naturalnego słowotoku, którym raczył każdą napotkaną osobę. Przy niej zablokował się, chociaż marzył o tym przynajmniej od poprzedniego poranka. Nie rozumiał jej zachowania, ale wiedział, że na pewno ma ku temu powody. Wchodząc do kawiarni przepuścił ją w drzwiach, ona sama wybrała stolik blisko wejścia, usiadła przy samym oknie i przywarła do niego na całą wieczność. Zagadał ją zwykłymi pytaniami o tym czy mieszka tutaj od zawsze, jaką lubi muzykę czy filmy. Wyglądała na strasznie zagubioną, a Robert nie wiedział czy potrafi jej pomóc. Cały jego entuzjazm znikł niespodziewanie. Sam też zamyślał się, próbując uśmiechać się miło do towarzyszki.

    OdpowiedzUsuń
  25. Kolejny dzień w pracy. Nic specjalnego. Kawa, zapach książek, herbata, znudzeni studenci i tak w kółko. Rutyna sprawiała, że Lily kompletnie nie miała ochoty na cokolwiek. Wygrzewała się w pierwszych promieniach wiosny wpadających do starego budynku przez ogromne okna. Raz na jakiś czas niczym robot podawała księgi i czasopisma czytelnikom. Z nudnego transu wyrwał ją dość znajomy głos. Zgrabna blondynka stała przy ogromnym dębowym biurku. Lily omiotła ją spojrzeniem. Aha! Skąd ona ją zna? Szare oczy mimo zwyczajności wydawały się dość znajome. Brunetka podała tajemniczej dziewczynie zamówioną książkę i w milczeniu oraz zamyśleniu obserwowała jak ta odchodzi do stolika.

    OdpowiedzUsuń
  26. Robert Hunter22.03.2013, 17:20

    Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Powoli zaczął myśleć, że ona po prostu chciała już iść, zapomnieć o nim czy coś w tym rodzaju. Nie wiedział co powinien powiedzieć. Zasmucił się i zapytał tylko czy chce o tym porozmawiać. Sama stwierdziła, że jeszcze się nie otrząsnęła, więc chciał jej wysłuchać. Przejął się tym wyznaniem, poruszył nerwowo na krześle i trzymał ręce na kubku z kawą. Otworzył szeroko oczy i czekał na opowieść Lene. W tym momencie cieszył się tylko, że może bezkarnie przyglądać się jej i słuchać. Nawet całą wieczność, bo miała miły, ciepły głos.

    OdpowiedzUsuń
  27. Robert Hunter23.03.2013, 13:58

    Zszokowała go ta historia, nigdy nie słyszał o podobnej sytuacji, dlatego nie wiedział co miał o tym myśleć. Słuchał jej w skupieniu i współczuł jej. Musi być cholernie samotna i zagubiona, dlatego chce jej pomóc. Złapał ją za rękę dodając otuchy, bo wyglądała teraz koszmarnie. Jak zjawa. Nie mógł złożyć jakiegoś sensownego zdania. Słowa na pewno nie są w stanie określić jej bólu.
    - Charlene, nie wiem co mam tobie powiedzieć. Musisz być niezwykle silna. Jak mogę Ci pomóc?- zapytał tak dziwnie, dziecięcym głosem. Drżącym, bo bardzo się przejął.
    On chciałby zapomnieć o swoim dorastaniu. Paskudny okres o którym nikomu nie wspomina. Czasami myśli, że nadal taki jest. Ale nie to przeszłość. Uśmiechnął się krzywo do dziewczyny, próbując wrócić na ziemię. Brak słów by opisać uczucia, które przelatywały przez jego ciało z prędkością światła.

    OdpowiedzUsuń
  28. Robert Hunter24.03.2013, 11:39

    Nie przyjmował tego do świadomości, szukał w głowie jakiegoś sensownego rozwiązania, ale nie potrafił. Ta smutna rozmowa była trudna dla obu stron. Nie wiedział jak się zachować co niestety świadczy o jego niedojrzałości, której wstydził się i ukrywał nawet przed sobą. Wyrwał kawałek strony z gazety, która leżała na parapecie, pozostawiona przez jakiegoś zabieganego człowieka i zapisał na niej swój adres.
    - To mój adres. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie wpaść- powiedział to ciepło i z tym charakterystycznym dla niego uśmiechem. Wesołym i dodającym otuchy. W jednej sekundzie wpadł na genialny pomysł, który w jakiś minimalny sposób może jej pomóc. Zabawny, bo wcześniejsza wypowiedź do tego nawiązywała.
    - Hej, może przyszłabyś do mnie dzisiaj wieczorem? Pogadalibyśmy, obejrzeli lub coś w tym rodzaju. Co ty na to?- mówiąc to już się cieszył, bo sama propozycja wydała mu się ciekawa. Miał nadzieję, że dziewczyna podzieli jego entuzjazm. W końcu to tylko zapoznawcze spotkanie.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Witam! Wydaje Ci się, gdyż na buźce jest Jared Leto - wokalista zespołu 30 Seconds To Mars :D. Na wątek jestem, oczywiście, chętna. Tylko jakieś pomysły? :) ]
    Jared McCall

    OdpowiedzUsuń
  30. [Łatwo się pomylić :DD. Pomimo tego, że Jared na własną wytwórnię płytową, to lubi czasem pośpiewać sam dla siebie. Więc może spotkają się na karaoke? Albo w jakimś pubie i Charlene spodoba się gra Jareda na gitarze i postanowi zagadać :)]
    Jared McCall

    OdpowiedzUsuń
  31. [Mi to tam wszystko jedno kto do kogo zagada. On może do niej, bo widział jak się w niego wpatrywała, czy coś tam. I skoro pomysł Ci odpowiada, to Ty zaczynasz :) ]

    OdpowiedzUsuń
  32. Robert Hunter24.03.2013, 17:40

    Widać było po niej strach, dlatego od razu odsunął się lekko. Nie wiedział z czego to wynikało. Jest na tyle otwartym lub jak kto woli naiwnym człowiekiem, że nie zakłada od razu, że ktoś chce go skrzywdzić. Jednak zgodziła się przyjść. Uśmiechnął się natychmiast i wszystkie jego obawy zniknęły.
    - Muszę już lecieć do pracy, ale trzymam Cię za słowo- mówiąc to patrzył na nią śmiało, żeby zapamiętać jej twarz na cały dzień. Od pierwszego spotkania nie mógł zapomnieć o tych pięknych, szarych oczach, które prosiły się o chwilę uwagi. Sam nie wiedział kiedy przybliżył się do niej i przytulił jak do starej koleżanki. Miał nadzieję, że nie weźmie mu tego za złe. Wstał, pożegnał się i poszedł tak szybko jak tylko umiał. Zamieszała mu tylko w głowie. To na pewno przejściowe, a przynajmniej jakoś jej pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  33. [O tak, z wielką chęcią :) Proponujesz jakieś relacje pomiędzy naszymi bohaterkami? Miejsce spotkania? Tak sobie pomyślałam, że skoro miejsce zamieszkania jest zmienne to przez jakiś czas mieszkała z Rose? Albo może mieszkać teraz, albo później. Żeby jakoś ten wątek zacząć, co Ty na to? :)]
    Rosemary Stranger

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie w jego naturze leżało narzekanie czy marudzenie. W dodatku nie miał do kogo marudzić. Chyba, że do swojego wspólnika na mało kompetentnych pracowników. Ale ostatnio pozwalniał kilka osób, na ich miejsce zatrudnił nowych i pracuje mu się nieco lepiej. Niewiele bo niewiele ale ważne, że w ogóle poszedł do przodu.
    Dzisiejszego dnia miał niezłe zamieszanie. Wszyscy jakby poszaleli i nikt nie wiedział co się dzieje. Nawet sam Jared - który zawsze miał wszystko zapisane - nie wiedział co się dzieje i co ma się tak właściwie stać. A stało się to, że jeden z zespołów, który on wypromował, zerwał kontrakt i przeszedł do innej wytwórni. Jaredowi ciśnienie skoczyło, bo - naprawdę - nienawidził czegoś takiego. Skoro już chciał zerwać ten kontrakt to mógł chociaż poinformować wcześniej o takich zamiarach, bo teraz New York Records jak i właściciel zostali na lodzie, a pieniądze które władowali w zespół poszły się jeb... Pieprzyć.
    Muzyka zawsze była dla niego pewnym odreagowaniem od wszystkiego. Lubił włączyć sobie wolną balladę i zamknąć się w swoim umyśle, pozwalał myślą krążyć po jego głowie i czasem z tych myśli nie wychodziło nic dobrego. Ale o tym nie chciał rozmawiać. Ogólnie to bardzo mało mówił o sobie, o swoich myślach i tym podobnych. Wolał to wszystko przetwarzać w samotności. Nie lubił kiedy ktoś wiedział o nim więcej niż powinien. To on miał wiedzieć wszystko o wszystkich, a nie ktoś o nim.
    Dzisiejszy wieczór postanowił spędzić inaczej niż zwykle. Ustylizował się na niegrzecznego chłopca, bo dzięki temu nikt go nie pozna. A nie chciał aby ktoś go poznał. Ogólnie to jego twarz była znana jednak tylko wśród osób, które interesowały się muzyką bądź zespołami, które się dobre jednak mało znane.
    Zdał sobie sprawę, że pewna kobieta cały czas na niego zerka. Nigdy nie mógł narzekać na brak zainteresowania ze strony płci pięknej jednak teraz jakoś... Nie miał ochoty na towarzystwo kobiet. Nie mniej jednak zachciało mu się nawiązać kontakt z ów nieznajomą. Z tego też powodu, zaraz po skończeniu występu, ukłonił się, zszedł ze sceny i poszedł w kierunku kobiety.
    - I jak się podobał występ? - Zapytał, a na jego usta wkradł się delikatny uśmieszek.
    Jared McCall

    OdpowiedzUsuń
  35. Robert Hunter24.03.2013, 20:15

    Czekał tylko na wieczór, więc nic innego nie interesowało go za bardzo. Po drodze kupił parę rzeczy do jedzenia i picia. W domu uzmysłowił sobie, że panuję tam lekki bałagan. Posprzątał szybko, czyli powrzucał wszystko gdziekolwiek, byle było czysto. Czasami jednak warto słuchać rad matek. Słysząc ciche pukanie do drzwi, spojrzał w lustro, śmiejąc się do siebie, bo przypominało to przygotowania nastolatka do pierwszego spotkania sam na sam z dziewczyną.
    - Witaj Charlene- powiedział wesoło, zapraszając ja do środka. Miał nadzieję, że spędzą miło czas i nie zanudzi jej na śmierć. Czasami musi się zdawało, że ludzie mają go dość.
    - Na co masz ochotę? Kawa, herbata, coś mocniejszego- starał się mówić to normalnie, ale z powodu dziwnej ekscytacji nie potrafił.

    OdpowiedzUsuń
  36. Słysząc pukanie do drzwi, Rosie leniwie podniosła się z kanapy sprzed telewizora, na którym właśnie oglądała jakąś komedię romantyczną, która jedynie utwierdzała Rose w przekonaniu, że dla chirurgi trzeba poświęcić naprawdę wiele. Przeczesała dłonią blond włosy po czym otworzyła drzwi z uśmiechem na twarzy.
    - Charlene, właź - powiedziała wpuszczając dziewczynę do środka. Kiedy mieszkała z kimś czuła się bardziej jak człowiek. Mogła w końcu z kimś porozmawiać o normalnych sprawach, takich jak pogoda, muzyka, jedzenie czy film. Nie musiała mówić o chorobach. Tłumaczyć rodzinom, że ich najbliższa osoba nie wybudzi się ze śpiączki czy informować o śmierci. Czuła, że posiadając współlokatorkę nie traciła człowieczeństwa, umiejętności porozumiewania się z ludźmi, a to przecież było bardzo ważną czynnością życiową - jak spędziłaś dzień? - zapytała pogodnie kierując się do kuchni - herbaty? - dodała, chwytając w dłonie czajnik.

    OdpowiedzUsuń
  37. Wstawiła wodę na herbatę, wyjęła z szafki dwa kubki i zieloną herbatę. To właśnie tej herbaty największe ilości można było znaleźć w domu u panny Stranger. Dziewczyna uważała, że jest to najzdrowsza z herbat i to właśnie jej powinno się pić najwięcej. Poza tym uwielbiała w niej to, że oczyszczała jej ciało z toksyn. Kiedy analizowała swoje własne zachowania, nawyki nabierała podejrzeń, że cierpi na jakieś natręctwa nerwowe.
    - To świetnie. Będę musiała kiedyś wpaść i posłuchać jak grasz. No ale ta praca - odwróciła się w stronę dziewczyny. Bardzo lubiła Charlene chociaż może nie znała jej bardzo dobrze czuła pewnego rodzaju więź do dziewczyny. Strasznie się bała momentu kiedy ta zdecyduje o przeprowadzce, a Rosie, znów zostanie sama. Z kotem. Własnie, kot! Jej źrenice się powiększyły i rozejrzała się nerwowo za puchatym przyjacielem, którego znowu nie nakarmiła. Nie była też pewna czy wychodząc do pracy zostawiła mu wody. Jakim cudem jest lekarzem, jak zapomina o opiece nad zwierzęciem?
    - On kiedyś przeze mnie umrze - jęknęła sięgając do szafki po puszkę mokrego jedzenia - a w pracy... Lepiej niż ostatnio. Wkupiłam się w łaski kardiochirurga, w tym tygodniu mam asystować przy operacjach, ale znając życie albo ich nie będzie, albo będą to mało inwazyjne zabiegi - tak, radość z rozcinania drugiego człowieka rozumieli tylko chirurdzy.
    Rosemary Stranger

    OdpowiedzUsuń
  38. Robert Hunter25.03.2013, 11:27

    Robert jak rasowy pan domu, skoczył szybko do kuchni i włączył wodę na herbatę. Bardzo cieszył się z wizyty tego oczekiwanego gościa, więc uśmiechał się od ucha do ucha. Widział po jej oczach, że o czymś intensywnie myśli. Mimo to zaczął ja wypytywać jak minął jej dzień. Głupie pytanie zważywszy na to, że jest sama jak palec w tak okrutnym mieście jak to. Sharky dzięki niej powoli zaczął rozumieć jakim jest szczęściarzem mając dom, pracę, pasję i przyjaciół. Brakowało mu czegoś, ale to normalne. Ludzie zawsze chcą czegoś więcej. Pokazał jej, żeby usiadła na jego ukochanej skórzanej sofie i sam też to uczynił.
    - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tutaj przyszłaś. Na co masz ochotę? Oglądamy film czy wolisz posłuchać moich nowych smentów? Wiesz nie jestem w tej sprawie obiektywny, więc muszę się kogoś poradzić.- mówił to z pasją w głosie i błyskiem w oku. Uwielbiał pokazywać siebie przez muzykę. Dawało mu to taki zastrzyk energii, że musiał z kimś się nią podzielić. Jak dobrze, że tu przyszła. Oszalał by sam w czterech ścianach. Nie potrafi długo czekać.

    OdpowiedzUsuń
  39. Nigdy nie miał problemów z nawiązywaniem nowych kontaktów. Zawsze był otwarty i towarzyski, a jego towarzysze nie mogli narzekać na nudę. Ale był też bardzo tajemniczy. O wiele bardziej wolał obserwować innych niż aby oni obserwowali jego. Wyznawał zasadę, że lepiej wiedzieć wszystko o wszystkich niż aby ktoś wiedział wszystko o nim. Było to nieco skomplikowane i nie zawsze działało. Ale głównie tak właśnie było.
    Obdarzył dziewczynę delikatnym uśmiechem i skinieniem głowy podziękował jej za występ.
    - Jaki tam ze mnie Pan... - wzruszył ramionami - jestem Jared. - Przedstawił się i wyciągnął dłoń w kierunku ślicznej nieznajomej. Lubił kiedy ktoś zwracał się do niego per "Pan". Jednak w takich miejscach jak to wydawało mu się to naprawdę głupie i pozbawione sensu. Tutaj panowały inne zasady niż na bankiecie wśród znanych osobistości. Tutaj nikt nie patrzył na wiek, pochowanie, zawód...
    Co do miejsca i klimatu, to kobieta wyglądała jakby z choinki się urwała. Nie pasowała do tego pubu, gdzie faceci liczyli tylko aby zapalić i nachlać się do nieprzytomności. Swoją drogą on - Jared McCall - także nie pasował do takiego miejsca. Jego miejsce było na salonach, a nie wśród pijaków. Ale czasami lubił się tak odstresować i powrócić do dawnych czasów. A takie miejsce jak to skutecznie mu to umożliwiało.
    Wzrokiem powędrował z jej spojrzeniem, a kąciki jego ust wygięły się w zabawnym uśmiech kiedy spostrzegł, że kobieta uważnie przypatruje się jego gitarze.

    OdpowiedzUsuń
  40. Delikatnie kiwnął głową na znak, że zrozumiał i zapamiętał. Przejechał kciukiem po jej dłoni (co w sumie nic nie sugerowało tylko było jego odruchem, którego nauczył się podczas pobytu w Londynie), a następnie puścił ją i rozejrzał się w koło.
    - Wybacz lecz wydaje mi się, że nie pasujesz do takiego miejsca... Co taka dziewczyna jak Ty, robi w takim miejscu jak To? - zapytał spokojnie, a na jego ustach błąkał się słaby uśmiech. Nie chciał by go źle zrozumiała. Jednak zazwyczaj tak się działo kiedy Jared zaczynał gadać. Mówił to co myślał, i to nie zawsze pasowało jego rozmówcą. Możliwe, że dla Charlene ta jego szczerość była ciężarem. A nie powinna być, bo szczerość jest bardzo pożądaną cechą charakteru i powinna występować u bardzo wielu ludzi.
    Schował swoją ukochaną gitarę do futerału i przysiadł się na krzesełko obok kobiety. Podszedł do nich kelner, na którego ustach widniał sztuczny uśmiech, którym obdarowywał wszystkich ludzi.
    - Małe frytki, a dla koleżanki... - zaczął jednak nie skończył, gdyż w tym momencie dał jej znak, że sama ma dokończyć jego zdanie. Nie mógł nic poradzić na to, że był głodny. A sam, w towarzystwie, nie lubił jeść. Dziwnie się wtedy czuł.

    OdpowiedzUsuń
  41. Wyśmiał ją. Dosłownie. Zaczął się z niej śmiać. Przecież ona w niczym nie przypominała mu bezdomnej, bezradnej kobietki, która musi sypiać na dworcach bądź po pupach. Dlatego teraz sądził, że dziewczyna po prostu sobie z niego zażartowała. I dlatego postanowił potraktować to jako jeden, wielki żart.
    Spojrzał na nią i rozbawiony pokręcił głową na boki.
    - Dwa razy małe frytki i dużą colę - powiedział do kelnera i posłał mu uśmiech. Nie byłby sobą gdyby nie rozegrał tego po swojemu. Przecież on miał jeść, a druga osoba już nie? To nie było w jego stylu. Najwyżej nie będzie jej zmuszał do picia coli.
    Kiedy kelner odszedł, poprawił się na krześle i wbił wzrok w dziewczynę. Uważnym spojrzeniem zmierzył jej twarz, a jego oczy zatrzymały się na wysokości jej oczu, w które zaczął się - nieco natrętnie - wpatrywać.
    - Ale tak na serio. To co Ty robisz w takim miejscu jak to? - Powtórzył pytanie i tym razem, miał nadzieję, ze dostanie prawdziwą odpowiedź. W końcu... Skąd mógł wiedzieć, że Charlene wcale sobie z niego nie żartuje?

    OdpowiedzUsuń
  42. Odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się do niej jeszcze szerzej. Naprawdę nie rozumiała dlaczego się z niej śmiał? Przecież wystarczyło na nią spojrzeć, bo tak bardzo różniła się od tych wszystkich bezdomnych ludzi.
    Spojrzał za kelnerem, którego nie było nigdzie widać, i powrócił do natrętnego wpatrywania się w oczy brunetki.
    - Nie wyglądasz na osobę bezdomną - stwierdził po krótkiej chwili ciszy. W sumie to ten temat zaczął go powoli nudzić, bo... Ile razy można wałkować to samo? Ona powiedziała mu prawdę, on nie uwierzył i wszyscy byli (nie)szczęśliwi.
    - Od dawna mieszkasz w Nowym Jorku? - zapytał, ot tak. Dla zmiany tematu rozmowy i poprowadzenia konwersacji w innym kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  43. Robert Hunter25.03.2013, 17:57

    Charlene zgodziła się na jego mały występ, więc poleciał szybko po swoją ukochaną, trochę już zniszczoną gitarę. Jego pierwsza miłość. Zagrał swoją nowa piosenkę, którą musiał jeszcze podrasować. Była wolna, ale pogodna. Jego głos idealnie łączył się z brzmieniem gitary jakby byli jednością. Uderzając struny po raz ostatni wrócił na ziemię, spojrzał na siedzącą nieopodal Charlene i zapytał jak jej się podoba. Trochę się tym przejął, odłożył gitarę, słysząc dźwięk wyłączającego się czajnika z kuchni. Nie spuszczając jej z oczu, poszedł zalać jej herbatę, uśmiechając się jak zwykle i opowiadając o okolicznościach powstania tej piosenki. Całkiem niedawno poznał kogoś kto czuł się bardzo zagubiony i samotny. Zastanawiał się czy tak łatwo zrozumie że to o niej. Tamtej nocy, w której sumienie nie dało mu spać zaczął ją pisać. Czekał, więc na jej opinię jak na wyrok.

    OdpowiedzUsuń
  44. On za to uwielbiał to robić. Uwielbiał patrzeć jak jego rozmówcy uciekają wzrokiem po kątach, jak stają się nerwowi i nieśmiali, jak mają ochotę zapaść się po ziemię... To wszystko powodowało, że czuł się usatysfakcjonowany.
    - Pół roku to dość sporo czasu - stwierdził i zwilżył usta koniuszkiem języka. - I jak Ci się tutaj podoba? - zapytał. W NY sam był tutaj o wiele, wiele dłużej. Co jednak nie zmieniło faktu, że nadal czuł się tutaj - nieco - zagubiony i wolałby spędzić resztę swojego życia gdzie indziej. Jednak miejsce jego marzeń było nieosiągalne, gdyż już dawno nie istniało. Pożarł je pożar, który zostawił po sobie tylko ból i cierpienie...
    - Od kilku lat - odpowiedział dość wymijająco. Ale nie chciało mu się liczyć od ilu siedział w NY. Tak łącznie, bo miał krótką przerwę podczas której nie mieszkał tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  45. Robert Hunter25.03.2013, 18:38

    Nie da się słowami opisać miny, która pokazała się na jego twarzy, gdy usłyszał słowa dziewczyny. Po prostu uśmiechnął się tak szeroko w tak nienaturalnie szybki czas, że od razu wyglądało to podejrzanie.
    - Tak zasadniczo to o Tobie- specjalnie zrobił pauzę, chcąc w jak najlepszy sposób zapamiętać tę chwilę. Uwielbiał potem je wspominać, najlepiej w tylko swoim towarzystwie.
    - Wiesz, w tamten dzień, w którym się spotkaliśmy nie mogłem po prostu pogodzić się z myślą, że jesteś opuszczona i pozostawiona sama sobie. Całą noc siedziałem nad tą piosenką, bo nie mogłem przestać myśleć o tym, że zostawiłem cię tam samą.- powiedział trochę więcej niż zamierzał. Nie chciał wyjść na jakiegoś popapranego romantyka.
    - Charlene, wiem, że nie chcesz pomocy od innych. Rozumiem, że to jest dla Ciebie trudne i nie chcesz wzbudzać litości, ale nie zaprzeczysz, że potrzebujesz wsparcia- ciągnął swój monolog, w którym mówił to co czuł. Mówił tak dłuższą chwilę o tym, że musi jej pomóc, że to normalnie, że jak chcę to może nocować u niego. Poczekał, aż ona coś powie, a potem zapytał się czy nie jest głodna.
    - Jestem mistrzem spaghetti, więc nie uznaje odmowy.- powiedział już z pełnym uśmiechem na ustach, bo miał nadzieję, że dziewczyna zaakceptuję jego specyficzny rodzaj humoru.

    OdpowiedzUsuń
  46. - A skąd jesteś? - zapytał. Może i nie powinien o to pytać ale skoro już temat się zaczął, to wypadałoby aby pociągnąć go - chociażby - do połowy. Bo takie nagłe zerwanie nie było w jego stylu.
    Zwilżył usta językiem i podsunął porcję z frytkami w stronę kobiety. Sam wziął jedną, umoczył ją w ketchupie i wsadził sobie do ust. Nie przepadał za fast foodami ale czasami po prostu trzeba było je spożyć, gdyż nic innego nie było dostępnego. W takim pubie raczej na owocową sałatkę liczyć nie może.
    - Skoro już masz tutaj nocować, to chociaż się posil, gdyż noc jest ciężka i jeszcze długa - powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach. Może i nie powinien się tak zachowywać jednak nie umiał inaczej. To on rządził, a wszyscy inni mieli się go słuchać.
    - Smacznego.

    OdpowiedzUsuń
  47. Aż w szoku był, że taka knajpa ma takie dobre jedzenie. Naprawdę to był dla niego bardzo wielki szok. Na pewno kiedyś poleci tę knajpę swoim znajomym ale to tak szybko nie minie.
    - Jersey... - zamyślił się głęboko - nigdy tak nie byłem. - Dodał i uśmiechnął się kącikami ust do dziewczyny. Przeczesał palcami swoje włosy i wsadził sobie do ust kolejnego frytka.
    - Gram od... - zaciął się, bo musiał szybko policzyć ile lat minęło odkąd zaczął grać na gitarze. - Od szesnastu lat - odpowiedział zgodnie z prawdą. Oczywiście to było tak w przybliżeniu, bo przecież nie będzie liczył dni, miesięcy, a tym bardziej godzin. Nie pogrzało go na tyle.
    - A Ty? Interesujesz się muzyką?

    OdpowiedzUsuń
  48. Robert Hunter25.03.2013, 19:40

    Zdał sobie sprawę, że swoją przesadną szczerością sprawił, że dziewczyna być może poczuła się jeszcze gorzej niż wcześniej. Zasmucił się jeszcze bardziej, widząc łzy w oczach Charlene. Były dla niego dowodem na swoją własną niedojrzałość. Przeklinał sam siebie, że nie potrafi nigdy znaleźć odpowiednich słów do sytuacji. Nie potrafi zachować się jak należy. Nie mógł na nią patrzeć, bo sam był przerażony, jednak podszedł do niej i przytulił. Chciał żeby ten najzwyklejszy gest poprawił jej nastrój, który sam wywołał. Jest cudowną kobietą, której stara się pomóc, ale mu nie wychodzi. Nie wie co jest bardziej przejmujące jej zagubienie czy jego ułomność. Sam też czasami żałuje, że mimo tylu okazji do zniknięcia z tego świata, nadal na nim jest. Może dlatego, że kocha życie. Nawet jeśli jest źle, nie może nadziwić się cudowi, które widać nawet teraz w tej biednej, roztrzęsionej istocie, którą trzymał mocno w ramionach.

    OdpowiedzUsuń
  49. Patrząc na niego, raczej nikt, nie powiedziałby, że ma aż trzydzieści dwa lata, jest wdowcem i założył wytwórnię płytową. Zgadzał się z ludźmi, którzy twierdzili, że nie wygląda na tyle lat ile naprawdę ma.
    - A na czym grasz? - zapytał. Ot tak. Z czystej ciekawości. bo przecież instrumentów było bardzo wiele, a ona mogła grać nawet na kilku.
    Sam był uzdolniony muzycznie. Śpiewał, grał na gitarze (klasycznej, akustycznej i elektrycznej), pianinie, fortepianie i... Na dudach, na których nauczył się grać dawno, dawno temu kiedy, jednym z jego pracowników, był czysto krwisty, uzdolniony muzycznie Szkot.

    OdpowiedzUsuń
  50. Ta gitara była jego dzieckiem i nigdy nie pozwolił jej nikomu dotknąć. Jedyną osobą, która mogła to uczynić to była jego zmarła żona. Lecz teraz jej ni ma, a to jest równoznaczne z tym, że gitary tykać też nikomu nie wolno.
    - A jaki gatunek muzyczny preferujesz? - zapytał. On najbardziej uwielbiał rocka. Szczególnie tego starego, przez niektórych zapomnianego. Lubił wynajdować stare, za to świetne, zespoły, a niektóre ich piosenki przerabiał i sam wykonywał. Tak dla siebie.
    Dokończył jedzenie swojej kolacji i odsunął od siebie pusty talerz po frytkach. Popił colą i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że takie połączenie nie jest zbyt dobre na tak późną porę. Ale co tam... Raz się, przecież żyje.

    OdpowiedzUsuń
  51. Każdy miał swój gust muzyczny i każdy lubił inną muzykę. On to szanował i tolerował. Jednak już na wstępie zaznaczał, że w jego wytwórni nie znajdą miejsca gwiazdki popu, techno, czy nawet rapu. Nie lubił tych gatunków muzycznych i nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Wolał rocka. Dobrego, starego rocka.
    - Polecam starego rocka... Na przykład z lat osiemdziesiątych - powiedział i dopił swoją colę do końca. Pustą szklankę odstawił obok pustego talerza i czekał aż ktoś to zabierze.
    - Nie... Niestety. Jutro o dziesiątej muszę być w pracy - odpowiedział z cichym westchnięciem i spojrzał na zegarek, który zdobił jego nadgarstek. - Zostało mi tylko kilka minut i będę musiał opuścić do miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  52. Robert Hunter25.03.2013, 21:56

    Ten komplement znaczył w tej sytuacji, więcej niż normalnie. Odwzajemnił jej uśmiech, który od razu wydawał się jednym z najbardziej uroczych jakie miał do tej pory okazję zobaczyć. Trzymała go tak mocno, że aż nie wytrzymał i zażartował, że chyba powinna zostać zapaśnikiem. Trochę się na tym znał, więc mówił, że nie wie czy dał by sobie radę w pojedynku z nią. Chciał odwrócić trochę uwagę od tej sytuacji.
    - No to co, chodź do kuchni. Zobaczysz mistrza w akcji.- powiedział z pełnym dumy uśmiechem i powędrował powoli w kierunku kuchni, przyglądając się swojej towarzyszce. Opowiadał o tym jak musiał się (niechętnie) nauczyć gotować. Ponarzekał trochę na NYC, bo tęsknił za swoim ukochaną Kalifornią. W dodatku ten mróz. Nic przyjemnego. Miło było porozmawiać z nią o totalnych bzdurach, dzięki którym mógł posłuchać jej głosu i opowiedzieć trochę o sobie. Takie nocne pogaduchy, zawsze miłe w takim doborowym towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
  53. Robert Hunter26.03.2013, 11:40

    Mu nie przeszkadzała to szybka zażyłość, to był zwykły gest, każdy na jego miejscu zrobił by to samo. Uśmiechał się cały czas do niej i wsłuchiwał uważnie w jej słowa. Nie mieściło mu się w głowie to, że ona być może nigdy nie zobaczy już swoich bliskich. Nie był może idealnym synem, ale zawsze w specyficzny sposób martwił się o rodziców. W sumie to było mu przykro, że ich zostawił, ale przez jego nieprzyjemne doświadczenia.. nie mógł by tam żyć spokojnie. Tutaj czuł się wolnym od wszystkich złych doświadczeń. Uciekł.
    - Może masz rację, może to jest moje przeznaczenie.- sam zastanowił się chwilę na tym i kontynuował - Na razie gniję w moim ukochanym sklepie muzycznym na Manhattanie. Tu nastąpił monolog o jego przeżyciach związanych z tym miejscem. Mówił o tym, że ludzie coraz rzadziej kupują płyty, nie mają czasu na przesłuchanie ich. Smuciło go to, bo w jego mieszkaniu co chwilę napotykało się płytę, której nie odłożył wielką komodę w salonie. To były jego dzieci, który za nic w świecie by nie oddał. Rozmawiali tak jedząc jak starzy przyjaciele. Naprawdę miły widok, bo Robert też czuł się samotny, mimo wielu "prawdziwych" przyjaciół.
    - Hej, może coś obejrzymy? Znasz "Atlas chmur"? Naprawdę świetny, myślę że Ci się spodoba- powiedział po skończonym posiłku, zachęcając ją tym jego entuzjastycznym podejściem do każdej wartościowej rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Uważam, że to jest nieco niesprawiedliwe. Wiesz, nie mam nic przeciwko poświęcania się w imię dobra i w ogóle. Ale... Chciałabym mieć chociaż odrobinę swojego życia. Tak naprawdę większość znajomości nawiązuje w szpitalu. Większość moich znajomych to ludzie z pracy, z którymi widuję się w pracy, bo później żadne z nas nie ma czasu, bo każdy chce się wyspać, chwile odpocząć - mówiła z uśmiechem. Nie przeszkadzało to jej jakoś bardzo. Była przyzwyczajona do życia, które prowadziła. I nawet nie była pewna czy potrafiłaby się teraz, nagle odnaleźć wśród tłumu ludzi, mając mnóstwo wolnego czasu. Stranger była typem osoby, który musi mieć zajęty czas, bo inaczej nie wie co ma zrobić z samym sobą. Ale jak to Rosie, musiała sobie chociaż trochę ponarzekać, odrobinkę. Bo pamiętać trzeba, że dziewczyna bardzo rzadko marudziła.
    - Na szczęście - uśmiechnęła się zerkając na szarego kota - biedny inaczej by ze mną nie dał rady - przyglądała się zwierzakowi z radością. Uwielbiała go, naprawdę go uwielbiała.
    - Jak to mówią, nie dziękuję - odpowiedziała zerkając na swoją rozmówczynię. Chwyciła ciepły kubek w swoje ręce i upiła mały łyk gorącego napoju.
    Rosemary Stranger

    OdpowiedzUsuń
  55. - Ja miałem to szczęście, że moje dzieciństwo przypadło na lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte... - Powiedział, a na samo wspomnienie tamtych lat uśmiechnął się do siebie delikatnie. Dobrze to wszystko wspomina. Chociaż czasami wolałby aby jego życie było nieco... Lepsze, bogatsze.
    Jeszcze szerzej uśmiechnął się kiedy usłyszał pytanie dotyczące jego pracy. Nie spotykał się z takim zbyt często. Powód? Wielu ludzi już go znało i wiedziało, że zarządza New York Records.
    - Pracuję jako dobra wróżka i spełniam marzenia o sławie - odpowiedział dość wymijająco. Miał nadzieję, że dziewczyna sama załapie i dalej pociagnie ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  56. Robert Hunter26.03.2013, 22:00

    Nawet nie zdążył zaprotestować, już jej nie było w mieszkaniu. Powiedział tylko ciche dobranoc, które na pewno nie dotarło do jej uszu. Przecież mogła zostać, noc na kanapie chyba nikomu nie zaszkodziła, a mogła nawet pomóc pięknym bezdomnym. Smutny spędził resztę wieczoru, zastanawiając się gdzie ona teraz jest i o czym myśli. Znowu nie mógł przez nią spać. Nie wiedział co miał robić, jak jej pomóc. Jak ona w ogóle może nie mieć domu? Musi jakoś to załatwić, tylko jeszcze nie wie jak. Z rana od razu postanowił wybrać się do parku, z pysznymi kanapkami i kawą, które na pewno jej się przydadzą. To bardzo dziwna sytuacja, w której nikt nie wiedziałby jak się zachować. Jedyna pocieszająca myśl na jaką wpadł.

    OdpowiedzUsuń
  57. Uśmiechnęła się biorąc głęboki wdech powietrza. Czuła jak jej przepona opada, ustępując miejsca dla tlenu. Pamięta jak długo robiła głębokie wdechy i wydechy, żeby wyraźnie wyczuć ruch przepony. Na samą myśl, uśmiech rodził się na jej twarzy.
    - To bardzo miłe z Twojej strony - powiedziała dźwięcznie się śmiejąc - ale uwierz, że żaden z moich znajomych nie ma teraz ochoty na wyjście z domu. Wszyscy są równie wykończeni co ja - mówiła, cały czas się uśmiechając. Uważała, że to naprawdę miłe ze strony Charlene. Przecież nie musiała zostawać z kotem, nie musiała się martwić o blond włosom - może kiedy indziej, w jakiś luźniejszy dzień - uśmiechnęła się, odkładając na bok pusty już kubek. Miała ochotę na kolejną herbatę, więc bez chwili namysłu ponownie wstawiła wodę na napój.
    - Ale jeżeli Ty masz ochotę gdzieś iść, rozerwać się to idź, mną się w żaden sposób nie przejmuj. Przyzwyczaiłam się do takiego życia - powiedziała zgodnie z prawdą, wciąż się uśmiechając.
    Rosemary

    OdpowiedzUsuń
  58. [ Dzień dobry ! Ależ oczywiście, ochotę mam zawsze... z pomysłem gorzej, bo jakoś dziś mi nic nie przychodzi sensownego. Może Ty masz coś w zanadrzu ? ; >]

    OdpowiedzUsuń
  59. [ciekawa postać. Moze dziewczyny mogłyby spotkać się właśnie gdzieś na ulicy. Jako że Latifah jest troche getto to moga sie jako tako znać huh? Zaczniesz? ]
    Latifah

    OdpowiedzUsuń
  60. Był chłodny poranek, a Latifah chwiejnym krokiem wracała z imprezy. Ubrana w ciemne jeansy i bluzę, kroczyła Broadwayem. Obudziła się obok nagiej blondyny, pocałowała ją w usta i ewakuowała się z miejsca zdarzenia. Słońce już wzeszło, a Latifah miała wołać taksówkę, kiedy dojrzała w tłumie znajomą postać. Kobieta o mizernej twarzy, stała na rogu z gitarą. Zachrypniętym głosem śpiewała, niaznaną Sade piosenkę.
    - Lene? - zapytała głośno i podeszła bliżej.
    Pamiętała Charlene z czasów kiedy mieszkała na Brooklynie. Lene śpiewała na ulicach, a młoda Latifah i jej znajomi czasem towarzyszyli jej.
    - Pamiętasz mnie? Stara, kupę czasu.
    Latifah

    OdpowiedzUsuń
  61. Robert Hunter27.03.2013, 21:06

    Miło było znowu usłyszeć jej głos. Znowu siedziała w tym samym miejscu i znowu cudnie grała.
    - Witam, witam - powiedział już stojąc naprzeciwko niej, a potem usiadł i dał jej kanapki zapakowane z mistrzowską precyzją w pudełku i kubek gorącej kawy.
    - Sam nie wiedziałem, że jestem tak dobry w robieniu kanapek. Są cudowne.- powiedział z uśmiechem, który go nie opuszczał od początku, wyjął swoją kanapkę i zaczął pałaszować razem z Charlene.
    Dzień był jakiś taki cieplejszy niż poprzednie. Zapytał się tak nie wiadomo czemu czy nie poszłaby z nim dzisiaj do sklepu. Pokręciła by się tam trochę, on sam poudawałby, że pracuję. No i oczywiście spędziliby razem więcej czasu. Charlene była idealną towarzyszką rozmów. Czuł, że słucha uważnie tego co mówi, a sama też opowiadała ciekawe rzeczy. Patrzył na nią z nadzieją, czekając na odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  62. Robert Hunter27.03.2013, 21:31

    Nie rozumiał tego zupełnie. Wydawało mu się, że go polubiła, więc nie pojmował jej odmowy. Przecież gra tutaj na gitarze, nie musi wysłuchiwać zażaleń rodziców, krzyków pracodawcy czy upomnień sąsiadów za głośną muzykę. Nie uświadamiał sobie tego, że dziewczyna tak zarabia, to jedyne w sumie co utrzymuję ją w życiu. Zdenerwował się trochę, zaczął nerwowo rozglądać się dookoła i ruszać nogami.
    - Charlene, przecież wiesz, że mogę Ci dać te pieniądze. Chodź ze mną, chyba nie chcesz tutaj siedzieć. Tam pogadamy i w ogóle..- powiedział to nienaturalnie wolno, inaczej niż zwykle. Domagał się tego jak małe dziecko proszące o kolejną zabawkę. Wyszedł na jaw jego egoizm, z którym walczył. Jednak jak widać nie zawsze mu wychodziło. Musiał dostać to czego chcę. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiał swoje zachowanie. Posmutniał jeszcze bardziej od Charlene i siedział tak wpatrując się w przechodniów.

    OdpowiedzUsuń
  63. - Ta opcja podoba mi się dużo bardziej. Ale koniecznie musisz mi towarzyszyć inaczej od razu zasnę - uśmiechnęła się promiennie do dziewczyny zalewając drugą już herbatę. Rosie również lubiła oglądać filmy i czytać książki, jednak pracując w szpitalu nie miała na to wszystko tak dużo czasu jak wcześniej. Miała zbyt dużo obowiązków, często brakowało czasu na przyjemności.
    - Raczej komedię, mam dość widoku krwi na co dzień - powiedziała, otwierając kuchenne szafki w poszukiwaniu czegoś do przekąszenia. Preferowała zdrowy styl życia, jednak od czasu do czasu lubiła zjeść coś niezdrowego.
    - Popcorn, lody czy zamawiamy pizzę? - zapytała szperając w szafkach, w poszukiwaniu odpowiedniego pożywienia.
    Rosemary

    OdpowiedzUsuń
  64. - Wracam z... Z resztą nie ważne. - nie specjalnie chciała opowiadać wszystkim o swoim trybie życia. Nie żeby się go wstydziła, ale po prostu... nie było czyn się chwalić, chociaż tutaj coś takiego było normalne.
    Pomijając fakt, że Sade jeździła na Brooklyn raczej nie chętnie i tylko po to, aby odwiedzić rodziców, wciąż miała do niego sentyment. Miło było spotkać kogoś ze starych znajomych.
    Lene wyglądała nie najlepiej. Była niezdrowo wychudzona. Życie na ulicy nie było łatwe.
    Ludzie, którzy przyglądali się śpiewaczce, widząc jej ociąganie zdążyli odejść.
    - I tak miałam iść wziąć taksówkę do domu. Może zabierzesz się ze mną i trochę przenocujesz? - Latifah zdawała sobie sprawę, jak bardzo dotkliwy może być brak pieniędzy. Zwykle nie bywała wylewna, ani chojna, lecz Charlene była jedną z dobrych osób z przeszłości.
    - Mieszkam teraz na Manhattanie.
    Latifah

    OdpowiedzUsuń
  65. Robert Hunter28.03.2013, 11:03

    - Nie musisz mi ich oddawać. Pomagam Ci tylko, to przecież jest normalne. Nie wykorzystujesz mnie. Ja cieszę się, że mogę Cię wspierać nawet w taki sposób.- powiedział to głośno, zdenerwował się nawet bardziej niż powinien. Wziął głęboki oddech.
    - Przepraszam, czasami nie potrafię odpuścić.- mówiąc to spojrzał smutnym wzrokiem na Charlene, to on tutaj ześwirował. Naprawdę uparty z niego człowiek. Może dlatego ludzie lubią go, ale wolą zachować pewny dystans. Jest go za dużo, ciągle gada i stawia na swoim. Irytujące na dłuższą metę.
    - Wpadnę tutaj popołudniu, ok? Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego za złe.- powiedział ze smutkiem w oczach i lekkim uśmiechem. Wstał i zbliżył ściśnięta dłoń, chcą przybić jej żółwika. Tutaj już uśmiechał się szczerze i cały jego optymizm powrócił na dobre. Ta wersja Roberta jest o wiele lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  66. Sięgnęła do szafki po dwie miski, otworzyła zamrażarkę, z której wyjęła pudełko lodów i nałożyła do obydwóch miseczek śmietankowo-czekoladowe lody, które wręcz uwielbiała. Schowała pudełko, chwyciła łyżeczki z miseczkami i ruszyła w stronę kanapy.
    - Zrobione - uśmiechnęła się kładąc na stoliku naczynia. Usiadła wygodnie na kanapie, podkładając sobie jedną z poduszek pod plecy, chwyciła miskę i ułożyła ją sobie dokładnie, z wielką starannością na kolanach.
    - Gdyby nie Ty, pewnie leżałabym już plackiem w łóżku - uśmiechnęła się do Charlene - nie możesz mnie szybko opuścić bo znów będę zachowywać się jak robot - zaśmiała się, wpatrując się w telewizor.
    Rosemary Stranger

    OdpowiedzUsuń
  67. - Do aktualnych czasów ja nic nie mam. Ale wtedy jakoś... Lepiej było. Ludzie byli ze sobą bardziej zżyci. Teraz... Teraz to nawet chłopak zrywa z dziewczyną przez SMS`a. A kiedyś to było nie do pomyślenia. Nie uważam, że rozwój techniki jest zły, bo jest bardzo dobry. Tyle, że... Ludzie nie umieją z niej korzystać, bo ze wszystkiego trzeba korzystać z głową, a niektórzy tego nie potrafią. - Powiedział to co myślał. Mówił prawdę, nie kłamał. Takie było jego zdanie i takie zdanie - zapewne - miało bardzo wiele osób.
    Spojrzał na kobietę, a kąciki jego ust wygięły się w łagodnym uśmiechu.
    - Obserwuję, słucham i spełniam muzyczne marzenia - odpowiedział. Nigdy nie lubił mówić wprost o sobie, bo to było - naprawdę - bardzo nudne. Wolał tworzyć takie zagadki dzięki którym jego rozmówca mógł się czegoś o nim dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  68. Uśmiechnęła się szczerze.
    - Jestem modelką.Mam hajs, więc jest w porządku.
    Większość jej starych znajomych patrzyła na nią z politowaniem i pogardą, kiedy opuszczała Brooklyn, ale Latifah i tak to nie obchodziło.
    Złapała Lene za rękę, a drugą zawołała taksówkę, która natychmiast przyjechała. Wpakowały się do środka.
    - Więc, jak tam życie? Byłaś ostatnio na Brooklynie? Nie byłam, tam od wieków. - zapytała, kiedy już podała adres na pięćdziesiątej drugiej ulicy.
    Latifah

    OdpowiedzUsuń
  69. Robert Hunter28.03.2013, 16:04

    Gdy skończyli grać, przybili sobie piątki i zniknęli za kulisami równie szybko jak się pojawili. Nie mógł skupić się na tym co mówią do niego koledzy, więc pożegnał się z nimi i poszedł w stronę stolika Rose. Dopiero co złapał oddech po wysiłku na scenie, a już musiał zmagać się z ciężkim, gorącym powietrzem w klubie. Uśmiechnął się, gdy złapał kontakt wzrokowy z Rose. Poprawił włosy, bo zdał sobie sprawę, że musi wyglądać na trochę zmęczonego. Przywitał się i usiadł naprzeciw niej.
    - I jak, daliśmy radę? Dzisiaj mieliśmy chyba wyjątkową widownię. Nie często można spotkać w tłumie ciekawych, początkujących chirurgów.- powiedział z tym miłym błyskiem w oku. Miał nadzieję, że spodoba jej się ten komplement. Chciał zacząć jakoś neutralnie, bo często lubi zawalać nowo poznanych ludzi milionami niezręcznych pytań. Zawołał kelnera i zamówił dwa drinki.
    - Chyba musimy się przedstawić, wiesz tak na poważnie. No chyba, że wolisz zostać przy tym panu.- mówił to spokojnym, ciepłym głosem, wyciągając rękę do uściśnięcia dłoni.
    - Jestem Robert, ale wszyscy mówią na mnie Sharky. Wiesz, taki pseudoartystyczny pseudonim. Szczerzył przy tym zęby, bo czekał na to spotkanie dosyć długo. Pięknie wyglądała. Zauważył, że mają na sobie skórzane kurtki co wydało mu się teraz bardzo zabawne i nie omieszkał podzielić się tym spostrzeżeniem z towarzyszką.
    - Fajna kurtka- popatrzył jej wtedy głęboko w oczy jakby chciał z nich coś wyczytać. Jego zabawę w detektywa przerwał kelner niosący dwa kolorowe drinki. Zapowiada się bardzo miły wieczór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robert Hunter28.03.2013, 16:06

      [ Hej pomieszały mi się okna XD Przepraszam, ale pomyłka :C]

      Usuń
  70. Robert Hunter28.03.2013, 16:26

    [ Boże, jestem tak wykończona szkoła i przygotowaniami do świąt, ze już nie myślę. Swoją drogą to odpisałaś mi tak samo jak Robertowi Charlene. Magia świąt XD]
    Cały dzień rozmyślał nad swoim zachowaniem. Dzisiaj za bardzo nie mieli z niego pożytku, siedział tak bezsensu za ladą, zbywał każdego klienta z jakimś niewartym zachodu problemem. Liczył tylko czas do wyjścia jak uczeń w szkole i rozmyślał jak przeprosić Charlene za dzisiejsze zamieszanie. Nie miał żadnego pomysłu, więc w drodze do parku wstąpił do pizzerii. Wziął ze sobą gitarę.
    - Cześć, może przyda Ci się druga gitara? Podobno za duety można zgarnąć całkiem sporą sumę.- powiedział to wesoło, bez żadnych podtekstów. Patrzył na nią tymi pełnymi nadziei oczami i wyciągnął z futerału swoją gitarę.
    - Chyba, że najpierw wolisz zjeść pizzę?- uśmiechał się bez przerwy i pytał jak jej minął dzień. Nie warto wracać chyba do tego o czym chcę się zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  71. [witam witam ;D a nawet mam pomysł na wątek - co myślisz, żeby panie się poznały w kawiarni,w której pracuje Fran? Lene mogłaby tam śpiewać od czasu do czasu ;D]

    Fran

    OdpowiedzUsuń
  72. Po zapisaniu tytułu i numeru książki na osobistą kartką czytelniczki dziewczyna jeszcze raz spojrzała na odchodzącą postać. -Dosyć często Cię tutaj widuję...-mruknęła.- I chyba nie tylko tutaj. -powiedziała głośniej, bo dziewczyna chyba jej nie usłyszała. -Tak,tak mówię do Ciebie panno...-spojrzała w kartę. -... panno Mindless. -zdziwiona dziewczyna odwróciła się w stronę biurka. Rozochocona nadzieją na rozmowę z kimś poza pracowników biblioteki Lily usiadła na mosiężnym biurku.

    OdpowiedzUsuń
  73. [ Świetny pomysł, lepszego bym nie wymyśliła z pewnością ! Tylko jeszcze jedno pytanko: Znają się, czy widzą się dopiero pierwszy raz ? ; ) ]

    Dorian.

    OdpowiedzUsuń
  74. [Ah te święta, pożerają całą moją energię i kreatywność, ot co]

    Rosemary uśmiechała się cały czas jak to miała już w zwyczaju. Nie ważne czy była zmęczona, wykończona psychicznie czy najzwyczajniej w świecie nie miała humoru - nie potrafiła tym obarczać innych dlatego cały czas się uśmiechała, mając nadzieje, że jej uśmiech poprawi chociaż trochę nastrój innym. Nie oszukujmy się, kiedy spoglądamy na uśmiechniętego, pogodnego człowieka sami mamy jakiś taki inny, nieco lepszy nastrój.
    - Przestań gadać tylko oglądaj - powiedziała blondynka z uśmiechem, zajadając się lodami. Może i była zmęczona, jednak nie potrafiła od tak sobie iść do swojego pokoju i pójść spać, skoro współlokatorka zaproponowała film. Tym bardziej, że Rosie się zgodziła; teraz więc siedzi i ogląda. Zresztą, pomimo zmęczenia było jej dobrze. Mogła się nieco odprężyć.
    - Co powiesz na jakieś wyjście do muzeum w jakiś dzień? Dawno w żadnym nie byłam, a w zasadzie z chęcią bym się przeszła. A Ty? - zapytała po jakimś czasie oglądania filmu.

    Rosemary Stranger

    OdpowiedzUsuń
  75. Robert Hunter1.04.2013, 19:14

    Wolał z nią zagrać, o wiele bardziej był zaciekawiony tym wspólnym muzykowaniem, niż konsumowaniem tej pizzy.
    - Zagraj co najbardziej lubisz. Spróbuję się dopasować. To ja tutaj jestem gościem.- śmiał się przyjaźnie, naprawdę nie chciał się narzucać czy tym bardziej popisywać. Nie mógł się wprost doczekać, gdy znowu będzie patrzył na delikatne dłonie uderzające mocno w struny i ten piękny, oryginalny głos. Chciał się zachować fair, nawet jeśli wyszedł przy tym na dziwnego czy fałszywie nieśmiałego. Jest na tyle dobrym człowiekiem, że nie można spodziewać się po nim kłamstwa czy egoizmu. Ten jego przedziwny charakter sprawia, że ludzie często nie potrafią go zrozumieć, dlatego odczuwa pewną więź z Charlene. Przypomina mu ona o jego samotności, spowodowaną brakiem bliższych kontaktów. z ludźmi. Szybko załapał melodię, którą grała dziewczyna. Grali razem płynnie, czysto i wprost magicznie. Miał wrażenie, że są tam sami. Charlene śpiewała, on był jednoosobowym chórkiem i bez przerwy uśmiechał się od ucha do ucha. Ich występ nagrodzono nieśmiałymi jeszcze oklaskami i drobnymi monetami. Zapytał się czy ma jeszcze jej towarzyszyć czy sobie iść. Naprawdę nie chciał jej w jakikolwiek sposób zranić.

    OdpowiedzUsuń
  76. Robert Hunter2.04.2013, 11:24

    - Oczywiście, nie mógłbym przepuścić takiej okazji.- powiedział ciepłym głosem. Cały czas ją obserwował. Widać było, że nie lubi takiego tłumu ludzi. W takim razie ona jest tutaj codziennie wbrew sobie. Zasmuciło go to ogromnie, uśmiech z jego twarzy. Grali jakąś wolną, smutną piosenkę, która idealnie wpasowała się w nastrój Roberta. Uśmiechał się mimo wszystko, jednak już bez radości w oczach, które teraz zmieniły jakby swój kolor. Przegryzał wargę, skupiając się bardziej na swoich intensywnych poszukiwaniach rozwiązania, niż na grze. Gubił się już trochę, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Gdy go już olśniło, poczekał na koniec występu i zapytał z całą pewnością w głosie.
    - Nie chciałabyś może zagrać w sobotę w Panic Station?- mówił to z podekscytowaniem, opowiadał o tym, że na pewno dobrze zarobi, że fajnie by było, gdyby tam zagrała itd. Miał nadzieję, że się zgodzi.

    OdpowiedzUsuń
  77. Robert Hunter2.04.2013, 17:45

    Zastanawiał się z uśmiechem na ustach.
    - No dobra, skoro tego chcesz. Wyjdziesz na głupka? Raczej ja to zrobię, bo jak widać nie zawsze umiem się skupić.- nawiązał do poprzedniego wykonania, które nie wyszło mu dobrze. Miło było tak siedzieć, zapominając o całym bożym świecie. Mógłby zostać z Charlene tutaj całą wieczność, ale widział, że ma jeszcze parę ważnych spraw do załatwienia.
    - Muszę już lecieć, jakby co to wiesz gdzie mnie szukać- mówiąc to na jego twarzy pojawił się prawie niezauważalny, miły uśmieszek.
    - To w Panic Station około 19 w piątek, tak?- chciał się upewnić, bo teraz znowu będzie musiał czekać na spotkanie z Charlene. Naprawdę ucieszył się, widząc entuzjazmu dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  78. Robert Hunter3.04.2013, 18:07

    Był o wiele wcześniej, bo nie mógł już usiedzieć w domu. Zauważył Charlene przed wejściem i od razu ruszył w jej kierunku. Przytulił się do niej, sam był zaskoczony swoim miłym gestem i przywitał się. Uśmiechnął się szeroko i wprowadził ją do środka.
    - I jak, bardzo się stresujesz?- mówił to z ojcowską troską, patrząc jej w oczy- Tak między nami, ja zawsze się stresuję jak dzieciak. Mam nadzieję, że nie przyniosę Ci wstydu- powiedział to z przymrużeniem oka, oprowadzając Charlene po scenie. Będzie dużo młodych ludzi, którzy pewnie tak jak on sam mają dosyć współczesnej muzyki. Oni będą grali totalnie na żywo i przede wszystkim dla przyjemności słuchaczy i własnej satysfakcji. Zero kłamstw i obłudy. Na samą myśl o tym fałszu Sharkiego zawsze przechodzi dreszcz obrzydzenia. Ludzie powoli zaczęli się schodzić, zapytał się dziewczyny co będzie grała i czy chcę sobie jeszcze poćwiczyć. Uśmiechał się przy tym, bo sam też przechodził kiedyś taki test. Opowie go później, bo teraz może napędzić jej tym stracha. Naprawdę straszna opowieść. Trzymał za nią kciuki,a le był pewny, że wszystko pójdzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  79. Robert Hunter5.04.2013, 20:17

    Nie da się opisać słowami wyglądu Charlene tamtego wieczora. Błyski w jej oczach, zapewniały o dobrym samopoczuciu i szczęściu. Trzeba przyznać, że schlebiało mu to. Zauważył jej entuzjazm, ale też i ten nieznany mu wyraz twarzy, który świadczył o tym, że Charlene przypominała coś sobie z przeszłości. Nie potrafił się ugryźć w język, dlatego od razu zapytał o co chodzi. Potem poszedł na chwilę pogadać z tym właścicielem lokalu. Wrócił z stamtąd jeszcze bardziej wesoły i pewny siebie. Zostało jeszcze tylko kilka minut do ich występu, dlatego Robert zapytał czy dać jej kopniaka na szczęście. Poczuł jakby znali się już wiele lat, nie wyobrażał sobie spędzić tego ciekawego wieczora z kimś innym. Była osobą, która stawała się dla niego siostra, której nigdy nie miał. Z tym pozytywnym uczuciem wyszli na scenę, czekał uważnie na to kiedy Charlene zacznie grać i uśmiechał się, pokazując swoją jakby dziecięcą twarz.

    OdpowiedzUsuń
  80. [ Witam, właściwie zadowolę się wszystkim, co przyjdzie Ci do głowy. Może być to nawet zwykłe spotkanie, zaczepka, w czym najbardziej się odnajdujesz. ]

    OdpowiedzUsuń
  81. [ Może być! Mam rozumieć, że zaczniesz? Byłoby mi bardzo na rękę. (: ]

    OdpowiedzUsuń
  82. Kolejna represja, brak zrozumienia i ten skrzeczący głos, mówiący, że to już naprawdę, tym razem ostatnie ostrzeżenie, za nim wyleci z zajęć. Kto chciałby się użerać z idiotami, a już na pewno ze starą francuską panną, która skończyła na małym uniwersytecie muzycznym, marząc wprawdzie o karierze w Paryżu, wśród wschodzących celebrytów. Ale zostawiając teraz ten temat. Nie liczył już, który to raz został wyrzucony z zajęć, to była swego rodzaju rutyna, nawet przezabawna. Ale nie było mu do śmichu, kiedy ulicami dosłownie lała się woda, a paczka papierosów, schowana na dnia mokła niemiłosiernie, dając mu tym samym powód do podirytowania na resztę dnia. Dookoła ludzie, na pozór szarzy, stwarzający pozory, kłamliwe istoty będące powodem do wiecznie ironicznego uśmiechu na twarzy Vincenta. I ona, jedyna, wyróżniająca się swoim byciem wśród tej pełni podmiotów bezużytecznych. Przesunął machinalnie dłonią po mokrym policzku, w prawdzie nie rozpoznając ani nut, ani słów melodii jaką dało się dookoła słyszeć. Jednak mimo wszystko, bezszelestnie wręcz stanął obok, zrzucając ostrożnie, jakby był ze szkła futerał z pleców, chwilę później wyciągając chyba jedyną wierną z masy kochanek jakie przewinęły się w życiu młodzieńca, swoją damę. Swoją duszę, królestwo, piękno. Powoli, delikatnie przejechał smyczkiem, w chwilę później zaczynając grać nuty ''Ofry Harnoy'', która rozbrzmiała wśród szumu ulicznego gwaru i kropel deszczu, dudniących z wielką siłą o brudne chodniki.

    OdpowiedzUsuń
  83. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Jeśli tylko masz jakiś pomysł, to oczywiście. :D]

      Catherine Westwood

      Usuń
  84. Robert Hunter10.04.2013, 19:16

    Całym sobą czuł piękne brzmienie ich muzyki, zachwycając się nią jakby była najwspanialsza na świecie. Naprawdę szło im świetnie, dlatego bardzo żałował, gdy musieli zejść ze sceny. Przedstawił wszystkim zebranym przyszłą gwiazdę, bo z pewnością czuje uszy łowców talentu dowiedzą się o niej szybko. Podziękował za występ publiczności, a potem za kulisami podniósł z radości Charlene.
    - Jesteś niesamowita! Miażdżysz wszystkich swoim głosem, naprawdę. Nie słyszałem nigdy czegoś lepszego, a wiedz, że nie od dzisiaj siedzę w tym świecie- mówił to z taką szczerością i szczęściem wypisanym na twarzy, że można by uznać, ze jest niezrównoważony psychicznie.

    [ Przepraszam, że nie piszę tak regularnie, ale egzaminy coraz bliżej :c]
    - Chodźmy uczcić sukces- powiedział z szarmanckim uśmiechem i zaprosił ją do pójścia w kierunku baru.

    OdpowiedzUsuń
  85. Robert Hunter12.04.2013, 20:35

    Zawołał barmana, zamówił dla siebie piwo, a potem zapytał czego napije się Charlene. Ciągle opowiadał o dzisiejszym występie, ale też o swoich koncertach w tym klubie. Wzniósł toast za jak to dobitnie ujął "największy talent amerykańskiej muzyki w przeciągu przynajmniej 10 lat". Uśmiechał się bez przerwy, ich rozmowy przerywały pochwały znajomych Roberta, których cierpliwie przedstawiał Charlene.
    - Tylko żebyś nie spoczęła na laurach po tym wieczorze- zażartował, udając niby nauczycielski głos. Opowiadał jej o Panic Station, o ludziach, którzy zaczynali tutaj karierę albo jakie gwiazdy tutaj imprezowały. Niby nie ważne wiadomości, ale ciekawie opowiedziane przez mężczyznę, mimo to Sharky w końcu, bo wykładzie ugryzł się w język.
    - A potem się dziwie, że nikt ze mną nie wytrzymuję- powiedział to normalnie, jednak było po nim widać, że trochę go to boli. Zamilkł i zapomniał o całym świecie. Dziwna chwila. Zastanawiał się czemu tak się zachowuję, ale nie przychodziła mu do głowy żadna sensowna odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  86. Robert Hunter13.04.2013, 19:13

    Jej słowa zabolały go jeszcze bardziej. Z chęcią w tej chwili uciekłby gdzieś daleko, może nawet bardziej, niż Charlene. On nie był typem samotnika, ale potrzebował czasami odpocząć od wszystkich.
    - Wiem, rozumiem Cię. Tylko, że nie mogę się z tym pogodzić.- denerwowało go to, że nie wie co ma jej więcej powiedzieć. Przełknął głośno ślinę, czując ogromną złość i smutek jednocześnie. Napił się szybko i patrzył na Lene, próbując się uspokoić.
    - Przepraszam.. Lene, chciałbym Ci tylko powiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć.- zbliżył się do niej, patrząc głęboko w oczy. Powiedział jej, że jest wyjątkowa, że nie powinna się się ciągle ukrywać. Nie chciał, żeby zabrzmiało to zbyt łzawo, dlatego uśmiechał się serdecznie.
    - Wiem, że to bardzo nie odpowiedni moment, ale zapytałem się dzisiaj właściciela tego klubu, czy nie potrzebuje jakiejś kelnerki i powiedział, że jakbyś chciała to możesz zacząć tutaj pracować. Chyba dobrze by było zacząć jakiś nowy etap, nieprawda?- powiedział to już z całym optymizmem jaki w sobie od zawsze miał.

    OdpowiedzUsuń
  87. -Nie mam pojęcia...-mruknęła i spuściła speszona wzrok.-Właściwie to ja nigdzie tutaj nie wychodzę. Zajęcia,karmienie kota,fotografowanie starych budynków,bibliotek,noce robienie projektów,zajęcia, karmienie kota...-spojrzała ponownie na dość zmieszaną twarz współrozmówczyni.-Najpewniej widziałam Cię gdzieś na zielonych wyspach, w Anglii...Może w Londynie?-krzyknęła dość zachwycona.-Londyn...To na pewno był Londyn. Skąd jesteś? Jak Ci na imię? Wyglądasz dość brytyjsko...Albo nie. Nie. Chyba nie... Może po prostu mi się zdawało...-odetchnęła jakby zmęczona strumieniem słów, które przed sekundą z siebie wyrzuciła.

    OdpowiedzUsuń
  88. Robert Hunter13.04.2013, 22:07

    Nigdy jeszcze nie widział, żeby ktoś aż tak ucieszył się z czegoś. Niby nic wielkiego, a wywołało u niej taką radość. Nie mógł nie ucieszyć się, widząc szeroki uśmiech na ustach dziewczyny. Gdy go uścisnęła, poczuł ogromną falę niesamowitej energii, która przeniknęła każdą część jego ciała.
    - Chyba ty żartujesz? Nie masz mi za co dziękować- powiedział z ukryta dumą w głosie. Patrząc na Lene, uświadomił sobie, że traktował ją trochę jak młodszą siostrę, zagubioną nawet bardziej, niż on sam. Może trochę przesadzał, ale coś w środku kazało mu opiekować się Charlene. Nie spotkał jej przez przypadek, to było swojego rodzaju przeznaczenie. Uśmiechnął się pod nosem, rozmyślając o tym i przytulił bez słowa do dziewczyny.
    - Dobra, choć pogadamy z nim. Wiesz, musimy wywalczyć dobrą pensje, prawda?- zaśmiał się cicho, prowadząc ją do zaplecza klubu. Kręciło się tam parę osób, ale w końcu znaleźli Charliego. Przywitali się i Robert zapoznał ich ze sobą.
    - To ja pójdę po coś do picia, a wy zacznijcie beze mnie- powiedział, poklepując Lene po plecach, dodając jej telepatycznie odwagi.

    OdpowiedzUsuń
  89. Robert Hunter14.04.2013, 15:50

    [ Dzięki, nie zauważyłam tej listy XD]
    Robert kręcił się gdzieś w pobliżu, uważnie obserwując ich rozmowę. Zauważył w końcu tą ledwie zauważalną pewność siebie i uśmiech na twarzy Lene. Podszedł do stolika i usiadł nienaturalnie szybko.
    - I jak ? Przyjął Cię, prawda?- powiedział to z takim wielkim przejęciem, bo zdawał sobie sprawę ile to dla niej znaczy. Gdy usłyszał, że ma przyjść już jutro to ucieszył się jeszcze bardziej, obdarzając Charlene szerokim, szczerym uśmiechem.
    - No to za nowy początek, do którego ja też muszę się przygotować- powiedział z niepewnym uśmiechem i stuknął szklanką z piwem o drinka dla dziewczyny. Cieszył się z sukcesu tym bardziej, gdy uświadomił sobie, że przynajmniej tak pomógł zagubionej dziewczynie, którą poznał niedawno w parku. Można powiedzieć, że spełnił już swoją rolę, mógłby podziękować za kolejny epizod z jego życia i przejść do następnego, ale Charlene stała się dla niego jak młodsza siostra o której przecież zawsze marzył. Miał nadzieję, że nie wydaje jej się tylko szaleńcem, który za dużo mówi i za dużo gestykuluję. Chciał, żeby uważała go za dobrego faceta ze swojego rodzaju poczuciem humoru. Zapytałby się o to, gdyby nie opuściła go wtedy odwaga, która w niewyjaśniony sposób zniknęła.

    OdpowiedzUsuń
  90. [No proszę. Ja także mam za niedługo egzaminy gimnazjalne xD. Wątek bardzo chętnie gorzej tylko z pomysłem. Może coś w stylu, że Ali szukałaby opiekunki dla psa i zgłosiłaby się do tego Lene? ]
    Alison McCall

    OdpowiedzUsuń
  91. [Skoro pomysł Ci odpowiada to zaczynasz Ty ^ ^ . I ja także życzę Ci powodzenia :) ]
    McCall

    OdpowiedzUsuń