28 czerwca 2013

"Po co mi stopy, skoro mam skrzydła?"

Life is short... and it doesn't matter how good your grades are -- or how many hours you put in at the soup kitchen... you're not safe. Bad things happen. Things you can't control. Things that have nothing to do with you. And they will destroy you if you let them. Or you can try to learn from them... so that next time, you'll be prepared. So that -- even if you never feel safe again -- you can do your best to make sure that what happned to you never happens to anyone else. And if you're very lucky... you won't have to do it alone.


Katherine Lilianne Davies
z n a n a   r ó w n i e ż   j a k o...
t a   w ś c i b s k a  m a ł o l a t a


20 lat | Nowy Jork | Plama w życiorysie 
Dziennikarstwo | Wiolonczela | Pamięć fotograficzna 
Przykład kobiety niezależnej




       Strach. Cecha zakorzeniona w naszych organizmach, silnie powiązana z instynktem przetrwania. Uczucie, które w sytuacji realnego zagrożenia życia zaczyna decydować za nas; jakie działanie podejmiemy, co zrobimy. To, czy uda nam się wygrać, przeżyć, zależy tylko od nas. Strach powoduje, że czujemy się zmotywowani do działania. Nie tylko w chwili zagrożenia, ale także jakiś czas po nim. Determinacja często sprawia, że dostrzegamy swoje błędy i pragniemy je później naprawić...



       ...Czasem w środku nocy budzę się zalana zimnym potem i świadomością, że nie jestem lepsza od tysięcy istnień, które czynią ten świat bestialskim. Dlaczego miałabym być? Gram w ludzkim teatrze, podporządkowując się regułom, których nienawidzę. To wystarczająca zbrodnia. Czasem w absolutnej ciszy walczę z co najmniej tysiącem słów cisnącym mi się na usta. Mam ochotę krzyczeć. Krzyczeć tak długo i tak głośno, że nikt o zdrowych zmysłach nie przypuszczałby ani nie śnił, że byłabym do tego zdolna. A później nadchodzi ukojenie. Krople deszczu rozbijają się na brudnej szybie. Obraz w telewizorze ustępuje nieprzeniknionej czerni, co powinien był zrobić już kilka godzin temu. Przez uchylone okno dociera do mnie echo wiatru igrającego do woli między wysokimi, nowojorskimi wieżowcami. Niespokojną noc mamy dzisiaj, tatusiu. Tutaj, w piekle zwanym niebem.


Ambicja Piękna niezmienność Igranie z prawem Wytrwałość w dążeniu do upragnionego celu Samozaparcie Hart ducha Pewność siebie "Prywatne" śledztwa Niezapowiedziane wizyty na Brooklynie Brawura  Przyciąganie kłopotów   Wtykanie nosa w nie swoje sprawy Przemyśl coś dwa razy Wątpliwe poczucie humoru Precyzja Ja mówię, ty słuchasz  Gdybym miała broń: najpierw strzeliłabym, później pytała Logika? Analiza Gra pozorów  Sprzeczność w sprzeczności Zagadka Sypianie na podłodze  To "trudniejsze dziecko"  Ignorancja Pole minowe Bezczelny uśmiech Częsty gość na nowojorskich komisariatach Kot własnymi drogami chadzający  Potajemnie uczuciowa Umiłowanie myślenia Zapach bzu i wanilii Chorobliwa ciekawość Cierpliwość często wystawiana na próbę   Utajniona marzycielka  Przeważnie denerwująca Niepoprawna idealistka Nie do końca córeczka tatusia   Fioletowe okulary przeciwsłoneczne Trochę nerwowa  Białe róże  Co moje, to i twoje Słabość do nadpobudliwości  Liczne zadrapania i siniaki Za dnia przykładna studentka  Kompleks anty-bohatera  Podejrzliwość  Niekiedy kłótliwa Gruba teczka niechlubnych tajemnic Ukryta wrażliwość Pozór braku delikatności Zabierał łapy od kluczyków do mojego garbusa!    Determinacja jako przepis na sukces Drobna arogancja  Bałagan w głowie, porządek dookoła  Uczucia i emocje na smyczy trzymane Trudna  Wiara w cuda  Resztka dziecięcej naiwności Potrzeba niesienia pomocy Czasem zazdrosna   Młodzieńczy zapał bierze górę nad rozsądkiem Zdolny kłamca Czerwone wino  Manipulantka kiedy trzeba  Chwytaj chwilę Worek pełen marzeń "TAK" dla indywidualizmu Potrzeba udowadniania własnej wartości   Dobry słuchacz Mikrokosmos w torebce  Trochę "mała-dziewczynka" Ciągłe poszukiwania Ignorowanie własnych potrzeb Nieuzasadniona obawa przed samotnością  Burza myśli  Wyobcowanie Chęć zaufania ◆ Dziwaczka z wyboru ◆

Mawiają, że nie da się określić charakteru człowieka w kilku ulotnych zdaniach. Bzdura. Można uczynić to za pomocą jedynie dwóch słów - pole minowe. Godzina piąta dwadzieścia jeden. Ostry dźwięk budzika przecina ciszę panującą w małym mieszkaniu, niezależnie od dnia wskazanego przez kolejną kartkę w kalendarzu.  Spod jasnego koca splamionego wczorajszą - stanowczo zbyt późno wypitą - kawą, wyłania się kłębowisko ciemnych włosów. W niebieskich oczach jawi się niema obawa: cholera, to już? Jeden niezgrabny ruch, a na podłodze ląduje sterta książek i notatek, w których towarzystwie przyszło jej tej nocy zasnąć. Kolejny dzień, kolejne obowiązki. Setki ról do odegrania.



Did I ever tell you  why I love Kate Davies?


Relacje | Dziennik | Dodatkowo  


Ostatnia aktualizacja: 28 czerwca 2013 (uzupełnione totalnie wszystko) ______________________________________________________________________

Sprawy czysto organizacyjne: Wątki? - Tak. Najlepiej te długie. Zaczynanie? TAK! Z podrzucaniem pomysłów nieco gorzej. Twarzy użyczyła Crystal Reed. Kartę sponsorowali: nagły przypływ weny twórczej i małe nierozgarnięcie. 

2 komentarze:

  1. Joel Marshall1.07.2013, 15:07

    [Wracam po walce z obiadem. Czy możliwe jest to, aby Kate miała jakieś próby swojego występu na wiolonczeli w jakimś teatrze i tam mogliby sie poznać?]

    OdpowiedzUsuń
  2. Joel Marshall1.07.2013, 15:46

    Z głośników w tle sączyła się cicha muzyka. O tej porze knajpka była niemal pusta, nie licząc kilku stałych bywalców, który siedzieli w loży pod ścianą przy kuflach piwa, otoczeni chmurą dymu tytoniowego. Joel wycierał do sucha ostatnie umyte kufle i odkładał je na miejsce, przygotowując wszystko na drugą zmianę i wieczór, który przynosił ze sobą spory tłum klienteli, dzięki czemu jakość jeszcze udawało się prowadzić to miejsce. Spojrzał na telefon leżący na blacie baru - 15:58. Punkt 16 usłyszał na schodach czyjeś kroki. Dobrze znał ich dźwięk. Cięzko nie rozróżnić tupania ciężkich traperów od lekkich trampek, które on sam nosił. Przywitał się z kumplem i jednocześnie drugim właścicielem knajpy, który przyszedł go zastąpić na drugiej zmianie. Wymienili ze sobą niezbędne uwagi i pięć minut później Joel opuścił podziemia, wychodząc na zalaną słońcem ulicę Nowego Jorku. Nie chciało mu się jeszcze wracać do domu, zbyt piękna pogoda na siedzenie w czterech ścianach, a do wieczora jeszcze kawał czasu. Nasunął na oczy okulary-pilotki i wciskając ręce w kieszenie spodni, ruszył w dół ulicy, mieszając się z tłumem. Przez dłuższą chwilę szedł otoczony dźwiękami miasta, które skutecznie zagłuszały nawet jego myśli. Wreszcie skręcił w mniejszą przecznicę, skrytą w cieniu drapaczy chmur i dopiero tutaj odetchnął. W porównaniu z dźwiękami z przed chwili teraz w uszach piszczała cisza. Piszczała, dopóki jego czuły na wszelakie linie melodyczne umysł, nie wyłapał jednej z nich, bardzo intrygującej. Joel zatrzymał się na chwilę, nasłuchując źródła dźwięku. Zadarł głowę do góry, napotykając spojrzeniem uchylone okno. Obszedł bydynek dookoła, szukając wejścia. Majestic Theatre - głosił napis nad wejściem. Jo zdjął okulary i pchnął ciężkie drewniane drzwi, wchodząc do środka. Natychmiast poczuł zapach który przyprawił go o gęsią skórkę. Kochał takie miejsca. Stare, niemal zapomniane, ale wciąż działające. Ostrożnie wspiął się po schodach na piętro, znajdując się w długim, nieco mrocznym korytarzu, na końcu którego znajdowało się uchylone okno, wpuszczające promienie słońca. Wciąż nasłuchując dotarł do drzwi obitych czerwonym aksamitem. Uśmiechnął się, słysząc zza nich muzykę. Cicho wślizgnął się do środka, niezauważony przez nikogo, zajmując miejsce gdzieś na środku widowni. Reflektory oświetlały pustą scenę, na której młoda kobieta wygrywała na strunach instrumentu melodie, która kazała mu tu przyjść. Rozsiadł się wygodniej i przymknął oczy, słuchając muzyki.

    OdpowiedzUsuń