30 czerwca 2013

Little lion man.


Filiżanka Ciebie smakuje wyśmienicie.

~*~

J O E L    M A R S H A L L 
Lat 28
Nowojorczyk z krwi i kości.
Ekscentryk.
Muzyk na pół gwizdka.
Współwłaściciel niewielkiej knajpy muzycznej, ulokowanej w jednej z piwnic centrum miasta.
Miłośnik banjo, czarnej kawy i starych teatrów.
Jeździ Mustangiem z 68' [klik]

~*~

[Joel - lat 18]

Syn despotycznego ojca, wysoko postawionego biznesmana. Na prośbę matki, nie bez problemów, kończy prestiżową szkołę, do której zapisano go bez żadnej możliwości wyboru. Szanowny ojciec planuje przyszłość syna schematycznie - najlepsza uczelnia w kraju, dyplom z wyróżnieniem, przejęcie interesów staruszka.


[Joel - lat 20]
Buntownik. W połowie pierwszego semestru, drugiego roku studiów, pakuje swoje rzeczy do niewielkiego plecaka i opuszcza kampus uczelni. Łapie stopa, ufając w duchu, że nie trafia na psychopatycznego mordercę, jedzie przed siebie. Podróżuje na zachód Stanów, zapuszczając kotwicę na dłużej w San Francisco, gdzie spędza trzy lata, robiąc bogowie wiedzą co i z kim, dopóki nie poznaje Davida - faceta, który ma ogromny wpływ na kształtowanie się młodego charakteru Joela, uczy go życia, zaraża miłością do muzyki i starych samochodów.



[Joel - lat 23]
Od dwóch lat członek zespołu The Smash grającego muzykę folkową. Jeździ od miasta do miasta, dając koncerty w niszowych knajpach. Nie utrzymuje kontaktów z rodziną, dużo imprezuje, pije, pali, kocha sięPoznaje masę ludzi, wydaje płytę, zarabia pieniądze, walczy z wodą sodową w głowie.



[Joel - lat 25]
The Smash zawiesza działalność. Joel wraca do Nowego Jorku. Zarobione, podczas działalności zespołu, pieniądze inwestuje w zakupienie starej piwnicy w centrum miasta. Wraz z przyjacielem z zespołu zakładają muzyczną knajpę w której grają młode, ciekawe zespoły. Joel pomaga nawiązać im kontakt z wytwórniami i z mniejszym lub większym powodzeniem pomóc wystartować na scenie muzycznej miasta.

***

[No, to karta jaka jest, każdy widzi. Czy się podoba i jest ciekawa to każdy sam oceni. Ja ze swojej strony zapraszam do wątkowania. Kto chętny by dowiedzieć się nieco więcej o tym panu, niech się nie boi, nie gryziemy, nie popędzamy, z weną też pomagamy w razie potrzeby.]

21 komentarzy:

  1. Kate Davies1.07.2013, 15:12

    [Myślę, że to jak najbardziej prawdopodobne :) Przynajmniej na razie nic innego nie przychodzi mi do głowy, a to naprawdę dobry pomysł]

    OdpowiedzUsuń
  2. [*.* Zakochałam się w pierwszym zdjęciu i się napatrzeć nie mogę.
    Jakiś wątek z Rosie, może..? :)]

    Harveth

    OdpowiedzUsuń
  3. [Tak patrzę, że jego knajpa ma trzy lata, a Rose mieszka w NY też mniej więcej tyle, więc może wpadała tam od niemalże początku z uwagi na to, że znajduje się ona blisko jej mieszkania. I obecnie zna to miejsce na wylot, łącznie z pracownikami i właścicielami? W ten sposób mogłaby się wytworzyć jakaś koleżeńska/przyjacielska relacja między Joelem, a Rose.
    Co sądzisz?]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Chcę wątku! Uwielbiam ostatniego gifa, a tak.
    Myślę, że skoro Joel ma tą muzyczną knajpę to mógłby znać Ariel z tego, że jej brat grywał u niego? Co ty na to? (: ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ W takim razie ja mogę zacząć. Tylko pytanie czy już się znają czy zaczynamy ten wątek właśnie od tego? W sumie wolałabym od początku, ale Twoje zdanie też się liczy. (:]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Oke. (: ]

    Nowy Jork, w sumie duże miasto. Duże, wielkie, albo raczej ogromne jeśli precyzyjnie to określić. Wydawałoby się, że w tym wielkim mieście każdy znajdzie pracę i miejsce dla siebie. Tak zdarzało się w wielu, wielu przypadkach chociaż jakiś procent ludności nigdy nie odnalazł tego co chce robić. Sprawdzało się to w przypadku osób noszących nazwisko Winter. Ci wiecznie leniwi, ciągle zmęczeni ludzie cały czas byli niezdecydowani. Więc kiedy brat Ariel zdecydował, że chce grać w zespole (a była to pierwsza jego poważna decyzja od wielu miesięcy), dziewczyna niemal padła trupem przed osobą swojego braciszka i w wielkim szoku obiecała mu, że pomoże mu ten pomysł rozkręcić.
    Kilka razy wspomniała o jego zespole w audycji, mówiła o nim znajomym, szukała miejsc, gdzie brat i jego koledzy mogliby zagrać i powoli, powoli udało im się to jakoś rozkręcić. Obecnie grupa znana była wśród młodych ludzi z tego, że grają po piwnicach i klubach. Dziś mieli wystąpić w jednej z knajp muzycznych w centrum miasta. Ariel była tym niezmiernie uradowana, ponieważ czuła się swego rodzaju menadżerem tego zespołu przez to, że pomagała im od samego początku.
    Ich koncert miał zacząć się za godzinę, chłopcy już od kilku minut powinni być pod knajpą, a ich jak nie było tak nie było. Dziewczyna z telefonem w ręku przechadzała się nerwowym krokiem pod lokalem jakby od tego miała zależeć jej dobra opinia, a nie ich.

    [Trochę to denne, ale do pisania wątków zniechęca mnie to, że nic tutaj się nie dzieje.. ;< ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie trudno było zgadnąć kto najbardziej denerwuje się tym, że zespół nie pojawiał się na miejscu. Goście na razie byli zajęci swoimi sprawami, rozmowami i alkoholem, ekipa techników porządkowała scenę, a chłopacy, którym najbardziej powinno zależeć na obecności tutaj przed chwilą napisali jej sms, że dotrą za dosłownie piętnaście minut, ponieważ stoją w korku. Blondynka przestąpiła z nogi na nogę i odetchnęła kilka razy. Czuła się jak przed swoją pierwszą audycją radiową.
    Słysząc wołanie za sobą odwróciła się gwałtownie. Zapamiętała ten głos i właśnie tego głosu bała się teraz usłyszeć. Domyślała się, że właściciel knajpy może być lekko zirytowany tym, że zespół nie pojawia się, ale słysząc jego przyjazny ton odetchnęła z wyraźną ulgą. Chociaż on nie denerwował jej niczym. Obdarzyła go delikatnym uśmiechem, ponieważ górę jednak brała powoli rosnąca złość na osobę jej brata.
    - O hej. - powiedziała luźno. - Słuchaj, wiem, że czasu coraz mniej, wiem też, że ten mój zespół powinien dawno już tutaj być. Niestety chłopacy utknęli w korku i dojadą tutaj za góra kwadrans. Obiecuję, że jeśli nie to ja wyjdę na scenę i chociaż miałabym zbłaźnić się przed całym Nowym Jorkiem, zaśpiewam coś. - dodała po chwili lekko żartobliwym i lekko poważnym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Całe jej zdenerwowanie opadło. Wiedziała, że chłopcy dotrą za taki czas, o którym była mowa, ponieważ jej brat raczej nie lubił kłócić się z nią, a gdyby spóźnił się - oberwałby na pewno. Dodatkowo rozluźniły ją słowa chłopaka.
    - Dziękuję ci, o niczym innym nie marzę. Powoli nudziło mnie stanie tutaj. Albo raczej krążenie w kółko i wydzwanianie do brata. Skoro twierdzisz, że ludzie nie zauważą tego małego niedociągnięcia to bardzo chętnie przyjmę zaproszenie. - uśmiechnęła się szeroko chowają telefon do kieszeni i kierując się w stronę, w którą ją prowadził. Nagle zatrzymała się razem z nim. Już miała pytać o co chodzi, kiedy tego właśnie dowiedziała się. - Ja także bywam zapominalska, więc nic nie szkodzi. Ariel. - powiedziała ściskając delikatnie jego wyciągniętą w jej stronę dłoń. - Miło poznać. - dodała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  9. Teorią sprzeczną było to czy jest piękna czy też nie. Osobiście nie uważała siebie za nikogo ani specjalnie pięknego, ani specjalnie wyjątkowego, ale jak każda kobieta lubiła słuchać komplementów na swój temat, więc tylko lekko się uśmiechnęła i założyła kosmyk włosów za ucho. Weszła za nim do knajpy, przemknęła między gośćmi i usiadła przy barze rozglądając się z zainteresowaniem po lokalu. Podobał jej się klimat jaki tutaj panował.
    - Umm, a co proponujesz, mistrzu? - zapytała i w odpowiedzi na jego spojrzenie lekko zalotnie zatrzepotała rzęsami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Roześmiała się w ślad za nim. Lubiła się śmiać z każdego żartu jaki usłyszała. Nie dlatego, że nie chciała urazić kogoś kto opowiadał, ale bawiło ją na prawdę wszystko w mniejszym lub większym stopniu.
    - Bardzo chętnie spróbuję wszystkiego co mi pan zaproponuję, szanowny panie barmanie. - uśmiechnęła się i lekko skinęła głową przyjmując jego ukłon. - Przystaję na twoje propozycje.
    Znów przechwyciła jego spojrzenie spoczywające na jej osobie. Wcale nie ukrywał się z tym, że przyglądał jej się, więc wyprostowała się lekko i odchrząknęła. Musiała przyznać, że Joel nie był brzydki, wręcz przeciwnie - należał do bardzo przystojnych mężczyzn.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Ależ ja doskonale wiem co właśnie powiedziałam i nie rzucam słów na wiatr. Nie jest to w moim zwyczaju. - mruknęła zachrypniętym głosem, którego zazwyczaj używała kończąc wieczorne audycje i uśmiechnęła się. - Lubię eksperymentować, żyje się raz i wszystkiego trzeba spróbować. - dodała patrząc jak odwraca się od niej i miesza składniki składające się na drinka, które chwilę potem postawił na ladzie przed nią. Wyglądał bardzo apetycznie i zachęcająco, więc sięgnęła po niego i podziękowała grzecznie.
    W chwili kiedy miała upić już pierwszego łyka odezwał się jej telefon. Dźwięk dzwonka i wibracje dały o sobie znać z kieszeni jej czarnych jeansów, więc wyciągnęła urządzenie.
    - Cholera, w końcu. To mój brat. Przepraszam cię na moment, pilnuj moje drinka. - uśmiechnęła się lekko, puściła do niego oczko i odeszła kawałek od baru. - Halo?

    OdpowiedzUsuń
  12. Wysłuchała swojego brata możliwie najdokładniej jak się dało zważając na to, że chłopcy w tle najwyraźniej uraczyli się piwem i teraz mieli lepsze nastroje. Jak zwykle oni. Niby starsi, ale głupsi od niej. Dowiedziała się, że już za moment parkują pod knajpą i są gotowi zagrać o czym Ariel miała z łaski swojej poinformować właściciela. Chciał także, aby to ona przeprosiła go za ich spóźnienie, ale na to już się nie zgodziła i kazała mu jak najszybciej zjawić się w lokalu.
    Schowała telefon z powrotem do kieszeni i przepychając się przez tłum, który znacznie się zwiększył wróciła do baru. Już nawet nie usiadła tylko stanęła między krzesłami i uśmiechnęła się do Joel'a.
    - Mój zespół łaskawie pojawił się na miejscu. Nathaniel, mój brat prosił, żeby cię poinformować. Powinni zaraz wejść. - powiedziała do niego i upiła łyka przygotowanego przez niego drinka. - Wow, to jest świetne! - pochwaliła go głośno zbaczając z tematu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niewielka knajpa muzyczna z panującą tam całkiem niezłą atmosferą, dodatkowo położona niedaleko twojego mieszkania. Czego chcieć więcej od życia? No właśnie. Rose wychodząc z tego samego założenia poszła tam po raz pierwszy trzy lata temu i od tej pory tam wraca. Oczywiście wiele się od tego czasu zmieniło, w końcu wtedy nie znała nikogo, a teraz pracownicy tego lokalu wcale nie byli jej obcy.
    Panna Harveth szczególnie doceniała możliwość oderwania się od rzeczywistości w takie dni, jak ten, kiedy świat postanawiał dać jej w kość. W końcu czyż nie dzisiaj szef ze zdziwieniem poinformował ją o tym, że całkowicie bez sensu tłumaczy pewien tekst, bo ktoś inny się tym zajmuje, chociaż kilka dni wcześniej sam jej o tym mówił? Tak, właśnie przez takich ludzi Rose musiała się napić.
    Weszła do środka i skinieniem głowy powitała barmana, rozglądając się za Joelem. W końcu to należało do pewnego rodzaju rytuału. Przychodziła, witała się, rozmawiała, piła, zapominała o troskach. Nie widząc go na sali, udała się do znacznie mniejszego pomieszczenia, w którym zwykle w takich przypadkach bywał.
    - Cześć, Joel.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rose przesunęła sobie jakieś krzesło spod ściany i usiadła bliżej niego. Przez chwilę przyglądała się i przysłuchiwała jak Joel gra, nie mając najmniejszego zamiaru mu przerywać. Odzywało się w niej dawne zamiłowanie do niecodziennej muzyki, w końcu pół swojego życia spędziła tańcząc czy to do klasyki. A banjo było dość niecodziennym instrumentem.
      Mechanicznie wręcz odwróciła wzrok w momencie, w którym zaczął jej się uważnie przyglądać. Czy ja się kiedykolwiek nauczę patrzeć ludziom w oczy? przemknęło jej przez myśl.
      - Wyglądam, jak osoba, która spędziła ostatnie cztery dni na tłumaczeniu cholernie ciężkiego tekstu, a potem dowiedziała się, że jednak to nieaktualne.. - wzruszyła ramionami i spojrzała na niego. - Ale to nie ja siedzę za nieprzepuszczającymi dźwięku drzwiami - zauważyła z uśmiechem.

      Usuń
  15. Bo Rose z całego serca nienawidziła czyjegoś zainteresowania swoim życiem. Nie dlatego, że chciała z niego zrobić jakąś wielką tajemnicę, tylko dlatego, że po prostu nie chciała ani nikomu zawracać głowy, ani nikogo sobą martwić. Kiedyś tam nauczyła się jak sobie radzić samemu i tego się trzymała.
    - Cóż, śmiem twierdzić, że sobie wziął jako cel życia doprowadzenie mnie na skraj wytrzymałości psychicznej. W sumie fizycznej też, bo nad tym tłumaczeniem siedziałam też po nocach.
    Tak naprawdę nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi. Kiedy ją zatrudniał było cudownie. Niemalże sielanka. Świetny kontakt szef-pracownik, a teraz? Rose ledwo nadążała z kolejnymi zleceniami.
    - A to dlatego czeka tam cała kolejka dziewczyn - udając, że połączyła właśnie kropki, wskazała na drzwi za sobą. - A co z nimi robisz później? Bo wiesz, handel organami ludzkimi jest podobno opłacalny - mówiła, utrzymując równie poważny ton głosu co on.
    Tak, przyjście tu dzisiaj było świetnym pomysłem. Wiedziała, że kto jak kto, ale Joel będzie umiał poprawić jej humor.

    OdpowiedzUsuń
  16. [Ja widzę, że ty żyjesz, więc chcę wątka]

    Mae

    OdpowiedzUsuń
  17. [A mogę zrzucić to na ciebie? Jakoś tak wyszłam z wprawy w wymyślaniu ;_;]

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiedziała, że jeśli powie, że nie, to Joel zarzuci jej kłamstwo. Za dobrze ją znał, zresztą, ostatnio słabo jej szło udawanie. Nie chciała też desperacko mówić, że tak. Ot, cała skomplikowana struktura myślenia Roselyne Harveth.
    - Nie śmiałabym cię prosić, żebyś dla mnie zostawił dzisiaj pracę - odparła z nikłym uśmiechem na twarzy. W wolnym tłumaczeniu? Tak, Joel. O niczym innym nie marzę, tylko wiesz, jestem dość bojaźliwym stworzeniem i ci tego nie powiem wprost .

    OdpowiedzUsuń
  19. - Podobno człowiek całe życie się czegoś uczy, jak widać ma to swoje zastosowanie również w kwestii przyjaciół.
    Pozwoliła sobie na przewrócenie oczami jako reakcje na jego dalsze słowa, korzystając z tego, że stał za jej plecami i nie mógł tego widzieć. Zaczęła się też przy okazji zastanawiać, czy faktycznie tego potrzebowała. Czy
    - Nie jestem szalona - zaprotestowała, wstając i dołączając do niego przy drzwiach, zatrzymała się przed nim i spojrzała na niego z nadzieją. - Wcale mnie za taką nie uważasz, prawda? - A potem jej cichy, niewymuszony śmiech został zagłuszony przez muzykę, kiedy wychodziła razem z nim z lokalu. Wcześniej słyszała jak wyciągał kluczyki, dlatego skierowała się w stronę parkingu, gdzie stał jego samochód.
    - Wiesz, zazdroszczę ci tego samochodu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przez chwilę patrzyła na szklankę jakby mogła wzrokiem zrobić rentgen i stwierdzić z czego się składa, że jest tak dobry, ale odpuściła sobie wiedząc, że takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach. Przeniosła za to spojrzenie na niego.
    - Sądzę, że potrzebują tylko solidnego kopa w tyłki na szczęście to raz, a dwa za spóźnienie. Jeśli masz kogo postawić za tym magicznym barem to możesz przejść się do nich ze mną, żeby widzieć chociaż co za idioci dzisiaj u ciebie grają. - powiedziała z uśmiechem. - Chyba nie powinnam tak o nich mówić, prawda? - dodała pytanie moment później.

    OdpowiedzUsuń