24 marca 2013

Open up your plans and damn you're free.

* trzyma w swoich dłoniach cudze serca * nie zapomnij o oddechu * drugi rok rezydentury * błagam, mam dość * życie jest trudne * wolę być cicha i wszystkim obca, niż nazywana dziwką * czuje jak bije * szybki oddech * znowu zapomniała nakarmić kota * i chyba zostawiła otwarte okno * spóźnia się, bo przed wyjściem musi trzy razy sprawdzić czy wszystko powyłączała i pozamykała * słychać tylko pager * zgrabna sylwetka * znowu biegnie * łatwo ją zachwycić * kiedy mówi, żadnych prezentów - znaczy przynieś ich jak najwięcej * pragnie miłości * szuka szczęścia * kardiochirurg!? GDZIE!? * nie usłyszysz z jej ust przekleństwa, nie usłyszysz krzyku chyba, że doprowadzisz ją do granic cierpliwości * mówi cicho * szybko się rumieni * mało mówi * ciągle się czegoś boi, ale kiedy trzyma w ręce skalpel to ona jest panią ziemi *

- Wymagasz ode mnie prawdy, ale kiedy ją słyszysz wmawiasz mi, że to kłamstwa.

Nie wysoka, nie niska. Nie gruba, nie chuda, w zasadzie to za chuda. Zapadnięte policzki, często cienie pod oczyma skrywane pod warstwą korektora i rozświetlacza. Schludna. Włosy zawsze idealnie związane, wygładzone, miękkie. Dłonie odżywione i gładkie. Nienaganna postawa i wymowa. Cicha i skromna. Często spotkasz ją z subtelnym uśmiechem, którym wita każdy poranek. Cierpliwa. Bardzo trudno jest ją wyprowadzić z równowagi. Nie krzyczy, nie przeklina, nie złości się i nie płacze. Nie, kiedy w pobliżu są ludzie. Ma wspaniały kontakt z dziećmi przez co myśli o specjalizacji w chirurgi dziecięcej, jednak zdecydowanie bardziej woli bijące serca. Marzy się jej własna gromadka dzieci. Duży dom z wielkim ogrodem, kochający mąż i wakacje nad morzem. Taka właśnie jest nasza słodka Rosemary, która wciąż uczy się walczyć o swoje. Przecież wśród chirurgicznych rekinów, sama musi nim być. Potrafisz sobie wyobrazić naszego aniołka z trzema rzędami ostrych zębów? Ja też nie. Jednak, jeżeli Rosie chce bardziej być kardiochirurgiem powinna zacząć ostrzyć swoje kły.

Rosemary Stranger
zatrzymała się na wieku dwudziestu sześciu lat,
nie pytaj ile ma naprawdę bo i tak Ci nie powie.
Ojciec Amerykanin, matka Francuzka.
Wynajmuje mieszkanie ze współlokatorką,
nie pytaj skąd ma pieniądze.
Ma kota, szarego maine coona.
Kocha być chirurgiem, ale cały czas zastanawia się
czy nadaje się do tego.

one, two, three


witam się ładnie ja i Rosie. Na zdjęciu Cara Delevingne, znalazłam je na weheartit.com Lubię powiązania i wątki średnie i długie(ale nie tasiemce na 2 strony worda). Mam nadzieje, że będzie nam się tu miło spędzało wspólnie czas. Kartę możecie spotkać również na innych blogach, ale po prostu polubiłam Rosie ;)


60 komentarzy:

  1. [Bardzo ciekawa osóbka :) Może wątek?]
    Charlene.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Mi pasuje :) Tylko zjem kolację i zacznę ^^]
    Charlene.

    OdpowiedzUsuń
  3. [No proszę, kogo tu przywiało ^ ^. Ja bym chciała wątku (tylko, że znów nie mam na niego pomysłów). Obiecuję zacząć jak mi coś podsuniesz :D]
    Jared McCall

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hahaha. Cieszę się, że nie tylko ja mam świra na jego punkcie. A wątek mi się podoba i dlatego już zaczynam :D. Ej! W ogóle w dopisku masz mały błąd: "Nie zdjęciu Cara Delevingne" zmień na "Na zdjęciu..." xD]

    - Co za banda idiotów - warknął sam do siebie kiedy trzy godziny po zrobieniu tatuażu nadal nie mógł ruszyć ręką. Jego ciało zdobiło już kilka tatuażów. Niektóre mniejsze, niektóre większe. Jednak po żadnym nie czuł się tak źle jak po tym i nie do końca wiedział czym to jest spowodowane. Z samego początku nie było tak źle, bo mógł ruszać ręką tylko to powodowało okropny ból. Dopiero później zdał sobie sprawę, że ręką w ogóle nie może ruszać. Po raz pierwszy - i zapewne ostatni - zmienił tatuażystę. W ogóle co go pokusiło do tego aby zmienić? Ah tak... Opinia, bo podobno to studio było o niebo lepsze niż tamte w którym robił poprzednio. Szkoda, że musiał przekonać się na własnej skórze, że wcale tak nie było.
    Nie wiedział co ma robić. Znachor był z niego żaden. Potrafił wyleczyć małe skaleczenie, grypę, czy też przeziębienie. Jednak jeśli pojawiała się jakaś inna choroba, to nagle nie wiedział co ma robić, jak to leczyć. Ogólnie dziwnie wtedy było.
    Bez większego zastanowienia wziął swoją komórkę i wybrał numer do szpitala. Po kilku sygnałach, w końcu, ktoś raczył odebrać. Przedstawił całą swoją historię, tą którą powinien wiedzieć lekarz aby mu pomóc, i ze spokojem odpowiadał na wszystkie pytania.
    - Proszę przyjechać do Nas na oddział. - Usłyszał w słuchawce i westchnął ciężko. Nie miał co robić tylko po szpitalach latać jak głupek jakiś. Nie skomentował tego jednak w żaden negatywny sposób i pożegnawszy się zaczął się szykować. Musiał znaleźć dokumenty, które potwierdzałby jego tożsamość oraz inne świstki, które - dla niego - były niepotrzebne, natomiast dla lekarzy były bardzo potrzebne.
    Nie musiał długo czekać na przyjęcie. Od razu zaprowadzili go na salę, pokazali jego łóżko i kazali poczekać aż ktoś się zjawi.
    Jared spokojnie usiadł na łóżku, wyciągnął książkę, którą z sobą zabrał, i wziął się za czytanie.
    Nim ktoś się tutaj zjawi, to prędzej umrę przemknęło mu przez myśl.

    OdpowiedzUsuń
  5. Robert Hunter24.03.2013, 20:06

    [Matko, kocham ją :D Co powiesz na to żeby Robert wpadł do szpitala z urazem ręki? Pusta w głowie :c Chyba, ze tobie pasuje ? :D]

    OdpowiedzUsuń
  6. Charlene czasem, mimo swojej nieufności, potrafiła błagać ludzi o litość. Bywały dni, gdy temperatura na zewnątrz stawała się nie do zniesienia, a ona oddałaby wszystko za jedną noc spędzoną w ciepłym pomieszczeniu. Gdy Rosemary zgodziła się przyjąć ją pod swój dach, miała ochotę skakać z radości. Blondynkę znała już od dawna. Można powiedzieć, że nie miała do niej większych uprzedzeń.
    Wracała właśnie z Central Parku, trzymając w rękach futerał. Zarobiła względnie dużą sumę. Mogła być z siebie dumna. Cieszyła się na myśl o tym, że tego dnia po raz kolejny zaśnie, mając pod głową miękką poduszkę.
    Dotarła do mieszkania kobiety po krótkiej wędrówce. Zapukała do drzwi, mając nadzieję, że ta przyszła już z pracy.
    Charlene.

    OdpowiedzUsuń
  7. Robert Hunter24.03.2013, 21:31

    Genialnie zaczął się ten dzień. Najpierw spóźnił na autobus do pracy, przez co do niej też. Potem zapomniał zamknąć sklepu i wracał się przez połowę miasta. Wieczorem poszedł na trening. Boks od zawsze pomagał mu się wyluzować, oderwać od rzeczywistości. Uderzając rytmicznie w worek, myślał o różnych nurtujących go sprawach. Nagle poczuł chwilowy ból w prawej ręce. Nie przerwał, uderzał dalej z większa siłą. Ból nie ustawał, rósł z każdą minutą. Robert zignorował to, był zbyt zajęty. Poszedł do domu, jednak przez tę nieszczęsną rękę nie potrafił zasnąć. Rano poszedł prosto do szpitala, który był niedaleko. Chodził po korytarzu czekając na swoja kolej, bo nie należy do cierpliwych ludzi. Słysząc swoje nazwisko, trochę się uspokoił i wszedł powoli do pokoju, trzymając się za nieustanie boląca rękę. Nie lubił tego chłodnego, lekarskiego tonu.
    - Dzień dobry, pani doktor- przynajmniej on powiedział to wesoło, mimo złego stanu samopoczucia. Usiadł zniechęcony na kozetkę i przyglądał się lekarce. Bardzo młoda i piękna. Świat naprawdę jest niesprawiedliwy.
    - Tutaj -powiedział, dotykając swojego prawego przedramienia. Podwinął rękaw pokazując swoje oryginalne tatuaże.
    - Zaczęło się wczoraj, gdy boksowałem. Myślałem , że to zwykły skurcz. Ale boli mnie dalej, coraz mocniej.- mówił z grymasem na twarzy.
    - Czy to będzie długo trwać? W piątek mam koncert i muszę być w formie.- dodał z lekkim uśmiechem na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Charlene cicho weszła do środka, zupełnie jakby bała się, że kogoś obudzi.
    - Cześć - rzuciła w stronę Rosemary. Musiała przyznać, że bardzo dobrze się z nią dogadywała. Blondynka należała do nielicznej grupy osób, którym dane było wysłuchiwać zwierzeń Lene.
    - Dobrze. W parku było dziś prawdziwe oblężenie - mruknęła, uśmiechając się na myśl o ludziach podziwiających jej muzykę. To przynosiło jej prawdziwą satysfakcję.
    - Może być - odpowiedziała na propozycję Rose, po czym sama powędrowała do kuchni. - A co u ciebie? Jak było w pracy? - zapytała, opierając się o blat.
    Charlene.

    OdpowiedzUsuń
  9. Robert Hunter25.03.2013, 11:45

    Zauważając uśmiech na jej twarzy, odpłacił się tym samym i stwierdził w duchu, że pracując jako lekarz na pewno ma więcej zmartwień na głowie niż on przez całe życie, więc ma prawo do takiego zachowania. Zawsze podziwiał lekarzy za ich cierpliwość i wytrwałość. Tyle lat ciężkiej nauki, a potem użeranie się z pacjentami. Męczeństwo powieszane z szaleństwem. Uwaga o tatuażach od razu go zaciekawiła. Zastanawiał się czy tylko jej się podobają czy sama ma jakieś. Jej dłonie dotykały jego rękę z siłą i czułością jednocześnie. Nie dziwił się hipochondrykom, którzy w ten sposób mogli znowu poczuć się jak dzieci. Sam też o tym marzył. No teraz to już wie gdzie ma przychodzić z wszelkimi chorobami.
    - Hej, gram i śpiewam. To chyba nie powód do wstydu?- jej uwaga zabrzmiała trochę ironicznie, dlatego bronił się jakby go obraziła. Zainteresowała go, więc spojrzał na nią z przymrużonymi oczami, gdy mijali się w drzwiach do następnego pokoju. Myślał, że to będzie okropny dzień, a tu taka miła niespodzianka.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Rozumiem. Jeśli chce się być w czymś dobrym, trzeba poświęcić na to całe swoje życie - mruknęła, uśmiechając się. Wlepiła wzrok w czajnik z gotującą się wodą. Po kilku minutach można było nalać jej do kubków. Charlene wyręczyła Rose w tej czynności. Nie chciała czuć się od kogoś zależna. Mimo, że była gościem, nie potrafiła siedzieć bezczynnie.
    - A tam... wytrzymały zwierzak - odparła cicho.Po chwili mały futrzak powędrował w stronę kobiet. Wskoczył na kuchenny blat. Lene od razu zaczęła go głaskać. Lubiła zwierzęta. Być może dlatego, że nie przeszkadzała im cisza.
    - Życzę powodzenia - powiedziała na słowa blondynki. Ona nigdy nie chciała pracować w zawodzie chirurga, nie wyobrażała sobie tak wielkiej odpowiedzialności za czyjeś życie, dlatego szczerze podziwiała swoją współlokatorkę.
    Charlene.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Spoko :) ]

    Mniej gadania, a więcej działania... przemknęło mu przez myśl kiedy do jego uszu dotarł kobiecy głos. Odłożył czytaną książkę i spojrzał na swoją lekarkę. Wolałby mieć kogoś kto jest nieco starszy - i zapewne bardziej doświadczony - niż ta młodziutka panieneczka.
    - Dzień dobry - odpowiedział cicho i odłożył książkę na stolik, który stał obok łóżka. Sam zmienił pozycję z leżącej na siedzącą, bo przecież nie wypadało tak leżeć i palić głupa. Tym bardziej przy tak poważnej rozmowie na temat Jego zdrowia.
    - Mam uczulenie leki smakowe - odpowiedział po dłuższy zastanowieniu. W sumie to tylko te smakowe tabletki bądź syropy wywoływały u niego reakcję alergiczną. Wtedy miał swędzącą wysypkę, a czasem dostawał gorączki i kataru. Ale to raczej nie było już takie bardzo ważne.
    - Przez ile będę musiał tutaj zostać? - zapytał. Miał nadzieję, że jak najkrócej, bo on nie mógł sobie pozwolić na taki urlop w środku tygodnia. Było tyle pracy, tyle spraw do załatwienia! A nie ufał swoim pracownikom na tyle aby powierzyć im firmę. Całe szczęście, że miał lojalnego i zaufanego wspólnika. Ale co z tego? Jared McCall nienawidził jak ktoś się wtrącał w Jego sprawy. Sam chciał wszystko kontrolować, bo osoba, która się tym zajmowała zamiast niego, mogła zrobić coś nie tak. Nawet nieświadomie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Robert Hunter25.03.2013, 18:18

    - No prawie, prawie. Gitara elektryczna i piękny, rasowy amerykański wokal- przekomarzanie z panią doktor było o niebo lepsze niż siedzenie w zakurzonym sklepie z płytami. Uśmiechała się co wprawiło go w lepszy nastrój. Łatwo mówić, że ma siedzieć spokojnie, gdy jest narażonym na takie emocje. Usiadł jednak wbrew swojej woli i starał się przybrać odpowiednią pozycję. Zauważył jej nagłą zmianę nastroju. Wynikało to pewnie z wiadomości, którą dostała. Przyglądał jej się coraz uważniej, gdy usiadła przy konsoli. Siedziała tak zamyślona, a on starał się odgadywać czym się interesuję. Nie trzeba było wspominać, że jest po prostu chodzącą boginią, ale zawsze pod tym kryje się coś ciekawszego niż tylko ładna buźka. Nie mógł doczekać się końca prześwietlenia wprost proporcjonalnie do rozmawiania z Rose. Albo spotkania. Jedno i drugie. Gdy jego męczarnia się skończyła, z powrotem uśmiechał się, mimo ciągłego bólu.
    - Wszystko będzie w porządku, mam nadzieję. Jeśli tak to będzie pani musiała wpaść w piątek do Offshore na mój znakomity koncert, a jeśli nie to kolejna nieszczęśliwa dusza wyjdzie stąd z przekreślonymi szansami na sukces i sławę. Czy zdaje sobie pani sprawę z powagi sytuacji?- powiedział z udawaną powagą, bo widocznie on sam też nie zdawał sobie z tego sprawy. Jednak chęć spotkanie tej interesującej kobiety po raz kolejny zwyciężyła. Chyba nie będzie mu miała tego za złe. Trzeba korzystać z darów losu. Czegoś się jednak w życiu nauczył.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uważnym wzrokiem zmierzył kobietę. Czy ona sobie z niego jakieś żarty stroiła? Czy on wyglądał jak jakiś gówniarz, który nie dba o czystość i higienę podczas wykonywanego tatuażu? Przecież nie mógł sobie pozwolić aby jakieś wirus typu HIV go dopadł. To byłoby równoznaczne z końcem jego kariery, która cały czas się doskonali.
    - Wszystko było tak jak być powinno - odparł i zaczął się zastanawiać ile te wszystkie badania potrwają, a także czy będą bolesne. Nie był typem, który boi się bólu ale nie lubił kiedy on obezwładniał jego ciało. Wtedy nie mógł być Władcą nad wszystkim, a tym bardziej nad swoim, bolącym, ciałem.
    - Jakie są szanse na to, że dziś opuszczę szpital? - zapytał, bo zgubił się w tym wszystkim. Najpierw mówi mu, że istnieje szansa na wypuszczenie go jeszcze dziś, a potem stwierdza, że czeka go bardzo, bardzo wiele badań i testów. Jared był człowiekiem mało domyślnym. I wszystko musiał mieć podstawione pod nos, bo inaczej się gubił w tym wszystkim.
    - Tutaj wdarło się zakażenie - powiedział i podwinął rękaw swojej śnieżnobiałej koszuli, która w miejscu skażonego miejsca przybrała nieco czerwoną barwę. Ruchem głowy wskazał na ranę, która nie wyglądała zbyt dobrze. Miał tylko nadzieję, że nie stanie się mu nic strasznego.

    OdpowiedzUsuń
  14. [oh piekna Cara :)
    Przychodze po watek. ]
    Latifah Sade

    OdpowiedzUsuń
  15. [ coz, to dosc dziwny pomysl. Ale. Latifah jest biseksualna, wiec moze bedzie probowala poderwac pania doktor. Hm? :]
    latifah sade

    OdpowiedzUsuń
  16. Robert Hunter26.03.2013, 22:22

    Widać było, że jest miłą i pogodną osobą. Takie osoby rozpoznawał prawie zawsze. W końcu sam też nią był. Wiecznie uśmiechnięty optymista, którego ludzie zwykli nazywać głupcem lub szaleńcem. Nic nowego, przyzwyczaił się. Nagle prośba o czekanie nie była dla niego ciężkim wyrokiem zesłanym przez los. Nie wiedział czy żartuję czy naprawdę chce przyjść na koncert. Mimo to zakładał to lepsze rozwiązanie. I jeszcze to nawiązanie do udawanego przechwalania się swoimi umiejętnościami wokalnymi. Widocznie nie wszyscy lekarze są tacy sztywni jak mu się wydawało. Dziewczyna miała genialne poczucie humoru albo po prostu nadawali na tych samych falach. Ciekawe, nieprawdaż?
    - Nie no oczywiście, żebym nie zrezygnował. Ma pani rację, nie odpuszczam.- schlebiało mu to na swój sposób, mówił to z pewnością siebie. Przyznał jej rację z niemałą przyjemnością.
    - Muszę, więc poczekać na wyniki. Przesądzą przecież o moim życiu. Czy będzie mnie pani mogła wtedy potrzymać za rękę? Bardzo się ich boję - powiedział to lekko dziecięcym głosem i uroczym uśmiechem na twarzy. Nie bolało go już tak bardzo. Albo po prostu zaczął się przejmować czymś innym. Czy można legalnie kogoś zabrać do domu, zamknąć i nigdy nie wypuszczać, przyglądając się jemu codziennie i dbając, żeby czuł się dobrze? Robert miał nadzieję, że tak, bo takiej kobiety jak ona nie spotka już nigdy.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ludzie to suki, wiedziała o tym nie od dziś. Po całym dniu, użerania się ze zrzędliawą reżyserką pokazów miała dość. Ta właśnie reżeserka zapomniała swoich planów i projektów, więc przez półtorej godziny, wszystkie modelki czekały, aż pojedzie do siebie, piętnaście przecznic dalej i je przywiezie. Plany znaczy się. Półtorej godziny! Nienormalna. Już Latifah szybciej by tam pobiegła w tych niebotycznie wysokich szpilkach.
    Tak więc, stwierdziła, że za swoje całe ciężkie życie i ten dzień, może się rozerwać. Około dziewiątej ryszyła ze znajomymi do baru. W piętnaście minut opróżniła trzy wytrawne martini i zjadła sześć oliwek. Lekko wstawiona, ogarnęła, że jej znajomi wykruszyli się gdzieś, więc przeniosła swoje samotne party do baru.
    Posadziła kościsty tyłek na stołku i zamówiła jeszcze jedno martini. Po kilku minutach, na syołek obok opadła młoda dziewczyna. Urocza, młods, ładna dziewczyna. A modelka lubiła ładne dziewczyny, szczególnie tak pociągające. Jednak w tej, kryło się coś złowieszczego. I Latifah totalnie chciała wiedzieć co to.
    - Wyglądasz ładnie. I serio, jak ktoś kto totalnie tu nie bywa, co?
    Latifah Sade

    OdpowiedzUsuń
  18. - W rzeczy samej... - roześmiała się.
    Ta dziewczyna jej się podobała. Sade usiadła bokiem na stołku. Nie planowała, tego wieczora zabierać nikogo do łóżka, ale najwyraźniej będzie musiała zmienić plany.
    - Kroisz ludzi? A mnie też byś pokroiła?
    W swoim życiu słyszała wiele diwnych rzeczy. Musiała nauczyć się, czytać pomiędzy wersami. Czyżby ta kruszyns, była zawodowym mordercą? To byłoby ekscytujące, przespać się z morderczynią. Zachichotała do siebie samej.
    Raczej jest pijana.
    Raczej na pewno.
    Ale tenstan nie przeszkadza w dobrej zabawie prawda. Tak, że zerknęła zalotnie na dziewczynę i uśmiecznęła się.
    Latifah

    OdpowiedzUsuń
  19. Robert Hunter27.03.2013, 11:41

    Robert miał na pewno więcej czasu wolnego niż Rose. Uwielbiał imprezować, spotykać się z ludźmi czy grać, to go relaksowało. Nie był już takim częstym bywalcem imprez jak kiedyś, wybierał tylko miejsca w których czuł się dobrze. Czasy dorastania już dawno minęły. Oczywiście lubił siedzieć też w domu, jednak w tylko w pewnych sytuacjach. Posłuchałby jej rady, nie jest aż tak nieodpowiedzialny. Wiedział do czego to może doprowadzić, bez gry na gitarze nie wyobraża sobie życia. Uśmiechał się do niej wesoło na zgodę za trzymanie za rękę. Trochę się niepokoił wynikami, ale starał się być optymistycznie nastawiony. Wziął głęboki oddech przed wyrokiem, uśmiechnął się niemrawo, gdy pani doktor wzięła go za rękę i z szeroko otwartymi oczami słuchał. Pierwsze słowa zaskoczyły go, jego strach złagodził tylko przenikliwy wzrok Rosemary.
    - No to teraz nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać.- powiedział z szerokim uśmiechem. Będzie już musiał stad iść, a wcale nie miał takiej ochoty. Siedział grzecznie, gdy wypisywała receptę.
    - W takim razie widzimy się w piątek? Obiecuję, że się pani na pewno spodobamy. Oczywiście, jeśli pani będzie miała czas. Zapraszam!- mówił z wyraźną nadzieją i zalotnym spojrzeniem na interesującą osobą po drugiej stronie stołu. Nie mógł już się doczekać tego piątkowego wieczora. Dziwna ekscytacja jak przed prezentami bożonarodzeniowymi. Zaczął nerwowo ruszać nogami pod stołem, próbując opanować swoją narastającą euforię. Tylko po nim można spodziewać się takiej radości na samą myśl, o czymś co się wcale nie musi wydarzyć. Niepoprawny optymista. I taki jego urok.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Rozumiem. Każdy czasem ma ochotę się rozerwać, zapomnieć o problemach i po prostu dobrze się bawić - mruknęła, przypatrując się Rosemary. Kobieta wyglądała na bardzo zmęczoną. Jej praca zapewne wykańczała ją nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. W końcu nie łatwo jest patrzeć na cierpienie innych czy śmierć. I tak codziennie.
    - Hej! - wykrzyknęła nagle, wpadając na nowy pomysł. - Wiem, że jesteś zmęczona, ale uważam, że powinnaś teraz zadzwonić po swoich znajomych i gdzieś wyjść. Do kina, klubu... gdziekolwiek. Nie możesz ciągle harować - próbowała ją przekonać. W międzyczasie zdążyła wypić swoją herbatę. Lubiła ten gorzko-słodki smak.
    - Ja zajmę się kotem - dodała, patrząc na zwierzaka. Sama nie wiedziała dlaczego, ale ten futrzak bardzo przypominał jej blondynkę. Oboje żyli do utraty tchu.
    Charlene.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Dobra - mruknęła, lecz nie miała zamiaru się poddawać. - W takim razie mam inny pomysł: zostaniesz w domu, obejrzysz sobie jakiś film i następnego dnia wstaniesz wypoczęta i gotowa do pracy - powiedziała, uśmiechając się. Ona bardzo lubiła kino, równie bardzo, jak książki. Na moment wchodziła do zupełnie innego wymiaru, utożsamiała się z bohaterami.
    - Nie, dzięki. Wolę zostać w domu - odrzekła stanowczo. Charlene była cichą wodą. Nie miała zbyt wielu znajomych, lubiła trzymać się na uboczu. Typowa samotniczka.
    Gdy wypiła swoją herbatę, powędrowała do salonu. Otworzyła szafkę, gdzie Rose trzymała wszystkie płyty DVD.
    - Na co masz ochotę? Na jakąś komedię romantyczną czy raczej horror? - zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  22. [ Witam ! Na początku muszę napomknąć, że masz ciekawy styl pisania - ślepia wręcz same prześlizgiwały mi się z linijki do linijki, karta treściwa. Podoba mi się : )
    Właściwie to mój Dorian lubi takie ciche dziewczynki i również wyraża zgodę na bliższe poznanie. Pomysł na wątek przypadł mi do gustu - jesteś pierwsza, tak więc możesz wykorzystać fakt, że Chesham jest mechanikiem, bo w późniejszym czasie z pewnością będę próbowała coś wymyślić swojego... Tak, o.
    A mogłabyś zacząć dziś ? Jestem wykończona świątecznymi porządkami i chyba nic z siebie konkretnego nie wycisnę... Jednak gdyby to był problem, zacznę, ale jutro.]

    Dorian

    OdpowiedzUsuń
  23. Robert Hunter27.03.2013, 21:19

    Słuchał i patrzył na każdy ruch kobiety jak na pasjonujący film, od któego nie da się oderwać oczu od ekranu. Każdy jej gest, spojrzenie wywierało na nim takie wrażenie jak gdyby był niezwykle ważnym rytuałem. Zastanawiał się czemu aż tak podobała mu się Rosemary. Zwykle dałby sobie spokój, to chyba nie jego liga, jednak coś w środku kazało mu się starać za wszelką cenę.
    - Offshore, tak koło 20. Mam nadzieję, że uda się pani stąd wyrwać- logiczne było to, że Rose na pewno spędza tu mnóstwo czasu. Na wszelki wypadek podał swój numer z pewnego rodzaju pewnością siebie. Jego cierpliwość zostanie poddana kolejnej próbie, tym razem o wiele poważniejszej. Podszedł do drzwi niepewnym krokiem, odwrócił się i wychylając się zza drzwi pożegnał z Rosemary. Posłał jej wesoły uśmiech i ruszył przed siebie z głową pełną nadziei. Przychodź szybko, nieszczęsny piątku.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Właściwie to, wcale mi to nie przeszkadza. Jestem wegeyarianką. - boże. Co za istotne fakty!
    Podparła się na łokciu i zabębniła długimi, pomarańczowymi paznokciami w blat. Drugą ręką powoli sięgnęła w stronę kolana swojej towarzyszki.
    Przejechała po nim palcami.
    - A dlaczego kroisz ludzi? Właściwie ja też kiedyś pokroiłam człowieka. Jak miałam szesnaście lat, to dźgnęłam jedną laskę długopisem. Suka przeżyła. - nie zamierzała dzielić się takimi informacjami ze swoją przyszłą kochanką, ale jakoś same wypływały jej z ust.
    W tym momencie nie przeszkadzało jej, że dla dziewczyny, która kroi ludzi, może być stukniętą psychopatką.
    Wciąż wodziła palcami po kolanie dzieczyny i lekko się przy tym uśmiechała.
    Latifah

    OdpowiedzUsuń
  25. - Niech będzie. Ja też z chęcią coś obejrzę - mruknęła, po czym ponownie zaczęła szperać w szafce. Wyjęła pierwszą z brzegu płytę DVD z jakąś przesłodzoną komedią romantyczną. Czasem trzeba się odprężyć i pomarzyć o tak nierealnej miłości.
    Włożyła dysk do odtwarzacza i po krótkim czasie na ekranie wyświetliło się logo danej wytwórni filmowej. Charlene natychmiast zatrzymała klip, by poczekać na Rosemary.
    - Stawiam na lody - odpowiedziała. Jej nie zależało na jakości jedzenia. Byle by mieć co włożyć do garnka.
    Charlene.

    OdpowiedzUsuń
  26. Robert Hunter28.03.2013, 11:28

    Ten delikatny uśmiech przy zapisywaniu numeru telefonu dał mu takiego kopa, że z chęcią przytuliłby się do niej już teraz. Całe cztery dni męczarni, które miał przed sobą napełniały niepokojem, ale tym przyjemnym, ekscytującym. Był cały czas uśmiechnięty i nieobecny, sprawdzał co chwilę komórkę z nadzieję otrzymania jakiejkolwiek wiadomości.
    Poszedł do kluby znacznie wcześniej, niż powinien. Przygotowując sprzęt do występu jego koledzy podpytywali czemu jest tak dziwnie spokojny. On zbywał ich, zastawiając się czemu jest tak przekonany o tym, że ona tutaj przyjdzie. W przeciwieństwie do niej nie był zbyt przejęty tym co na siebie włoży, bo skupił się tylko na pokazaniu swojego talentu. Założył pierwszą z brzegu szafki czerwoną koszulkę, lekko znoszone jeansy i swoją ukochaną skórzaną kurtkę. Wypatrywał Rose zza kulis. Gdy się pojawiła wśród tego tłumu ludzi, poczuł ogromną radość. Jego cierpliwość została bardzo hojnie nagrodzona. Wszedł na scenę, przywitał się z wszystkimi i zaczęli grać. Ciepłe, kalifornijskie brzmienia wydobywały się z głośników, Sharky wpadł w swojego rodzaju trans. Skakał po scenie, udawał kobiece ruchy, rozśmieszał minami widzów. Czuł się jeszcze lepiej patrząc na piękną kobietę, siedzącą gdzieś w oddali. Wyglądała jeszcze lepiej niż zwykle. Nie, nie po prostu inaczej. Miał nadzieje, że spodoba jej się występ. Nie mógł się przestać uśmiechać, czekał z utęsknieniem na chwilę rozmowy z nią. Dla niego ten wieczór był najszczęśliwszym z dotychczasowych w tym mieście i postanowił nie żałować już decyzji o przeprowadzce tutaj. Cudownie, po prostu cudownie.

    OdpowiedzUsuń
  27. O Boże. Oczywiste było, że ta krajaczka ludzi, jest hetero. Roześmiała się na uwagę o barmanie, ale zabrała rękę. Nie spojrzała nawet, za mężczyznę za barem.
    - Jasne. Jasne, że jest.
    Wodziła palcem po krawędzi kieliszka swojego martini.
    - Przepraszam. Zwykle się tak nie zachowuję. Wydaje mi się, że jestem pijana. Bardzo pijana. A co z barmanem? Tobie się podoba?
    Nawet się nie zarumieniła. Przyzwyczaiła się co prawda, że jej orientacja seksualna ma swoją cenę, ale nie do tego, że ktokolwiek daje jej kosza.

    OdpowiedzUsuń
  28. Kilka minut temu, dostała kosza. A teraz już w ogóle o tym nie myślała. Nie myślała o niczym.
    Carpe diem, kurwa, co nie?
    - Co jeśli... Ja chcę? - wyszeptała jej do ucha.
    Wyczuła niepewność dziewczyny. Latifah miewała już w swoim życiu wiele dziewcząt. Uwodziła i była uwodzona, ale nikt nie został z nią na dłużej. Pod tym względem, zwyczajnie nie przywiązywała się do ludzi. Nieważne jakiej płci byli.
    Gwałtownie i bez zastanowienia, pocałowała dziewczynę, czekając na jej reakcję.
    Jej usta smakowały alkoholem i krwią.
    Latifah

    OdpowiedzUsuń
  29. - To teraz ja zapytam... Czy wyglądam Pani na niewychowanego gnojka, który o nic nie dba? Któremu wszystko zwisa i powiewa, tak delikatnie mówiąc? Czy wyglądam Pani na zawodowego kłamcę i oszusta? Nie, więc z łaski swojej, mogłaby Pani nie osądzać z góry i nie stawiać tezy, że coś przed Panią ukrywam.
    On cały czas był spokojny. Nie wybuchał, nie darł się jak ostatni idiota. A kiedy był zdenerwowany to wolał wyżyć się na kimś ale słownie, bez unoszenia głosu. Nie był nawet wredny, jak to miał w zwyczaju. Zadał tylko pytanie, na które nie chciał odpowiedzi, bo sam znał na nie odpowiedź. W sumie to te podejrzenia kobiety go śmieszyły. Był szanowanym, obywatelem Nowego Jorku, który spełnia marzenia młodych muzyków o sławie... Był wręcz idealny, a co do samego zakażenia i tatuażu... TO nie miał pojęcia czym to mogło być spowodowane. Równie dobrze tatuażysta mógł wbić krzywo igłę i dlatego zdał się jakiś zarazek. Równie dobrze, to on mógł ruszyć ręką podczas wykonywania tatuażu. Było wiele możliwości. Mógł jednak przysiąść, że wszystko odbyło się higienicznie i czysto. Studio było wysprzątane, igła została wyciągnięta prosto z opakowania, a tatuażysta miał komplet nowych, gumowych rękawiczek, a uprzednio umył ręce.
    Spojrzał na kobietę i posłusznie wykonał jej polecenie. Miała pecha, bo kto jak kto, ale Jared miał bardzo słabo widoczne żyły i one nie zawsze chciały się pojawiać.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Mniam - mruknęła pod nosem, spoglądając na miseczki z lodami. - Już dawno tego nie jadłam - odrzekła, po czym od razu chwyciła łyżkę, nabrała na nią waniliowej, zimnej substancji i włożyła ją do ust.
    Tymczasem zdążyła włączyć odtwarzanie filmu. Widziała go już wcześniej, jednak lubiła przypominać sobie niektóre rzeczy. Bała się, że zapomni nawet o czymś tak oczywistym jak jakaś zwykła kinowa produkcja.
    - Jeśli jesteś wykończona, możesz się przecież położyć - powiedziała. Nie chciała jej do niczego zmuszać, zwłaszcza gdy przyglądała się jej zmęczonym oczom.
    Charlene.

    OdpowiedzUsuń
  31. Robert Hunter28.03.2013, 16:07

    Gdy skończyli grać, przybili sobie piątki i zniknęli za kulisami równie szybko jak się pojawili. Nie mógł skupić się na tym co mówią do niego koledzy, więc pożegnał się z nimi i poszedł w stronę stolika Rose. Dopiero co złapał oddech po wysiłku na scenie, a już musiał zmagać się z ciężkim, gorącym powietrzem w klubie. Uśmiechnął się, gdy złapał kontakt wzrokowy z Rose. Poprawił włosy, bo zdał sobie sprawę, że musi wyglądać na trochę zmęczonego. Przywitał się i usiadł naprzeciw niej.
    - I jak, daliśmy radę? Dzisiaj mieliśmy chyba wyjątkową widownię. Nie często można spotkać w tłumie ciekawych, początkujących chirurgów.- powiedział z tym miłym błyskiem w oku. Miał nadzieję, że spodoba jej się ten komplement. Chciał zacząć jakoś neutralnie, bo często lubi zawalać nowo poznanych ludzi milionami niezręcznych pytań. Zawołał kelnera i zamówił dwa drinki.
    - Chyba musimy się przedstawić, wiesz tak na poważnie. No chyba, że wolisz zostać przy tym panu.- mówił to spokojnym, ciepłym głosem, wyciągając rękę do uściśnięcia dłoni.
    - Jestem Robert, ale wszyscy mówią na mnie Sharky. Wiesz, taki pseudoartystyczny pseudonim. Szczerzył przy tym zęby, bo czekał na to spotkanie dosyć długo. Pięknie wyglądała. Zauważył, że mają na sobie skórzane kurtki co wydało mu się teraz bardzo zabawne i nie omieszkał podzielić się tym spostrzeżeniem z towarzyszką.
    - Fajna kurtka- popatrzył jej wtedy głęboko w oczy jakby chciał z nich coś wyczytać. Jego zabawę w detektywa przerwał kelner niosący dwa kolorowe drinki. Zapowiada się bardzo miły wieczór.

    OdpowiedzUsuń
  32. [Dziękuję za powitanie i niestety, podobnie jak Ty, jakoś nie mogę znaleźć niczego co nie byłoby znane i oklepane ;C]

    Fran

    OdpowiedzUsuń
  33. [ Myślę, że to dobrze, że nie uważasz się za idealną autorkę - napędza Cię to do działania, dalszego rozwijania : ) ]

    Miał na dzisiejszy dzień wiele planów. Po pierwsze (choć jednak nie najważniejsze) chciał się porządnie wyspać, gdyż w normalny dzień musiałby wstać wcześniej i jechać do pracy swoim starym gratem, który niedługo zapewne rozpadnie się na środku drogi. A przy okazji trochę się zrelaksować, a co, nawet jemu się należy ! Po drugie, gdy już Szanowny Pan ruszy swoje ciałko, powinien uzupełnić swoje zapasy w lodówce, gdyż wczorajsza kolacja maksymalnie wyczyściła pułki... Po trzecie musiał w końcu kogoś poznać, nie mógł non stop przesiadywać w swoim domu... Owszem, znał kilka osób, lecz wszystkie spotkał w pracy i każdy jest już po czterdziestce, ma żonę i dzieci, tak więc szalony wypad z dwudziestopięciolatkiem nie wchodził w rachubę... Po czwarte i najważniejsze, nadszedł czas na wyznanie rodzicom prawdy... Nie mógł ich tak okłamywać !
    Plany to jednak plany i jak wiadomo, nigdy nie możemy być pewni czy zostaną zrealizowane. Dorian mógł się o tym przekonać na własnej skórze dzisiejszego dnia, bowiem żona jego kolegi z pracy zaczęła niespodziewanie rodzić i musiał biedak jechać z nią, Chesham został poproszony o zastępstwo. Nie potrafił od tak odmówić...
    Nie było relaksu, zakupów, nowych przyjaciół, czy też rozmowy z rodzicami. Zamiast tego chłopak musiał siedzieć w warsztacie i naprawiać auta. A nie, chwileczkę, czyżby szef prosił go o pojechanie na przedmieścia ? Cudownie się składa !
    Dorian założył kurtkę, na stopy wsunął swoje ukochane glany i wsiadł w holownika, ruszając na pomoc biednej kobiecie. Ach, czuł się niemalże jak bohater !

    Dorian.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Zgadzam się w stu procentach xD]
    - Dobra, już dobra - powiedziała, śmiejąc się. Ona, w odróżnieniu od Rosemary, była przepełniona energią. Zwykle stawała się bardziej aktywna w nocy niż w dzień. Nic więc dziwnego, że popołudniu często zapadała w sen.
    Nie chciała jednak męczyć swojej współlokatorki. W pewnym momencie zaczęła żałować, że nie pozwoliła jej się wyspać. Lene nie wyobrażała sobie, by przez cały dzień stać, operując pacjenta, przeżywając ten stres. Wiedziała, że nie potrafiłaby egzystować ze świadomością, że jest odpowiedzialna za czyjeś życie lub śmierć.
    - Muzeum? Szczerze mówiąc nie pamiętam, kiedy ostatni raz w jakimś byłam. Zapewne jakieś kilkanaście lat temu... - mruknęła, a z jej twarzy nie schodził uśmiech. Cieszyła się, że jest ktoś, kto wie o jej utracie pamięci i w każdej chwili może wysłuchać jej skarg na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  35. Robert Hunter1.04.2013, 19:00

    To prawda, widać było, że Rosie jest rozluźniona i wesoła. Gdy pochwaliła ich występ poczuł się niesamowicie. Nie mogła kłamać, zauważył by to pewnie, dlatego cieszył się jak dziecko z takiego obrotu sprawy. Jej poczucie humoru było zaskakujące, uwagi zabawne i cała rozmowa przebiegała bardzo przyjemnie. Podziwiał Rosie, jej idealnie ułożone włosy, iskry w oczach i miły uśmiech na pięknych, różowych ustach. Przyglądali się tak sobie, pijąc drinki.
    - W tym momencie powinienem chyba pozwolić Ci przymierzyć moją kurtkę, ale ja w twojej nie wyglądałbym chyba tak dobrze.- uśmiechnął się przyjaźnie, miał nadzieję, że równie dobrze jej się rozmawiało. Zaczął potem swoją ulubioną cześć pierwszych spotkań, czyli wypytywanie o rzeczy jak najbardziej przyziemne. Jak długo tutaj mieszka, czy lubi swoją pracę, jakie lubi filmy, muzykę itp. Przez te z pozoru nieważne rzeczy można wiele się dowiedzieć. Obserwował ją uważnie od początku. Jej radość sprawiła, że był otwarty jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Gdyby miała złe intencje albo chciała go blisko poznać, mogłaby go dzisiejszego wieczora prześwietlić wzdłuż i wszerz. Wystarczyło trochę uroku, który już miała i kobiecej przebiegłości. Żeby ten wieczór trwał wieczność, modlił się Robert mając ciągle przed oczyma niesamowitą kobietę siedzącą tuż przed nim.

    OdpowiedzUsuń
  36. Robert Hunter5.04.2013, 20:06

    Słuchał jej bardzo uważnie, nie mogąc nawet na chwilę odwrócić od niej wzroku. Też uśmiechał się przyjaźnie, może nawet trochę tajemniczo. Jej pytanie zaskoczyło go tak bardzo, że nie wiedział co ma powiedzieć. Chciał tego, ale teraz zaczął mieć jakieś wątpliwości. Po chwili, która zdawała się trwać długi czas, uśmiechnął się podejrzliwie.
    - Z chęcią możemy się gdzieś przejść. Robi się tutaj gorąco- może i miał rację, chyba połowa Manhattanu była dzisiaj w tym klubie, jednak jemu było ciepło z innego powodu. Znał przecież to uczucie, przyspieszone bicie serca, miłą ekscytacje, ale za wszelką cenę nie chciał stracić kontroli. Nie chciał powtarzać błędów z przeszłości, dlatego mimo ogromnego entuzjazmu gdzieś w głębi duszy czuł strach czy niepewność. Teraz to on musiał wyglądać na wariata, uśmiechał się tak szeroko, pokazując całym sobą radość. Jak gdyby nic złapał ją mocno za rękę, torował drogę do wyjścia przez tłum ludzi i przepuścił dopiero przy nim. Zdał się teraz na wolę swojej towarzyszki, czekając na każdy jej gest i słowo.

    OdpowiedzUsuń
  37. Robert Hunter12.04.2013, 21:00

    Trzymał jej rękę mocno jak gdyby nie chciał jej już nigdy wypuszczać. Mimo swojej nie chęci wypuścił ją z tego władczego uścisku i uśmiechnął się, widząc to urocze zakłopotanie w jej oczach. Rozpoznał natychmiast ten nieśmiały typ osobowości, który urzekł go niesamowicie.
    - Nowy Jork nocą jest o wiele lepsze, niż w dzień. Tylko trochę zimny, nie sądzisz?- tak dobrze mu się z nią rozmawiało, naprawdę czuł jakby znali się od zawsze. Objął ją, zarzucając rękę na jej ramię, chcąc pod pretekstem ogrzania dodać jej więcej otuchy. Nie chciał żeby uciekała, a widział, że z chęcią by to zrobiła. Poprosił delikatnie, żeby opowiedziała mu coś o czymś co kocha, lubi, jak lubi spędzać wolny czas itp. Czekał na odpowiedź z rzadkim u niego spokojem, przechadzając się po ciasnych uliczkach. Nie wiedzieć jak doszli do małego parku czy skweru na którym jakiś zespół, składający się z samych obcokrajowców grał jakieś nieznane piosenki. Zaśmiał się pod nosem, bo poczuł się jak nastolatek, który nie wiedział gdzie pójść po udanym wieczorze po za domem.
    - Zostajemy tutaj czy idziemy? W sumie to niedaleko jest małe kino, gdybyś nie chciała siedzieć na dworze. A tak w ogóle to mieszkam dosłownie za tamtym budynkiem. Myślę, że umiałbym zrobić pyszną kawę albo herbatę na rozgrzewkę. - powiedział to z miłym uśmiechem na ustach, mrużąc oczy od wijącego wiatru. Mimo kiepskiego oświetlenia widział te magnetyczne, niebieskie(?) oczy, które pokazywały ten ciągły strach i niepewność. Nie mógł pozwolić sobie na zapomnienie o niej choćby na chwilę. Zachwycała go w niewyjaśniony jeszcze sposób.

    OdpowiedzUsuń
  38. Robert Hunter13.04.2013, 18:49

    Zauważył ten strach, wprawiał on go w zakłopotanie. Nie wiedział co ma jej powiedzieć, a zwykle jego język nie nadążał za myślami. Można powiedzieć, że poczuł się trochę urażony tym kłamstwem ze strony Rosie. Widać było, że ukrywa coś wbrew sobie, nie rozumiał tego. Jednak, gdy usłyszał, że chcę do niego wpaść znowu poczuł niewyobrażalną radość, którą bez problemu można było zauważyć.
    - No to chodźmy, sam też tylko o niej marzę- uśmiechnął się szeroko i szedł powoli w stronę mieszkania. Dziwnie się czuł, ciągle bawiła go ta rozmowa, która wydawała mu się aż za bardzo przyjacielska. Weszli do cichego budynku, trochę wiekowego. Mieszkanie znajdowało się na pierwszym piętrze, było normalnych rozmiarów, chociaż od nadmiaru przedmiotów, wydawało się małe. Bardziej przypominało mieszkanie jakiejś starszej kobiety, niż młodego piosenkarza. Przytulnie i domowo.
    - Przepraszam, trochę tutaj nabałaganiłem- powiedział ze speszoną miną i uśmiechał się krzywo, kryjąc swój zmieszanie. Gdzieniegdzie leżały jakiejś ubrania, na każdej półce w domu leżały płyty lub książki. No i oczywiście kilka gitar zajmowało honorowe miejsca. Pomógł jej rozebrać kurtkę i zaprosił do kuchni. Nalał szybko wody do czajnika i czekając na nią, opowiadał jej o tym jak mu się tu mieszka i o tym jak się tutaj przeprowadził.
    - Naprawdę podziwiam Cię, że już tyle ze mną wytrzymałaś. Jestem strasznie męczący- chciał powiedzieć to jakby to był żart, ale widać było, że trochę go to bolało. Uśmiechał się mimo to i wpatrywał w Rosie, siedząc na wprost niej. Przegryzł wargę, gdy zdał sobie sprawę, że wpatruje się w nią nienaturalnie długi czas. Wybawiła go zagotowana woda.
    - Matko, zapomniałem zapytać. Chcesz zieloną, czarną czy zwykłą? No i ile słodzisz?- zapytał się tym jego charakterystycznym, optymistycznym głosem i przeraźliwie uroczym uśmieszkiem.

    OdpowiedzUsuń
  39. Nowy Jork... W powietrzu oprócz zapachu spalenizny unosi się woń świeżo skoszonej trawy i białych stokrotek, które upierdliwie wpychają się w cień Manhattanu. Plaża... Zaludniona plaża, statki pływające po kanale i mnóstwo dzieci. -Victor...Victor...-zasapana brunetka biegnie po rozgrzanym piasku i co kilka sekund wykrzykuje męskie imię. -Nie możesz mi uciekać! Ty,ty obrzydliwy... Ach. Nie możesz uciekać i już. -rozwścieczona wykrzykuje bluzgi w stronę małego, dość diabelnego chłopca. Dopiero po chwili zauważa, że blondynek kurczowo trzyma się za klatkę piersiową i kurczowo próbuje złapać oddech. -Wstawaj! Nie udawaj... - pogania chłopca i odwraca się na pięcie. Jednak ten nie reaguje. Lily podchodzi do chłopca, który chyba mdleje.-Cholera. -klnie i bierze malucha na ręce. - Przecież Ty masz coś z tym sercem... -Lily biegnie z chłopcem pod pachą w stronę ulicy. Łapie taksówkę i prosi o ewakuację do najbliższego szpitala. Po kilkunastu minutach męki wbiega do szpitala. Rozwścieczona, a zarazem wystraszona oddaje chłopca w ręce pielęgniarki i wchodzi do sali zabiegowej gdzie spotyka wysoką, szczupłą blondynkę. -On... On ma jakieś problemy...-mówi zadyszana.-Uciekł mi...I tak go zastałam...-opiera się o łóżko i próbuje złapać oddech.- Proszę mi powiedzieć co mu jest...

    OdpowiedzUsuń
  40. Robert Hunter14.04.2013, 15:32

    Dalej był na siebie zły z powodu gadulstwa. Łatwo tym zrazić do siebie ludzi. Dobrze czuł się, spędzając czas z Rosie. Widać było, że jest sympatyczna, jednak ukrywa się na wszystkie możliwe sposoby. Drażniło go to, że tylko on opowiada o sobie. Tak naprawdę to nie wiedział o niej nic szczególnego. Miał nadzieję, że się rozkręci i miał zamiar jej w tym pomóc.
    - Zazwyczaj piję kawę, ale jak już to wybieram zieloną- uśmiechnął się trochę krzywo, odwracając na chwilę wzrok od towarzyszki.
    - Chodźmy do salonu- powiedział to wesoło, mimo, że ciągle zastanawiał się czemu Rosie nie jest z nim szczera. On jak zwykle był aż za bardzo wylewny, ale po prostu taki miał charakter. Usiedli na dużej, skórzanej kanapie. Robert usiadł w stronę Rosie, położył rękę na oparciu i dalej z pewnym siebie uśmiechem wpatrywał się w dziewczynę.
    - Rosie. Wiem, że nie znamy się długo, ale po prostu nie mogę pogodzić się z tym, że jesteś taka idealna. Proszę, powiedz jaka jest twoja największa wada? Zburz mi proszę, ten perfekcyjny obraz, bo wpadnę w poważne kompleksy- powiedział to naprawdę poważnie, szczerze, dopiero pod koniec uśmiechnął się wesoło. Nie może mieć mu tego za złe, przecież po prostu chcę się czegoś o niej dowiedzieć. A przy okazji miał nadzieję znowu zobaczyć ten uroczy uśmiech, który nie da mu z pewnością dzisiaj zasnąć. Ciągle mu się wydawało, że to tylko piękny sen, ale on naprawdę się rozgrywał. Nie jak zwykle w wyobraźni małego chłopca, który ciągle marzy o spotkaniu osoby, która pokocha go z jego wszystkimi słabościami i który umiejętnie ukrywa się za twarzą wiecznego optymisty.

    OdpowiedzUsuń
  41. Robert Hunter15.04.2013, 17:43

    - Mam nadzieję, że nie uważasz, że muszę schudnąć. Aż tak gruby nie jestem- zaśmiał się, idąc do salonu odwracając się co chwilę za swoim niezwykłym gościem. Trenuje boks, więc jego sylwetka nie przypomina w żadnym wypadku kanapowych więźniów z piwem w ręku.
    - Nie dziwie się, ja nie robię niczego męczącego, a i tak nie wyobrażam sobie dnia bez kawy.- wtrącił się, chociaż wolał dalej wsłuchiwać się w słowa Rosie. Imponowała mu swoją postawą i mową, wydawała się od niego inteligentniejsza i bez wątpienia taka była. Zauważył te rumieńce, w końcu siedzieli blisko siebie. Ucieszył się w duchu, bo schlebiało mu to bardziej niż zwykłych przypadkach.
    - To czemu nie możesz mi o tym opowiedzieć? Z chęcią mógłbym posłuchać, nigdzie mi się nie spieszy- on nie kłamał, zresztą podobno widać to po nim wyraźnie, gdy nie mówi prawdy. Uśmiechał się subtelnie, łapiąc każde spojrzenie kobiety. Nie odwracał wzroku, chciał zapamiętać ten wieczór na dłużej, więc bez przerwy obserwował ją. Uwaga o założeniu rodziny nie umknęła jego uwadze. Nie mógł uwierzyć, że ona o tym myśli. Wydawało mu się sprzeczne z jej stylem życia. Ale nie jest psychologiem, mógł się pomylić.
    - Byłbym szalony gdybym tego nie docenił- jej pewność siebie w żadnym wypadku nie była niemiła. Sprawiała, że ciekawiła go coraz bardziej i poprawiała nastrój. Z podekscytowania tą niezwykłą znajomością zaczął nerwowo ruszać się w miejscu i kryjąc swoją nieśmiałość, uśmiechał się dziwnie krzywo. Napił się parę łyków i usadowił wygodnie, czekając na opowieść o życiu lekarza. Był pewien, że tak pięknie jak w serialach to na pewno nie jest, a teraz miał okazję dowiedzieć się prawdy. Z chęcią zamknął by drzwi i nie wypuszczał jej już nigdy. Ale to podobno jest karalne. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Chyba zostałam pominięta ^^]
    Charlene.

    OdpowiedzUsuń
  43. Robert Hunter26.04.2013, 18:18

    [ Spoko, rozumiem Cię. ale już po testach, więc będę częściej :)]

    Uśmiechnął się nieśmiało, śmiejąc się w sobie, że z wielką przyjemnością mógłby trafić do tego szpitala, jeśli tylko jego lekarzem miałaby być ona. Czuł jej wzrok na sobie, poruszało to jego głęboko, bo naprawdę rzadko zdarzają się mu takie miłe kołatania serca. Miało rację, trudno było z nią wytrzymać. Nie w takim sensie, że była nerwowa czy wybuchowa. Po prostu porażała wszystkich swoim przedziwnym urokiem. Nie dziwił się innym ludziom, mogli ją uwielbiać czy nienawidzić, on z pewnością wybierał tą pierwszą opcję.
    - Nie wierzę ci. Po pierwsze na pewno zawsze znajdujesz na wszystko czas. Wyglądasz na bardzo zorganizowaną osobę.- mówił to, przybliżając bardzo powoli w jej stronę, tak żeby nie było to tak widoczne.- A po drugie, nie masz zupełnej racji do tego, że nie da się z Tobą wytrzymać. Odwrotnie, właściwie jestem pewny, że każdy chcę z Tobą przebywać dłużej..- powiedział to, znajdując już blisko niej, mówił to prosto w jej piękne, kuszące oczy. Z trudem walczył ze swoim instynktem. Każda komórka jego ciała prosiła się o trochę jej ciepłego dotyku, on jednak ciągle tkwił w swoich rozterkach, bo ostatnie czego teraz chciał to zranić tą niesamowitą kobietę, którą miał teraz przed sobą. Patrzył, więc na nią pełnymi przejęcia i zmieszania oczami, czekając na jakikolwiek sygnał od Rose. Nie wiedział co robić, jak się zachować. Wyglądał na naprawdę zdesperowanego biedaka, proszącego o odrobinę czyjeś uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  44. [ łuhh, czyżby robiło się gorąco?XD Pierwszy raz się tak rozwinęłam, więc może być naprawdę ciekawie. :0]
    Jej słowa odwracały jego uwagę od uporczywych myśli, które bez przerwy miotały mu się w głowie. Jej głos brzmiał słodko w ten upalny, magiczny wieczór. Z każdą następną sekundą był pewniejszy swoich ruchów, wyglądał jak myśliwy przygotowujący się do upragnionego ataku. Naprawdę w całym swoim życiu nie był bardziej pewny tego co myśli w tej chwili Rosie. Oboje byli przerażeni, oboje bali się co przyniesie przyszłość. Oboje też byli cholernie samotni w swoim, przynajmniej jaki im się wydawało, idealnym świecie. Nigdy nie czuł z drugą osobą takiej bezinteresownej i szczerej więzi, dlatego wystarczyły mu jej oczy i ten piękny, delikatny uśmiech, żeby wiedzieć co ma dalej robić. Miał nadzieję, że to jej zaproszenie do swojego życia, w tej sprawie zawsze zachowywał się jak niepoprawny romantyk.
    - Rosie, naprawdę za mało w siebie wierzysz. Daję wszystko za to, że wytrzymam z Tobą dłużej, niż Ci biedni ludzie, których rozkrajasz albo Ci, którzy zazdroszczą Tobie..choćby uroku czy umiejętności- powiedział to do niej szeptem, badając wzrokiem każdy centymetr jej tajemniczej twarzy. Jego spragnione usta dotknęły w końcu jej warg, poczuł niesamowitą falę nieopisanego wprost szczęścia. Delikatnie przegarną ją do siebie, zaczął całować namiętniej, nie było już żadnego odwrotu. W tej chwili nie było dla niego niczego innego, wszystkie sprawy zostały na jakiś czas uśpione, bo miał w swoich rękach cud, którym chciał się rozkoszować jak najdłużej. Zaniósł ją do swojej sypialni, położył delikatnie na plecach i zaczął ją rozbierać, z triumfującym uśmiechem na twarzy szaleńca. Nie wierzył jeszcze do końca w to co się dzieje, ale jak można nie uwierzyć skoro tuż pod Tobą leży ktoś na kim zależy Ci bardziej, niż na wszystkich których znasz od wielu lat? Jak można nie być zachwycony w takiego obrotu sprawy? Chrzanić poprawność, jeśli za swoje błędy płaci się w taki sposób. Teraz już nie przerwanie obserwował każdy, nawet najdrobniejszy grymas na jej twarzy, zapisując go w pamięci na zawsze.
    Robert Hunter

    OdpowiedzUsuń
  45. Z jego strony to było naprawdę prawdziwe. Przysiągł sobie, że przynajmniej ten jedyny raz w życiu zrobi coś idealnie. Nie mogło mu przecież nic przeszkodzić. Tak wiedział, że może to wszystko dzieje się za szybko, ale nie miał już siły czekać na nią dłużej. Potrzebował jej ogromnie, nawet jeśli nie zdawała sobie z tego sprawy. Tej nocy naprawdę całym sobą chciał jej podziękować za tę rewolucję, którą już wprowadziła w jego życie. Całował ją dosłownie wszędzie, od stóp do głów. To było zwieńczenie jego skrytych marzeń. Delikatnie napierał na jej ciało, nie chciał być brutalny. Rekin na jego prawym boku rytmicznie unosił się w górę i w dół, jego oczy błyszczały z zachwytu w ciemności sypialni, którą oświetlały tylko lampy uliczne. Nie mogło być piękniej, przesuwał palce po jej włosach, badając każdą część jej ciała, którą miał teraz na wyciągniecie ręki. Przyspieszył, czuł jej ciężki oddech na swojej szyi, przyspieszony rytm serca i ogromną euforię. Stracił rachubę czasu, nie wiedział ile to trwało. Wiedział tylko, że zaśnie dzisiaj, mając w objęciu wszystko czego pragnął i co sprawia, że jego podłe życie w końcu ma szansę zmienić barwę. Nadzieja, która przepełniała jego serce była widoczna gołym okiem. Dobranoc Nowy Jorku, który byłeś dla mnie dzisiaj bardziej litościwy, niż zwykle. Tak trzymaj!
    Robert Hunter

    OdpowiedzUsuń
  46. [Ostatnio oglądałam Supernatural. I tam była scena, że badali martwe zwłoki. Zamarzył mi się taki wątek, więc może coś z tym? Alison przyjdzie do szpitala w którym pracuje Rosemary, bo tam były zwłoki jakiegoś mężczyzny. Rose mogłaby być asystentką bądź sama wykonać sekcję zwłok, Ali by przyszła i rozmawialiby właśnie o tym ^ ^]

    OdpowiedzUsuń
  47. [pomysl, pomysl... :) co powiesz na to zeby byly sasiadkami i wpadaly do siebie od czasu do czasu na kawe i ploty? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  48. Sekcja zwłok… Tak. Alison traktowała to jako karę. Tylko nie za bardzo wiedziała za co, gdyż była grzeczna i wszystko robiła tak jak robić miała. No może oprócz tej jednej nocy… ale o tym wiedzieć nikt nie musi! Nikt nie widział, nikt nie słyszał i szczerze wątpiła aby ta druga osoba puściła parę z ust.
    - Ali to już kolejna ofiara w tym tygodniu. Idź sprawdzić, czy nie ma czegoś podobnego, czegoś co mogłoby ją łączyć z innymi ofiarami – powiedział Tyler, a dziewczyna westchnęła ciężko. Chcąc nie chcąc, wstała z krzesła, narzuciła na siebie płaszczyk i opuściła biuro.
    Przybycie do szpitala nie zajęło jej dużo czasu, bo na miejscu była już po piętnastu minutach. Przywitała się z lekarzami, a jeden z nich zaprowadził ją do Sali, w której ktoś już pracował nad zwłokami.
    - Alison McCall, FBI mam nakaz zbadania zwłok – powiedziała i pokazała kobiecie swoją odznakę.

    OdpowiedzUsuń
  49. Jeśli o to jej chodziło, to wypełniła swoje zadanie perfekcyjnie. Oszalał, po prostu oszalał. Był szczęśliwszy, niż kiedykolwiek w życiu. Razem z nią odczuwał tę satysfakcję, czuł jak szaleje między nimi niekontrolowana euforia. Zgrali się jak idealnie przystrojone instrumenty, tworząc razem czystą symfonie rozkoszy. Patrzył z dumą, gdy zasypiała na jego piersi, jak jej serce zwalniało swoje bicie do prawidłowego rytmu. Nie mógł się uspokoić, nie spał ani sekundy. Wpatrywał się bez ustanku w idealnie proporcjonalną twarz, włosy, które przygładzał delikatnie z ojcowską czułością. Rozkoszował się swoją wygraną, próbując choć na chwilę oderwać myśli od kobiety, która beztrosko spała przy jego boku. Uśmiechał się sam do siebie, rozmyślając o przyszłości. Nie da jej uciec choćby nie wiem co. Sam też zobowiązał się sam przed sobą, że musi walczyć ze wszystkich sił ze swoimi słabościami. Ten cud, który właśnie się rozpoczął i w którego wierzył bezgranicznie, jest jego próbą. Nie może się poddać. Uciekł na chwilę na balkon i o wschodzie słońca palił papierosa. Wraz z tym dymem, ulatywało w przestworza jego cierpienie i samotność. Zachorował na chorobę o nazwie Rosemary, która jest uważana za najrzadszą na świecie. Ba, jestem pewna, że nie ma takiego drugiego przypadku. Wrócił do łóżka, przytulając się do Rosie jak gdyby nigdy nie miał już jej zamiaru wypuścić. Zasnął spokojnie z delikatnym uśmiechem, wiedząc, że jest największym szczęściarzem w tym mieście.
    Robert Hunter

    OdpowiedzUsuń
  50. - Odesłać do domu to cię nie odeślę, ae jestem sklonna strzelić focha o to, że kupiłas cokolwiek słodkiego w innym miejscu niż moja Muffiniarnia. To trochę jak zdrada stanu czy coś w tym stylu, no wiesz obalenie Ciasteczkowego Króla i inne takie... - zastanowiła się chwilę nad tym czy wpuścić ją do środka, po czym uśmiechnęła się lekko i zaprosiła ją gestem do mieszkania - Tylko z góry przepraszam za bałagn... Macy i Colter ulotnili się w biegu, a ja w zasadze niedawno wstałam, więc nie zdążyłam jeszcze wszystkiego posprzątać... - na potwierdzenie swoich słów kopnęła buty Cola, które dziwnym trafem znalazły się na samym środku salonu. Kiedyś go za to zabije, zdecydowanie. Będzie musiała zabić własnego brata a w dodatku pójdzie za to sedzieć i spędzi najlepsze lata swojego życia za kratkami - To jeszcze raz, dlacego wyrzucili cię z pracy?

    OdpowiedzUsuń
  51. - Może być ciężko, głównie dlatego że moje życie jest jedną wielką katastrofą, a skoro nie umiem pomócsobie, to jesteś pewna, że będze potrafiła pomóc tobie? - zapytała z lekkim rozbawieniem, chcąc chociaż odrobinę poprawić jej humor. Weszła do kuchni i nastawiła wodę na kawe, wycagając przy okazji dwa talerze z szafki. Oczywiście mogła ostentacjnie wyrzcić słodkości przez okno, ale cukier to jednak cukier i należało schować dumę do kieszeni i po prostu zjeść przyniesione przez nią ciacho - Przejdzie ci, albo pójdź do jakiegoś alergologa czy jak on się tam fachowo nazywa. Może dostaniesz jakieś leki.

    OdpowiedzUsuń
  52. - Cz mnie słuch myli? Czyzby wiecznie zapracowana pani chirurg zapraszała mnie na wieczorny out? - spojrzała na nią mrużąc przy tym oczy. Zawsze było na odwrót, zawsze to Gaby pukała do drzwi mieszkania Rosemary albo wydzwaniała na jej wiecznie wyłączony telefon i zostawiała setki wiadomości dotyczących dobrych imprez w mieście. W efekcie, zazwyczaj lądowała na nich sama, bo Pani Doktor była albo na dyżurze, albo przed nim... Albo właśnie z niego schodziła i nie miała siły nawet ruszyć nogą - Przekonałaś mnie, wiesz? Przyda mi się mały drink z kimś miłym - dodała z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  53. - Jakby nie patrzeć mam czas codziennie po dziewiętnastej, bo w tym tygodniu Colter wziął poranne zmiany, Macy wchodzi na dwunastą a ja siedzę sobie grzecznie od szesnastej... Więc jeśli chcesz się spotkać na przestrzeni najbliższch kilku dni, to wybierz sobie dowolny dzień tygodnia a ja sie dostosuję. W końcu takie sytuacje są niczym spotkanie z jednorożcem albo innym Harrym Potterem, więc wolę nie ryzykować, że się rozmyślisz czy cos w tym stylu - powiedziała z lekkim rozbawieniem stawiając przed nia kubek z gorącą kawą - Więc jak będzie?

    OdpowiedzUsuń
  54. [ Nie no, spokojnie. Zostanę przy twoim pomyśle :)]
    Nie usłyszał głośnego pagera tylko dlatego, że spał w końcu głęboko jak dziecko. Wiedział, że obudzi się koło swojej nowej nadziei i był już pewny, że będzie budził się koło niej częściej. Nieświadomy tego co stało się parę minut wcześniej, otworzył powoli oczy, chcąc nacieszyć się tym rzadkim widokiem, ale ona zniknęła. Mimo wszystko uśmiechnął się, bo Rosie nie wyglądała na dziewczynę, która ucieka przestraszona, wiedząc co zrobiła. Przez głowę przeszło mu to, że musiała iść do pracy, więc wstał, upewnił się, że już jej tutaj nie ma i poszedł zrobić sobie śniadanie. Dotknął swoich ust jak gdyby czuł jeszcze smak tego pożegnalnego pocałunku. Był tak pozytywnie nakręcony, że dopiero przed wyjściem do pracy zauważył nastawioną na niego pułapkę, czyli kurtkę. Złapał ją w rękę i spojrzał na zegarek. Nie musiał być zawsze punktualny(to jedyny plus bycia sprzedawcą w niszowym sklepie), dlatego postanowił odwiedzić szpital w którym pracowała Rosie. W uśmiechem podszedł do recepcji, pytając się gdzie może znaleźć doktor Stranger. Pielęgniarka wyczuła o co mu mniej więcej chodzi, dlatego uśmiechnęła się szyderczo i powiedziała gdzie ma czekać, bo Rosie pomagała przy jakimś wypadku. Usiadł spokojnie i o zgrozo, nie musiał nerwowo spoglądać na boki, szukać wzrokiem jego nowej pasji czy bawić się własnym ubraniem. Czekał w miłym uczuciu ekscytacji. Miał nadzieję, że to spotkanie cieszy ją równie jak jego.
    Robert Hunter

    OdpowiedzUsuń
  55. Uśmiechnął się szeroko, choć widząc ten zakrwawiony fartuch otworzył szeroko oczy.
    - Na całe szczęście nie. Dzisiaj tylko przyszedłem ze zgubą pewnej uroczej i zapominalskiej pani chirurg, która jak widzę ma dzisiaj udany dzień.- powiedział niskim i zdradzającym emocje głosie. Trudno było nie zauważyć zadowolenia w jej oczach.
    - Co dostanę w nagrodę?- przybliżył się do niej, łapiąc za bok i rozglądając się dookoła. Było dużo ludzi, ale jemu to w ogóle nie przeszkadzało. Był zbyt przejęty i zachwycony tą sytuacją, dlatego wpatrywał się w oczy Rosie, delektując się tą jej radością. Powinien chyba poprosić o leki na uspokojenie, bo w jego obecnym stanie, mógł dostać jakiegoś napadu serca czy czegoś podobnego. Czując znowu jej bliskość, która wydawała mu się już taka znajoma modlił się, żeby tak było już zawsze. Jego oczy zdradzały nieokiełznaną ekscytację, dlatego wyglądał jak szaleniec. Zapomniał o tym co ma zrobić, o czym wcześniej myślał, bo teraz czekał tylko na swoją nagrodę, która jak miał nadzieję była przyjemna.
    Robert Hunter

    OdpowiedzUsuń
  56. - Zależy co masz na myśli mówiąc 'ciekawe' - usiadła na przeciwko niej z lekkim uśmiechem - Spotkałam mojego byłego... Dosłownie prawie rzuciłam w niego babeczkami, które wypadły mi z rąk jak nagle objawił mi się w drzwiach. To chyba znaczy, że muszę zmienić znajomych, skoro Roger jest w ich towarzystwie - mruknęła wspominając Cesara, który do tej pory nie widzi w swoim zachowaniu niczego złego - A co życia naszych kochanych celebrytów, to Kim wciąż jest w ciąży i wciąż źle wygląda - bezradnie rozłożyła ręce po czym zapisała sobie na kolorowej kartce godzinę spotkania i przypięła ją magnesem do lodówki - Będę czekać wiernie, pani doktor!

    OdpowiedzUsuń
  57. [A brym :). Wątek oczywiście, ale z wymyślaniem to raczej za przeproszeniem dupa...jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że łączy ich relacja znajomy-znajomy, poznali się jakiś czas w temu bo dajmy na to on zna jej współlokatorkę, czy coś i ewentualnie mógł ją polubić, czasem zabierać do Central Parku.
    Przepraszam, przepraszam, przepraszam za to powyżej ja już nie myślę Xd]

    Benjamin

    OdpowiedzUsuń
  58. Odruchowo się skrzywiła widząc ten "piękny" widok. Nie to, żeby była uczulona na takie widoki, czy coś. Nie raz i nie dwa musiała coś takiego oglądać. Jednak teraz czuła się jakoś tak dziwnie. Nie wiedziała dlaczego ale nagle zebrało jej się na wymioty, a przed oczami zaczęły krążyć ciemne plamki. Szybko jednak się ogarnęła i z bladym uśmiechem spojrzała na kobietę.
    - Jak zginęła ofiara? - zapytała i wyciągnęła kartę, którą musiała wypełnić i która pomogłaby w prowadzeniu dalszego śledztwa. - Czy łączy ją coś z ofiarą sprzed tygodnia? - zapytała. Łączyć to na pewno coś łączyło. Tego była niemalże pewna na sto procent.
    Ali

    OdpowiedzUsuń