29 czerwca 2013

Everyone's got a life that noone else knows about.

OSTRZEŻENIE! 
Poniższy tekst to nieskładna zbieranina słów i zdań. Osoby wrażliwe na brak sensu proszone są o jak najszybsze opuszczenie strony.

Zgubiłam się, więc zapytam o drogę. A może nie zapytam... Dobrze jest się gubić, bo potem można się odnaleźć i to na chwilę robi szczęśliwszym. Na chwilę, jedną lub dwie, a potem znowu trzeba się gubić i odnajdywać, żeby znowu być szczęśliwszym. Na tę chwilę, czy dwie... 
A jak się zgubię i już nie znajdę, to co wtedy będzie?
Nic. Będzie nic, które nie trwa wiecznie, i potem znowu będzie coś. Kolejna droga, kolejna ścieżka, kolejna... Cholera, muszę przestać pić.
Od razu mówię, że nie jestem stąd. Absolutnie zaprzeczam, jakobym była Angielką, Brytyjką, Holenderką, Belgijką i kimkolwiek, o kogo byciem mnie oskarżają. Nie z Ukrainy i nie z Białorusi, a już na pewno nie z Rosji. Powiem, skąd nie jestem, ale skąd jestem - nigdy w życiu. Pewnie i tak bym skłamała. Taki ze mnie Człowiek-Zagadka, choć nie wpadam przy byle okazji. I jestem zdecydowanie ładniejsza.
To może się przedstawię. Caroline Polansky, lat dwadzieścia pięć, z zawodu dziennikarka, aktualnie spiker radiowy. Ty kojarzyć mnie nie musisz, w końcu - znasz tylko mój głos i ten dziwny akcent, którego możesz nie lubić. Zapewne nawet nie wiesz, kto budzi cię co rano głośnym 
"Dzień dobry, Nowy Jork! Przed nami kolejny deszczowy dzień, ale bez obaw - zawodni meteorolodzy zapowiadali na dziś trochę słońca. Zacznijmy od Adele a potem mała garść informacji codziennych..."
Dokładnie, ta osoba, którą masz ochotę zabić, kiedy przerywa twój słodki sen o nowym koledze w biurze, czy może o tej słodkiej pani z warzywniaka - to właśnie ja. Brawa niepotrzebne, naprawdę, ale skoro już musisz...
Tak, bywam trochę zbyt pewna siebie. I tak, absolutnie nic z tym nie zrobię. Za to ty masz kompleksy, bo jakiś dzieciak w szkole nazywał cię grubasem, okularnikiem i jeszcze pewnie dziwakiem. Wielkie mi rzeczy, mogło być gorzej. A gdyby było - przynajmniej mógłbyś się w końcu nauczyć doceniać to, co masz i to, do czego doszedłeś, bo czasami... Czasami jest po prostu za późno.
Dobra, bez butelki też gadam głupoty. Pora iść spać.

*karta jest mojego autorstwa i została skopiowana z innego bloga.
jestem jednak zbyt leniwa, żeby mnie obchodziło, że się to komuś nie podoba.

2 komentarze:

  1. [Mnie tam się karta spodobała i chętnie bym z panną Caroline powąciła. Masz może jakiś pomysł? :>]

    Aiden Moon

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ja się na to jak najbardziej piszę, nawet mogę zacząć - a co! :D]

    Dzisiejszy dzień wstępnie zapowiadał się jak każdy inny poniedziałek, który w życiu Aidena jawił się jako ciąg uprzednio zaplanowanych zdarzeń następujących w określonych odstępach czasowych. Najpierw poranna wizyta u terapeuty, która standardowo zakończyła się dość... głośno. Później sprzedaż kilku działek i tak dla sportu lekkie przepychanki z paroma chętnymi do bójki. Wszystko to było tak do bólu przewidywalne, że powoli zaczynało być nudne. Twarz mężczyzny, który znał wszystkie jego grzeszki, błagające o śmierć oczy ćpunów, pełne wściekłości spojrzenia ulicznych opryszków. Monotonia tego wszystkiego zmusiła Aidena do chwilowego porzucenia grafiku i oddania się próbie przelania swych myśli na papier, w którym to celu udał się do pobliskiej kawiarni. Pisanie może i nigdy nie było jego pasją, ale za to stało się jedynym sposobem na to, by cała plątanina bezładnych obrazów, słów i twierdzeń znalazła ujście w tym jednym dzikim potoku liter ułożonych w zdania. To jedno przynosiło ulgę. Chwilę ciszy, spokojnego niemyślenia. Niestety dzisiaj jak na złość jego telefon zaczął wibrować. Łaskawie odebrał telefon od dozorcy bloku, w którym wynajmował mieszkanie. Aktualnie zalane. Pięknie. Cudownie. Po prostu nic, tylko się powiesić. Szybko wstał, zapłacił za kawę, której nawet nie tknął i pobiegł w kierunku przystanku, by złapać pierwszy autobus, który zawiezie go do domu.
    Późnym popołudniem sytuacja była już opanowana. Pęknięta rura, czy coś w ten deseń. Skąd ma wiedzieć, nie zna się.W każdym razie wynajął do tego jakąś tam cudowną ekipę, która do wieczora wszystkim się zajmie. Jednak posiadanie sporej ilości pieniędzy na koncie może sprawiać cuda. Zwłaszcza, kiedy inni ludzie jej nie mają. Tymczasem Aiden kierował się w stronę parku, by dokończyć wcześniej przerwane zajęcie, kiedy naszła go bardzo ciekawa refleksja:
    - Gdzie do cholery jest mój dziennik?!

    [Mam nadzieję, że początek odpowiada. :D]

    OdpowiedzUsuń