17 maja 2013

Szczęście ma wiele barw



Idziesz ulicą, ulicą szarą, zatłoczoną. Od czasu do czasu strącisz butem jakiś śmieć czy też wyminiesz kałuże, która jest pozostałością wczorajszej burzy. Kolejny szary, ponury dzień jak każdy inny. Wkładasz ręce do kieszeni i idziesz dalej przed siebie mając nadzieje, że może zdarzy się cud, spadnie meteoryt czy coś w ten deseń i ten dzień będzie się czymkolwiek różnił od wczorajszego, przedwczorajszego i tak dalej....Wtem słyszysz czyjś cichy śpiew, wystarczające głośny byś zwrócił na niego uwagę lecz zbyt cichy byś mógł wywnioskować jaka to piosenka. Skręcasz w boczną i dość wąską uliczkę, którą utworzyły wysokie kamienice. Nie byłeś tutaj choć miejsce to jest dość urokliwe, pełne małych kawiarenek, z których każda ma swój specyficzny klimat. Wychodzisz nagle na maleńki placyk, gdzie również napotykasz małe kawiarenki, do twoich nozdrzy dociera zapach świeżego pieczywa przeplatanego z nutą słodyczy. Wtem zauważasz drobną dziewczynę stojącą przed sztalugą. W jednej dłoni trzymała pędzel w drugiej zaś paletę z farbami. Miała długie, blond włosy, które skręcały się naturalnie w delikatne loki, różane usteczka i zielone oczy skrywane pod gęstymi rzęsami. To ona śpiewała podczas każdego pociągnięcia pędzla. Podchodzisz bliżej zaintrygowany tą osóbką i przysiadasz nieopodal na ławeczce obserwując poczynania dziewczyny i wysilasz szare komórki, by przypomnieć sobie tytuł piosenki, którą nuci, ale na razie masz pustkę. Wtem zauważasz na ramieniu dziewczyny tatuaż prawdopodobnie niosący ze sobą historię nieszczęśliwej miłości. Dziewczyna podnosi na chwilę oczy i obdarza Cię subtelnym aczkolwiek uroczym uśmiechem. Kilka pociągnięć pędzla, kilka ukradkowych spojrzeń i otarcie czoła, które umazała niebieską farbą. Nie przejęła się tym, jej zdecydowanie za duża, biała koszulka była cała upaćkaną farbą. Odsunęła się kilka kroków, spojrzała na obraz i chwyciła go zmierzając w Twoja stronę. Przysiadła się obok ciebie i pokazuje w twoja stronę namalowany obraz, który przedstawiał otaczającą scenerie kamieniczek i ciebie siedzącego na ławce.- Podoba Ci się?- pyta nagle z uśmiechem wpatrując się w swoje dzieło.- Och, wiem nie jest idealny, ale dopiero się uczę. Akademia sztuk pięknych od zawsze była moim marzeniem, ale nie dostałam się. W dzisiejszym świecie sam talent i ciężka praca nie wystarczą. Ale spróbuje w przyszłym roku. Widzisz ten balkonik?- zapytała wskazując na jedna z kamieniczek na obrazie- tutaj mieszkam. Małe, ciasne ale własne. Poza tym ma swój urok, czar, magię. Musisz przyjść tutaj nocą, cudowna muzyka, ludzie wychodzą potańczyć, latarnie iskrzą się niesamowitym blaskiem och coś cudownego! Mojemu byłemu chłopakowi też się podobało, tutaj tańczyliśmy, nie przeszkadzało nam wtedy, że padał deszcz, a ludzie wyglądali zza firanek i z zaciekawieniem na nas spoglądali. Miłe wspomnienia, lepsze niże skok z banji, czy skok do Tamizy- zaśmiała się cichutko i perliście- Przypomina mi o tym tatuaż, oj bolało niemiłosiernie, ale wyszedł świetnie, sama go projektowałam. To niezwykłe, że sztuka ma tak wiele form. Piosenka, wiersza, taniec, obraz, teatr... świat jest pełen niespodzianek- oznajmiła wstając i robiąc obrót wokół własnej osi- widziałeś może ostatnią sztukę w Dominion Theater. Grali tam ostatnio Piękna i bestie. Nie, nie grałam tam, robiłam dekoracje. Teatr też jest jednym z tych miejsc, gdzie możesz poczuć się jak w innym świecie. Myślałam kiedyś o aktorstwie, ale jednak malowanie świata tak jak ja go widzę wydaje mi się mi bliższe. Pędzel, płótno, farby to pozwala przelać Ci na obraz swoją wizje. Wydaje mi się, że to moja droga, ale ja wciąż szukam, wciąż próbuje nowych rzeczy. Potrzebuje emocji, adrenaliny, pragnę poznać każdy aspekt życia to daje mi siłe, wenę, natchnienie- mówiła wciąż rozmarzonym głosem. - Chciałabym dać Ci ten obraz. Kiedy będzie Ci nudno źle spójrz na niego i przypomnij sobie o wariatce, która go namalowała. Potem weź życie w swoje ręce i zaszalej, korzystaj z życia bo mamy je tylko jedno. Ojej jak późno, mam jeszcze warsztaty z fotografii. Jeśli chciałbyś przyjść na sesje daj mi znać, wiesz gdzie mnie szukać. Życzę miłego dnia- zakończyła posyłając radosny uśmiech i pobiegła w jedną z bocznych uliczek. Patrzysz na obraz i okazuje się, że nawet nie wiesz jak ta wariatka? Artystka? Młoda dama? Się nazywa. Jednak w dolnym rogu obrazu widnieją zgrabne literki układające się w napis Anastazja Cranberry. 

Akta Anastazji:
Wiek: 19 lat
Studiuje: stara sie dostać na akadamie sztuk pieknych
Zainteresowania: Malarstwo, teatr, fotografia, muzyka
Charakter: szalona, otwarta, pomysłowa, ciekawska 
Posiada: czarnego kocura nazwanego Evil
 Szuka: wrażeń                      
                                       ***
Cześć i czołem! Wiem kp nie jest idealna, wręcz jest dziwna i poprawie ją w najbliższym czasie, ale miałam długą przerwę w blogowaniu mam nadzieje, że mi wybaczycie i pomożecie wdrożyć się na nowo. Chcę wątki więc proszę o nie nie pytać. Preferuje powiązania, najdziwniejsze, najróżniejsze byleby było ciekawie. No to zapraszam do wątkowania :) 

32 komentarze:

  1. [ ładne zdjęcie, to po pierwsze. A po drugie - Scoobert nie pogardzi małą znajomością :D]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ładnie bardzo proszę o zmianę czcionki na domyślną o rozmiarze normalnym.]

    Połowa administracji

    OdpowiedzUsuń
  3. [ W sumie, to oni mogą się skądś wcześniej znać, nie? No wiesz, żeby nie zaczynać od zera, bo wtedy tak sztywno zawsze jest :D Ale mam problem, bo nie wiem skąd, bo ona jest dość młodsza c: Cóż, ale jestem za tym, żeby było szalenie! Oj tak! No nie wiem, mogą być sąsiadami?]

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Dobrze, dobrze, zacznę. Ale nie licz na cud xD]

    Do pracoholików to on nie należy, ale i tak w robocie spędza większość dnia. Zawsze znajdzie się coś, co jeszcze musi zrobić. Poza tym tu się z kimś zagada, tu się zasiedzi, to znów coś się zepsuje, albo będzie trzeba po coś jechać. Różne są sytuacje, a później się okazuje, że siedzi w radiu od siódmej do osiemnastej. Jak i dziś. Nie dość, że wyszedł z pracy o szóstej po południu, to jeszcze przez kolejne pół godziny stał w korku. Chyba szybciej byłoby już pójść na pieszo. Ale nie, samochodem się wybrał. Dotarł po dom dopiero o dziewiętnastej. A tu jeszcze trzeba psa wyprowadzić.. Wszedł na schody przed kamienicą. A właściwie się na nie wtoczył. Szukał akurat klucza do klatki schodowej, kiedy drzwi się otworzyły.
    - Witaj - przywitał się grzecznie z sąsiadką.

    Scoobert

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Szczur wylizał mi palce, więc mnie już dzisiaj nic nie zdziwi xD]

    Załamał ręce, wzdychając głośno. Oparł się bokiem o ścianę, bo ogólnie nie chciało mu się już nigdzie iść. Najchętniej usiadłby na ziemi i już nawet nie szedłby do domu.
    - Kumpel się spóźnił i ktoś musiał dłużej zostać. Ktoś, czyli ja - odparł.- I teraz nie mam siły - jęknął jeszcze.- A Ty co tak wybiegłaś, jakby Cię stado szerszeni goniło?

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś sobie radził. Jego życie nigdy nie było usłane różami i nigdy nie będzie, był tego doskonale świadomy. Nigdy też nie wymagał od życia czegoś, czego nie mógł dostać. Żył od pierwszego do pierwszego co prawda z trudem, ale dawał radę, nie poddawał się. Starał się, próbował. Nie narzekał, nie marudził. Nie żalił się bo tak naprawdę nie miał komu. Poza tym nauczył się od życia, że nie warto bo prędzej czy później i tak ktoś te wszystkie żale wykorzysta przeciwko Tobie, próbując Cię zniszczyć, zdeptać, zmiażdżyć jak nędznego robaka. Ale to nic, przyzwyczaił się do tego wszystkiego. Pogodził się z faktem, że jego życie jest jedną, wielką porażką, dziurą bez dna, z której już nigdy się nie uwolni. Dlatego teraz robi wszystko to na co ma ochotę, nie dba o nic, oddaje się chwili, jak gdyby to miało sprawić, że jego otchłań nieco się rozjaśni, że gdzieś w oddali zaświeci się jakaś lampka, która i tak zgaśnie, kiedy będzie wyciągał po nią rękę. Bo tak własnie było skonstruowane jego życie.
    Ponoć nie był uzależniony, ponoć wszystko było z nim w porządku, ponoć nie brał niczego co było nielegalne poza marihuaną. Ale on uwielbiał kłamać, opowiadać niestworzone historie, które nigdy nie miały miejsca, jednak najbardziej w swoim życiu uwielbiał okłamywać samego siebie, że wszystko jest tak jak być powinno, że nie jest uzależniony, że odpowiada mu wszystko to co dzieje się wokół niego i, że wcale nie pragnie zmian.
    - Cześć - powiedział do blondynki stojącej przed jego samochodem nawet nie racząc wyjść z pojazdu, jedynie uchylił okno. Spojrzenie uciekało mu na wszystkie strony, nie mógł się skupić na jednej, cholernie prostej rzeczy jaką było patrzenie na kobietę. Stał i czekał, aż ta coś powie. Zapewni go, że warto. No bo jak by to miało wyglądać, gdyby tak w rzeczywistości nie było warto?

    [wyszło z dupy tak trochę, ale ja Cię kocham i wiem, że mi ładnie odpiszesz :D :*]

    OdpowiedzUsuń
  7. Anastazja należała do tego nielicznego grona ludzi, których obecność w ogóle nie przeszkadzała Lelongowi, a przynajmniej nie irytowała ani nie denerwowała. Chociaż wcale nie było go łatwo zdenerwować, niektórych to wychodziło wręcz niesamowicie sprawnie i szybko, a to nie było byle jakie wyzwanie.
    Przeciągnął się leniwie, ziewając przy a następnie otworzył szeroko drzwi od strony pasażera co było jednoznaczne.
    - Nie mam pojęcia jak Ty, ale ja to bym z chęcią coś zjadł. Potem możemy myśleć o Twoich ambitnych planach na dzisiaj - odpalił samochód i czekał, aż dziewczyna wygodnie się usadzi. Kiedy już to zrobiła gwałtownie ruszył przed siebie, zastanawiając się na co tak właściwie ma ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Nie mam pojęcia. :D Może Igor wstawi się za Anastazją, by ta mogła się dostać na ASP? Albo nie wiem, poznali się na twoim wernisażu/ moim wernisażu? :D]

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiedział, doskonale wiedział, że tak właśnie będzie. Wpuści to małe, jasnowłose do środka, a to będzie gadać, gadać i gadać. Pomijając już fakt, że nie dopuści go do słowa to w dodatku radio będzie zagłuszać bo nieważne co będzie leciało i jak głośno, ona będzie równie głośno gadać. Znał ją już trochę, ona go ponoć też. Pewnie dlatego, gdy tylko spojrzał na nią, ona sama wspomniała o zamknięciu buźki.
    - Dostałem wypłatę więc można zaszaleć - w jego oczach pojawiły się iskierki. Oczywiście, że nie potrafił rozporządzać pieniędzmi, bo albo wszystko wydawał już w pierwszym tygodniu miesiąca na jedzenie, albo przewalał na inne gówna, które ponoć były potrzebne mu do życia. A później kombinował, szlajał się i robił wszystko co tylko mógł by zdobyć cokolwiek.
    - Pizzy mam dosyć, zjadłem wczoraj łącznie cztery bo przypalili, a przypalonych nie można dać klientowi, a kiedy ich nie można dać klientowi można je dać mnie, a ja je z wielką chęcią zjadam, tym bardziej, że są za frytki - teraz on miał prawo głosu i w sumie podobało mu się to, tym bardziej, że nie musiał opowiadać o swoim życiu, o rodzicach, dzieciństwie czy innych pierdołach. Za to ją lubił, nie pytała o mało ważne, wręcz nieistotne szczegóły.
    - Co do obrazu to fajnie. Tylko nie zwariuj i pamiętaj, że to tylko jeden obraz. Jeden obraz wśród obrazów innych ludzi, którzy pewnie będą mieli tam więcej obrazów - często mówił to co myślał, nie zastanawiając się nad sensem tych słów i prawdopodobną reakcją odbiorcy. Chociaż tym ostatnim nigdy się nie przejmował, nigdy się nad tym nie zastanawiał.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Dobra jesteś! :D Jako że ja początkujący, może być trochę nielogicznie i nierealistycznie :D]

    Gdy ujrzał tę dziewczynę aż upuścił kieliszek z winem. Miał przeczucie, że to ona. Nie było innego wyjścia. To musiała być Anastazja. To ta, która nie dość, że jest piękna to jeszcze niesamowicie utalentowana. Widział jej prace. Szukał jej od dwóch lat. W końcu sama do niego przyszła. Podszedł do niej.
    - Ten obraz namalowałem jeszcze w Rosji - powiedział ze swoim charakterystycznym akcentem. - Zadedykowałem go mamie. Oczywiście, nie spodobał jej się. Jak zawsze... - uśmiechnął się lekko. Na chwilę zwrócił się w kierunku drzwi wejściowych. Zobaczył tłum napierający na przeszklone wejście. Ochrona nie nadążała z wyganianiem ludzi. Jego wzrok powrócił do tej dziewczyny, po czym rzekł:
    - Ufunduję ci stypendium w najlepszej szkole w Ameryce. Będziesz pod moim osobistym mecenatem. - podał jej wizytówkę z jakimś szyfrem. - Pokaż to ochroniarzowi, po wernisażu zaprowadzi cię do mojego gabinetu.

    [Nie wiem jak to wyszło, mam nadzieję, że całkiem, całkiem. P.S. Preferuję krótsze wątki, ale za dłuższe nie zabiję. :]]

    OdpowiedzUsuń
  11. [ No kurde też na nic nie wpadnę. Jeszcze jest taka duża róznica wieku pomiędzy nimi ;p
    Ale można się doczepić tego malowania. Kiedy Cristina kupiła swój kąt to zależało jej na czymś oryginalnym, niebanalnym, ale subtelnym i jakaś znajoma znajomego poleciła jej właśnie Anastazje czy coś...
    Gdybyś zaczęła byłabym szalenie wdzięczna ;D]

    Cristina

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie miał zamiaru nalegać na płatność, lubił ją ale bez przesady, na randki się z nią nie umawiał.
    - Skoro tak bardzo tego chcesz nie będę odbierał Ci tej przyjemności, nie martw się - odpowiedział, zadowolony, że dziewczyna zrobiła pauzę umożliwiającą mu powiedzenie czegokolwiek.
    Jechał przed siebie, teoretycznie skupiając się na jeździe i miejscu docelowym ich podróży, chociaż nie bardzo wiedział jeszcze na co ma ochotę. Oderwał na chwilę wzrok od jezdni by spojrzeć na dziewczynę.
    - Wolisz zdrowe zielsko czy zdrowe jedzenie? - zapytał zerkając na nią. Jego zdaniem warzywa nie były jedzeniem, nie powinny mieć prawa do tej nazwy. Mięso, grzyby, makarony i ryże, tak to było jedzenie tym można było się najeść, reszta to tylko dodatki, w dodatku zbędne.
    - Co do obrazu to mam rację, jeden. Ale tak jak mówisz, małymi kroczkami do celu. Nie możesz się poddawać i takie tam - nie mówił tego bardzo przekonywająco bo taki był, bo nie wierzył w takie rzeczy. Jego jedynym celem w życiu było przetrwanie, przeżycie, zjedzenie i wyspanie się, a no i zalanie samochodu. Resztą się nie przejmował, resztę wymyślał, dopowiadał tak by było ładnie.
    - SUGERUJESZ, ŻE MOJE MALEŃSTWO JEST BRUDNE!? - Spojrzał na nią tak, jak gdyby z jego oczu zaraz miały wystrzelić pioruny. Oj, weszła na drażliwy temat.
    - Muszę się zastanowić czy mi się opłaca porywanie Ciebie - odpowiedział zgryźliwie, delikatnie uderzając ją pięścią w ramię. Co by przypadkiem nie wzięła sobie tego do serca.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Teraz nie wiem co odpisać.]

    - Nie ma sprawy. - uśmiechnął się, po czym odszedł na chwilę. Wziął megafon i dosyć niekulturalnie wyprosił resztę gości, zapraszając ich na jutrzejszą wystawę. Odprowadził gości do drzwi, a Anastazję poprosił, by poszła za nim. Ochroniarz chciał wyprosić dziewczynę, ale Igor spojrzał na niego tak, że w momencie uciekł. Ogromny facet, szeroki w barach tak samo jak wysoki boi się spojrzenia drobnego artysty.
    - Widziałem, że trochę się speszyłaś. - uśmiechnął się, po czym zaprosił ją gestem ręki do pokoju. - Nie bój się, nic ci nie zrobię. Chyba...

    OdpowiedzUsuń
  14. - Słuchaj. Ja naprawdę nie lubię się powtarzać. - podniósł prawą brew, po czym kontynuował - Po pierwsze, ty musisz to zaakceptować. Chcesz, żeby przez ciebie zginął podobno utalentowany artysta? Jestem tak zdesperowany, że chętnie rzucę się pod pociąg, jeśli nie przyjmiesz tej propozycji. Jesteś najzdolniejszą malarką w tym kraju! Nie lubię hodować sobie konkurencji, ale przepuścić taką okazję to jest grzech. Ciężki. Dziwnie to brzmi w ustach ateisty, nie? Błagam cię! Zrób to dla mnie i zgódź się, bym mógł objąć cię mecenatem. Zrobię dla ciebie wszystko, spełnię najbardziej wygórowane marzenia. Tylko zgódź się. Po drugie - rzeczywiście, ta propozycja była żałosna. Ale zgadzam się. Z tym, że ciasto upieczesz sama, a kawę wypijemy u ciebie w mieszkaniu. Po trzecie - pewnie zastanawiasz się dlaczego ci to wszystko proponuję. Odpowiedź jest prosta. Podobasz mi się - uśmiechnął się, po czym wstał z fotela i uklęknął przed Anastazją. - Doceń to, że milioner klęczy przed tobą i zaprasza cię na randkę. Co prawda w twoim domu, ale.. nie, to jest żałosne...

    [Zagmatwane trochę, ale jakoś wyszło. :D Powoli zaczynam mieć pomysły na dalsze poprowadzenie wątku, wszystko zależy od odpowiedzi. :D]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Dziewczęta mogłyby być sąsiadkami przez dziesięć lat, dopóki Leo nie przeniosła się do babci :) Chodziły razem do szkoły, od czasu do czasu ze sobą porozmawiały, ale Leo była dość cichym dzieckiem i nie miała przyjaciół. No i panna Hudson w końcu się wyprowadziła, od tego czasu się nie widziały i teraz na przykład Leo znowu mogła wrócić do starego mieszkania, gdzie zamieszkała w pojedynkę. Dziewczyny mogły odnowić kontakt, tym razem nieco lepiej się poznając. A skoro Anastazja szuka wrażeń, może zechciałaby trochę poeksperymentować i wykorzystując Leo, sprawdziłaby czy ciągnie ją do dziewcząt? Jeżeli ta ostatnia propozycja ci nie pasuje, możemy ją ominąć :)]

    Leoreth

    OdpowiedzUsuń
  16. Uśmiechnął się błogo, jakby co najmniej dowiedział się, że jego największy idol nagle odżył i chce się z nim spotkać.
    - Miła jesteś. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktokolwiek zaproponował, że zrobi mi coś do jedzenia - przyznał. Fakt, za dużo pracował. Wiedział o tym, ale nie potrafił tego przerwać i jakoś ograniczyć.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  17. - Jejku, jejku, ja jeszcze psa muszę wyprowadzić - zauważył grzecznie, przekraczając próg mieszkania.- To ja może go wezmę, a Ty w tym czasie coś tam zrobisz, co? Nie chciałbym, żeby się biedaczynka męczył - stwierdził, spoglądając na zwierze, które cieszyło się z powrotu właściciela.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  18. - Dam radę - stwierdził z uśmiechem, po omacku szukając smyczy na półce przy drzwiach. Może i jest zmęczony, ale z psem da radę się jeszcze przejść. Dopiero, kiedy wyszedł z mieszkania, przypomniało mu się, że nie powiedział jej, żeby się nie przestraszyła chaosu panującego w kuchni i wszędzie indziej. Ale było już za późno. Poza tym, chciał jak najszybciej wrócić ze spaceru.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak zwykle, jego wyjście do parku polegało na dojściu do drewnianej ławki, posadzeniu na niej swoich czterech liter i czekaniu, aż pies nie zmęczy się bieganiem po trawniku. Posiedział tak z piętnaście minut, więc cały wypad zajął może z pół godziny. Wrócił do mieszkania, ledwo wchodząc już po schodach.
    - Ale nie miałaś tu sprzątać - przewrócił oczami, odkładając psią smycz.- Masz dzisiaj jakiś dzień dobroci dla ofiar losu? - zagadnął, siadając na oparciu kanapy.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  20. Uśmiechnął się potulnie, siadając przy stole. Nie ma co marudzić i narzekać, bo jak ktoś coś robi z własnej woli, to się raczej powinno po stopach całować.
    - Odwdzięczę Ci się jakoś, na pewno się odwdzięczę - ostrzegł. Zabrzmiało jak groźba, ale to pomińmy.- To ładnie pachnie, więc musi być smaczne.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Wiesz, w sumie.. to chyba tak xD]

    - Ale to nie jest spalone. I na pewno jest dobre - mruknął, próbując owego dania. Rzecz jasna, ochlapał sobie sosem pół brody, ale taki jego urok, że jak się nie ubrudzi, to się nie naje.- Dobre. Serio - po udanej degustacji mógł już ocenić spaghetti.- Wiesz, chętnie miałbym wolne. Ale nie mogę.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  22. [ A w jakim klimacie bloga szukasz? :D Miasto, szkoła, czy coś "paranormalnego"?]

    Wytarł usta serwetką, zastanawiając się, w jaki sposób Anastazja chce zorganizować mu wolne.
    - Nie tyle, że nie mogę mieć wolnego, bo w sumie to ja udaję, że tam rządzę, ale ściągnąć kogoś do pracy nie jest tak łatwo - stwierdził.- A co zamierzasz zrobić?

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  23. [ Ja chwilowo jestem jedynie tu i jeszcze na innym blogu, który żyje i nieźle się ma. Wiesz, jak się ma mnie w administracji, to nie można upaść xD http://sierociniec-agnes-redbair.blogspot.com jakbyś chciała, czy coś.]

    Wysłuchał jej opcji, coraz bardziej otwierając usta, właściwie z każdym jej słowem.
    - To ja może jednak zadzwonię do kumpla i zapytam, czy nie ma przyjaciół i czy generalnie będzie się jutro rano nudził? Może akurat nie ma planów i nie potrzebny mu dzień wolny - zaproponował. Cóż, to była znacznie delikatniejsza wersja.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  24. [ Ja na przykład nie lubię blogów w guście szkół, college'ów, ani rzeczy paranormalnych, czy innych Hogwartów xD Oscyluję między miastami właściwie tylko.]

    Uśmiechnął się potulnie, wstając na chwilę, by wyciągnąć telefon z kieszeni kurtki. Zaraz wrócił na swoje miejsce.
    - Dobrze. Będę grzeczny. Zadzwonię - obiecał, zabierając się znów do jedzenia.- Ale jak już skończę - dodał. Przecież nie będzie dzwonił teraz, bo mu wystygnie.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  25. [ Nie było mnie ze dwa dni, ale i tak się zamieszanie nie zrobiło, co jest cudem! Wiesz, jak jestem, to nikt kart nie dodaje, a jak już zniknę na kilka dni, to wszyscy na hura się zrzucają ze wszystkim xD Najlepsze są blogi, gdzie można być, kim się chce. Bez ograniczenia, bez sztywnej fabuły.]

    - Z imbirem? Nie. Bo ja generalnie mało herbaty piję. Nie chce mi się nigdy robić, szczerze mówiąc - zachichotał, dokańczając spaghetti.- Zawsze sądziłem, że to ze mną ciężko wytrzymać, wiesz?

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  26. - Ale.. - jęknął, mimo że zaraz grzecznie zamknął buzię i wziął do ręki telefon. Przez chwilę patrzał bezmyślnie na ekran, zastanawiając się, do kogo zadzwonić.- Hej, ja nie chcę iść spać. Odpocząć, ale nie spać - mruknął jeszcze, w końcu wybierając numer. Zadzwonić trzeba, mimo że nie wie, czy to coś da.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  27. - Ja nie chcę się Ciebie pozbyć, bo będę się nudził, jak sobie pójdziesz - stwierdził szybko. Scooby lubi się opierniczać i robić wiele nic nieniosących rzeczy, ale kiedy ma siedzieć sam, to już mu się odechciewa nawet lenić.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  28. - Nie lubię siedzieć sam. Wiesz, mieszkam tu tylko z psem, a gadanie do niego już powoli zaczyna mi się nudzić - przyznał, uśmiechając się szeroko. Ach, nie zadziałało. Tak czy siak musi zadzwonić. A już myślał, że się jednak upiecze.- Dobra. Czekaj. Dzwonię. Już jestem grzeczny - odetchnął głęboko i wybrał numer, grzecznie czekając, aż ktoś odbierze.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  29. Nigdy nie lubił prosić ludzi o pomoc, bo chciał sobie radzić sam. Taka samodzielność nie zawsze mu wychodziła.
    - Zadzwoniłem, zadzwoniłem - pokiwał głową, kiedy dziewczyna wróciła do jego mieszkania.- Będę musiał tylko na chwilę jechać, jutro po południu, ale to serio moment. Bo głupi jestem i nie zabrałem kluczy - uśmiechnął się szeroko. Nie wiedział, czy śmieje się ze swojej głupoty, czy z radości, że spokojnie się wyśpi.- Co będziemy oglądać?

    Scooby

    OdpowiedzUsuń
  30. - Jakby się uprzeć to żadne jedzenie nie jest zdrowe przy dzisiejszym rozbudowanym systemie gospodarczym. Do wszystkiego dodają chemię, a super zdrowe jedzenie ze znaczkiem bio czy też eco jakby nie patrzeć jest cholernie drogie, a i tak nie masz pewności czy nie ma w nim żadnej chemii. Telewizja kłamie, media kłamią politycy kłamią. Nie można nikomu ufać - mówił, nieco nerwowo, zerkając na dziewczynę. Chyba nieco za bardzo się wczuł, za mocno się przejął.
    - Nie stać mnie na jedzenie w fast foodach. Zjem pięć hamburgerów, a po dwudziestu minutach znowu jestem głodny. Bez sens, bez sens - mamrotał, zmieniając biegi.
    - Moje maleństwo jest wystarczająco dopieszczone, mocniej się nie da - wymruczał, zerkając na nią spode łba - nie opłaca mi się Cię gwałcić, mordować też nie. Chociaż, może gdybym sprzedał na czarnym rynku Twoje narządy... Zdecydowanie muszę to przemyśleć - powiedział, zatrzymując gwałtownie samochód na krzyżówce.

    OdpowiedzUsuń
  31. [powiązanie to może takie, że Anastazja jest jakaś koleżanką Hailie z 'dawnego życia' i ona próbuje jej wszystko przypomniec czy coś takiego]

    H. Feving

    OdpowiedzUsuń
  32. Zastanowił się przez chwilę, w tym samym czasie szukając pilota od telewizora. Był przyzwyczajony, że ów przedmiot zawsze leżał gdzieś na podłodze, ale zapomniał, że Anastazja wcześniej sprzątała.
    - W sumie, lubię horrory. I komedie. Taka mała sprzeczność - stwierdził, w końcu odnajdując zgubę.- Ale możemy obejrzeć cokolwiek - dodał.- Mam popcorn do mikrofalówki.

    Scooby

    OdpowiedzUsuń