28 kwietnia 2013

Co to za jakieś obłąkańcze wrzaski są. Nie mogę się przez nie skoncentrować na ideale, który sam ucieleśniam.


 

Roger Taylor
4 lipca 1973  |  Waszyngton  |  The New Yorker, CNN
  
I N F O

carpe banana  |  I think you're beautiful but your hair is a mess and your shoes are untied but that's what I love best  |  przedwojenna młodzież bardzo nas nie lubi  |  w chwili gdy strzepujesz pyłek, jesz posiłek, sadzasz tyłek, na kanapie łykasz wino - ludzie giną  |  olewam rząd, mandaty drogowe, dilerów, maklerów, warty honorowe  |  sprzedaj mnie Faktowi  |  ksiądz czy wojskowy - rodzinna duma wielce, nie chcę być był klerykałem, ale z mamą dumni będziemy, jak będziesz generałem  |  właściwie to chcę grać na saksofonie, tacie pęka serce, obiad na dywanie  |  politycy to najgorsze gówno w mieście, jakby ich pozabijać, to się może zmieni wreszcie  |  muszę działać, muszę stać się człowiekiem z tytułem naukowym!  |  you can buy your friends but I'll hate you for free  |  Czarna strasznie się wkurzyła, złotą torbą z węża zbiła butlę brandy i faceta przy okazji  |  Śruba zawsze ostro dymił, rzucał w suki cegłówkami, a na murach pisał w nocy, że Bóg zawsze jest z punkami!  |  kobiety z Sarajewa, o zemście już nie myślcie



Chamstwo w państwie. Roger umie się zachować tylko w momencie, kiedy jego głowa może się potoczyć po ziemi właściwie w każdej chwili, czyli kiedy akurat wraca do Sudanu, gdzie swego czasu spędził sześć lat. I wtedy przynajmniej nie robił wioski, która w jego przypadku standardowo nie jest niczym dziwnym. Miał być żołnierzem, ale nie wyszło, bo z renomowanej akademii wojskowej wyleciał szybciej, niż zdążył powiedzieć 'nie strzelać' - tj. po trzech semestrach. A na pożegnanie machał mu brat bliźniak, oficjalnie zwany Jamesem, nieoficjalnie - znowu ty, szmato, czego chcesz? Tak, Roger zawsze był przyjemniaczkiem. Jako okaz raczej chamowaty, nigdy nie miał problemu z obumierającym z nudów penisem, ba, panienki leciały tak szybko i tłumnie, że musiały się potem w kolejkę ustawiać, a pierwsze rzadko kiedy zdążyły uda rozłożyć dostatecznie szeroko. Hehe, jak szef! No, dobra, przecież Roger jest już starszym panem, więc postanowił podjąć próby nie tyle ustatkowania się, co zaprzestania zachowań charakterystycznych dla szesnastolatków, którym buzują nie te hormony, które powinny. A to ciężkie zadanie, jeśli przez pół życia myślało się w większości przypadków penisem. Cholera jasna. Na razie średnio mu statkowanie się wychodzi. 

Roger nigdy nie był barmanem, męską dziwką ani artystą indyferentnej formy, o które to zawody podejrzewa go większość myślących ludzi. Menelem też nie jest. Zaskakujące. Skończył dziennikarstwo i studia afrykanistyczne na Uniwersytecie Nowojorskim i niemalże zaraz po nich zajął posadę reportera wojennego w Sudanie, gdzie właśnie trwała druga wojna domowa. To właśnie dzięki pracy Rogera i jego dziennikarskiego mentora wszyscy rozpłaszczający swe tyłki przez telewizorami mogli w najpopularniejszej telewizji informacyjnej obejrzeć reportaże z dziwnego kraju, o którym nie mieli pojęcia. To było strzałem w dziesiątkę, bo Roger marzył w skrytości swego niegodziwego serca, żeby w końcu potraktować coś poważne, a praca to na nim wymusiła. Nie protestował, bynajmniej. Naprawdę poważnie zrobiło się w momencie, kiedy ich niezawodna terenówka wpieprzyła się na jakąś samotną minę, której w tym miejscu nie miało prawa być, bo to przeczyło wszelkim prawom logiki. Jednak już zgodnie z prawami logiki, matematyki i fizyki, trzech członków drużyny straciło tego dnia życie, a Roger i jego serdeczna koleżanka tłumaczka (która zresztą była tam zbędna i pożałowała, że tak bardzo się upierała co do swojego wyjazdu) znaleźli się w stosunkowo sporych opałach. Gdyby to wydarzenie miało miejsce w Stanach, albo chociaż w Europie, Roger biegałby nadal po świecie na swoich osobistych nogach, zamiast na resorach najwyższej klasy, ale i tak mogło być gorzej. Na przykład mógł nie przeżyć, czy coś. Serdeczna koleżanka tłumaczka miała gorzej, bo w afrykańskim szpitalu spędziła prawie pół roku, kiedy Roger już po tygodniu siedział spokojnie w klinice w Waszyngtonie i patrzył z politowaniem na swojego brata. Roger nie przeżył spektakularnego załamania nerwowego, ale we własnym odczuciu stał się straszną dziennikarską ciotą. W końcu nikt go już nie wyśle w miejsce, gdzie toczy się jakiś mniejszy lub większy konflikt zbrojny, a przecież do tego był stworzony, kurde. Miał przez rok bycia rekonwalescentem czasu a czasu, więc zbierał do kupy całą swoją wiedzę o konflikcie w Darfurze i pisał artykuł, który później przyniósł mu nie tylko zaproszenie do stałej współpracy z The New Yorkerem, ale i parę prestiżowych dziennikarskich nagród. Dalej pracuje też dla CNN, a jeśli jakaś podawana tam informacja dotyczy szeroko pojętych konfliktów na arenie międzynarodowej, niemal na pewno przeszła przez jego ręce. Co nie zmienia faktu, że Roger dalej czuje się dziennikarską ciotą, dlatego chce być dziennikarską ciotą, ale jednak z tytułem naukowym, skoro z samym faktem nie może już nic zrobić. I dlatego już po raz trzeci wybiera się do Sudanu jako członek grupy badawczej. Roger-naukowiec. 

Wiedza bezużyteczna? Co rano zapierdala jak nieboskie stworzenie po Central Parku, bo ma niedaleko i pewnie by oszalał od nadmiaru energii przez cały dzień, gdyby z samego rana nie obniżył jej poziomu. Lubi dzikie party hard od czasu do czasu, ale z okazji statkowania się, próbuje możliwie wydłużać odcinki pomiędzy czasem a czasem. Roztkliwia się nad cudzymi psami i dziećmi. Jego kot nie ma oka i imienia. Współczuje swojej szwagierce. Mieszka z młodszą siostrą, która niby miała mu się pomóc ogarnąć po powrocie z Sudanu, ale ogarnięcie zajęło mu dwa miesiące, a ona tu już siedzi od siedmiu lat prawie, nie żeby Rogerowi to przeszkadzało.

20 komentarzy:

  1. [To ja się ładnie przywitam. Postać ciekawa, a karta dobrze napisana, przyjemnie się czyta.
    Nie zaproponuję wątku, ani żadnego pomysłu. Powiem jedynie, że jak na jakiś pomysł wpadniesz, to z chęcią zacznę, o.]
    Rosemary Stranger

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ja tego pana znam. To znaczy kojarzę. Miałam już chyba z nim nawet wątek... O ile mnie pamięć nie myli. Tutaj oczywiście także jestem chętna na wątek tylko, że brakuje mi pomysłów, więc jeśli mi coś podsuniesz to zacznę :) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten fatalny tydzień mogło uratować tylko dobre towarzystwo Cesara, którego Gaby poznała jakiś czas temu w bliżej nieokreślonych okolicznościach. Byli razem na kilku imprezach, pare razy wyskoczyli razem na kolację i tak jakos wyszło, że złapali całkiem dobry kontakt. Nic więc dziwnego, że Cesar stanął na wysokości zadania, gdy jego wierna imprezowa towarzyszka zadzwoniła niemal z płaczem sugerując tym samym że ma potężną depresje i tylko on uratuje ją przed zatraceniem. Finał był taki, że Cesar zaprosił Gaby na grilla do swojego kolegi z pracy, którego Gaby co prawda nie znała, ale miała zamiar poznać, więc zadzwoniła do drzwi trzymając w rękach wielkie pudło muffinek (które nie zeszły tego dnia w pracy, ale ćśśśś!). Odwróciła się na ułamek sekundy, żeby podziwiać okolicę, a gdy ponownie zwróciła się w stronę drzwi i zobazyła człowieka, ktory jej otworzył, całe pudło z muffinkami wylądowało na ziemi. Oto stał przed nią człowiek, który wieli temu złamał jej młodzieńcze wówczas serce, i którego wcale nie przestała darzyć uczuciem.
    - Roger..? - mruknęła próbując otrząsnąć się z szku i zrobiła przy tym kilka kroków w tył, kompletnie nie przejmując się zmarnowanymi babeczkami.

    OdpowiedzUsuń
  4. - Więc to ty jesteś tym kolegą Cesara z pracy, tak? - już miała się wycofać, miała powiedziećże zostawiła na gazie mleko, albo że właśnie przpomniało jej się że musi zrobić cóś nieziemsko ważnego. Mimo usilnyc wewnętrznych głosów, że powinna sie jak najszyciej ulotnić, zrobił krok w jego strone wyciagając przed siebie rękę - Cześć. Szmat czasu, co? - Roger na trwałe wypalił jej dziurę w mózgu, a gdy go tylko zobaczyło, wszstko wróciło jak na komendę. I pomyślec, że wydawało jej się, że zapomniała o nim raz na zawsze. Przeklęte wspomnienia, przeklety dzień w którym w ogóle sie poznali! - Fajna okolica... Wiesz, dobra lokalizacja mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wcale nie chciała sie przytulać. Nie chciała czuć tego przekletego zapachu perfum, których nie zmienił odkąd widzieli się po raz ostatni i wcale nie chciała tu być. Chciała za to zabić Cesara za to, że nie powiedział jej kim jest ów tajemniczy przyjaciel robiący najlepsze grille na świecie. gdyby dał jej choćby jego imię albo nazwisko, wtedy mogłaby sie wykpić nagłym bólem głowy, albo dzieckiem na gazie. Mogłaby wymyślić cokolwiek, a zamiast tego stała na środku przedpokoju i była przytulana przez samego Rogera Taylora, który porzucił ją dla jakiegoś tam Sudanu, przez co zniszczyła kilka talerzy i wszystkie wspólne zdjęcia (sklejane później tanim klejem).

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez chwilę chciała rzucić zjadliwe 'a co? już nie pamietasz nawet co piję?' ale ugryzła się w język i tylko rzuciła pełne wściekłości spojrzenie Cesarowi, który kompletnie nie załapał o co jej chodzi. Nic dziwnego. Gaby co prawda wspominała mu o sytuacji sprzed lat, ale robiła to zazwyczaj w tak pokręcony sposób, że w efekcie nawet ona nie łapała się we wszystkich wątkach - Wódka z colą jak można.. Albo z jakims sokiem, obojętnie - uśmiechnęła się nawet lekko nie chcąc wprowadzać nerwowej atmosfery - A jak nie masz, to może być piwo. I przepraszam za bałagan przed drzwiami...

    OdpowiedzUsuń
  7. - Jak na mistrza przystało, radzę sobie z gracją - zapewnił odwracającsię na chwilę w ich stronę. Cesar był przyjemnym człowiekiem. Może na pierwszy rzut oka wydawał się zbyt rozbawiony życiem, ale po drugiej czy trzeciej rozmowie, okazywało się, że on po prostu taki jest i należy zaakceptować jego styl bycia.
    - Wróciłeś więc z zaświatów... I pracujesz w telewizji? - zapytała obracając w dłoniach szklankę z mocnym drinkiem. Aż chciała paść na kolana i dziekować Bogu za to, że stworzył alkohol - Nie ciągnie cię już do wyjazdów? - nie patrzyła na niego. Wbiła wzrok w drewniany stół, jakby miała tam znaleźć odpowiedź na wszelkie dręczące ją pytania.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Och... - dopiero teraz zauwazyła, że tam gdzie powinny byc nogi Rogera, wcale ich nie było, za to znalazłos ię tam cos co przypominało wynalazek NASA i czego nazwy nawet nie potrafiła sobie przypomnieć. Pewnie powinna mu współczuć, ale zamiast tego miała ochote go zabić, za to że o niczym nie powiedział jej wcześniej. Ot, cała Gaby, jej nie dogodzisz.
    - KIEŁBASKI MAM! - Cesar chyba wyczuł, że przy stole zaraz wybuchnie III Wojna Światowa, bo dokładnie wtedy kiedy Gaby chciała wyrzucić z siebie wszystkie pretensje do świata, pojawił sie przed nią talerz pełen kiełbasek - Jedzcie z tego wszyscy, moi miliii!

    OdpowiedzUsuń
  9. - A Gaby ci sie już pochwaliła czym się zajmuje w życiu? - zapytał z lekkim uśmiechem biorąc przy okazji solidny łyk piwa. Widząc zainteresowany wzrok swojego wiernego kamrata, wziął głęboki oddech i zerknął lekko na dziewczynę - Gaby jest współwłaścicielka Muffiniarni w centrum. Ostatnio był nawet z nią wywiad w gazecie, którą zakupiłem w liczbie sztuk trzy, tak na wszelki wypadek, gdyby stał sie jakiś straszny wypadek... - puścił jej oczko z rozbawieniem, a Gabrielle jedynie przewróciła oczmi.
    - Nic wielkiego, nie zawojujemy świata...

    OdpowiedzUsuń
  10. - Skąd te podejrzenia? Uczciwie zapłaciłam za babeczki robione przez moją drogą współtowarzyszkę codzennej pracowniczej katorgi i postanowiłam was poczęstować. A to że wypadły mi z rąk... To wybacz, roztargnienie. - bezradnie rozłożyła ręce starając się wciąż nie patrzeć zbyt długo na Rogera. Mogłoby to zaowocować jakimiś głębszymi przemyśleniami czy czymś w tym stylu, a Gaby naprawdę nie miała na takowe ochoty. - Przepraszam, gdzie jest łazienka? Wylałam na ręce trochę drinka i strasznie sie kleję - odstawiła szklankę i wstała czekajac na instrukcje, a gdy Cesar w końcu stworzył jej głosowego GPSa trasy "łazienkowskiej" odetchnęła z ulgą. Zdecydowanie musiała wyjśc chociaż na pięć minut, żeby w końcu przestać stworzać kretyńską atmosferę, której mistrzynią chwilowo była.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Miałam... Telefon ważny... - uniosła do góry dłoń, w której faktycznie znajdował się różowy telefon, ale prawda była taka, ze oprócz kilka błagalnych smsów do Macy, w ogóle z niego nie korzystała - Ładny dom swoją drogą, taki... W twoim stylu - mruknęła pod nosem starając sie, żeby jej uśmiech nie przypominał wymuszonego grymasu. Przy okazji zaczęła sie zastanawiać jaki w zasadzie jest 'styl Rogera' i dlaczego palnęła tak głupią rzecz. Żeby nie powiedzieć niczego więcej, po prostu chwyciła za szklanke z drinkiem i przyssała się do zielonej słomki. Tak było bezpieczniej.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Więc w takim razie przepraszam za drobną pomyłkę. Myślałam że to dom Rogera, a przynajmniej Cesar tak nakreślił sytuację jak do niego dzwoniłam... - powiedzała spokojnie, Cesar pokręcił szybko głową wszystkiemu zaprzeczając.
    - Nie, nie, nie... To wcale nie było tak. - rzucił szybko odkładając talerz na drewniany stół - Ja powiedziałem tylko, że zapraszam cię na grilla do kolegi, bo faktyczie pomysłodawcą dzisiejszego spotkania był nie kto inny jak Roger, więc wiesz... Resztę dopowiedziałaś sobie sama. - jak wiele rzeczy przeszło jej przez myśl. Istnienie Mikołaja, to że jak mocno się w coś wierzy to sie to spełnia i to, że dawny związek z Rogerem był tak wyidealizowany jak jej sie marzyło.
    - Ups? Moja wina.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Troche do góry i trafisz w głowę... O, jeszcze odrobinkę, jeszcze troszkę... O własnie tak, idealnie! Strzał za dziesięć punktów. - podsumowała z szerokim uśmiechem. W sumie, patrzenie na to, jak Roger dostaje po głowie rozpałką, było całkiem przyjemnym uczuciem. Sama miała ochotę czymś w nim rzucić, ale 'wykorzystanie' do tego jego młodszej siostry sprawiało przynajmniej dobre wrażenie. Upiła łyk drinka i spojrzała na niego z wrednym uśmiechem. Złośliwa jak zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  14. - Heeeeej! Co ty masz do Francuzów, co?! - wierny giermek oburzył się na chwilę, po czym sam rzucił ostatnim kawałkiem rozpałki w swojego towarzysza. Gaby pokręciła jedynie głową z autentycznym rozbawieniem i odstawiła szklankę na stolik. Gadka gadką, ale chyba należało zebrać się do domu, spojrząła więc na ekran swojego telefonu analizując aktualną godzinę i poprawiła włosy - No to ten... Będę się powoli zbierała... Czeka mnie jeszczę trochę pracy.. Ale jak będziecie kiedyś w okolicy to zapraszam na babeczki...

    OdpowiedzUsuń
  15. - naszym ulubionym sportem jest poddawanie sie w czasie walki - dla potwierdzenia swoich słów uniósł ręce w geście poddania sie. Był już za stary na takie zabawy! Przecież był powaznym panem reżyserem poważnych programów telewizyjnych w poważnej telewizji, która zajmuje się POWAŻNYMI problemami ludzi! - Gaby, głupia babo, siedź na dupie... Zamówię ci potem taksówkę, żebyś nie musiała się tłuc komunikacją miejską... Albo zostaniemy sobie do rana... - Gaby dosłownie zakrztusiła sie ostatnim łykiem swojego drinka i grzecznie podziękowała za głupi pomysł.
    - Nie, nie... Taksówka wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
  16. - Gaby ma swoje łóżko i swój dom, więc dziękuje bardzo za propozycję gościny ale powrócę do domu - powiedziała całkiem grzecznie spoglądając przy okazji na Rogera. Niech cię szlag trafi Boski Taylorze, za to że wciąż jesteś tak nonszalancki i wciąż tak samo przystojny! I tak samo głupi też...
    - To ci zrobię drinka, bo Roger sie opierdala jak zwykle i kompletnie źle spełnia swoją rolę gospodarza... - rzucił Cesar przy okazji porywając ze sobą młodszą siostrę wyżej wspomnianego.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Od dobrych kilku lat nie masz w tym względzie nic do powiedzenia, bo twoja siostra jest dużą dzewczynką i może ewentualnie spytać cie o radę... Powiedziałam. - powiedziała spokojnie odwracając głowę w jego stronę. Może i odezwywał się w nim instynkt starszego brata, ale niestety dzieci dorastają i mają w dupie zakaz i nakazy starszego rodzeństwa. Gaby coś o tym wiedziała, bo Colter wciążpróbował ją wychowywać i wciąż nie mógł pogodzić sie ze sromotną porażkę już na starcie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Noemi Neytiri29.04.2013, 18:25

    [Kartę bardzo miło mi się czytało:)Już zabieram się za wątek :)]

    Lubiła wiosenne poranki. Cieszyły ją promyki słońca, które nieśmiało zaglądały do sypialni i to rześkie powietrze. Zawsze wstawała wcześnie, nawet teraz, kiedy straciła pracę. Właściwie od kiedy to się stało, sypiała mniej niż zwykle. Do późna przeglądała oferty zamieszczane na stronach a potem przekręcała się z boku na bok w obawie o przyszłość jej i dziecka. Wiedziała, że ma oparcie w rodzinie, w bracie, ale musiała być samowystarczalna, dla poprawy własnego samopoczucia.
    Pchnęła cicho drzwi do pokoju Patricka. Skrzypnęły cicho, dlatego na moment zatrzymała się w bezruchu. W środku nikt się nawet nie poruszył, dlatego ponownie pchnęła lekko drzwi. Uśmiechnęła się na widok śpiących razem chłopców. Mały zawsze znalazł moment w którym mógł zakraść się do pokoju kochanego wujka. Stała tak krótką chwilę, dopiero po chwili odeszła wgłąb mieszkania, a raczej do korytarza. Dres miała już na sobie, więc założyła tylko sportowe buty i wyszła z mieszkania a potem z bloku w którym mieszkali. Do parku miała zaledwie kilka kroków. Przywitała się z mijającymi ją sąsiadami a kiedy wyszła zza rogu w samym wejściu do parku spotkała trochę dalszego sąsiada.
    -Cześć.- przywitała się z uśmiechem, kiedy już znaleźli się blisko siebie. Biegali każdego ranka, jednak tylko czasami zgrywali się w tym samym czasie. Zwykle kiedy ona zaczynała, mężczyzna wybiegał już z parku albo mijali się gdzieś po drodze.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Powiem ci coś w tajemnicy... - powiedziała konspiracyjnym szeptem ciagnąc go za fragment koszulki bliżej siebie. Przez chwilę ociagała się z powiedzeniem mu tej jakże tajemniczej tajemniczości, a w końcu nachyliła się w jego stronę i zbliżyła usta do jego ucha - Podejrzewam, że twoja mama już dawno zauważyła, że jej córka jest dorosła - wyszeptała ze złośliwym uśmiechem. Faceci, czy oni kiedyś zrozumieją, że kobiety dorastają szybciej niż ich mózgi są w stanie to zarejestrować?

    OdpowiedzUsuń
  20. - Aj przestań, gadasz głupoty... Przypomnij sobie co ty robiłeś w jej wieku i tyle. A cesar to fajny facet i ciesz się, że to on sie nią interesuje, a nie jakiś debil spełniający jedynie swoje marzenia i fantazje, bez spoglądania na tą drugą osobę. - mruknęła pod nosem biorąc stojącą na stole butelkę rogerowego piwa - Dobrze trafiła, oby tak dalej a ty nie baw się w uczuciowego kata, bo ci bozia resory upierdoli aż przy samej dupie. - podsumowała spokojnie odgarniając włosy z czoła. Mały filozof, wersja domowa.

    OdpowiedzUsuń